sobota, 4 czerwca 2011

Dlaczego UE się rozrasta?

Nie jest tajemnicą, że Unia i większość zachodzących w niej aktywności orbituje wokół kilku państw członkowskich. Upraszczając, mam tu namyśli wiodące w niej prym Francję i Niemcy. Wyobraźmy sobie teraz, że rządzący tymi wcale zamożnymi (co jest  istotne) państwami postanawiają, że chcą się nakraść. Nie jest to jakiś specjalnie szokujące założenie.

Innymi słowy kilka państw postanawia, czy to wspólnie, czy też indywidualnie, wycisnąć ile się da ze swoich obywateli w podatkach.

Dygresja: oczywiście po cichu są w stanie ukraść tylko niewielką część, powiedzmy dziesiątą, tych podatków. Zatem muszą znaleźć sposób kradzieży na skalę przemysłową. I tutaj bardzo przydatnym staje się redystrybucja dóbr. Im więcej pieniędzy się przewinie przez urzędy, tym więcej ich wyparuje. Trzeba zatem stworzyć elektorat ludzi, którym się obieca, że zabierze się pracowitym i uczciwym, a odda leniom i ciamajdom. Ten elektorat to oczywiście ta druga grupa. Oczywistą konsekwencją tego jest to, że coraz bardziej opłacalna staje się do niej przynależność, w związku z czym grupa ta rośnie, co w demokracji jest oczywiście efektem pożądanym. W wielu krajach Unii można mówić już o zawodowych bezrobotnych.

Mechanizm, dzięki któremu przekłada się to na rozrost UE, a także na niepohamowane parcie do ujednolicania wszystkiego co się da, z krzywizną bananów włącznie, jest bardzo prosty do zrozumienia, ale nie każdy go zauważa, zatem do rzeczy.

Załóżmy że prowadzę piekarnię na luksusowym osiedlu. Moi klienci są zamożni, więc mógłbym, oczywiście stopniowo, wywindować cenę bochenka do dziesięciu złotych. Nie byliby z tego zadowoleni, ale stać by ich było na to i nawet nie zauważyliby większego ubytku w swoim portfelu. Ale moim problemem jest inna, stojąca dwie ulice dalej piekarnia. Moi klienci po prostu zaczną kupować pieczywo u konkurencji. Chyba, że namówię drugiego piekarza na to samo! To wszystko!

I o to chodzi. Francja i Niemcy nie mogłyby w normalnych warunkach podnieść podatków do granicy możliwości ich obywateli, bowiem dysproporcja między kosztami życia w tych państwach oraz u sąsiadów stałaby się zbyt wyraźna. Obywatele zaczęliby masowo emigrować do Polski, Austrii, Włoch, Hiszpanii i tak dalej. Nie byłoby kogo łupić.

Aby zatem zmaksymalizować przychody z tego interesu, trzeba zachęcić tychże sąsiadów do wstąpienia do ich klubu. Przekonanie rządów nie jest tu większym problemem. "Nasi" też są łasi na pieniądze. Ponadto, warto jest na zachętę sypnąć dotacjami. Wszak jest to bardzo dobrze ulokowana inwestycja! A jeśli nie obecnie rządzących, to namówi się opozycję na sypanie kolorowymi obietnicami dla łapserdaków, i już w ich interesie będzie, by ta opozycja rządem się stała przy najbliższej okazji.

Tym sposobem pazerni sąsiedzi dostają pieniądze i "przykład z góry" (o ileż łatwiej przekonać obywateli do zmian mówiąc "Na zachodzie jest to standard" - ulubiona odpowiedź na wszystko, gdy brak argumentów merytorycznych), a państwa źródłowe zyskują bufor bezpieczeństwa. A obywatel Niemiec, o ile wcześniej byłby skory wyemigrować za lepszym życiem do Polski (a jakże!), myśli sobie, że w sumie w Polsce jest niewiele lepiej, więc szkoda zachodu. A kraje, w których rzeczywiście odczułby różnice leżą z kolei za daleko.

Zasada ta jest bardzo dobrze znana każdemu z nas od dziecka, wszak świetnym przykładem jest piaskownica. Kiedy sypaliśmy piasek w jedno miejsce, powstawała nierówność. Ten sam piasek po tejże nierówności zsuwał się i gromadził się na peryferiach kopca. Im wyższa budowla, tym większa musiała być jej podstawa, by zachować stabilność. Im wyższe obciążenia obywateli, tym większy musi być obszar buforowy.

Stąd ta niekończąca się potrzeba ekspansji i ujednolicania wszystkiego. Im więcej państw jest w to uwikłanych, tym pilniejsza jest potrzeba, by najdrobniejsze szczegóły były dograne. Stąd na przykład minimalne stawki VAT i akcyzy. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby w którymś z państw członkowskich do władzy nieoczekiwani doszła prawica i zlikwidowała VAT. Natychmiast obywatele sąsiednich krajów zaczęliby jeździć tam na zakupy, a kto wie, może i na stałe.

Państwa Unii Europejskiej budują zatem najzwyklejszą w świecie nieuczciwą konkurencję. Oczywiście, jak to w każdej demokracji nazywa się to "walką z nieuczciwą konkurencją" tych tanich państw, które są tanie tylko po to, by zniszczyć Unię. Tak samo jak się walczy na przykład z "nieuczciwą konkurencją" tanich sklepów wprowadzając ceny minimalne na książki, o czym pisałem w ubiegłym miesiącu. To właśnie to jest nieuczciwą konkurencją i zmową cenową, proszę się nie dać oszukiwać.

Jest tylko jeden problem. Nie wszystkie z państw biorących w tym udział są tak zamożne jak Francja i Niemcy. Niektóre pod takim obciążeniem padają. To trochę za dużo dla Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Irlandii i innych państw, które już się ustawiają w kolejce do bankructwa.. Ale "Bossów" Unii to nie obchodzi. Wręcz w to im graj! Tym bardziej nikomu do głowy nie przyjdzie ucieczka przed podatkami do państw bankrutów. Unia ostatecznie może i im pomoże, ale pod warunkiem, że nie przestaną dławić gospodarki. Ten balonik nie może mieć nawet najmniejszej dziurki. Prędzej czy później prawie wszystkie państwa członkowskie zbankrutują. Najważniejsze by przedstawiciele tych kilku państw inicjatorów się nachapali. Chyba, że uda nam się zawczasu zatrzymać to domino.

2 komentarze:

  1. To jeden z najlepszych wpisów jakie dotąd tu przeczytałem. Jeszcze nigdzie nie udało mi się przeczytać takiego spojrzenia na sprawę. Bardzo ładnie wytłumaczyłeś sens istnienia ZSRE.

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie się zgadzam jednak jest jeden czynnik o którym większość piewców wolności oraz niskich podatków nie wie lub zapomina. Niskie podatki np w Polsce mają sens kiedy w pozostałych państwach są wysokie. Wtedy to jest czynnik za którym biznes idzie. Jeżeli w całej łuni znieśli by np PIT i CIT obniżyli VAT do 5% to w Polsce musielibyśmy chyba dopłacać aby jakaś duża międzynarodowa firma chciała tu otworzyć fabrykę / centralę (oczywiście gdyby pozostało obecne prawo). Obecnie może podatki oficjalne mamy wysokie ale dzięki temu że prawo mamy do dupy jest cała masa sztuczek do ich omijania ich realnego płacenia. Dzięki temu zagraniczny kapitał może nie wali drzwiami i oknami ale systematycznie rośnie. Problem to mają maili średni ich nie stać na doradców podatkowych...

    OdpowiedzUsuń