niedziela, 20 marca 2011

Eko-trwogia

Awaria elektrowni Fukishima, jak każda tego typu awaria, niesie ze sobą groźne i nieprzewidziane konsekwencje. Zwłaszcza dla zdrowego rozsądku społeczeństwa, który w takich chwilach jest ze zdwojoną siłą bombardowany wymysłami eko-logów.

Piszę "eko-logia" w celu odróżnienia od ekologii, która faktycznie jest nauką. Wyraz "eko-logia" utworzyłem z dwóch członów: "eko-" który w dzisiejszych czasach, dzięki wszechobecnym reklamom, znaczy tyle co oszczędny i "logos", greckie określenie nauki. Sens tego słowa jest taki, że eko-log, to ktoś kto jest bardzo oszczędny w korzystaniu z nauki.

Na całym świecie rozgorzał festiwal hipokryzji, a zieloni działacze prześcigają się w snuciu apokaliptycznych wizji przyszłości, głosząc jak groźne dla nas są elektrownie atomowe.

Eko-lodzy od lat walczą o ograniczenie emisji "śmiercionośnego" dwutlenku węgla, tak wielbionego, przez wszystkie rośliny zielone. Problem emisji CO2 prawie nie występuje w przypadku elektrowni atomowej. Ironia losu, czy głupota?

Ponadto, energia z nich pozyskiwana jest dużo tańsza. Co zwłaszcza dla Polski, w której od paru lat doświadczamy notorycznych podwyżek cen prądu, których końca nie widać, jest nie bez znaczenia.

Jest jeszcze ten "nuklearny holokaust", który oczywiście jest bzdurą na resorach, jeśli się tylko chwilę pogrzebie w książkach lub w Internecie. Z dwóch przyczyn.

Katastrofa, która miała miejsce w Japonii nie wydarzyła się bez powodu. Bezpośrednią i jedyną znaną jej przyczyną było trzęsienie ziemi. I to nie byle jakie. Dziewięć stopni w logarytmicznej skali Richtera, co nawet w bardzo aktywnej sejsmicznie okolicy, w jakiej leży Japonia, jest ewenementem. Przedstawianie tego argumentu przez przeciwników budowy elektrowni atomowej w Polsce, kraju leżącym na obszarze asejsmicznym, gdzie ostatnie liczące się trzęsienia ziemi miały miejsce 150 milionów lat temu, jest skrajnym przypadkiem bycia oszczędnym w wykorzystywaniu faktów naukowych.

Kolejnym całkowicie niesprawdzonym argumentem obrońców elektrowni węglowych jest liczba ofiar śmiertelnych. Oczywiście ofiary śmiertelne są. Ale czy ich liczba jest faktycznie taka ogromna? Trudno jeszcze jest mówić o ofiarach Fukishimy, zwłaszcza, że katastrofa ta towarzyszyła innej ogromnej tragedii, jaką była fala tsunami połączona ze wstrząsami sejsmicznymi (odpowiedzialność za które, nawiasem mówiąc, zostanie przez eko-logów zapewne przypisana globalnemu ociepleniu, które jest wywołane przez emisję CO2, między innymi z kominów elektrowni węglowych. Czy tylko ja dostrzegam tu absurd?).

Dysponujemy natomiast liczbami z Czarnobyla z 1986 roku. Trwoga, jaka w owym roku padła na świat, była ogromna. Przewidywano, że całe wsie zamienią się w opustoszałe zgliszcza. Faktycznie zginęło 31 osób. Nawet skrajne szacunki różnych organizacji utrzymujących się z zastraszania ludzi, przewidują, że liczba wszystkich osób, które przedwcześnie straciły i stracą życie w wyniku tej awarii wyniesie około czterech tysięcy. Mniej niż liczba ofiar śmiertelnych wypadków komunikacyjnych w Polsce w ciągu roku.

W skali globu, nawet przy założeniu, że katastrofy takie będą miały miejsce nie raz na 25, a raz na 10 lat, to jest bardzo mała liczba. A skala paniki całkowicie niewspółmierna. Ale oczywiście, jeśli się ludzi odpowiednio zastraszy, to godzą się na wszystko, czego doskonałym przykładem jest amerykański program zniewolenia społeczeństwa, pod nazwą USA PATRIOT Act.

Znacznie mniej mówi się o znacznie większym zabójcy, czyli o elektrowniach węglowych. Roczna liczba ofiar wypadków w kopalniach węgla w samych tylko Chinach wynosi 35 tysięcy. Nie licząc ofiar pylicy i innych schorzeń związanych z górnictwem. Liczba ofiar, które zginęły bezpośrednio w wyniku awarii w Czarnobylu odpowiada średniej wielkości wybuchowi w kopalni (kwiecień zeszłego roku, USA - 25 ofiar; maj, Syberia - 43; październik, Chiny - 37).

Każda gałąź przemysłu ma swoje ofiary. Ale rozsądny człowiek musi potrafić przeprowadzić chociażby taki pobieżny bilans zysków i strat, jak ja tutaj, zanim zacznie wyłazić z tym na ulicę. A eko-log stojący na rynku i krzyczący o szkodliwości tej przełomowej zdobyczy techniki, jaką jest energia atomowa, jest jak blondynka, na której nagle zapalił się sweterek. Koleżanka mówi jej by szybko wskoczyła pod prysznic, a ta odpowiada "no coś ty! dopiero co ułożyłam sobie fryzurę!".

Pokrzepiające jest to, że na niedzielną pikietę eko-logów protestujących przeciwko budowie elektrowni atomowych w Polsce przyszło, w siedmiuset-tysięcznym Trójmieście, dwadzieścia osób, a na demonstrację za legalizacją marihuany w ponad dwukrotnie mniejszym Lublinie kilkaset. W końcu narkotyki, również te twarde, zabijają w Polsce rocznie zaledwie kilkaset osób. Z czego marihuana ani jednej.

7 komentarzy:

  1. Ciekawy wpis, taki "glos rozsadku" cieszy mnie ze nie wszyscy jeszcze oszaleli... A tak formalnie to dwie rzeczy... Energia atomowa jest tansza ale "duzo tansza" to pewna przesada przynajmniej w odniesieniu do ektrowni weglowych ktore prawdopodobnie autor mial na mysli. A po drugie gornikow w chinach w wypadkach ginie najwyzej kilka tysiecy rocznie rekordowy rok przyniosl ok. 7 tys. ofiar, sa to zapewne zanizone dane ale sadze ze blizsze prawdy niz 35 tys.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee no, ale dajmy spokój z tą marihuaną. Przecież to bezsens. Ile razy rozmawiam z ludźmi, to wiecznie się zacieszają na myśl o zielsku i popierają JKM (i tylko dla tego). Liczę, że autor blogu będzie bardziej powściągliwy w podawaniu tak zgubnych faktów. Wyobraźmy sobie, że ktoś przekonuje do poglądów JKM tylko ze względu na te przebrzydłe dziadowstwo.Przecież to brzmi tak samo idiotycznie, jak tutaj: http://tnij.org/kz2i
    LordBlackAdder

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnośnie ceny energii z elektrowni atomowej, to czy na pewno jest ona tańsza? Z tego co wiem czas zwrotu z takiej elektrowni wynosi około 30 lat, doliczając czas budowy i rosnącą cenę paliwa + koszty składowania odpadów - trzeba by to przeliczyć.
    Mam jednak wrażenie że o budowie elektrowni atomowej w Polsce zadecydują inne względy. Mianowicie podobnie jak z elektrowniami wiatrowymi, których kupowanie (z Niemiec i Francji) i stawianie opłaca się tylko dlatego że UE do tego dopłaca (czyli my wszyscy). A dlaczego dopłaca - bo okazuje się, że są nie rentowne. Posiadający je dotychczas musieli więc wymyślić sprytny sposób żeby się ich pozbyć i zanadto na tym nie stracić.
    Podobnie z el. atomową kupowaną z Francji - która już pewnie policzyła że warto się tego pozbyć nim stanie się kulą u nogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Francja pozbywa sie swoich elektrowni sprzedajac je? Kompletna bzdura, reaktor to nie stary citroen ktorego ktos w trzecim swiecie kupi. Nowobudowane elektrownie musza miec fabrycznie nowe podzespoly.

    OdpowiedzUsuń
  5. do drugiego komentarza: możliwość zapalenia sobie zioła, to w naszych czasach kwintesencja wolności, która jest nam co raz to bardziej odbierana. I uważam ten problem za wart rozgłosu.
    A energia atomowa jest jedną z najbardziej ekologicznych i bezpiecznych - zapewniają to różnorakie wymogi międzynarodowe. Odpowiednie instytucje nad tym czuwają.
    Pozdrawiam, Stefan

    OdpowiedzUsuń
  6. ja akurat mam 2 grosze do dodania od siebie:

    Z elektrowniami atomowymi jest jeden problem- składowanie odpadów w takim małym kraju jak nasz może być problematyczne żeby już nie mówić drogie albo głupie (lecz wolę o tym nie myśleć).
    Oczywiście jest to energia bardzo wydajna ale nie tania.
    Taka ciekawostka a propo Czernobyla- opad radioaktywny spowodowany wybuchem reaktora w 1986 był według różnych szacunków od 100 do 1000 razy mniejszy od tego jaki spadł na Europę w latach 60 kiedy wszyscy wokoło prowadzili testy jądrowe rozpierniczając te bombki gdzie się dało jak w Kamasutrze.

    Zwróćmy jednak uwagę na konieczność wybudowania takiej elektrowni w Polsce:

    -Węgla starczy na około 100 lat przy obecnym zapotrzebowaniu;
    -Gdyby przeznaczyć cały teren naszego kraju pod uprawę biomas to starczyłoby na ok 50% naszego elektrycznego zapotrzebowania;
    -Nie mamy w Polsce dużych spadków wysokości na rzekach, by bawić się w zapory i turbiny;
    -W Polsce wiatr (całe szczęście) nie wieje z taką prędkością by mówić o pełnym wykorzystaniu wiatraków ( nie mówiąc o tym, że wiatraki starszych technologii emitują uciążliwy hałas w promieniu 100m);
    -Ogniwa słoneczne również nie będą u nas wydajne - dodatkowo nie mamy takiej powierzchni nieużytków, by mówić o wybudowaniu "elektrowni słonecznej";
    -Energia Geotermalna służyć może z powodzeniem jedynie ogrzewaniu;

    - a o gazie łupkowym mi nie mówcie- jedynie amerykanie wiedzą jak go wydobywać i wierzcie mi, że nie udostępniają tej technologii za frajer. Polska natomiast nie ma takiego zaplecza by myśleć o samodzielnym wydobywaniu nawet jeżeli znajdzie sposób.

    W polemice na powyższe komentarze:

    Oczywiście, że nie można kupić reaktora atomowego z drugiej ręki- co za absurd! Wygaszone są zalewane betonem i pozostawianie w sarkofagach... Nikt o zdrowych zmysłach nie zrecyklinguje Ci elektrowni ot tak.

    Palenie zioła esencją wolności? Że niby zakazany owoc? Legalizacja marihuany to tylko jeden z dobrych i LOGICZNYCH pomysłów JKM. Powiedziałbym, że wręcz poboczny. Natomiast robienie z tego symbolu, podnoszenie do jakiejś rangi etc to po prostu szczeniacka chęć buntu a nie dążenie do wolności.

    pozdrawiam
    Kage

    ps1. Taka drobna ciekawostka- jeżeli widzicie te złowieszcze kominy emitujące kłęby białego dymu na których ekolodzy tak lubią bazgrać "stop CO2"- ten dym to para wodna- służąca do chłodzenia obiegu wewnętrznego- niczym nie zanieczyszczona woda która po prostu wyparowała od wysokiej temperatury.
    ps2. Polecam http://www.youtube.com/watch?v=lJbPcWOEOjU&feature=feedrec_grec_index

    OdpowiedzUsuń
  7. Male spostrzenie ze co do zasadnosci elektrowni jądrowych. Jako student geologii na zajęciach z zagrozen srodowiska mielismy przeprowadzic mały eksperyment myslowo/obliczeniowy co bardziej truje.
    Wyjsciowe dane były następujące: W Polsce spala sie rocznie 100mln ton węgla (zawyżona liczba, ale służyła do prostoty obliczeń).

    Wyniki były zdumiewające, otóż dla uzyskania tej samej energii wystarczy 125m szeciennych czystego uranu (nie pamiętam dokładnie iloci ton, a metry tak, gdyż była to +- wielkosc sali wykladowej) ilosc składowanych odpadów należy przemnożyć x 25, daje to trochę ponad 3100m3 (takie prawem nakazane "rozcienczenie") - co mozna z powodzeniem skladowac w jakiejkolwiek nieczynnej kopalni np. soli.
    A jak ma się do tego węgiel? - węgla w węglu jest ok 85-92% pozostała częsć to zanieczyszczenia w postaci iłów, związków siarki i w niewielki % uranu. Tak więc głupotą jest, czy raczej "wciskaniem kitu" ze owe 3100m3 szkodzi bardziej niż 8-15mln ton pyłów spadających co roku na Polskę (w tym kilkaset tysięcy ton uranu). To jest zresztą powodem budowania wysokich kominów elektrowni - by pyły były równomiernie rozprowadzane po całej Polsce, a najlepiej do sąsiadów.

    Co do alternatyw w emisji CO2 to warto zapoznać się z konstrukcją silnika polaka Kazimierza Hołubowicza o nazwie gun-engine. Skonstruował ten pan silnik o zużyciu paliwa 1l/200km. (zaprzągł do pracy także energie cieplną która w zwykłym silniku, jest po prostu marnowana). Powszechne użycie go w samochodach, statkach, czy elektorwniach wykorzystujących ropę praktycznie wyeliminowało by tzw. problem CO2. (Ciekawostka - 2 wybuch wulkanów rocznie dostarczają do atmosfery tyle samo CO2 co ludzie)
    Cały problem polega na tym że nikomu prócz konsumentów nie jest on na rękę - rządy stracą wiele z wpływów z podatków i akcyz na paliwo, a koncerny wpływy z częsci zamiennych i rzadziej wymienianych aut. Zainteresowanym polecam stronę konstruktora: http://www.gun-engine.pl/index.html

    OdpowiedzUsuń