sobota, 1 września 2012

Dziecinnie proste

Czytelnik podesłał mi krótką, ale pouczającą historyjkę, którą przeczytał gdzieś w Internecie. Nie wiem, jak prawdziwa jest ta historia, bo jak mawiał Tomasz Jefferson, nie należy bezkrytycznie ufać wszystkiemu, co ludzie piszą w Internecie, ale na pewno jest bardzo prawdopodobna:

Niedawno, kiedy pracowałam w ogródku, moi sąsiedzi, wracający ze spaceru, zatrzymali się na pogawędkę. Podczas rozmowy zapytałam ich córeczkę, kim chciałaby być, gdy dorośnie. Powiedziała, że chce zostać prezydentem. Jej rodzice oboje są postępowymi demokratami, zapytałam więc, "Gdybyś była prezydentem, co zrobiłabyś w pierwszej kolejności?" Odpowiedziała, "Dałabym jedzenie i domy wszystkim bezdomnym ludziom." Jej rodzice nie kryli dumy! "Cóż za szczytny cel! - powiedziałam - Ale nie musisz zwlekać, aż zostaniesz prezydentem, by to uczynić!". "Jak to?" zapytała. Odpowiedziałam jej, "Możesz przyjść do mnie, skosić mój trawnik, powyrywać chwasty i przyciąć żywopłot, a ja zapłacę ci 50 dolarów. Potem będziesz mogła pójść pod supermarket, gdzie kręci się bezdomny i dać mu te 50 dolarów, by odłożył na jedzenie i dom." Dziewczynka zastanowiła się przez chwilę, po czym spojrzała mi prosto w oczy i zapytała, "A dlaczego ten bezdomny nie przyjdzie do pani i nie zrobi tych wszystkich rzeczy, a pani po prostu jemu da te pieniądze?" Powiedziałam "Witaj w Partii Republikańskiej". Jej rodzice już się do mnie nie odzywają.

Wątpliwość małej dziewczynki jest oczywista. Dlaczego nie jest oczywista dla jej rodziców? Dzieci, zwłaszcza te, które jeszcze nie rozpoczęły edukacji szkolnej, lub zaczęły ją niedawno, właśnie tak rozumują - w sposób prosty i oczywisty. Uczą się inaczej niż dorośli - one muszą rozumieć to, czego się uczą - stąd ich ciągłe pytania i wątpliwości, które niejednego rodzica doprowadzają do szału. Trzeba naprawdę wielu lat systematycznego "nauczania", by sprawić, by człowiek zaczął bezkrytycznie wierzyć w socjalistyczne bzdury.

Edward Kuzniecow powiedział, że socjalizm właściwie niewiele wymaga od człowieka - wymaga tylko, żeby pokochał to, czego normalny człowiek nienawidzi, a znienawidził to, co normalny człowiek kocha. Jest prostszy sposób - wystarczy uwierzyć w to, co dla normalnego człowieka jest bzdurą.

I nie dziwię się, że rodzice-demokraci przestali odzywać się do sąsiadki. Trudno jest dyskutować z argumentami, które są oczywiste nawet dla kilkuletniego dziecka. Można je negować do upadłego, ale nie dyskutować z nimi.

59 komentarzy:

  1. Wiesz, jakby z tą pracą to było takie proste... Niestety, jedni komplikują świat, a inni go nadmiernie upraszczają. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co tu dla Ciebie nie jest proste?

      Usuń
    2. Takie proste recepty na życie przy masowym bezrobociu to obraza dla wielu ludzi.

      Usuń
    3. To tak jakbyś powiedziała, że twierdzenie, że 2+2=4 jest obrazą dla ludzi z "dyskalkulią".
      Możesz rozwinąć swoją myśl?

      Usuń
    4. Rozumiem, że mam Ci wytłumaczyć, czym jest masowe bezrobocie? Niemożność przeżycia od pierwszego do pierwszego? Cóż, sorry, zawsze byłam kiepską nauczycielką.

      Usuń
    5. Czym jest bezrobocie, to wiem. Nawiasem mówiąc Twoja odpowiedź jest idiotyczna, bo gdyby była prawdziwa, bezrobocie znikałoby równie szybko, jak się pojawia, bo bezrobotni nie przeżyliby miesiąca.

      Chciałbym natomiast byś wyjaśniła mi, w jaki sposób proste recepty na życie są obrazą dla wielu ludzi? Bardzo proszę o odpowiedź.

      Usuń
    6. Dziecko drogie, widzę, że nie masz pojęcia, w jakich warunkach żyją ludzie. I że często przymierają głodem. Nie, nie w Afryce. W Polsce.

      Moja śp. prawie-teściowa też BY przymierała, gdyby nie dorabiający na czarno syn.

      Usuń
    7. PS. A odpowiedź jest obraźliwa, bo sugeruje, że praca jest, albo raczej byłaby, tylko ten "niedobry rząd" nie pozwala ludziom rozwinąć skrzydeł. Jakby podatki były niższe, a składki (na cokolwiek) dobrowolne, to by każdy miał zajęcie. Otóż - byłoby LEPIEJ, ale nie każdy dostałby szansę na godne życie. Co ja piszę - na życie w ogóle.

      A teraz przynajmniej jakaś tam dziadowska renta jest.

      Dlatego wolałabym, żeby rząd nie szukał oszczędności na najuboższych. Jasne, że rozbudowana pomoc socjalna jest zła. Ale żeby się czepiać minimalnej?

      Usuń
    8. Przede wszystkim, wypraszam sobie ten ton. Ani nie jestem twoim dzieckiem, ani koleżanką.

      1. W jaki sposób sugerowanie, że "praca jest, albo raczej byłaby, tylko ten "niedobry rząd" nie pozwala ludziom rozwinąć skrzydeł." jest obraźliwe?!

      2. Nawet jeśli byłoby to obraźliwe, to jak ma się to do prawdziwości tego argumentu? Jeśli powiem, że Tusk jest zdrajcą, to może on czuć się obrażony, ale czy to znaczy, że nim nie jest?

      Usuń
    9. Jest obraźliwe, bo jest kłamliwe!

      Usuń
    10. Dlaczego uważasz, że jest kłamliwe?

      Usuń
    11. A dlaczego Ty wychodzisz z tak absurdalnie optymistycznego założenia, że wystarczyłoby obniżyć nieco podatki i zlikwidować ZUS/KRUS, by nagle zaczęły się pojawiać masowo miejsca pracy? Ja uważam, że dużo by te zmiany pomogły, ale to nie tylko rząd przeszkadza przedsiębiorcom, a samo życie. Myślisz, że w kraju totalnie wolnościowym każdy miałby szansę założyć własny interes i przetrwać na rynku? Że nikt nie przymierałby głodem, gdyby nie było choćby minimalnego zabezpieczenia ze strony państwa? To ciekawe, skąd w takim razie ta nędza w XIX wieku. Skąd te głodujące dzieci. A przecież pracy było więcej, niż teraz, bo nie było jeszcze tylu maszyn, które później zastąpiły człowieka.

      Usuń
    12. Nie wiem, jaki absurd widzisz w twierdzeniu, że zmniejszenie kosztów powoduje spadek bezrobocia. Jeśli jakaś usługa jest tańsza, to zwiększa się na nią popyt - gdzie tu widzisz absurd?

      Tak myślę. W na wolnym rynku każdy ma szansę założyć własny interes i każdy ma szansę, by na nim przetrwać. A jeśli na wolnym rynku ktoś głoduje to albo na własne życzenie, albo dlatego, że jest głupi, leniwy i bezużyteczny.

      O jakiej konkretnie nędzy XIXwiecznej mówisz?

      Usuń
    13. Aha, czyli uważasz, że w XIX wieku nie było nędzy i każdy miał pracę. OK, pasuję. Z ignorantem nie da się rozmawiać.

      Usuń
    14. Nie. Twój wniosek jest całkowicie błędny. Nie znajdziesz w moich wypowiedziach stwierdzenia, że w XIX wieku nie było nędzy i każdy miał pracę. To są twoje słowa, które bezprawnie mi przypisujesz. Nie wiem dlaczego, ale zapewne z jednej z dwóch przyczyn:
      a- nie rozumiesz co się do ciebie mówi, tylko błędnie nadinterpretujesz moje słowa, o co nie mam powodu się gniewać, bo wielokrotnie zdarzało mi się rozmawiać z kobietami.
      b- aby odwrócić uwagę od swojego wychodzenia na idiotkę, próbujesz zrobić idiotę ze mnie
      Oba powyższe dyskwalifikują cię jako kandydata do dalszej rozmowy.

      Ponieważ skłonny jestem uważać, że bliższą prawdy jest teza a, to pozwolę sobie wyjaśnić ci, wprawdzie bez wielkich nadziei na zrozumienie, gdzie popełniasz błąd, przedstawiając ci analogię z inną, bardziej przyjazną kobiecie sytuacją:

      Stasia na zakupach w galerii handlowej odwiedziła wiele sklepów obuwniczych, w których kupiła kilka par butów. Po drodze do domu spotkała przyjaciółkę Tosię, której pochwaliła się swoimi zakupami. Tosia była zachwycona.

      Tosia: Ojej, jakie piękne buty! Gdzie je kupiłaś?
      Stasia: Ale o która parę konkretnie pytasz?
      Tosia: Aha, czyli uważasz, że nie kupiłaś żadnych butów, a twoje siatki są puste. OK, pasuję. Z idiotką nie da się rozmawiać.

      Widzisz już na czym polega twój błąd?

      Usuń
    15. A powracając do meritum, zechcesz wytknąć, gdzie w moim rozumowaniu tkwi ten absurd, czy wolisz udawać, że pytania nie było?

      Usuń
    16. Rozwój gospodarczy nie polega na tym, że każdy ma "dobrze", cokolwiek to znaczy a że każdy ma coraz lepiej.
      Rozwarstwienie było jest i będzie, biedacy i bezdomni też byli są i będą (bezdomność nie jest przeważnie kwestią braku pracy skądinąd, tylko braku chęci do niej a także apodyktycznego charakteru). Biedy (rozumianej współcześnie, aczkolwiek bieda jest pojęciem subiektywnym) nigdy nie uda się zlikwidować.
      Jednak wystarczy sobie porównać biedaka dzisiaj i biedaka kiedyś żeby dostrzec postęp cywilizacyjny i w tej grupie społeczeństwa. W średniowieczu król spał w komnatach bardzo słabo ogrzewanych, gdzie było kilka stopni a dziś bezdomny śpiący w kotłowni ma lepiej. Na tym to polega.

      Pozdrawiam
      pitter

      Usuń
    17. Anonimowy, może to faktycznie idiotyzm z mojej strony, ale dziwi mnie pytanie: "O jakiej konkretnie nędzy XIXwiecznej mówisz?"

      No ale dobrze, może tak najogólniej: W XiX wieku nie przejmowano się tym, że ktoś mieszka w wilgotnej suterenie czy nawet piwnicy, że dzieci umierają z głodu i chłodu, że choroby dziesiątkują biedotę. Jak ktoś był samotny i kaleki, to pozostawało mu chodzenie po prośbie. Tak samo nie obchodziło nikogo, że robotnik zachrzania po kilkanaście godzin na dobę za niewielkie wynagrodzenie (i gdyby nie ÓWCZESNE związki zawodowe - nie mylić z ich pasożytniczymi dzisiejszymi odpowiednikami! - nie wywalczyły pewnych praw dla robotników, to nadal by tak było).

      Ale z czym Ty właściwie się nie zgadzasz? Przeszkadza Ci tak bardzo, że teraz państwo zajmuje się dziećmi? Że utrzymuje domy opieki dla starców, dla kalek? Że pomaga czasem biednym dzieciom w kontynuacji nauki? Ja naprawdę jestem przeciwna rozbudowanemu socjalowi, ale darwinistką społeczną nie jestem.




      PITTER, czy Tobie jest wszystko jedno, że pewna część populacji nie dałaby sobie sama rady? Napisz tak, to będzie przynajmniej uczciwe.

      Usuń
    18. PS. Do Anonimowego:

      Gdyby przynajmniej każdy bezdomny miał możliwość zarobienia codziennie choćby i tylko 50 zł, to bym uznała, że wasze proste recepty na życie są OK. Ale ja w to nie wierzę.

      Za to wierzę, że po prostu część społeczeństwa was nie obchodzi. No i dobrze, wasza sprawa. Ja też nie nad każdym się lituję. Po prostu nie podoba mi się przemycona w tekście Autora sugestia, że wystarczy chcieć, a praca się znajdzie.

      Usuń
    19. Kiro, ale o jakim kraju piszesz? W XIX wieku różne państwa miały różne podatki.

      Nie, nie przeszkadza mi, że państwo zajmuje się dziećmi. Przeszkadza mi to, że na ten cel rabuje pieniądze, na które ja ciężko i uczciwie pracuje, większość z nich pochłania samo, większość z tego co zostanie przeznacza na leniów, alkoholików, leczenie narkomanów, utrzymywanie bandytów itd, a za tę resztę, która trafi do potrzebujących i tek zbiera laury, nie wspominając nic o tym, że ktoś na te pieniądze ciężko zasuwał w fabryce.

      A bezdomny sobie poradzi i za mniej niż 50 złotych dziennie, bo na wolnym rynku, bez CITów, PITów i VATów koszty dóbr i usług są dużo niższe. I bezdomny spokojnie te pieniądze zarobi jeśli tylko będzie chciał. Dzisiaj, nawet jakby chciał, to nie może, bo dzisiaj bez urzędnika to on nie może nawet zaproponować sąsiadowi, że mu żywopłot przytnie za stówkę.

      Usuń
    20. Droga Kiro,

      Chyba nie do końca zrozumiałaś sens mojej wypowiedzi - podchodzisz chyba do dyskusji zbyt emocjonalnie, bo mam wrażenie, że każdego kwestionującego koncept likwidacji nędzy traktujesz jak zminego cynika.
      Ja stoję tylko na stanowisku, że biedy nigdy się nie uda zlikwidować. Czy to przez wolny rynek czy przez państwowe zasiłki, zawsze znajdą się ludzie, którzy żyją na radykalnie niższym poziomie niż większość. Niekoniecznie przez to, że nie ma pracy, ale na przykład przez to, że dany osobnik nie znosi bycia kontrolowanym (jak w pracy) a w dodatku potrafi manipulować ludzkimi uczuciami. Tacy ludzie nieraz zostają bezdomnymi i się doprowadzają do stanu, w którym nie mogą już za bardzo pracować, w ogóle ich wzrok (sam widziałem ostatnio rozmawiając z bezdomnym) wskazuje na to, że są w stanie kompletnej beznadziei. Nie twierdzę, że nienależy takim ludziom pomagać, ale zmuszanie ludzi do pomocy poprzez państwową redystrybucję uważam za nieodpowiednie, bo bardzo często ci ludzie są w takiej sytuacji w własnej woli.
      Kolejną rzeczą jest fakt, że ludzie żyjący w nędzy są często tak emocjonalnie niepoukładani, że potrzebna im jest nie tyle pomoc materialna, co zainteresowanie innych ludzi, którzy z miłością i cierpliwością (tego od urzędnika nie da się wymóc) pokażą im jak żyć i wydawać pieniądze. Znam przypadki biednych na własne życzenie.
      Kolejna sprawa to kalecy. Cóż, niewątpliwym jest fakt, że sami sobie tacy ludzi nie dadzą rady, jednak trzeba zwrócić uwagę, że znowu nie tyle potrzebna jest pomoc materialna (choć też), ale zainteresowanie innych ludzi. Stoję na stanowisku, że jeśli Państwo wycofałoby się z działalności charytatywnej, to powstałoby jeszcze więcej prywatnych organizacji tego typu. Zresztą spójrz sobie, że dzisiaj mimo takiego socjalu, organizacji charytatywnych jest sporo, bo pewnych rzeczy nie da się wymusić.
      Zresztą Twój argument jest stary jak świat i sporo ludzi go wyznaje - gdyby każdy z nich wyciągnął trochę ze swojej nieopodatkowanej płacy na KONKRETNĄ osobę, która będzie wiedzieć komu na niej zależy, to byłoby znacznie lepiej niż przez państwową redystrybucję. Poczytaj sobie na przykład o człowieku jak George Muller i zobacz jak prywatna inicjatywa może być błogosławieństwem dla całej rzeszy dzieci.

      Pozdrawiam
      pitter

      Usuń
    21. Panowie!

      Dobroczynność istniała już w wieku XIX (i dużo wcześniej, ale chyba wówczas stała się wręcz "modna"), a i tak nędzy było sporo. Zadajcie sobie pytanie, czy należy osierocone dzieci, ludzi starych i kalekich zrównywać z darmozjadami z dziada pradziada, nieudacznikami, ćpunami i innymi tego typu odpadami - że się tak chamsko wyrażę - społecznymi? Moim zdaniem przeginacie.

      Nie, nie każdy będzie mógł zdobyć pracę w "wolnościowym" państwie. Bo praca nie mnoży się sama z siebie. Poza państwem jest jeszcze sporo czynników, które hamują gospodarkę: popyt, podaż, konkurencja, możliwość produkcji... Ot, banały.

      A co, jeśli w waszym "wolnościowym" państwie pracodawca miałby możliwość obniżania stawki niemal do zera przy jednoczesnym nakazie pracy przez kilkanaście godzin dziennie? To też rozwiązałby wolny rynek? To ciekawe, przecież niewolnictwo to był taki właśnie "wolny rynek", prawda? :) Nie piszcie mi o zdrowej konkurencji, bo prywaciarze potrafią "trzymać" jeden poziom, podobnie jak producenci czy usługodawcy z WŁASNEJ woli "trzymają" ceny na jednym poziomie. Państwo nie jest jedynym szkodnikiem. Jest ono TAKŻE pewnym buforem pomiędzy potencjalnym wyzyskiwaczem a jego ofiarami.

      Nie ma u nas (na razie) żadnego Wielkiego Brata, który by sprawdzał, czy ktoś nie przycina "na czarno" żywopłotów. Problem w tym, że nawet do cięcia tegoż potrzeba pewnych umiejętności. Nie każdy może robić wszystko.

      Usuń
    22. http://www.craigboyce.com/w/wp-content/uploads/2011/10/Ernie_Facepalm1.jpg

      Usuń
    23. Rozumiem, że jak ktoś przypomina wam o rzeczywistości, czyli o tym, co JEST, to się żachacie... :)))

      Usuń
    24. "To ciekawe, przecież niewolnictwo to był taki właśnie "wolny rynek", prawda? :)"

      Cóż, jeśli klasyczną wolność (chcącemu nie dzieje się krzywda, wolność i odpowiedzialność jednostki) utożsamasz z niewolnictwem (należysz do pana i nic nie moższesz z tym zrobić) a chcesz ją zastąpić nowoczesną "wolnością do godnego życia", to ciężko z Tobą dyskutować.
      Z mojej strony to tyle.

      Pozdrawiam
      pitter

      Usuń
    25. "A co, jeśli w waszym "wolnościowym" państwie pracodawca miałby możliwość obniżania stawki niemal do zera przy jednoczesnym nakazie pracy przez kilkanaście godzin dziennie? To też rozwiązałby wolny rynek? "
      Jeśli mówimy o wolnościowym państwie, to chyba jasne, że nie ma czegoś takiego jak nakaz pracy, prawda? Jeśli komuś nie pasuje groszowa wypłata za 12 godzin pracy, to ma prawo nie zawierać umowy. A jeśli pracodawca złamie warunki umowy, którą zawarł z pracownikiem, i obniży jego pensję/zwiększy liczbę godzin pracy, to idzie się z tym do sądu.

      Usuń
    26. Tomaszu, nie dociera do Ciebie, co napisałam wyżej? Pracownik może nie mieć wyboru!

      Usuń
    27. Ma wybór, albo pracuje, albo nie. Tak, nie każdy będzie miał możliwość zdobycia pracy, trudno.
      Jeśli nikt nie chce go zatrudnić, ani wspomóc go finansowo, to dlaczego ma być do tego zmuszany siłą, nawet jeśli ktoś może umrzeć z głodu (choć ja osobiście starałbym się do tego nie dopuścić)? On zarobił te pieniądze, bo był zdolny, obrotny, pomysłowy, silny, albo na piękne oczy i on nimi dysponuje. Jeśli odbiera mu się to prawo, to dopiero jest niewola.

      "Poza państwem jest jeszcze sporo czynników, które hamują gospodarkę: popyt, podaż, konkurencja, możliwość produkcji"
      A ja myślałem, że popyt napędza gospodarkę...
      Brak możliwości produkcji również ją napędza, ale w innej dziedzinie, która stwarza te możliwości.

      A poza tym te czynniki są DOBRE, i gospodarka zgodnie z nimi idzie swoim tempem.
      Ale nie dziś, bo państwo przecież wpływa i na te czynniki? Przez podatki spada popyt i podaż, przez regulacje spadają możliwości produkcji i konkurencja, prawda?

      I zauważ, że każde podatki, nawet jeśli wydawane byłyby tylko na biednych, powodują ubożenie CAŁEGO społeczeństwa, i tym biednym wcale nie byłoby lepiej.
      Jeśli producent np. kaszy musi płacić na tych, którzy wcale mu się nie przysłużyli - to traci. A jak to nadrabia? Podnosząc cenę kaszy. To samo zrobią inni. I ci biedni kupią kaszy jeszcze mniej, niż kupiliby za wyżebrane pieniądze. I drożej będzie im ją ugotować, bo podrożeje gaz, i woda, i wszystko inne.

      Usuń
    28. Nie tłumacz mi rzeczy oczywistych. Państwo nie powinno każdego wspierać, tylko pomagać przetrwać najsłabszym. To aż tak wiele kosztować nie będzie, a uniknie się drastycznej nędzy w przypadku kalek i ludzi starszych, w przypadku najmłodszych da się SZANSĘ na zostanie samowystarczalnym obywatelem, a nie chuliganami. Poza tym może wspierać, a nie hamować rozwój gospodarki, zakazując określonych praktyk prywaciarzom. Wiem, mało wolnościowe, ale prawdziwe.

      W zasadzie o wszystkie podatki można mieć pretensje do państwa: o te na drogi, o te na wojsko, o te na administrację. Wszędzie można szukać oszczędności. Wiele zależy od tego, jakie państwo chcesz mieć. Tobie może zależeć na społeczeństwie, gdzie słabsi są eliminowani, ale także na kraju z silną armią. Komuś innemu zależy na państwie wspomagającym obywateli, za to z armią mizerną. Zarówno Ty jak i Twój oponent potrzebujecie kasy. I od kogo ją weźmiecie? Od podatników.

      Usuń
    29. Kira, o czym Ty piszesz?! Jakie umiejętności do cięcia żywopłotu? Socjaliści naprawdę już durnieją do reszty, zaraz do zamiatania ulic trzeba będzie mieć tytuł magistra.

      A jeśli ktoś jest już ostatnim debilem i nie potrafi nawet obsługiwać sekatora, to na wolnym rynku może się nająć do stania w kolejkach za ludzi, albo jako chodząca reklama, albo do zbierania chrustu, albo do czegokolwiek innego co potrafi.

      Nie ma ludzi bezużytecznych, są tylko leniwi.

      Swoją postawą albo próbujesz wmówić, że istnieją ludzie, którzy są bezużyteczni, albo usprawiedliwiasz leni.

      Usuń
    30. Buahaha! I niby TERAZ to rząd - a konkretnie: strach przed skarbówką - powstrzymuje ludzi od "najmowania się" do cięcia żywopłotu, stania za kogoś w kolejce czy wyświadczania innym obywatelom płatnych usług, tak? A to dobre. Ty chyba myślisz, że to ze strachu przed stojącym wszędzie urzędnikiem ludzie unikają pracy? Człowieku! Przecież idąc Twoim tokiem rozumowania można by wywnioskować, że tzw. szara strefa (całkowicie wolnorynkowa) nie istnieje w Polsce. Otóż zapewniam - istnieje!

      Usuń
    31. Nie, nie strach przed skarbówką, tylko to, że zarabiają pieniądze nic nie robiąc. Skoro państwo zatrudnia ich do siedzenia na tyłku i gnicia, to właśnie to robią. A pensje wypłacane są im z pieniędzy tych, którzy faktycznie wykonują pożyteczną pracę.

      Usuń
    32. Ale nie z każdym bezrobotnym czy kalekim tak jest! Zresztą, nawet obecne zapomogi nie są na tyle wysokie, by odstraszały od pracy.

      Usuń
    33. Jak nie są, skoro odstraszają?

      Usuń
  2. Do Kiry:
    Bezrobotny, wg. statystyk, to człowiek który nie pracuje na etacie. Rzeczywiste bezrobocie jest sporo mniejsze, bo wielu ludzi zarabia, tylko nie wykazuje tego w papierach. A jakby zlikwidować rozmaite zusy, sanepidy i zezwolenia na prowadzenie działalności to byłoby zerowe. Popatrz - w krajach dużo biedniejszych od naszego jakoś bezrobocia nie ma. Nie pracują tylko ci, których utrzymuje rodzina albo żebrzą. Ale i ich trudno uznać za bezrobotnych, w rozumieniu demoludowym, bo mają źródło dochodów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy, gdyby wszystko wyglądało tak super, to byłabym korwinistką pełną gębą. Ale jestem tylko bardzo umiarkowaną korwinistką, a to dlatego, że minęły już czasy, kiedy każda para rąk do pracy była cenna. Teraz szuka się głównie sprzedawców, którzy mają wcisnąć konsumentowi nawet największy szajs.

      Istnieją poza tym ludzie samotni, kalecy, doświadczeni przez los. Nie każdemu jest w stanie pomóc instytucja charytatywna.

      Jestem za minimalną pomocą państwa. To nie zaszkodzi zbytnio budżetowi, a i leni nie wyprodukuje, jak w krajach, gdzie bardziej się opłaca być na zasiłku niż pracować.

      Usuń
    2. Nie mówię o kalekach. Kaleka żyje z datków nawet w czarnej Afryce, nie ma w tym nic dziwnego. A to, że brakuje rąk do pracy to właśnie zasługa państwa opiekuńczego. Np. za komuny, gdy nie było na rynku mięsa mój dziadek z babunią hodowali króliki na działce i tak sobie tam urozmaicali dietę (i swoim dzieciom oczywiście, coby rosły zdrowo). Oczywiście teraz jest to nielegalne, zresztą może nawet wtedy i też było. W każdym razie jeśli państwo bezwzględnie egzekwuje bezsensowne przepisy tworzone w hurtowej ilości, jeśli kontroluje i opodatkowuje co popadnie, a nawet wymaga, żeby wszyscy ludzie mieli stały adres zamieszkania, dowód osobisty i konto bankowe (a niektórzy powiadają nawet, że jeszcze internet), a domy kupowali od deweloperów, zamiast sobie postawić gdzie im tam pasuje, to nic dziwnego, że ludzie, którzy w normalnych warunkach mogliby przeżyć całe swoje życie, nie wiedząc nawet, że są nieprzystosowani do życia w społeczeństwie gubią się w tym wszystkim i nie wiedzą już, co ze sobą zrobić i jakiej roboty się chwycić. Trzeba sobie uzmysłowić, że rząd oprócz marnowania naszych pieniędzy marnuje także nasz czas, a skoro czas to pieniądz, to marnuje dwa razy więcej pieniędzy, niż myślimy.

      Usuń
    3. Ale teraz często mamy wręcz nadmiar rąk do pracy! I nie jest to tylko wina państwa. Owszem, ono sporo przeszkadza, ale obarczać je całkowitą winą za stagnację gospodarki jest równie "mądre", co obarczać je winą za niż demograficzny.

      Jasne, że sporo przepisów jest durnych, niszczących nawet - i jednostkę, i społeczeństwo. Ale nie myśl, że wystarczyłoby zlikwidować złe prawo, by każdy miał szansę przeżycia. Sorry, ja jestem za minimalną pomocą społeczną.

      Pierwsze słyszę, że nie wolno hodować królików na mięso. Jeśli jest to efekt działalności obrońców zwierząt, to mam mieszane uczucia. Ale czy jest to sprawdzona informacja?

      Usuń
    4. Można je hodować, jeśli się zarejestruje hodowlę. Ale w sumie nie jest tak źle jak myślałem, bo nie trzeba badać tych, które się ubija na własny użytek.

      Usuń
    5. Kira, jesli jesteś za minimalną pomocą społeczną, to udzielaj jej sama i nie zmuszaj do tego myślących inaczej. Umiarkowany egoizm (czyli taki który nie krzywdzi celowo innych - np. chęć zachowania zarobionych przez siebie pieniędzy dla siebie) nie jest niczym złym i nie powinien być karany, bo tak naprawdę napędza rozwój.
      Deklarujących to samo co ty (pytanie czy w rzeczywistości też są takimi altruistami) jest dużo. Osoba zarabiająca średnią krajową oddaje 3/4 pieniedzy państwu, więc teoretycznie każdy z nas powinien od państwa dostawać 3 razy więcej niż sam kupuje. Jak jest w rzeczywistości chyba nie trzeba komentować.

      Jest dużo osób bogatych, którzy dobrowolnie pomagają innym, czy z własnego przekonania czy dla zrobienia dobrego wrażenia to nie ma tak naprawde znaczenia, liczy się efekt. Nie ma potrzeby obciążać bogatszych dodatkowo (tylko dlatego że ich na to stać). Są też tacy którzy biorą wszystko dla siebie - ich sprawa i sumienie, nikt nie powinien mieć prawa zaglądać innym do portfela/życia/łóżka/itp.
      A że to niesprawiedliwe? Witaj w życiu, nikt nie mówił że będzie inaczej

      Usuń
    6. Anonimowy, rozumujesz jak małe dziecko. Wyobraź sobie, że ktoś twierdzi, że jego ta [tu wstaw najgorszy z możliwych epitetów] Polska nie obchodzi nic a nic i w związku z tym ma się od niego odczepić i nie zabierać mu ŻADNYCH pieniędzy, bo on się obroni bez pomocy policji, leczy się u zielarza, obronę Polski ma gdzieś, a za użytkowanie dróg niech wystarczy VAT, który płaci od produktów. Czy ktoś potraktuje takiego obywatela? Wątpię.

      Twoja koncepcja państwa wydaje Ci się w chwili obecnej jedynie słuszną i logiczną. Ale pewnie jeszcze kiedyś zmienisz zdanie. Bo państwo to nie zbiór jednostek, tylko - choć samej mi się to czasem nie podoba - wielka masa, którą jakoś trzeba zarządzać. I trzeba myśleć o przyszłości. Ty byś wszystko puścił samopas. Cóż, to było dobre, kiedy istniały małe miasta, małe księstwa, a nie wielkie państwa, które muszą być jakoś administrowane.

      Usuń
    7. Miało być: Czy ktoś potraktuje takiego obywatela poważnie?

      Usuń
    8. Odpowiem za kolegę - dopuszczamy przymus ze strony państwa, ale tylko w sytuacjach, w których jego niezastosowanie skutkowałoby zaistnieniem tzw. "dylematu więźnia". Zatem na policję i wojsko tak, ale nie na zielarza, VAT, czy za użytkowanie dróg.

      Czy ktoś potraktuje takiego obywatela poważnie? Ja tak. Na pewno poważniej niż ludzi, którzy chcą być zmuszani do płacenia za usługi, z których nie korzystają, a tym bardziej Ciebie, która do tego chcesz zmuszać innych.

      Usuń
    9. Ty też chcesz zmuszać innych do łożenia na coś, co może być dla nich nieistotne, np. na autostrady czy drogi w ogóle, na policję czy na wojsko. Ktoś może mieć Polskę w d...e. I Ciebie również. To taki sam tok rozumowania.

      Usuń
    10. Uwielbiasz przekręcać słowa. Nikogo nie zamierzam zmuszać do płacenia za drogi. Opłatę za drogi ma regulować indywidualna umowa między jej właścicielem a użytkownikiem.
      Co do wojska i policji to nie próbuję nawet tłumaczyć, bo nie wierzę, że potrafisz zrozumieć "dylemat więźnia".

      I luźna uwaga - te chamskie zwroty nie przystoją kobiecie, a już na pewno nie przysparzają jej wiarygodności w rozmowie na ważne tematy.

      Usuń
    11. No, stary, jeśli Ty chcesz sprywatyzować drogi, to wybacz, ale ciekawa jestem, jak rozwiążesz problem typu "Nie lubię cię i nie dam ci przejechać przez moją drogę, choćby nie wiem co". Bo na razie to pachną mi te Twoje wywody totalną Utopią.

      Jeśli zwrot "mieć Polskę w d...e" wydaje Ci się chamski, to trudno. Po chamsku Ci napiszę: ja w Twojej Polsce nie chcę mieszkać. Dąż do swojego ultrakorwinistycznego raju, ale nie ze mną.

      Usuń
    12. "Per stary" to mów sobie do ojca, albo do męża, ja twoim kolegą nie jestem - znajomych szukam wśród trochę lepiej wychowanych ludzi.

      A jak właściciel mi powie, że nie chce mnie na swojej drodze, to zrobię to samo co wówczas, gdy sprzedawca w prywatnym sklepie odmówi mi obsługi - pójdę do konkurencji. Tak właśnie działa wolny rynek.

      A póki co, to państwo też może ci odmówić prawa do jeżdżenia po państwowych drogach. I to po wszystkich na raz. I co wtedy?

      Usuń
    13. odpowiedź do Kiry i mojego "dziecinnego rozumowania"
      Ja nie mówię że nie chcę płacić państwu nic, bo lubię mieć policję i drogi (ale wolałbym działające jak należy), ale problem w tym że płacimy na DUŻO innych zbędnych rzeczy, oddając jak wspomniałem nawet 3/4 zarobionych pieniędzy (źródło - filmik na tej stronie).
      Na starość mam zamiar oszczędzać sam, więc nie chce płacić zusowi na emeryturę (nie jestem pewien nawet czy pójdę na emeryturę czy nie będę do końca pracował)
      Nie potrzebuję do PRZEŻYCIA ministerstw sportu, kultury, pracy, KRRITu, PUPu i mnóstwa innych instytucji, bo te dziedziny lepiej funkcjonują bez centralnego nadzoru. To co oddałem (jakim prawem?) państu na takie lewackie fanaberie sam wykorzystałbym lepiej (ja tak uważam i nikomu nic do tego). A jeśli jesteś przeciwna rozporządzaniu pieniędzmi wedle własnego uznania, to zapraszam do korei północnej.

      A jeśli chodzi o to że "mam polskę w d..." to trochę w tym racji jest. Mam rodzinę, znajomych i kiedyś mam zamiar mieć dzieci, i tymi osobami się zajmuję w razie potrzeby - WYSTARCZY. Nie będę łożył na obcybh, dpoóki nie uznam że warto.
      Nie da się zadowolić wszystkich, a jeśli tacy jak Ty uważacie że można (i co gorsza chcecie decydować za innych) to wy macie dziecinne rozumowanie i mrzonki że świat może być piękny dla wszystkich. Niestety nie może, więc zamiast tego pozwólmy robić ludziom to co lubią i w czym są dobrzy (Leseferyzm, z francuskiego laissez faire - pozwólcie czynić)

      Usuń
  3. Droga Kiro, niż demograficzny też jest winą państwa opiekuńczego. Tłumaczę czemu. Otóż nakładając nadmierne obciążenia na przedsiębiorców, którzy dają miejsca pracy, płaca jest niższa niż by mogła być. Przykład: Człowiek brutto zarabia bez obciążeń ze strony pracodawcy jak i pracownika 4146 zł. Odejmujemy od tego ZUS, czyli składki emerytalne, rentowe i chorobowe, razem 479 zł. Odejmujemy NFZ 272 zł, zaliczkę na podatek 197 zł. To są obciążenia TYLKO ze strony pracownika. Pracodawca dorzuca do tego 557,55 na ZUS (tak, tak też na ZUS) i na FG i FGŚP. Po takim cudownym obliczeniu zostaje "na rękę" pracownikowi 2551 zł :). Myślę, że jeżeli taki pracownik dostałby 4146 zł a nie te 2551 zł to byłby skłonny bardziej założyć rodzinę, ponieważ byłoby STAĆ go na to. A tak traci Więc opowiadanie, że Państwo nie jest winne niżowi to jak opowiadać, że państwo nie nakłada podatków tylko zbierają je ufoludki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozśmieszaj mnie, bo traci na tym Twoja wiarygodność. Bez podanych obciążeń niż demograficzny zapewne trochę by się zmniejszył - czyli zaczęłoby się rodzić więcej dzieci. Ale żeby pojawił się (chociaż delikatny) wyż, to przyczyną obecnego niżu musiałaby być GŁÓWNIE bieda. A tak nie jest. Nie mamy dzieci, bo nie chcemy mieć. Myślisz, że zamożni Polacy mają ich stosunkowo więcej niż ci liczący się z każdym groszem?

      Usuń
  4. Nie zapominaj, że zamożnych Polaków jest znacznie mniej od zwykłych, wśród których się obracając bardzo często narzekają, że właśnie mała ilość pieniędzy jaką zarabiają powstrzymuje ich od zakładania pełnej rodziny (rodzice + dzieci lub dziecko). Zgodzić się z Tobą mogę jeżeli chodziło Ci o to, że nie chcą mieć dzieci, ponieważ jeżeli tak myślałaś, mamy tutaj problem zgoła inny czyli kultury w jakiej uczestniczymy. Uwierz mi jednak, że przynajmniej z mojego doświadczenia dużo ludzi chciałoby a nie może z powodów finansowych. Może obracamy się innych środowiskach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że teraz ludzie są biedniejsi niż na początku lat 80-tych, kiedy mieliśmy wyż?

      Usuń
    2. Wtedy mieli kasę ale nie mieli co kupić teraz mają co kupić ale nie mają kasy. Chyba każdy oprócz Ciebie to wie i widzi. Prostym powodem było wtedy zarządzenie centralne a teraz nadmierne obciążenia podatkowe. Tyle w temacie.

      Usuń
  5. A po co tyle komentarzy? Anegdota jest dobra i celna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co niektóre wasze komentarze to walka dwóch skrajności. A każda skrajność jest zła. -,-

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozwoliłem sobie wykorzystać przytoczoną historyjkę, aby utworzyć z niej "demota". Jako jego źródło podałem powyższy wpis, więc trzymajcie kciuki, żebym wszedł z nim na główną, bo jest szansa, że blog zyska nowych czytelników. Póki co jestem dosyć wysoko w polecanych (http://demotywatory.pl/3919511/Czasami-warto-spojrzec-na-problem). Pozdrowienia dla Krajowego Ruchu Liberałów, Patriotów i Konserwatystów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no i udało ci sie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Za niz demograficzny odpowiedzialne jest w całości państwo gdyż jego podstawowymi powodami są:
    - OBOWIĄZKOWY system emerytalny
    - OGROMNE obciążenia podatkowe
    - ABSURDALNA ilość przepisów w których nie orientuje się już nikt

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń