czwartek, 24 lutego 2011

Gdyby babka miała wąsy

Tydzień temu, jak przeczytałem na łamach rp.pl były wiceminister gospodarki, Adam Szejnfeld wygdybał, jak mówi tytuł artykułu:

PO: Za rządów PiS Polska byłaby bankrutem

Kiedy tylko rzuciłem okiem na ten tytuł, zdębiałem. Z niedowierzaniem przeczytałem go jeszcze raz. Nie przewidziałem się. Pan poseł z PO, partii, która od przejęcia władzy z rąk PiS w 2007 roku, powiększyła dług Polski z 527,6 do 738,3 mld złotych, czyli o blisko połowę, ma czelność komentować potencjalne koszta programu przeciwników politycznych.

Ale to nie koniec. Bowiem argumentacja pana posła wskazuje niezbicie, że albo jest skończonym głupcem, albo jest jeszcze bardziej bezczelny, niż ustaliliśmy to w poprzednim akapicie. Oto co wyrachował:

Opierając się na programie wyborczym PiS i programie antykryzysowym tej partii z 2009 r. - gdyby rządziło PiS, deficyt budżetowy wyniósłby: w 2008 roku - 43,9 mld zł, w 2009 roku - 83,2 mld zł, w 2010 - 108,4 mld zł.

Pytanie pierwsze: Czy ten pan opiera swoje szacunki na programie wyborczym? Jest szczytem hipokryzji wyliczanie PiSowi kosztów na podstawie ich programu przez członka partii, która prawie palcem nie ruszyła, aby zrealizować cokolwiek ze swojego programu, mimo, że szuflady miała pełne ustaw. Ale przyjrzyjmy się, jednej z pozycji, które pan Szejnfeld wskazuje jako przyczyny tej katastrofy, której uniknęliśmy dzięki wybraniu bohaterskiej PO:

ulgi w podatku CIT na tworzenie nowych miejsc pracy, wyniósłby 2,6 mld zł rocznie

No tak, to jest łatwo wyliczyć. Ale trudniej już oszacować oszczędności z tytułu zmniejszenia zasiłków dla bezrobotnych, którzy znaleźliby dzięki temu zatrudnienie. Trudniej oszacować ożywienie gospodarcze, które nastąpiłoby, dzięki temu, że przedsiębiorcy mieliby więcej pieniędzy na inwestycje. Nie mówiąc już o tym, ile państwo zdarłoby z jednych i drugich w podatkach. Tego pan poseł już nie obliczy, bo to wykracza poza zakres czterech podstawowych działań arytmetycznych.

Żeby uczynić moje słowa jeszcze jaśniejszymi, załóżmy, że PO nie wygrała wyborów i dziś poseł z partii rządzącej robi podobne wyliczenie i mówi: Samo wprowadzenie linowego podatku dochodowego na poziomie 15 procent, jak zakładał program PO, wobec obecnych stawek 18 i 32 procent, pomniejszyłyby wpływy do skarbu państwa o 5 mld złotych. Ile warte jest takie gdybanie?

Po pierwsze, PO, mimo obiecanek, nie wprowadziła PIT 15 procent. Więc już kalkulacje te są guzik warte. Po drugie, podobnie jak w przypadku obliczeń pana Szejnfelda, nie wzięto pod uwagę ożywienia gospodarczego, które zwykle towarzyszy obniżce podatków.

Zadanie domowe: Mam dwie miski, jedną trzylitrową i jedną jednolitrową. Wstawiam mniejszą do większej i obie wystawiam na deszcz na pół godziny. Po tym czasie sprawdzam objętość wody, która uzbierała się w obu naczyniach - dwa litry. Ile litrów wody udałoby mi się w ten sposób zebrać, gdybym na deszcz wystawił tylko pustą miskę trzylitrową? Pan poseł zapewne odpowie, że półtora litra.

I jeszcze na deser jeden cytat z przytaczanego artykułu:

To byłaby katastrofa, gdyby rządziło PiS, dzisiaj zastanawialibyśmy się o ile wszystkim obywatelom w Polsce obciąć płace, renty, emerytury, o ile zahamować rozwój społeczno-gospodarczy naszego kraju - ocenił poseł PO.

 Oczywiście, jak wszyscy czerwoni, poseł Szejnfeld uważa, że najlepszym sposobem zapobiegania bankructwu jest hamowanie rozwoju gospodarczego. I jak każdy czerwony, chciałby móc obciąć płace wszystkim obywatelom w Polsce. Nie tylko pracownikom państwowym. Wszystkim. Zatem także osobom zatrudnionym w prywatnych przedsiębiorstwach. Nie mówi jednak na jakiej podstawie. Ale to tylko kwestia czasu.

1 komentarz:

  1. Jak obciąć płace wszystkim? Podnieść PIT/ZUS/NFZ.

    No prawie wszystkim - przecież nianie nie muszą płacić na ZUS bo my płacimy za nie.

    OdpowiedzUsuń