Można do znudzenia powtarzać, że głupota propagatorów politycznej poprawności jest niezmierzona, ale ich kreatywność i tak nieraz mnie zaskakuje. Przedszkole w Nebrasce, jak podaje serwis 1011, a spolszcza za nim portal JKM, zażądało od rodziców zmiany sposobu migania imienia ich głuchoniemego syna, Huntera Spanjera. Jako powód podają, że znak jego imienia jest pogwałceniem ich polityki w stosunku do broni, bo może przywołać skojarzenie ze strzelaniem z pistoletów. Oto obok "mowy nienawiści" na naszych oczach powstaje kategoria "imion nienawiści".
Ponieważ z idiotą trudno się spierać, najlepszym sposobem byłoby chyba, gdyby rodzice przyznali władzom przedszkola rację, ale zaznaczyli, że imię ich syna symbolizuje strzelanie do bandytów w obronie własnej. Ale z drugiej strony to też by nie zadziałało, bo przecież dla socjalistów strzelanie do bandyty to grzech i okrucieństwo.
Czekam tylko z niecierpliwością, aż inne przedszkola i szkoły zaczną cenzurować imiona dzieci. Nie tylko w języku migowym, bo przecież na przykład w angielskiej wymowie imienia Diana wyraźnie słychać słowo "die!" (giń!). A to jest groźniejsze. Wszak intencją Huntera Spanjera, kiedy się przedstawia, może być jedynie niegroźne postrzelenie rozmówcy, a w przypadku Diany nie ma wątpliwości, że chodzi o spowodowanie śmierci.
Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co by się działo w Polsce, gdyby ta moda jej dosięgła. Od razu cenzura, pardón: poprawność polityczna, wyrugowałaby takie wspaniałe staropolskie imiona, jak Wojciech (ten, któremu walka sprawia radość), czy Kazimierz (ten, który niszczy pokój), a do Lechów i Tadeuszów po imieniu moglibyśmy zwracać się dopiero po godzinie 22.
A Mściwój i Mieczysław?
OdpowiedzUsuńPowstrzymaj swoje wypowiedzi nawołujące do przemocy!
Usuń