środa, 23 marca 2011

Bądź idotą! Warto!

Jeżeli dostaję ofertę pracy, w której pracodawca oprócz wynagrodzenia proponuje mi dodatkowo pakiet zdrowotny i program socjalny, to czy robi to po to, by mnie zachęcić do podpisania umowy, czy wprost przeciwnie? Dla większości, nawet średnio rozsądnych ludzi, nie ulega wątpliwości, że jest to zachęta. Najwyraźniej nie dla naszego rządu.

Jak dowiedzieć się można z Onetu, rząd w ramach "Krajowego Programu Przeciwdziałania Narkomanii na lata 2011-2016", postanowił walczyć z narkomanią między innymi poprzez rozszerzenie dostępu narkomanów do leczenia oraz walkę z bezdomnością i bezrobociem związanych z narkomanią. To jest zachęcanie do narkomanii!

Jeżeli bowiem jestem zdany sam na siebie, to wiem, że jak będę ćpał bez umiaru, to stracę zdrowie, dom i pracę. W tym momencie wkracza jednak moje kochane państwo opiekuńcze i mówi: "Nie przejmuj się, jakby co, to już my się tobą zajmiemy". Moja motywacja do porządnego prowadzenia się powoli topnieje.

Najlepszym sposobem walki z narkomanią jest nie robienie niczego. Należy czym prędzej powrócić do sytuacji, w której jedyną osobą odpowiedzialną za konsekwencje przyjmowania narkotyków i jakichkolwiek innych substancji jest osoba zainteresowana. Obecnie jest tak, że narkoman zatruwa się wprawdzie za swoje pieniądze, ale leczony jest z pieniędzy pochodzących z naszej pracy. Alkoholicy, ćpuny i palacze są utrzymywani przy zdrowiu za pieniądze ludzi, którzy nie stosują używek i codziennie jedzą jarzynki, za pieniądze rodziców dzieci z białaczką, którzy zdani są na e-mailowe łańcuszki szczęścia. Za pieniądze emerytów, których nie stać na Gripex. I oczywiście, żeby było zabawniej, za pieniądze ofiar nietrzeźwych kierowców. Dość tego!

Jeśli człowiek sam ponosi konsekwencje swoich czynów, to albo zacznie zachowywać się odpowiedzialnie, albo będzie miał przechlapane. Żadne zakazy nie będą wówczas potrzebne. Jeżeli jestem rozsądny i wiem, że narkotyki szkodzą, to ich nie będę brał. Albo okazyjnie zapalę sobie jointa, czy też coś mocniejszego, ale będę to robił w sposób kontrolowany.

Ale jeśli rozsądnym nie jestem, jeśli nie potrafię nad sobą panować i będę ćpał bez opamiętania, to schudnę, stracę zęby i będę kaszlał, aż w końcu uszczuplę pulę narkomanów. Kto miałby interes w tym, żeby utrzymywać takie jednostki w społeczeństwie? A przecież ich leczenie nie jest tanie i bardzo nieskuteczne. Dzisiaj, aby ukarać Syzyfa za próżność, bogowie, zamiast toczenia głazu, zleciliby mu wyciąganie ludzi z narkomanii.

Rząd zachowuje się jak dziecko, któremu z ręki wypadł miś i potoczył się na ulicę, a ono biegnie za nim, nie bacząc na samochody, byle uratować go za wszelką cenę.

Obecnie dzieciaki widzą swoich starszych kolegów ćpających beztrosko pod blokiem na ławce, cieszących się od ucha do ucha, co jakiś czas tylko znikających gdzieś na kilka tygodni, by z nowymi siłami powrócić do swojej dolce vita. Znacznie większy miałyby opór przed narkotykami, jeśliby co jakiś czas usłyszały, że narkoman z ich bloku zaćpał się na śmierć.

Niech rządzący przestaną wreszcie uprzyjemniać życie degeneratom, a zaczną myśleć o tym, żeby te dzieciaki nie skończyły tak samo.

8 komentarzy:

  1. kazik trzonek23 marca 2011 07:47

    proszę jeszcze napisać, czy jest to najzwyklejsza głupota rządzących, czy świadome, celowe i cyniczne działanie i kto ma w tym interes?
    czy zalobbowały ośrodki leczenia uzależnionych ? raczej nie
    służby specjalne chcą zwiększyć popyt na narkotyki?
    ktoś chce nas rozpić, roznarkotyzować, zdegenerować? - kto, sąsiedzi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że wierzysz w możliwość okazyjnego zapalenia lub przyćpania czegoś mocniejszego. No doprawdy zabawne. Toż to świetna bajka dla gimnazjum i liceum. Oj znałem ja takich co okazyjnie ćpali. I domyślam się, że kolejny raz poruszyłeś temat, żeby nikt nie miał wątpliwości. Szkoda, że "wolnościowcy" chcą wolności do ćpania.
    LordBlackAdder

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo!
    Świetny wpis. Po raz kolejny klarownie zaprezentowałeś absurdalność rozwiązań socjalnych. Chciałbym tak umieć prezentować argumenty - dzięki, że piszesz, na pewno będę wykorzystywał w rozmowach z różnymi ludźmi. W imię szerzenia idei wolnościowych, oczywiście!

    Co do komentarza Czarnej Żmii - nie ma nic zabawnego w prywatnym przekonaniu, że można zażyć narkotyki okazjonalnie. To jest prywatna sprawa, a jak wiemy chcącemu nie dzieje się krzywda. Ja nikogo nie namawiam, a tym bardziej nie zamierzam zakazywać - bo i dlaczego? Zakaz sprzedaży narkotyków jest zły zarówno z punktu widzenia jednostki, jak i państwa. Każdy ekonomista wie, że tworzenie barier wejścia do sektora oznacza wzrost profitów organizacji w nim działających. Mówiąc po ludzku, to zakaz powoduje, że gangi narkotykowe stać na armie uzbrojonych żołnierzy i łapówki sięgające najwyższych struktur władzy. Co robią z pieniędzmi? Na kogo wpływają? Jakie mają relacje z tajnymi służbami? Jak duże zagrożenie dla państwa stanowią wypchnięte poza regulacje zasobne struktury narkotykowa pokazują przykłady Meksyku i innych krajów Południowej Ameryki... Polska wiele na tym polu nie ustępuje...

    Zauważmy, że w Polsce "dziwnym trafem" nie mówi się o legalizacji narkotyków, ale depenalizacji... Mówiąc krótko - bariery wejścia zostaną zachowane, mafie mogą się czuć bezpiecznie - ot po prostu powiększamy bazę klientów i ich komfort.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiadam Koledze/Koleżance powyżej:

    Wiem na czym polega i na czym się opiera szeroko rozumiany rynek narkotykowy. W swoim komentarzu chciałem zwrócić uwagę na zupełnie inną kwestię - nie podoba mi się opowiadanie kłamstw o nieszkodliwości marihuany i (jak powiedział Autor blogu) "czasem czegoś mocniejszego".
    (Coś mocniejszego to konkretnie CO?)
    Tak, wiem, że jeśli nie pozwalamy ćpać, to zabieramy wolność - pełna zgoda, dlatego nie walczmy o prawo do posiadania i używania narkotyków, a o nasze własne prywatne pieniądze, które są kradzione na leczenie ćpuństwa. I już na koniec (jeśli nikt się nie domyśla) chciałbym zaznaczyć, że może występować konflikt między WOLNOŚĆ i MORALNOŚĆ
    LordBlackAdder

    OdpowiedzUsuń
  5. re up@
    A dlaczego mielibysmy walczyc o prawo do ćpania?
    (i kto to jest My?) zgodze sie z autorem, jesli ktos cpa i to lubi to niech to robi, nic mi do tego, ale dlaczego ma byc uprzywilejowany dzieki swej głupocie?
    Po chwili zastanowienia wiem, dla głosu wyborczego.

    OdpowiedzUsuń
  6. @LordBlackAdder

    Wierzę w możliwość okazyjnego przyćpania. Osobiście okazyjnie narkotyzuje się czterdziestoprocentowym roztworem etanolu (znanym szerzej pod potoczną nazwą: wódka), a czynie to stosunkowo regularnie choć rzadko i gdybym teraz miał możliwość: wypić czy nie. To bym nie wypił. A alkohol to przecież twardy narkotyk.

    OdpowiedzUsuń
  7. @LordBlackAdder zakazywanie sprzedaży i posiadania niektórych narkotyków(bo ktoś wyżej zauważył, że przecież wódka, naprawdę silny narkotyk, jest legalny) nie zdziałało nic dobrego, nawet pomijając szpitale. Sama sprzedaż jest kompletnie niekontrolowana(11 latek spokojnie kupi, diler się nie będzie zastanawiał, komu sprzedaje), marże są zbyt wysokie(gangi narkotykowe mogą dyktować takie ceny, bo nie ma legalnej konkurencji), a sama ilość narkomanów się nie zwiększa. I uważam, że konfliktu moralnego tu nie ma, bo i kokainę i amfetaminę da się zastosować bardzo rzadko, sporadycznie i nie zostać ćpunem(kokaina może być ciężka, ale amfetamina raz czy dwa nie zaszkodzi). Heroina to cięższa para kaloszy, ale pamiętajmy, że często jest tak, że co nielegalne to kusi bardziej. Niemoralne jest zabranianie komukolwiek czegokolwiek, bo z założenia większość ludzi umie pić wódkę, to i większość wiedziałaby jak (i czy w ogóle) spróbować amfy. A marihuana powoduje lekkie przymulenie poprzez łączenie lub aktywowanie niepracujących komórek mózgowych, jednak wielką szkodą zdrowotną to nie jest, a przy normalnym spożywaniu nic złego się nie dzieje człowiekowi. Tak jak z flaszką wódki raz w miesiącu czy piwem w piątek wieczorem;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Proponowałbym używać jakiś pseudonimów, bo ciężko mi się odnosić do odpowiedzi.
    Więc "MY" to tak ogólnie miało być. Nie miałem na celu spoufalania się z kimkolwiek (bez jego zgody :)) Mówiąc o narkotykach nie chciałem ograniczać czyjejkolwiek wolności, chodziło mi (i tu już się powtarzam) o stosunek Autora blogu, a konkretnie: strzelenie sobie jointa albo czegoś mocniejszego w sposób kontrolowany - nie istnieje coś takiego, jak kontrolowanie używek. A dobrym przykładem jest kolejna osoba komentująca, która ni z tego ni z owego zaczęła mówić o wódce, którą może sobie pić, albo nie pić, jak woli i kiedy chce itd. Proponuję ot tak zdecydować, że ani jednego kieliszeczka do grobowej deski :) Czy to przesada? Nie chciałbym przeciągać naszych rozmów, bo w końcu to mają być komentarze, a nie temat na forum. Pozdrawiam :)
    LordBlackAdder

    OdpowiedzUsuń