Kanadyjska prowincja Nowa Fundlandia i Labrador rozważa pozwanie do sądu przemysłu tytoniowego, chcąc go w ten sposób obarczyć kosztami leczenia tamtejszych palaczy.
Czyli że co? Że palacz jest krową, która nie ma własnej woli? Winni są wszyscy, tylko nie ta osoba, która kupuje papierosa, pakuje go sobie do ust, zapala i wdycha? Nikt nie pali papierosów za własnymi plecami! Ludzie doskonale wiedzą czym to grozi. Jeśli rząd NL twierdzi inaczej, to znaczy, że ma ludzi za idiotów.
Firmom tytoniowym zarzuca się, że okłamują i manipulują palaczy. Nikt nie napisał w jaki sposób. Nie twierdzę, że firmy te są aniołkami. Ba, twierdzę, że dokładnie tak by postępowały. Gdyby mogły. Ale nie mogą. Bo oczywiście, podobnie jak w Europie, zmuszone są do drukowania wielkimi literami, na każdej paczce, że zawiera truciznę. Tam nawet nie mogą być wystawiane na widok w sklepie. Zatem jeśli ktoś już je kupuje, to nie dlatego, że zobaczył coś nowego i chce spróbować. On musi wiedzieć, czego szuka.
Co takiego robią te firmy, że ludzie chorują? One papierosy produkują i sprzedają. Czy od tego ktoś może zachorować? Wątpliwe. Żeby zachorować, trzeba go zapalić. A to jest działanie świadome samego palacza. I to nie raz, czy dwa. Z niewielką dawką toksyn zawartą w dymie papierosowym organizm świetnie sobie radzi i wydala ją po kilku godzinach. Palacze, którzy chorują na raka płuc, to ludzie wypalający kilkadziesiąt papierosów dziennie, przez wiele lat.
Czy ktoś każe płacić koncernom samochodowym za leczenie ofiar wypadków drogowych? Albo producentom zapałek, za przeszczepy skóry pogorzelców? Nie. Bo szkodznie ludziom nie jest ich celem. I robią wiele, by i samochody i zapałki były bezpieczniejsze. Podobnie firmy tytoniowe. Ich celem nie jest trucie klientów, tylko zysk. Zaspokajają jedynie popyt. I też robią wiele, aby palenie było jak najzdrowsze. Ich zyski wszak są tym większe im dłużej palacz żyje, nieprawdaż?
Proszę zwócić uwagę, że dużo większą trucizną jest np. Domestos. Jedna paczka papierosów jeszcze nikogo nie zabiła. Jedna butelka Domestosu nie powinna mieć z tym problemu. Nie dosyć, że papierosy są mniej szkodliwe dla zdrowia, to jeszcze ostrzeżenie o tym, że są, jest drukowane dużo większą czcionką niż na środkach czystości. Problem w tym, że negatywne skutki zażywania podchlorynu sodu występują dużo prędzej, niż skutki palenia. A, jak to zwykł mawiać kolumbijski filozof Nicolás Gómez Dávila:
Ludzie o wiele częściej waliliby się młotkiem w palec, gdyby ból występował dopiero po roku.
Ale wciąż nie zmieniałoby to faktu, że winę za spuchnięty palec ponosi operator młotka, a nie producent.
Chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeżeli palacz wie, czym palenie grozi, a mimo to pali, to znaczy, że godzi się podjąć to ryzyko. I winny jest on sam. I jeśli to generuje dodatkowe koszty leczenia, to obciążony nimi powinien być palacz. Nawet jeżeli, tak jak w Kanadzie, czy w Polsce, służba zdrowia jest publiczna. Bo nie można rozsądnych i zdrowych obywateli obciążać kosztami leczenia osób, które chorują na własne życzenie.
A jeśli palacz nie wie, że się truje, chociaż wielkie napisy ostrzegawcze są na każdej paczce papierosów, to znaczy, że jest analfabetą. A walka z analfabetyzmem leży w gestii właśnie prowincji, a nie producentów papierosów.
Ale dlaczego, skoro palenie jest takie złe, kosztowne i krzywdzące, Kanada (i nie tylko) po prostu ich nie zakaże? (Nie twierdzę, że to słuszne rozwiązanie, wprost przeciwnie, ale skoro już posuwają się do takich metod, jak wymuszanie odszkodowań, zakazywanie reklamy, nakaz szpecenia opakowań, to równie dobrze mogliby po prostu zdelegalizować wszelkie używki tytoniowe i cały problem by zniknął.) Otóż państwa, poprzez nakładanie wysokich podatków na produkty tytoniowe, też trzepią całkiem niezłą kasiorkę. Także kosztem zdrowia obywateli.
Należy pamiętać, że palacz zapalając papierosa dokonuje wolnego i świadomego wyboru. Podejmuje ryzyko zachorowania w zamian za chwilę przyjemności. Komu to szkodzi? Na pewno nie chcącemu. Najwyraźniej idzie w jakość, a nie w ilość - woli krótkie, ale przyjemne życie, niż zdrową długowieczność bez "dymka". Nie można karać kogoś, kto mu umożliwia realizację tego zamiaru. Bo w takiej sytuacji, dlaczego nie zmusić Totalizatora Sportowego, do płacenia odszkodowania ludziom, którzy z własnej woli i za własne pieniądze nabyli kupon i przegrali pieniądze?
Znającym angielski polecam odwiedzenie podanej strony. Pod artykułem zawiązała się całkiem pouczająca dyskusja. Oczywiście większość wypowiedzi wtóruje władzom prowincji, podzielając ich zdanie, że palacz to niewinny głupiec, który nie ma świadomości. Ale też jest pocieszająco spora grupka ludzi, którzy dostrzegają, gdzie leży pies pogrzebany.
Przedostatni akapit - wydaje mi się, że miało być "idzie w jakość, a nie ilość" - krótkie, przyjemne życie, niż długowieczność bez niektórych przyjemności.
OdpowiedzUsuń@KosKos Oczywiście, głowa szybsza niż palce, już poprawiam.
OdpowiedzUsuń"Tam nawet nie mogą być wystawiane na widok w sklepie"
OdpowiedzUsuńU nas też od niedawna jest to zakazane i widziałem już nawet marki papierosów wydrukowane na plastikowych nieprzezroczystych foliach w oknach kiosków. Czy naprawdę tak ludziom przeszkadza już sam fakt widoku paczki papierosów? Czy dzieci na jej widok dostają spazmów i apopleksji? Jakoś nikomu nie przeszkadza, że dzieci idące codziennie z mamami do Biedronki, widzą przy kasach bogaty wybór alkoholi na półkach. Ponadto nie wolno sprzedawać papierosów na sztuki, ani w paczkach mniejszych niż po 20 (pewnie po to żeby te dzieci, które dostaną od mamy dwa złote nie mogły sobie pójść do sklepu i kupić dwóch lub trzech papierosów, tylko musiały zbierać dychę na całą paczkę). W USA nawet wytoczono sprawę producentowi papierosów Camel, bo animowany wielbłąd jako logo firmy miał podobno zachęcać dzieci do palenia. Pewnie zakradał im się w nocy do domów i wkładał pod poduszkę paczkę fajek za każdy ząbek... Ja nie wiem, naprawdę nie mają się już do czego przyczepić ci socjaliści, którzy muszą dbać, aby nikt w społeczeństwie świadomie nie wyrządzał sobie krzywdy, a już nie daj boże skracał sobie życie chodzeniem na imprezy i stosowaniem używek.
Brawo dla autora za dogłębny komentarz.
OdpowiedzUsuńSam to bym ujął jako "paranoja" i tyle.
Od czasu do czasu zapalę sobie okazyjnie w miłym towarzystwie dobre cygaro - dla takiej eksplozji przyjemności z chęcią ryzykuję.
Brawo, świetny artykuł. Niestety żyjemy w świecie paranoi, obłudy i kłamstwa. Nienawidzę jak ktokolwiek zabrania mi czegoś dla mojego "dobra". Szczególnie jeśli jest to ktoś, kogo widuję tylko w gazetach a do tego został mi niejako przydzielony przez brać niezbyt rozgarniętych krajanów. Cóż, Vox populi, vox Dei...
OdpowiedzUsuńpozdro, Jawor.