poniedziałek, 30 marca 2015

Demokracja w samolocie

Pasażerowie zmusili kapitana do zawrócenia samolotu! Nawet na portalu JKM, gdzie komentujący zazwyczaj prezentują wyższy poziom intelektualny niż średnia internetowa, przy tej wiadomości dali się ponieść emocjom i stanęli po stronie kilku pasażerów, którzy wymusili na załodze zawrócenie maszyny. Niestety demokracja przyzwyczaiła nas już do tego, że głos grupy bojaźliwych ignorantów, którzy nie ponoszą za nic odpowiedzialności jest ważniejszy niż głos jednego specjalisty, który podejmuje świadomą i odpowiedzialną decyzję.

panMarek: ...samolot miał nieprawidłowo zamknięte drzwi i nie wiadomo czym to by skutkowało przy wzroście różnicy ciśnień na np. 11000m. Pasażerowie okazali się mądrzejsi od pilota...

 Z tekstu wynika, że drzwi były zamknięte prawidłowo, a jedynie uszczelka miała drobną nieszczelność. Tak bywa. Żaden samolot nie wyrusza w trasę w stuprocentowej sprawności, nawet te, które dopiero co zeszły z taśmy produkcyjnej. I jest zadaniem inżyniera określenie jakiego typu usterki uniemożliwiają bezpieczny lot, a jakie nie wpływają na operowanie maszyny. Pilot miał tego świadomość, mówiąc, że ta drobna usterka nie jest przeszkodą w kontynuowaniu lotu. Zdanie komentatora, że nie wiadomo, czym może skutkować taka usterka, jest całkowicie prawdziwe, ale tylko w odniesieniu do pasażerów. Kapitan wiedział i dlatego to właśnie on powinien był podjąć tę decyzję. Sugerowanie, że grupka kilku rozhisteryzowanych pasażerowie jest mądrzejsza w kwestii pilotażu niż kapitan statku, więcej niż o pilocie mówi o komentującym i na jego miejscu już nigdy nie wsiadłbym do samolotu, chyba, że byłby on pilotowany demokratycznie.

Proszę też zwrócić uwagę, że pasażerowie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za konsekwencje swojej bojaźni. Pilot, decydując się na kontynuowanie przeprawy, poręcza swoją decyzję własnym życiem, więc warto mu zaufać. A kto pokryje koszt paliwa i dodatkowej obsługi? Na pewno nie pasażerowie. Kto wypłaci pasażerom odszkodowania za opóźnienie? Na pewno nie oni, zwłaszcza, że gdy dojdzie do wypłaty odszkodowań, to wszyscy panikarze wyciągnął łapki po swoje, bo "wszyscy chcieli zawracać, oprócz mnie".

Kapitan, o ile prawdą jest to, że zawrócił pod naciskiem garstki pasażerów, powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Bo bezpodstawne uleganie presji pasażerów wzniecających panikę, by zawrócić do Warszawy, nie różni się znacząco od ulegnięcia presji terrorysty, który wzbudzając panikę na pokładzie żąda, by zamiast do Stambułu lecieć do Mogadiszu.

Jeden z komentatorów przywołał zasadę "klient nasz pan". Nie bardzo wiem, czy żartem, czy poważnie, ale na wszelki wypadek sprostuję, że ta zasada jest prawdziwa ale w tylko w zakresie oferowanej usługi. Pasażer, kupując bilet zawiera z przewoźnikiem umowę, która zobowiązuje przewoźnika do przetransportowania pasażera za punktu A do punktu B, a nie do podporządkowywania się jego humorom.

Ciekaw jestem, co by ten komentator powiedział, gdybym poszedł na przykład do punktu ksero, w którym pracuje jego siostra, skopiował "Iliadę", po czym zażądałbym, by jego siostra się ze mną przespała. Jestem klientem? Jestem!