Od 1 styczni ma wejść w życie nowela ustawy o ochronie zwierząt (czytanka). Od przyszłego roku nie będzie można sprzedawać kociąt i szczeniaków na bazarach, tylko w miejscach ich chowu i hodowli.
Nowelą tą nie jestem ani trochę zdziwiony. Państwo w końcu robi wszystko, abym nie mógł sprzedać bratu, koledze, czy sąsiadowi niczego, z czego nie wyspowiadam się fiskusowi. Zapis ten ma służyć oczywiście temu, bym sprzedając kocięta najpierw pojechał do certyfikowanego hodowcy (który zapewne płaci państwu składki, by utrzymać certyfikat), sprzedał mu kociaka, od czego on odprowadzi podatek, a następnie mój sąsiad, który jest zainteresowany, także udał się do tego hodowcy, gdzie ponownie zapłaci i za kotka i podatek. W ten sposób ja zamiast sprzedać sąsiadowi kotka za 20 złotych dostanę za niego dychę, a sąsiad zapłaci trzy. Strata czasu, benzyny i pieniędzy.
Ale tracę ja i sąsiad - państwo zyskuje, więc grabież jest jak najbardziej uzasadniona.
Co mnie zaś w tym dziwi to dwa fakty - nie dosyć, że ustawa nazywa się ustawą o ochronie zwierząt - co jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo piszą ją idioci -, to w dodatku została ona poparta przez organizacje rzekomo działające na rzecz zwierząt. Bo zwierzęta na tej ustawie tylko stracą.
Bo oto co od pierwszego będzie się działo: Właściciel, który ma kotka na sprzedaż dojdzie do słusznego wniosku, że dla dziesięciu złotych nie opłaca mu się marnować pół dnia i zasuwać do miasta - tylko do tego dopłaci. I najprościej w świecie, starym zwyczajem zawiąże kotka w worek i wrzuci do stawu.
Nie to, żeby mi było żal. Mnie jeden utopiony kotek mniej, czy więcej nie zrobi różnicy. Nie popieram tej metody, ale wiem, że takie rzeczy dzieją się nagminnie i nic na to nie poradzę. Niemniej obrońcom zwierząt nie powinno być to obojętne. Chyba, że oni też działają tylko dla darowizn.
To jeszcze (pan) pikuś. Nie jest-li większym absurdem zakaz wycięcia choćby jednego drzewa, ba, większego krzaku na własnej działce? To dopiero idiotyzm - biegać po urzędach, bo się chce własny sadzik przetrzebić. :/
OdpowiedzUsuńO, drzewa na działce to wspaniały przykład istnienia systemu dla sysyemu. Skoro kupuję działkę z drzewem za moje pieniądze to drzewo siłą rzeczy jest moje. Skoro jest moje to mogę...stop, nie mogę. Jakże prosto jest to zorganizowane w pewnym kraju gdzie miałem przyjemność pracować: każde drzewo na swojej posesji można bez formalnej zgody urzędu usunąć. Należy jedynie posadzić w innym miejscu trzy młode drzewa tego samego gatunku. Dopiero jeżeli ktoś stwierdzi, że pan X wyciął i nie posadził, to zasądzana jest duża kara.Proste, skuteczne, tanie, eko-przyjacielskie.
OdpowiedzUsuńCo do zwierzaków, szkoda to w ogóle komentować. Zapytam tylko przewrotnie: ktoś kto otrzyma "rozdanego" pieska będzie też płacił podatek od jego wartości ?
MvS
MvS, czyli rozumiem, że jakbyś chciał wyrąbać około 30-tu drzew, to musiałbyś posadzić 90? Wydaje mi się to dziwne. A jak ktoś nie ma miejsca na swojej działce?
OdpowiedzUsuńKira, MvS napisał, że należy posadzić te 3 drzewa w "innym" miejscu, więc chyba niekoniecznie na działce, z której drzewo zostało wycięte. Poza tym można teoretycznie wycinać drzewa nie starsze niż 5 lat, o ile nie są w jakiś sposób chronione. Tylko kto o zdrowych zmysłach wycina, powiedzmy sobie, "drzewko", (drzewo sugeruje zbyt duży rozmiar;)) po 5 latach? Legislacyjny idiotyzm do potęgi.
OdpowiedzUsuńA teraz bardziej w kierunku fauny: czemuż, ach, czemuż szkodniki pokroju kretów, kruków, czy choćby winniczków są objęte ochroną? O takie przepisy walczą ludzie, którzy lubią sobie wspomniane "dziadostwo" pooglądać. Ludzie, którym milusińscy obżerają połowę plonów nic do gadania nie mają. No, chyba, że zwierzątka opałaszują 3/4 plonów, wtedy, CZASOWO, można zdjąć okres ochronny...
przytomny
Jeśli nie na własnej działce, to gdzie? Na terenie publicznym? W lesie? Wydaje mi się to mocno absurdalne. :)
OdpowiedzUsuńCzytam i z rozbawieniem obserwuję rozwój mojego stwierdzenia faktu w twór teoretyczno- abstrakcyjny. Proszę państwa, prawo stanowi tak: Miejscowy plan zagospodarowania lub warunki zabudowy wydawane przez Radę Miasta określają co można zbudować na działce, do jakiej wysokości, i z jakim spadkiem (lub nie) dachu. Określa też czy nie jest to strefa ochrony krajobrazowej i czy nie ma tam jakichś super wartościowych okazów przyrody. Nie podam urzędowej średnicy/wieku drzewa, nie miałem potrzeby sprawdzania tego. Przypadki, z którymi miałem do czynienia tyczyły się okazów kilkunasto- kilkudziesięcioletnich nawet jeżeli średnica wynosiła 10-12cm i nie było dyskusji co do obowiązku dosadzenia. Tak pani Kiro wycinając 30 drzew musiałaby pani posadzić 90. Tak, panie Staszku, na własnej działce. Na jakiej innej możnaby? Sąsiada? Nikt nie precyzuje w jakich odległościach te drzewa mają rosnąc- zmieszczą się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
MvS
p.s. uprzedzając komentarze co do ograniczania wolności: jest to kompromis pomiędzy wolnoć Tomku w swoim domku a ochroną przyrody w kraju ogołoconym z drzewostanu.
MvS
MvS, dziękuję za wyjaśnienie.
OdpowiedzUsuńPrawo prawem jest, ale niech mi jednak wolno będzie się dziwować... W kwestii ochrony przyrody jestem - z punktu widzenia korwinowców chociażby - socjalistką: państwo ma pilnować, by nie doszło do nadmiernej wycinki drzew, do tępienia gatunków zwierząt, etc. Ale trochę mnie ten przepis bulwersuje. Na własnej działce człowiek powinien móc się rządzić, jak chce. Jeśli chciałabym wyciąć sad owocowy z tego powodu, że zmarniał, to jaką szkodę uczyniłabym przyrodzie? Perspektywa założenia trzy razy większego sadu nie wydaje mi się rozsądna. Już prędzej zrozumiałabym konieczność wybulenia kasy na ochronę przyrody.
No ale to mój punkt widzenia...
O, pardon, nie podałem tej istotnej informacji. Przepis nie tyczy się oczywiście drzew owocowych. Także drzewa, które uschły nie podlegają wymianie x3.
OdpowiedzUsuńMvS
Aaa, no, to zmienia postać rzeczy. Choć też nie jest idealnie. :)
OdpowiedzUsuńIdealny system to utopia a utopie nie istnieją. Może być tylko kompromis pomiędzy interesem jednostki i zbiorowości. Sęk w tym by tego dbania o interes zbiorowości było jak najmniej.
OdpowiedzUsuńMvS
Prawo o którym pisał MvS jest całkiem zabawne. Podejrzewam że otwiera drogę do masy kombinactwa i szerokich możliwości wykazania swojej inwencji, Polacy byliby w swoim żywiole. Już widzę oczami wyobraźni wszelakie sposoby na okaleczanie drzewa, tak żeby "samo" uschło i upadło. Ścinanie drzewa i sadzenie trzech w miejscu w którym nie mają szans przeżyć i tym podobne rzeczy. Poza tym po prostu nie wyobrażam sobie sytuacji w której ktoś miałby działkę w całości porośniętą lasem. Co ma zrobić gdyby chciał się pozbyć wszystkich drzew? Wyciąć wszystkie i posadzić na ich miejsce TRZY RAZY TYLE? Co jeśli mu miejsca na działce zabraknie?
OdpowiedzUsuńW którym kraju urzędnicy wymyślają takie nieodporne na inwencje ludzką i wysoce nieprzemyślane prawo?
Wilk
Panie Wilku, pisze pan: już widzę oczami wyobraźni wszelakie sposoby na okaleczanie drzewa, tak żeby "samo" uschło i upadło. Ha, w rzeczy samej tak jest w Polsce!
OdpowiedzUsuńGospodarze podlewają bezyną albo innym świństwem i drzewko jest kaputt, nie musza płacić. Jeśli ktoś ma działkę w calości porośniętą lasem w tamtym kraju, to może zrobic trzy rzeczy: 1. las zachować i założyć sobie, bo ja wiem, pasiekę, 2. częściowo wyciąć, zagospodarować pod zabudowę a na pozostałym terenie dosadzić drzewa, z których część na pewno przeżyje, 3. wyciąć wszystkie i sprzedać z zyskiem na opał/surowiec i posadzić nowe. W każdym z tych przypadków drzewostan zostaje zachowany, ponieważ droga między wycinającym a nowym drzewem jest krótka. W Posce taka droga jest maksymalnie wydłużona- przechodzi przez machinę administracyjną, która rozpatruje, wycenia, sprawdza, nakłada kary, przy tym nie daje żadnej gwarancji, że pieniądze pójdą na nowe drzewo. I do tego mnóstwo kosztuje. Dlatego uważam, że rozwiązanie pierwsze jest lepsze. Nie idealne, vide mój poprzedni post, ale zwyczajnie prostsze i tańsze. Jeżeli natomiast chcielibyśmy wprowadzić zasadę: co na mojej ziemi to moje i wara, szybko zabrakłoby drzewostanu- ludzie myślą zbyt ksobnie i krótkoterminowo.
Pozdrawiam i życzę Państwu wszelkiej pomyślności
w 2012 roku. Oby nam tematów do dyskusji nie brakowało!
MvS
Ale lasy w obecnej sytuacji są przecież państwowe, prawda?
OdpowiedzUsuńV
?
OdpowiedzUsuńMvS
W Polsce są i dlatego nie brakuje nam drzewostanu w obecnej chwili. Osobiście, pomimo zdecydowanie prawych poglądów, uważam, że większość lasów winna w wolnej Polsce pozostać we władzy Państwa.
OdpowiedzUsuńDzięki temu można będzie wprowadzić nieograniczoną wolność zarządzania własnym mieniem bez obaw o los polskich lasów. Ewentualnie zlecić zarządzanie w poszczególnych nadleśnictwach prywatnym firmom.
(Może off-topic ale temat chyba bardziej wart dyskusji niż wpis Autora, bo opisane przez niego prawo jest jawnie absurdalne i chyba wszyscy będziemy tu zgodni.)
Pewien rozsądny człowiek napisał, że "najgłupszy przepis jest mądrzejszy od najmądrzejszego stada pozostawionego samemu sobie."
OdpowiedzUsuńI ja się z tym zgadzam.
http://baluwolanda.blog.onet.pl/Kultura-palenia-glupa,2,ID445139762,n
Panie MvS, zgadzam się że prawo w naszym kraju w tym względzie niewątpliwie kuleje, ba, przyznaje nawet racje co do wyższości prawa w tamtym kraju (jakikolwiek kraj to jest). Jednak choć to prawo jest z pewnością lepsze od obecnego, to w dalszym ciągu jest ono najprawdopodobniej zbędne, a wręcz, w pewnym sensie, opresyjne.
OdpowiedzUsuńMieszkam na czymś w rodzaju przedmieścia miasta powiatowego (słowem - wieś zaraz za miastem). Gdy wyglądam przez okno widzę przynajmniej parędziesiąt drzew, z czego większość posadzona na działkach różnych ludzi. Jestem przekonany że gdyby zmieniono prawo na "róbta co chceta", czyli de facto jest zniesiono, to zdecydowana większość drzew pozostała by na swoim miejscu. Jestem również przekonany że gdyby któryś z mieszkańców mojej okolicy chciał wyciąć drzewo, to już by to zrobił. Prawdopodobnie oba przepisy są omijane kiedy tylko ludziom jest to wygodne.
Jeżeli ktoś się boi że dzień po zniesieniu regulacji wszystkie drzewa znikną to mam propozycje: zachowajmy "sobie" państwowe lasy. Jeżeli okaże się drzewa z prywatnych działek poznikają, to w dalszym ciągu mamy nasze lasy. Jeżeli nie to możemy sobie w spokoju debatować nad dalszą polityką.
@Kira. Słowem: lepiej zdelegalizować, dajmy na to, makaron, bo nawet najmądrzejsze społeczeństwo będzie zbyt głupie żeby nie wpychać go sobie w nos doprowadzając do masowych śmierci poprzez uduszenie?
1. Czy ktoś zwrócił uwagę babsku zanieczyszczającemu przedział?
2. Jakoś mimo zakazu palenia nikogo ulatniający się dym nie obszedł na tyle żeby zareagował
3. Wprowadzane zasady należy egzekwować. Rób to bezwzględnie, albo pożegnaj się z tym pomysłem.
4. Prawo JUŻ nakazuje przepuszczać pieszych.
5. Prawo jakoś nie pomogło.
6. Prawo ma regulować zachowanie w kolejkach?
W większości przypadków doszło najzwyczajniej do zignorowania zasad ustalonych przez właściciela danego miejsca, lub zachowania się jak ostatnia świnia. Autor wpisu słusznie powołuje się na uczciwość, ale prawem, które można łatwo ominąć, się jej nie wyegzekwuje.
Tymczasem osoby uczciwe i uprzejme będą się zachowywać uczciwie i uprzejmie bez względu na to czy prawo takie zachowanie wspiera, nie dotyczy ich, lub nawet takich zachowań zakazuje.
Wilk
Popieram w całej rozciągłości. Najpierw grzecznie, potem stanowczo a jak się nie da to z piąchy. Tylko w tej kolejności jest to do zastosowania. Jestem z zasady przeciwny ustanawaniu prawa dla samego prawa i przepisów dla spokoju twórców przepisów. Nie mniej jakieś prawo musi być. W kraju, o którym piszę nie ma de facto lasów państwowych. Są parki, rezerwaty, pomniki, lecz generalnie nie egzystują większe skupiska leśne, że tak powiem, wspólne. Tereny prywatne jak najbardziej. Lasów jest mało i nie sadzi się na taką skalę jak w Polsce. Ustawodawcy, jak mniemam, chodzi o to by nie demolować tego co jest a jeżeli już, to chociaż z nawiązką oddać. I jest git nikt nie narzeka bo nie za bardzo jest na co. W końcu sadzonki kosztują śmieszne pieniadze. Co do drzew w Polsce jestem skłonny zgodzić się z pomysłem oddania decyzji właścicielowi posesji. Dlaczego niby mamy być "karani" za dysponowanie swoją własnością? Z tą wolnoscią wiąże się jednak pewien paradoks. W siedliskach domów jednorodzinnych gospodarze wykazują się niesmowitą inwencją co do zagospodarowania posesji. I każdy ma odmienne zdanie na temat drzew, wód opadowych, psiaków, liści, śniegu, widoku itd... Wszystko do rozwiązania za pomocą pozwów? Mnóstwo pracy dla prawników, nie ma co! Nie lepiej zebrać prawa i obowiązki w Miejscowym Planie Zagospodarowania? Oczywiście wiem, że jest mało uregulowanych planem terenów ale to nie oznacza że zasada jest zła. Byle tylko ni były tworzone przez urzędników!
OdpowiedzUsuńSłusznie zwraca pan uwagę na problem braku reakcji ludzi prawych na jawne łamanie prawa lub zasad. Nie jest żadnym argumentem, że jesteśmy w mniejszości.
MvS
Drogi Wilku, przytoczona zasada jest nieco przerysowana, gdyż nie pasuje do każdego przypadku. Ale faktem jest, że ludzie często robią tak głupie rzeczy... Co oczywiście nie znaczy, że należy im przeszkadzać, kiedy szkodzą SOBIE. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze że takie sprawy jak np. wspomniane drzewa właśnie, to jeden z trudniejszych aspektów z indywidualistycznego punktu widzenia. Chociaż kwestia dysponowania nimi powinna leżeć w gestii osoby posiadającą dany teren, to jest rzeczą oczywistą że nie możemy pozbyć się wszystkich drzew. Wspomniane przez ciebie prawo jest lepszą alternatywą dla wszelkich wyobrażalnych legislacyjnych abominacji, ale jest ono na tyle łatwe do ominięcia, że nie ulega wątpliwości iż działa ono tylko z jednego powodu: ludzie czują że przestrzeganie tego prawa jest ich obowiązkiem. Jednocześnie skoro wykazują tak wielką troskę o przyrodę, bądź też o swój kraj/ziemię, to prawo to jest zbędne. Ba, może nawet prośba głowy państwa skierowana do obywateli odniosła by ten sam o ile nie lepszy skutek.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze że nie rozumiem o co ci chodzi we fragmencie w którym napisałeś że "każdy ma odmienne zdanie". Każdy posiada własny koncept na to jak zagospodarować własną działkę i jeżeli taka jest jego wola to powinien móc go realizować. Osobom trzecim nic do tego. Słyszałem o przypadkach w USA (może to miałeś na myśli) gdzie pozywano niektórych ludzi za np. brzydki trawnik: "bo sąsiad ma brzydką działkę więc okolica brzydsza, więc cena mojego domu maleje". Jeżeli mieszkaniec w jakiś sposób dzierżawi działkę od właściciela to takie kwestie powinna regulować umowa pomiędzy nimi (i tylko ona), w sytuacji w której działka należy do danej osoby, sąsiedzi nie mają nic do gadania. Dzisiaj źle przycięty trawnik, a jutro okaże się że wartość posesji maleje bo sąsiad jest hindusem. O co tym razem będziemy pozywać?
I oczywiście, nawet jeżeli nie ma prawnego obowiązku zwracania uwagi ludziom łamiącym te czy inne normy, to w interesie nas wszystkich jest uważanie tego za nasz obowiązek. Oczywiście tak długo jak wspomniane zasady, czy prawo, mają "coś wspólnego" ze sprawiedliwością. Donoszenie na, dajmy na to, znajomego palącego marihuanę to identyczne zło co donoszenie na opozycjonistów w krajach "komunizmu" i socjalizmu realnego, tylko w mniejszym wymiarze.
Droga Kiro, pewien wybitny fizyk powiedział kiedyś że głupota ludzka jest nieskończona, choć ujął to w bardziej zawoalowanych słowach. We wszystkich podanych w linkowanym przez ciebie wpisie przypadkach (poza jednym, gdzie to nastąpiło) sprawę mogłaby rozwiązać zwykła reakcja osób postronnych, takie jednak nie następowały. Bardzo możliwe że trochę wstydu by wystarczyło, chociaż co poniektórzy lubują się w ogarniającym ich osobistą przestrzeń upadlającym moralnie "bezwstydzie" (takie psychiczne samo umartwianie), to dalekie od prawdy są stwierdzenia jakobyśmy wszyscy zdążyli już przejść na nihilizm i działali w sposób dający jasno do zrozumienia że mamy wszystkich... gdzieś. Najlepszym na to dowodem jest między innymi to że nie zdarza nam się widzieć naturystów na ulicach naszym miast. I wcale nie chodzi tu o ewentualne konsekwencje prawne związane z "nieposiadaniem stosownego ubioru". Jestem pewien że danie sobie jednej godziny na załatwienie "paru spraw na mieście", pozwoliło by załatwić sprawunki nim ktokolwiek zdążyłby zareagować.
Jeżeli chodzi o sytuacje w których ten czy inny osobnik szkodzi sam SOBIE, to oczywiście naszą jedyną reakcją może być doradzanie takiej osobie: odradzanie działanie, lub zalecanie takiego postępowania, żeby zrobiła sobie jak najmniejszą krzywdę ^^.
Wilk
Uważam że wyraziłem się jasno: chodzi o sprawę planu zagospodarowania przestrzennego, innymi słowy aktu prawnego wstępnie regulującego relacje pomiędzy obiektami w przestrzeni. Podchodzi pod to ochrona krajobrazu, osi widokowych, kompozycji pierzei miejskich i wiejskich, przedpola pomników i monumentów. Coś co zbiorczo określane jest słowem: ład przestrzenny
OdpowiedzUsuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Ład_przestrzenny
Niestety tak abstrakcyjne pojęcie jak ład przestrzenny dla wielu "posiadaczy ziemskich" jest obce lub wręcz wrogie. I takim, w gruncie rzeczy, mogłoby pozostać gdyby taki ów posiadacz mieszkał na Marsie a za sąsiadów miał dwa kratery i jeden stożek wulkaniczny. W związku z tym, że mieszka wśród ludzi, z których każdy ma odmienne zdanie na temat tego co jest porządne a co nie musi się dostosować. I tu pojawia się pytanie: do czego lub kogo? Do sąsiada, który po lewej zbudował pięciokondygnacyjnego potwora na działce dla domku jednorodzinnego czy do tego po prawej, który wyciął zagajnik brzozowy z tyłu ogrodu i na jego miejscu urządził hobbystyczny skład złomu? A może do tego po drugiej stronie ulicy z bunkrem przeciwatomowym zajmującym całą szerokość działki a do tego nadwieszonym nad chodnikiem 2m bo majster radził? Jakimi sposobami mozna rozwiązać tego rodzaju sprawy? Komu się nie podoba to pozew a jak nie to szukaj innego miejsca? Tak to nikt nie zagrzeje miejsca nigdzie bo zawsze znajdzie sie jakiś matoł, który miał pomysła. Tak jak mój sąsiad- drzwi sobie wstawił inne niż były przewidziane w projekcie- bo mu się podobają wenge. Wiekszości mieszkańców nie podoba się to a on ma gdzieś. Mamy się wszyscy wyprowadzić? Czy może zrzucić się na farbę i pomalować w nocy?
MvS
Kwestia celowości miejscowych planów zagospodarowania jest rzeczywiście ciekawa. Prawie każdy marzy o swoim domu, ale jeden chce dach dwuspadowy, inny chce płaski, ten chce portyk z kolumienkami, a tamten nowoczesne wejście z blachy. Propozycja wielu prawicowców typu "moja działka - więc mogę postawić dom w kształcie dinozaura i nikomu nic do tego" nie jest w porządku moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńMyślałem kiedyś nad takim rozwiązaniem: każda mała jednostka administracyjna, np. wieś, miałaby prawo sama decydować o tym, czy chce mieć jakiś plan, choćby bardzo rygorystyczny, czy nie i totalna samowola. Zakładając demokratyczne wybory do samorządów, można by brać czynny udział w przeforsowywaniu swoich idei (chyba demokracja zadziałałaby w końcu dla max. 500 osób?:)). W skali kraju każdy mógłby teoretycznie przeprowadzić się w miejsce, gdzie może budować dokładnie to, co chce, lub tam, gdzie dostaje niemal gotowy projekt, za to miejscowość wygląda estetycznie jednolicie.
Al
Nie, nie, to są skrajności a nie optimum. Lewa strona skali: ktos szuka osiedla dinozaurów ale od 20 lat żyje w siedlisku, które coś ostatnio gustuje w teletubisiach to ma rzucić pracę, znajomych i jechać w Jurę Krakowsko- Częstochowską? Z powodu tęczowej okolicy?
OdpowiedzUsuńPrawa strona skali: ktoś ceni sobie indywidualizm, dlaczego ma być postawiony przed wyborem (a raczej brakiem) prawie gotowego projektu? Identycznego do projektu sąsiada? Estetyka nie jest tożsama z jednolitością. To już mieliśmy w poprzedniej epoce- czy to Kraków czy Szczecin, wielką płytą oblecim! Chodzi o to by był określony punkt pośredni gdzieś na skali pomiędzy indywidualizmem a całkowitą unifikacją. I właśnie po to według mnie jest miejscowy plan- akt prawny, który określa charakter przestrzeni jako spójnej całości.
MvS
Popieram to co pisze MvS ;)
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia dopowiem, że tylko w developerskich osiedlach domków jednorodzinnych widuję domki copipasty.
W osiedlach domków prywatnych, indywidualnych inwestorów (takich jak mój) różnice w kształcie i wykończeniu są ogromne, jednak domki tworzą jakąś wspólną całość przedmieść. Całkiem ładną i spójną całość.
Zdarzył się tylko jeden wyjątek, gdzie ktoś chciał postawić coś zupełnie "innego" po swojemu. Kształtem zamiast domku jednorodzinnego przypominał prostopadłościan (2 razy wyższy niż średnia zabudowa).
Budowa została zablokowana przez skargę niezadowolonych sąsiadów, ale tylko przez fakt, że projekt nie zgadzał się z planem zabudowy na ten obszar.
Szkoda, że ani właściciel, ani tym bardziej urzędnik nie beknął za wydanie zgody na budowę, nie ma winnego i wpół skończony budynek stoi na środku osiedla... bywa w tej naszej polszy.
pozdrawiam
Kage
I tu jest pies pogrzebany. URZĘDNIK wydał pozwolenie na budowę mimo, że prawo- plan stanowiło inaczej. Na każdym styku prywatnego z państwowym pojawia się okazja do interpretowania, naginania i "załatwiania".
OdpowiedzUsuńJestem za zlikwidowaniem tworu jakim jest pozwolenie na budowę. Po co potwierdzać coś co już zostało potwierdzone/określone?
MvS
Wilku, rzecz w tym, że moralność poszczególnych jednostek może być bardzo zróżnicowana; obyczajowość mniej, bo zawsze dotyczy pewnych z b i o r o w o ś c i , ale w obrębie jednego społeczeństwa także występują różne obyczaje. dlatego jednak PRAWO powinno regulować także w pewnym minimalnym stopniu relacje międzyludzkie. Choćby po to, żebyśmy się nie pozagryzali.
OdpowiedzUsuńTak, pozwolenie za budowę również uważam za zło- plan zagospodarowania powinien wystarczyć. A jak ktoś nie podejmie trudu, by go przeczytać albo go oleje...
OdpowiedzUsuńTo potem niech będzie prawnie zmuszony do wyburzenia i wyczyszczenia terenu.
pozdrawiam
Kage
No i znowu.. Nie mogę tego pojąć. Najpierw blog ni(e)jakiej pani kiry po przeczytaniu pierwszych kilku postów dodałem do ulubionych, a gdy poczytałem dalej - musiałem usunać, teraz po tym jak wczoraj oddałem esemesowy głos na KRuLaPiK - doszedłem do tego miejsca i.. nie wiem co dalej. Jako zagorzały zwolennik Pana JKM, wolnorynkowiec i wróg socjalizmu i jego absurdów, byłem zachwycony, że znalazłem te blogi. Jako przeciętnie empatyczny gość muszę stwierdzić, że jednym z największych obowiazków nas - ludzi jest zapobieganie KRZYWDZENIU zwierząt - zwłaszcza psów i kotów (zwierzęta towarzyszące). Nie wolno zabijać żywej istoty po to by zrobić z niej futro. Nie wolno deklarować, że nie żal utopionego kotka tylko dlatego, że ich mordowanie "było, jest i będzie". To paskudna i co ważne - zupełnie nielogiczna postawa moralna.
OdpowiedzUsuńCo do zwierzat to mysle, ze wielu z Panstwa nie ma pelnego obrazu. Oczywiscie jestem przeciwny policyjnemu ZUSowi itp, ale.. w zarejestrowanych hodowlach rasowych zwierzat musza byc zapewnione odpowiednie warunki i jest to kontrolowane. Sprawdza sie tez rodowody by nie powielac wad genetycznych. Fakt, ze zarejestrowany osrodek wiaze sie na pewno z kosztami wiec i kupno zwierzaka jest drozsze. Moja zona uwielbia koty, ja nie mialem zwierzat i nie musze miec. Ale nie obce jest mi ich cierpienie, a w pseudohodowlach dochodzi czesto do karygodnych rzeczy - prosze poszukac na necie. Jesli ktos ma kase niech sobie kupi drogie rasowe zwierze z rodowodem i pewnoscia, ze bylo wyhodowane we wlasciwych warunkach. Jesli nie moze wziasc zwierzaka ze schroniska i przyczynic sie do pomocy zwierzetom zamiast myslec o nich jak o zabawkach, albo sposobach na dorabianie. Panskie argumenty akurat sa czysto emocjonalne, ekonomiczne i nietrafione wedlug mnie. Jest pelno zwierzat czekajacych do wziecia za darmo!A organizacje pewnie maja szersza wiedze i to z pierwszej reki jakie sa problemy zwierzat i prawdziwe zjawiska w skali globalnej.
OdpowiedzUsuń..dodatkowo jeszcze rzucaja mi sie na mysl Panskie slowa: "Ja wolę żyć w świecie fizyków, którzy nie znają się na hodowli owiec.." i sugeruje - jak mawiaja anglicy - put your money where your mouth is. Jak juz Pan poszerzy wiedze na temat zwierzat to moze pan sprostowac swojego posta i napisac nareszcie cos rzetelnego jak w Panskich filmikach o pieniadzach, czego szczerze zycze..
OdpowiedzUsuńAutorze sorry ale coś z tobąjest nie tak. To jest ustawa, której nadrzędna funkcji to ochrona zwierząt! A wiesz czemu ona weszła ? Aby ograniczyć pseudohodowle, których w Polsce są tysiące i gdzie masowo katuje i wyrzyna się setki a może i tysiące psów i kotów rocznie! Psy są upychane w maleńkich klateczkach w których nie mogą się ruszać, nikt o nie nie dba, nie karmi jeśli nie trzeba, nie czesze, nie dba o ich stan zdrowia. Psy są tam tylko po to aby masowo produkować zwierzęta. Suki rodzą 2 razy do roku mioty, mało w wielu pseudohodowlach 3cia cieczka wywoływana jest hormonalnie, takei suki po prostu padająz wycięczenia. A co ze szczeniakami? Te których się nie sprzeda się zabija! Wiesz jak pseudohodowcy sprzedawali swoje psy ? Przed wystawami dla psów rasowych, nie ważne czy jest 30 stopni w cieniu psy gniecione są w maleńkich klateczkach bez dostępu wody do momentu aż się je sprzeda albo padną! Czepiasz się, że hodowca dostaje kase ? A wiesz na co hodowca wydaje pieniądze, na dobra karme dla suki, na odrobaczenei i zaszczepienie każdego szczeniaka, na tatuowanie, na ksiazeczki zdrowia, na wyprawke, na usg suki i wiele innych iz tych dajmy na to 1500 zl jakei wezmie za szczeniaka do kieszeni wpadka mu moze 300 a ile jest ogłoszeń na portalach, gdzie sprzedaje sie szczeniaki bez rodowodu za 600 - 800 zl , nie odrobaczone, nie zaszczepione? I tak ta cala suma wedruje do kieszeni pseudohodowcy, ktory skatowal juz kupe psów.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA teraz sobie popatrz jak wyglądają pseudohodowle, które jakby nie było wspierasz nie akceptując ustawy o ochronie zwierząt.
OdpowiedzUsuńTylko uwaga DRASTYCZNE!!!
http://isrem.pl/wiadomosci/759/Policja-zlikwidowala-pseudohodowle-psow-drastyczne-zdjecia/
i jeszcze jedno
http://www.pogotowiedlazwierzat.pl/news/wydarzenia/199-zapad-wyrok-w-sprawie-pseudohodowli-pitbuli.html
ZAZNACZAM PO RAZ KOLEJNY, ŻE LINKI SĄ DRASTYCZNE I KAŻDY OTWIERA JE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ - JA PODAJE JE TUTAJ TYLKO DO WIADOMOŚCI AUTORA, ŻEBY AUTOR ZROZUMIAŁ, ŻE JEST RĘKAMI I NOGAMI ZA KONTYNUACJĄ TEGO ZŁA!
obejrzałeś ? No i jak się teraz czujesz autorze, wspierający ten projekt?
Wiesz co to są schroniska dla zwierząt ? Tak wiesz na pewno. 90% psów w schroniskach stanowią kundelki. A skąd się biorą kundelki ? Od normalnych ludzi, którzy nie upilnują swoich psów albo właśnie od pseudohodowców. Jak nie mają co zrobić z psami i jakimś cudem nie skończą w rzece w worku z kamieniem lądują w schronisku. Teraz weźmy przykład - masz suke, uciekła ci jakis pies ją dorwał urodziła 9 szczeniaków, 3 dałeśrodzinie, 3 wzieli obcy ludzie ale 3 ci zostały, co robisz ? Zanosisz je do schroniska. I teraz sobie pomyśl ze takich ludzi jak ty są tysiące i każdy zaniesie do schroniska, nawet nie 3 ale jednego szczeniaka. A ustawa zabrania handlowania psami bez rodowodu, co ukróci chęć bawienie się w pseudohodowców wielu ludziom. A tylko tak da się zahamować problem znęcania się nad zwierzętami i problem przepełnienia schronisk. Czy to takie trudne zrozumieć? Twój portfel ci zagłusza myślenie. Ludzie chcą pomóc zwierzętom i robią to o co TOZ i ZKWP walczy od lat a ty się boisz o swój portfel ? ŻAŁOSNE!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozumiem , iż prawo zakazujące sprzedaży poza 'licencjonowanymi' hodowlami sprawi że zwierzęta będą żyły w luksusie. Bredzisz. Takie hodowle będą, ale za to prywatny człowiek ( jak pisał KRuLPiK ) nie będzie mógł sprzedać kotka to utopi go w gnojówce.
UsuńMoże pobierzmy wszystkim DNA i odciski palców,
po co policja ma szukać bandziorów, będzie miała na tacy...
yagy