niedziela, 19 stycznia 2014

Ja tego nie zamawiałem

Komisarz Rady Europy ds. Praw Człowieka, Nils Muižnieks, wzywa do zakazania aborcji ze względu na płeć dziecka. Bynajmniej nie dlatego, że jest to morderstwo - lewica nie ma najmniejszego problemu z mordercami - ale dlatego, że jest to dyskryminacja kobiet, a to jest jedna z najcięższych zbrodni przeciwko postępowi.

To podejście każe traktować selektywną aborcję bardziej jako formę przemocy względem kobiet w ciąży niż jako przemoc wymierzoną w nienarodzone dziecko - mówi.

Argumentacja ta jest nie tylko skandaliczna, ale nawet jeśli już zapomnimy na chwilę o tym, że sprawa dotyczy zabijania dzieci, to jest całkowicie nieprawdziwa. Sama instytucja aborcji ze względu na płeć, żadnej z płci nie dyskryminuje - traktuje je dokładnie równo. Nie mówi się przecież o prawie do aborcji dziewczynek, ani o prawie do aborcji chłopców. To dopiero matka, korzystając z tej możliwości i decydując się na aborcję ze względu na płeć "dyskryminuje" - bo ona już wie, ze względu na jaką płeć zabije dziecko.

Dla mnie problemem tu jest coś innego. Ci barbarzyńcy powinni wreszcie się zdecydować, czy są za aborcją na życzenie, czy też są jej przeciwni. Jeśli są za, to przepis o aborcji ze względu na płeć nie ma żadnego sensu, bo matka może zabić dziecko ze względu na płeć nie podając żadnej przyczyny.

A jeżeli są przeciwni aborcji na życzenie, to tym bardziej powinni zrezygnować z pomysłu aborcji ze względu na płeć, bo jej legalizacja jest de facto legalizacją aborcji na życzenie. Niczym się od niej nie różni, oprócz formy zapisu. Jeżeli bowiem matka ma prawo zabić córkę, bo nie chce dziewczynki i ma prawo zabić syna, bo nie chce chłopca, to tym samym ma też prawo zabić dziecko dowolnej płci, bo nie chce ani dziewczynki, ani chłopca.

Zastanawiające jest też, kto dzisiaj w ogóle jest zwolennikiem czegoś takiego jak "aborcja ze względu na płeć". Na pewno nie prawica. A na lewicy, która ostatnio upaja się oparami "nieuki" gender, określanie płci na podstawie cech fizycznych jest patologią i zbrodnią gorszą niż aborcja sama w sobie. Skąd "lekarz" ma wiedzieć, że płód który usuwa to nie jest dziewczynka z siusiakiem? Przy okazji: Zabawne, jak to, co trzydzieści lat temu było dobrym żartem na skecz, dzisiaj staje się Rzeczywistością. "Wymyśl największe głupstwo..."

wtorek, 7 stycznia 2014

No smoking!


Unia Europejska ma w tym roku "rozprawić się" z produktami wędzonymi. Oficjalną przyczyną są względy zdrowotne. Prawdziwą przyczyną jest oczywiście łapówka od wielkich koncernów wędliniarskich, które swoich "wędlin" nie wędzą, tylko nurzają w chemikaliach. Te sztuczne substancje, zdaniem euroekspertów, oczywiście są dużo zdrowsze od naturalnego dymu drzewnego.

O absurdalności tego zakazu szkoda pisać, bo jest oczywisty. Napiszę o hipokryzji.

Nie znam przypadków zachorowań wskutek spożywania tradycyjnych świeżych wędlin, ale nie jestem znawcą, być może się zdarzają. Natomiast wiem na pewno, że istnieją przypadki poważnych chorób a nawet śmierci w wyniku praktyk nie tylko całkowicie dozwolonych przez Unię (i bardzo dobrze że są dozwolone, o ile nie szkodzą osobom trzecim), ale wręcz promowanych przez jej postępową agendę. Zachorowanie na AIDS w wyniku homoseksualizmu jest dużo większym ryzykiem, niż jedzenie wędlin, a ofiary śmiertelne są znane, również wśród celebrytów. Legalność, a wręcz gloryfikacja pierwszego przy zakazie drugiego powinny raz na zawsze rozwiać wątpliwość, czy naszym właścicielom rzeczywiście chodzi o nasze zdrowie.

Chodzi o pieniądze od wielkich producentów sztucznego i trującego mięsa. A jeśli przy okazji można upodlić obywateli, to tylko plus.

Ja już przydomową wędzarenkę postawiłem. Czytelnikom, którzy mają warunki do tego, polecam to samo, bo za parę lat w sklepach będą już tylko sztuczne wióry z przemysłowej taśmy produkcyjnej, jak w filmie Klaudiusza Zidi z Ludwikiem de Funésem, "Skrzydełko czy nóżka".

sobota, 4 stycznia 2014

Bezpłciowi idioci

Czy między kobietą a mężczyzną jest jakaś różnica? No jest. W przeciwnym razie nie używalibyśmy dwóch różnych słów na ich określenie. "Specjaliści" od gender studies, czyli od badania rodzaju (proszę zwrócić uwagę, że nie mówi się o badaniu płci, tylko rodzaju, jakby chciano sprowadzić różnicę między płciami do różnicy gramatycznej) próbują przekonywać nas, że ten rodzaj jest jedynie wynikiem wychowania w stereotypach, a płeć to tylko drugorzędna cecha fizyczna. Nasze siusiaki i biusty to tylko deformacje na skórze, coś jak odstające uszy, trzeci sutek albo krosta.

Wiara w to, że w procesie ewolucji powstały tak znaczne różnice fizyczne między płciami, jak to, że kobiety są zdolne do rodzenia i karmienia dzieci, a mężczyźni są duzi i umięśnieni, by móc walczyć o trwałość swoich genów, odbyło się bez uwzględnienia najważniejszego organu, jakim jest mózg, jest wielką naiwnością.

Gołym okiem widać, że agresja i chęć podejmowania wyzwań, cechy typowo męskie, u kobiet zastąpione są instynktem macierzyńskim i potrzebą bezpieczeństwa. Czy to jest wina wychowania w stereotypach? Stereotypy są bardzo ważne i zawsze niosą ze sobą jakąś ważną wiadomość. Stereotypem na przykład jest, że nie należy podchodzić do dzikich zwierząt, bo mogą ugryźć, ukąsić, użądlić. Odrzucanie stereotypów skończy się tym, że będziemy wkładać ręce w ogień, biegać z nożyczkami po śliskiej podłodze i wbiegać na ulicę.

Stereotypy skądś się biorą. Nawet jeśli założymy, że nasze mózgi są takie same, to fakt, że wszystkie wielkie cywilizacje i większość drobnych cechuje ten sam lub bardzo zbliżony podział na role męskie i żeńskie, świadczy o tym, że musi być w tym coś korzystnego. Gdyby faktycznie nie miało to innego znaczenia, niż kulturowe, dzisiaj mielibyśmy cywilizacje pół na pół. Połowa świata byłaby zdominowana przez mężczyzn, a połowa przez kobiety. Jeśli więc genderowcy narzekają na "dominującą" rolę mężczyzny, to muszą zadać sobie pytanie, dlaczego to mężczyźni "zdominowali" kobiety, a nie na odwrót.

Proszę też zwrócić uwagę, że różnice w zachowaniu między płciami obserwujemy też wśród zwierząt, nawet tych, w których nie istnieje coś takiego jak kultura czy wychowanie, a młode nie bawią się ani lalkami, ani klockami Lego.

Ale nawet jeśli założymy, że mężczyzna jest mężczyzną tylko dlatego, że ojciec widząc siusiaka u noworodka, stereotypowo kupił mu wóz strażacki, a kobieta kobietą tylko dlatego, że matka nie widząc siusiaka, stereotypowo kupiła szmaciankę, to nie zmienia faktu, że jako rodzice mieli do tego pełne prawo. Mogę kierować wychowaniem syna tak, by wychować go na strażaka, na matematyka, na piłkarza. Mogę też chcieć wychować syna na mężczyznę, a córkę na damę.

A genderowcy niech ubierają swoich synów w kolorowe sukieneczki, a córki niech uczą wbijać gwiździe. Problem pojawia się wtedy, gdy ci idioci biorą się za eksperymenty na cudzych dzieciach bez zgody ich rodziców, tak jak ma to miejsce obecnie, w różnych postępowych przedszkolach. I to tu należy postawić granicę nieprzekraczalną!

I proszę nie zapominać, że gender jest tak zwaną "nauką humanistyczną" (termin mylnie wiązany z prawdziwym Humanizmem). Czyli więcej ma wspólnego z niewiążącą opinią, niż z Nauką przez wielkie N.