Na portalu Wirtualnej Polski przeczytałem bardzo pokrzepiającą nowinę. Dwudziestodziewięcioletniemu Shemowi Daviesowi urodziła się wnuczka.
Słowem najczęściej powtarzającym się w wypowiedziach komentatorów jest "patologia".
To nie jest patologia. Narodziny, to wbrew ich opinii, pozytywne zjawisko. Powstanie nowego życia jest powodem do radości. A patologią jest dopatrywanie się w tym czegokolwiek zdrożnego.
Temu, że nastoletnia matka uznawana jest dziś za nieodpowiedzialną puszczalską, zawiniła czerwona propaganda dwudziestego wieku. I to właściwie każdy jej aspekt. Oni robią wszystko, by kobiety zostawały matkami jak najpóźniej oraz by ich potomstwo było jak najmniej liczne.
Po pierwsze pełnoletność. Co to jest? To jakaś całkowicie sztuczna koncepcja, która sprawia, że w dniu swoich osiemnastych urodzin stajemy się zupełnie kimś innym, niż byliśmy dnia poprzedniego, choć nawet nie wiadomo w jakim sensie. Czy jesteśmy mądrzejsi? Rozsądniejsi? Silniejsi? Bardziej odpowiedzialni? Na czym to się opiera? Sama też liczba osiemnastu lat jest też wzięta z sufitu, o czym świadczy fakt, że w różnych, bardzo podobnych krajach, wiek pełnoletności waha się od kilkunastu lat do dwudziestu kilku. Jest to jakaś idiotyczna koncepcja, która powoduje jeszcze więcej idiotyzmów.
Idiotyzmem jest na przykład założenie, że owa pełnoletność jest niezbędna (z drobnymi wyjątkami) do zawarcia związku małżeńskiego. Oczywistą konsekwencją tego jest, że dziecko młodej matki musi być dzieckiem nieślubnym, zaś ona sama jest "puszczalską", niezależnie od tego jaką matką by nie była ani od tego, jaką więź tworzy ze swoim mężczyzną. Innymi słowy, dziecko pochodzące z monogamicznego związku nastolatków jest dzieckiem gorszym, od dziecka "dorosłej" mężatki, która nawet nie wie, kto jest ojcem. Niewykluczone, że mąż, ale jej tryb życia tego nie gwarantuje.
Osiemnaście lat, to również górna granica obowiązku szkolnego. Szkoła absorbuje. Trudno jest być matką, jeśli pod przymusem spędza się kilka godzin dziennie w szkole. Również finansowo. Osoba w wieku do szesnastu lat w ogóle nie może podjąć pracy (dlaczego? skąd ta granica?), a potem, do czasu uzyskania pełnoletności prawo do pracy jest tak bardzo zaostrzone, że znalezienie oferty spełniające jego założenia jest, poza okresem wakacyjnym, niemalże niemożliwe.
Matka, nie tylko młoda, ma obecnie dużo szczęścia, jeśli jej mąż jest w stanie zarobić dość pieniędzy, by ona mogła spokojnie zająć się dzieckiem. Niestety, w wyniku grabieży fiskalnej, jest to luksus, na który niewiele osób może sobie pozwolić. Sprawia to, że coraz częściej kobiety decydują się na pierwsze dziecko po trzydziestce, kiedy już odłożą oszczędności, a ojciec wypracuje sobie lepszą pozycję w pracy. Nic dziwnego więc, że nastoletnia matka jest zjawiskiem rzadkim. A zjawisko nietypowe nazywane jest dzisiaj patologią w kontraście do oryginalnego znaczenia tego słowa.
Również polityka emerytalna doprowadziła do tego, że kobiety rodzą mniej dzieci i później. Dlaczego później? Otóż jeśli małżeństwo zakłada, że na przyszłość będą je utrzymywać dzieci, a nie ZUS, to celują tak, aby w momencie ich "emerytury" dzieci miały już dobrą pracę i znajdowały się na wysokim szczeblu kariery zawodowej, co zapewni im wyższy standard życia na starość, a i sami nie będą zbyt wielkim obciążeniem dla swoich pociech. Zatem im wcześniej postarają się o dziecko, tym więcej czasu będzie ono miało na odniesienie sukcesu.
I tak dalej...
Możliwe, że wszyscy ci komentatorzy wygadują takie głupoty w wyniku tego, że większość z ich pra-pra-prababek i pra-pra-pradziadków urodziła się w wyniku takiej "patologii". Najpewniej bowiem tak było i człowieka żyjącego w normalnym świecie nie powinno to ani szokować, ani bulwersować, ani nawet dziwić.
W normalnej sytuacji osoba w wieku lat czternastu to osoba dojrzała i odpowiedzialna. Niestety chora administracja i państwo opiekuńcze wymusza na obywatelu, by był nieodpowiedzialnym idiotą. Jeśli człowieka traktuje się jak bydło, to on zaczyna się odpowiednio zachowywać.
Jeszcze kilka wieków temu czternastoletni młodzieniec brał udział w wyprawach wojennych, a kobiety w tym wieku zajmowały się dziećmi. Byli dojrzałymi osobami i nie wisieli uczepieni mamusinej spódnicy, jak to ma miejsce obecnie.
Co ciekawsze, ich dzisiejszy rówieśnik wie dużo więcej na temat ciąży i wychowania dzieci, a mimo to, według większości jest on za głupi, by mieć potomstwo. Co czyni średniowieczną czternastolatkę lepszą matką od dzisiejszej? Mam wrażenie, że ktoś sobie z nas kpi.
A tymczasem natura, przez miliony lat konstruowała i "tuningowała" człowieka, by jak najlepiej dopasować go do życia na Ziemi. Dorosłość płciowa i popęd płciowy pojawiają się w okolicach czternastego roku życia nie bez przyczyny. Jest to rozwiązanie, które wygrało w drodze doboru naturalnego. Matka natura miała dość czasu, dla ustalenia idealnego momentu w życiu człowieka. Gdyby momentem tym były osiemnaste urodziny, to zapewne zdolność reprodukcyjna człowieka pojawiałaby się z dnia na dzień w dniu osiemnastych urodzin. Tak nie jest, bo natura nie lubi marnować czasu. I nie jest przypadkiem, że im młodsza matka, tym lepiej dla zdrowia dziecka, oraz jej samej.
A jeśli człowieka stworzył Bóg, to też chyba można Mu w tej mierze zaufać. Chyba, że wierzymy, że urzędnik wie lepiej od Niego.
Ile lat miała Maria, gdy powiła Chrystusa? Wiele źródeł podaje, że od trzynastu do szesnastu lat (niektóre podają też więcej), co pokrywa się z ówczesnym zwyczajem. A jednak w Boże Narodzenie nie świętujemy "patologii".
Patologią była znaczna część dwudziestego wieku i ciągnie się ona jeszcze do dzisiaj. Patologia, zakładająca, że urzędnik wie lepiej, zakładająca, że życie człowieka powinno być uregulowane i wbite w szablon, a popęd seksualny, to nie mechanizm zapewniający ciągłość gatunku, tylko nieodpowiedzialny kaprys nastolatka.
Według tych kategorii Maria, podobnie jak większość kobiet w historii to nieodpowiedzialna puszczalska, a Józef był pedofilem. Jak większość naszych męskich przodków oczywiście.
Wydaje mi się, że pedofilia powinna być ograniczona do stosunków z osobami niedojrzałymi płciowo. Za zdaje się przemawiać fakt iż obecnie kobiety wyglądają dojrzalej niż kiedyś.Przeciw, że ludzie idiocieją. Tak czy siak między osiągnięciem dojrzałości płciowej, a 18 rokiem życia powinno to leżeć w gestii rodziców, tak jak kiedyś.
OdpowiedzUsuń@Cuz:
OdpowiedzUsuńAle do tego konieczne jest przywrócenie rodzicom środków wychowawczych.
SM
PS:A dlaczego 18?
Hmm...
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Dochodzimy do wniosku, że należy zbudować na ruinach dwudziestowiecznej patologii nowy, zdrowszy system, który nauczył się na błędach WSZYSTKICH poprzednich wieków.
Nie rozumiem jednak Twojego sprzeciwu w nazywaniu nastoletniej matki nieodpowiedzialną puszczalską w NASZYCH CZASACH- wszak bez męża ni pracy "starać się"(nawet jeżeli zabezpieczona i tylko dla przyjemności) o dziecko to nic innego jak głupota. Oprócz rozwoju płciowego, bo 14- letnie dziecko go ma- Twoje ulubione odwoływanie do historii jednak pokazuje, że to MATKA mogła być w tym wieku. Jedno z rodziców jednak musiało być dojrzałe nie tylko płciowo, ale społecznie i co najważniejsze EMOCJONALNIE.
Tu zaczyna się mała sprzeczka na temat emancypacji kobiet, która oprócz paskudnego feminizmu ma jednak wiele pozytywnych cech i przesłanek...
Nie patrzmy tylko na biologię- wystarczy zerknąć na raport o zachowaniu gimnazjalistek (wiek ok 14 lat) by zobaczyć, że to nie rodzenie dzieci jest patologią (tylko odważną decyzją) a zachowania, które poprzedzają zajście w ciąże.
Czy to wina urzędników, czy może zbytniego postępu w zapatrzeniu na "wolny zachód"- tego nie wiem. Wiem natomiast, że nawet za PRL nie było takich "patologii" jakie są teraz- tej wolnej amerykanki obyczajowości, autorytetów etc.
Wiem też, że pewnych procesów nie powstrzymamy a bezmyślnie robiąc "tak jak kiedyś" również sprawy pogorszymy.
Tu nie są potrzebne głębokie reformy całego systemu etc.- to tylko przerzucanie sobie jakiś abstrakcyjnych "uprawnień".
Tu są potrzebni po prostu odpowiedzialni, rozsądni rodzice, którym również teraz państwo nie przeszkadza w wychowywaniu dzieci bo oni potrafią to robić bez i wbrew pomocy osób trzecich.
pozdrawiam
Kage.
@ Kage:
OdpowiedzUsuń"Oprócz rozwoju płciowego, bo 14- letnie dziecko go ma"
Gdyby nie miała, to nie byłoby dziecka.
SM
@SM
OdpowiedzUsuńGdyby babcia wąsy miała, to by dziadkiem była
pozdrawiam
Kage
Należałoby się zastanowić czy w wieku przykładowo tych 14 lat można być na tyle ODPOWIEDZIALNYM by WYCHOWAĆ dziecko, i zapewnić mu odpowiedni byt - SAMODZIELNIE. Moim skromnym zdaniem nie powinno dochodzić do takich sytuacji, ale winę za to że ta 14-latka jest w ciąży ponoszą ej rodzice za NIEDOPILNOWANIE!!!
OdpowiedzUsuń@ up:
OdpowiedzUsuńOtóż to! Oczywiście, że zarówno ta czternastolatka, jak i jej rodzice są nieodpowiedzialni. A nieodpowiedzialni są dlatego, gdyż państwo opiekuńcze FAWORYZUJE postawę nieodpowiedzialności.
Nieodpowiedzialny obywatel nie ubezpieczy posesji leżącej na terenie zalewowym, nie dba o zdrowie i nie oszczędza na przyszłość, A 3RP i tak wypłaci mu odszkodowanie, położy do szpitala i da emeryturę. Obywatel nie ponosi konsekwencji swoich idiotycznych decyzji.
Gdyby tego nie było, to już i dwunastolatkowie byliby rozsądni i odpowiedzialni.
Myślę, że kluczowym dla określenia pełnoletniości, dojrzałości a tym samym możliwości wychowania potomstwa, jest umiejętność zapewnienia mu środków i warunków do życia. Takie zdefiniowanie dopuszcza 15 letniego przedsiębiorczego geniusza biznesu jak i 35 letniego byka na garnuszku mamusi. Dla dzisiejszych potencjalnych młodych (na dorobku) rodziców warunek taki zostaje spełniony koło 30-stki co wykańcza demografię.
OdpowiedzUsuńO przyczynach tego, iście patologicznego, stanu rzeczy obszernie pisze autor blogu.
MvS
Problem nie leży w wieku, a w wychowaniu. Dzisiaj 14 latek jest w gimnazjum, w którym nauczyciele traktują go jako potencjalnego młodocianego przestępcę, a jednocześnie małe dziecko. Wiele inteligentnych osób potem idzie do liceum, po którym w planach mają 5 lat studiów. Dawniej sytuacja wymagała by w wieku 14-16 lat być już w pełni dojrzałym psychicznie. Teraz wile osób jest taka dopiero po ukończeniu studiów, bo do 19 roku życia nie są samodzielni w ogóle, a w czasie studiów dziennych żyją sami ale nadal za pieniądze rodziców. Ja akurat miałem to szczęście, że gdy byłem w gimnazjum to moi rodzice wyszli z prostego założenia: skoro uważam że jestem już taki dorosły i chcę być traktowany jak dorosły to również mam się tak zachowywać, czyli być odpowiedzialny. Podziałało.
OdpowiedzUsuńProblemem jest znowu państwowa, masowa edukacja. Taki Stephen Hawking był uczony w domu. Również większość wybitnych myślicieli unikła państwowego szkolnictwa. Co stoi na przeszkodzie, aby 16latek był już specjalistą w jakiejś dziedzinie? Tylko i wyłącznie ściąganie go w dół, oraz uczenie masy nieprzydatnych, jeśli nie błędnych rzeczy. Dlatego ludzie idioceją z pokolenia na pokolenie.
OdpowiedzUsuń@Cuz
OdpowiedzUsuńNie. Jak ktoś słusznie zauważył to nie jest wina edukacji czy państwa, tylko rodziców.
pozdrawiam
Kage
@Kage:
OdpowiedzUsuńAle ci rodzice byli uczeni w państwowych szkołach, a państwo opiekuńcze odebrało im poczucie odpowiedzialności za przyszłość swoją i swoich dzieci. A nawet jeśli ktoś się nie dał państwowej propagandzie, to i tak zostały mu odebrane narzędzia wychowawcze.
Jak można wychować smarkacza, skoro nie można mu złoić skóry, ani nawet nakrzyczeć?
SM
@SM:
OdpowiedzUsuńCzy należysz do grona tak wychowanych dzieci? Czy Twoi rodzice są fajtłapami? Czy nie potrafili Cię wychować?
Ja do takich osób nie należę. To rodzice mnie wychowywali a nie szkoła czy państwo.
Szukacie sobie po prostu wymówki- wymówki na to, że rodzic nie potrafił sobie poradzić w wychowaniem (bo był nieodpowiedzialny i/lub niedojrzały albo po prostu głupi), nie interesował się losem dziecka, nie wspierał go(nie mówię o finansach), czy nie pomagał z tym czym dziecko ma problemy.
Podkreślę to: NADopiekuńczość, albo całkowity brak zainteresowania jest niedobry. To przez to dziecko nie może sobie samo poradzić/ uważa, że wszystko mu wolno.
Szkoła zwala winę za wychowanie na rodziców, rodzice jak widać na szkołę a dziecko jak dorasta bez ogłady, tak wyrośnie na cepa. Proste.
Zgadzam się, że państwo coraz bardziej ingeruje w wychowywanie naszych dzieci i jest to bezsprzecznie złe. Natomiast nie uważam, by lanie czy krzyczenie na dziecko było dobre (no może trochę- bo rodzic wyładuje zirytowanie i gniew). Dużo zależy od dziecka i jego traktowania przez rodziców od najmniejszych lat.
Dlatego proszę nie powołuj się na te dwie najbardziej skrajne formy wychowania, które obecnie są "zakazane" jako jedyne opcje korygowania kursu wychowawczego. Kompromitujesz się tym.
pozdrawiam
Kage
ps. Uprzedzając : w dzieciństwie zdarzało mi się dostać pasem po tyłku i nie mam o to żadnego żalu do rodziców :)
Kage,
OdpowiedzUsuńTo Ty nie potrafisz wyobrazić sobie życia bez obowiązkowej szkoły i odgórnie ustalonego programu nauczania. To Ty nie potrafisz wyobrazić sobie wybudowania domu bez nadzoru architekta. Więc nie próbuj wmówić, że państwowa propaganda nie miała wpływu na Twoją edukację.
Zostałeś tak pięknie zindoktrynowany, że nawet tego nie widzisz.
Dzieciak kilka godzin dziennie pod przymusem spędza w szkole, a potem kolejnych kilka przed telewizorem. Matka pracuje na dwa etaty - w pracy i w domu. Jak po tym wszystkim rodzic ma mieć szansę wychować dzieciaka po swojemu? Jak ma mu przetłumaczyć, że dziura ozonowa, państwo opiekuńcze, czy liberalizm Tuska to bzdury? Zwłaszcza, że sam też ogląda telewizję i czyta gazety.
Otwórz oczy.
SM
@SM:
OdpowiedzUsuńGdzieś się zagubiłeś i bezmyślnie kąsasz.
Chyba grałeś za dużo w Simsy, czy inne gry jeżeli myślisz, że wybudowanie domu bez budowlańca zaprowadzi Cię dalej i taniej. W jakimś celu jednak są specjaliści.
Trzeba było rzucić mięsem biurokracji- byłby to lepszy argument.
To Ty jesteś zindoktrynowany- Mimo słusznego podejścia w zmianie państwa na państwo pozytywistyczne jesteś zindoktrynowany pustymi sloganami, których nigdy do końca nie przemyślałeś, które bezmyślnie przyjąłeś i będziesz bezmyślnie bronił.
I mylisz się. Wyobraźnia działa mi całkiem dobrze i wielowątkowo.
Tak na marginesie: Powiedz Mi SM- jakie masz pasje? Czym się interesujesz? Na co poświęcasz swój wolny czas? Bo na pewno nie na dokładne przemyślenie wszystkich swoich przekonań.
I odpowiedz mi proszę na jedno pytanie: dlaczego dzieciak spędza te kilka godzin po szkole przed telewizorem/komputerem? Może dlatego, że rodzice mu pokazali taką postawę?
Może rodzic pracuje na jeden etat a po powrocie do domu sam siedzi przed telewizorem?
Dobry rodzic nie zapewnia dziecku jedynie materialnego utrzymania- nie na tym to polega ani teraz, ani nigdy. W domu może piszczeć bieda a ktoś wyrośnie na porządnego, zaradnego człowieka a syn geniusza- milionera, który stworzył swoją fortunę- będzie rozpuszczoną, nieodpowiedzialną kreaturą.
Jeżeli rodzic nie potrafi utrzymać albo samodzielnie wychować dzieci, to nie powinien ich mieć. To jest temat naszej dyskusji. Nie państwowa edukacja.
pozdrawiam
Kage
"Może rodzic pracuje na jeden etat a po powrocie do domu sam siedzi przed telewizorem?" - Kage 19 lipca 2011
Usuń"Mówisz, że każdy może z własnym czasem zrobić co chce, ale jakoś rzadko słyszę, aby ktoś po 8 godzinach pracy nie był zmęczony." - Kage 4 marca 2011 (http://krulpik.blogspot.com/2011/03/kto-jest-wascicielem-nauczyciela.html)
"Jednak po 8 godzinach nauki w rozwiązywaniu problemów technicznych (a nie wkuwania) jestem zmęczony do tego stopnia, że mogę sobie pozwolić tylko na proste aktywności nie wymagające zbytniego myślenia i rano nie chce mi się wstać mimo 6-8 godzin snu." - Kage 9 marca 2011 (http://krulpik.blogspot.com/2011/03/profesorze-pora-spac.html)
"Na co poświęcasz swój wolny czas? Bo na pewno nie na dokładne przemyślenie wszystkich swoich przekonań."
OdpowiedzUsuńZrozumienie, że to co Ty wypisujesz i inni Tobie podobni, jest bzdurą, która do niczego dobrego nie prowadzi i propagowaniem szkodnictwa, nie zabiera zbyt wiele czasu.
@Kage. Państ wowa edukacja jest oczywistym złem. Uczy złych przyzwyczajeń, konfidentów itd. Poza tym jak ma wyrosnąć normalny cżłowiek, skoro niczego nie czyta, tylko przyjmuje za pewnik to co przekazuje nauczyciel, a potem telewizja. Wszystko musi brać za pewnik, bo inaczej pała. Gdzie tu miejsce na rozój intelektu, naturalną dociekliwość itd.?
OdpowiedzUsuń"Poza tym jak ma wyrosnąć normalny cżłowiek, skoro niczego nie czyta, tylko przyjmuje za pewnik to co przekazuje nauczyciel, a potem telewizja. Wszystko musi brać za pewnik, bo inaczej pała."
OdpowiedzUsuńNo tak bo jak można przyjąć za pewnik że nauczanie matematyki 2+2=4 przecież w "wolnej szkole" nauczyli by inaczej. Albo nie można jednoznacznie twierdzić gdzie leży Paryż czy Rzym bo przecież to jest jeszcze do dyskusji. W wolnej szkole dopiero się dowiecie prawdy. Bieguny magnesów S i N sie podobno przyciągają, uczyli mnie o tym na fizyce w reżimowej szkole. Ale w wolnej nauczą mnie zapewne, że jest inaczej, bo przecież wszystko co państwowe jest złe, wiedza też.
Drodzy koledzy przestańcie pisać już takie głupoty. Łączy nas wspólna sprawa ale nie można twierdzić bezkrytycznie że wszystko co jest obecnie państwowe jest złe. Część rzeczy (np szkolnictwo) wymaga tylko reformy a nie wywrócenia do góry nogami.
GoLo
Bardzo mi się wpis podoba. Mam do Autora tylko jedno pytanie: Czy Autor nie wierzy w to, że Maryja poczęła z Ducha Świętego? Oczywiście zgadzam się, że poczęła nieprzypadkowo w wieku właśnie 13 lat, bo to jest naturalne, lecz ja przynajmniej wierzę, że "puszczalska" nie była w żadnym znaczeniu tego słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Staszek nie z Halinowa
Dziś, niezależnie od metody poczęcia, zostałaby nazwana puszczalską i patologią.
Usuń