W moim wpisie sprzed kilku dni "Środek uświęca cel" mówiłem o agresji, o różnicy między honorem, a jego współczesną karykaturą oraz o różnicach w postrzeganiu pewnych spraw przez kobiety i mężczyzn. Pisałem dosyć ogólnie o czystej walce między dwoma mężczyznami. Dyskusja pod artykułem odbiegła w kierunku, którego nie do końca się spodziewałem - w kierunku walki mężczyzny z prostakiem - i tamże utknęła.
Chodzi o sytuację, gdy ów prawdziwy mężczyzna zostaje podstępem zaatakowany przez silniejszego, tudzież lepiej uzbrojonego agresora. Z jednej strony padały tu głosy, że należy walczyć wówczas jak człowiek honoru z człowiekiem honoru. Błąd w rozumowaniu jest oczywisty - napastnik we wspomnianej sytuacji nie jest człowiekiem honoru.
Druga strona odpowiadała, że należy w tej sytuacji walczyć jak cham z chamem - gryźć, szczypać, zasłaniać się kobietą. Oczywiście o realizację tej drogi dużo łatwiej, bo o ile próżno czekać, że bandzior nagle stanie się dżentelmenem, o tyle człowiek honoru bardzo łatwo może się zeszmacić. Ale droga ta oczywiście nie jest do przyjęcia dla prawdziwego mężczyzny.
Dyskusja, jakkolwiek bardzo zażarta do niczego nie doprowadziła, bo i doprowadzić nie mogła. Obie te opinie są skażone dekadami przyzwyczajania do socjalizmu. Obie są próbą dopasowania elementów z dwóch różnych układanek, łatania bigosu jedwabiem. Obie są próbą podjęcia "bohaterskiej walki z problemami nieznanymi w normalnym świecie". Z tej przyczyny obie strony brnęły coraz głębiej w absurd, za cel stawiając sobie raczej nie znalezienie rozwiązania, lecz przekrzyczenie oponenta.
Cne powtarzanie: "jak mężczyzna z mężczyzną" na przemian z "jak prostak z prostakiem" przysłoniło oczywiste rozwiązanie. Obie strony miały wszak dokładnie tyle samo racji - słusznym byłoby powiedzieć bowiem "jak mężczyzna z prostakiem". Proste prawda?
Na to rozwiązanie wpadło wprawdzie kilka osób, ale szybko zostali zakrzyczeni z obu stron. Trudno się dziwić - lata socjalizmu nauczyły nas, że wszyscy jesteśmy równi i równymi być mamy. Zatem jedynymi poprawnymi politycznie potyczkami byłyby M-M oraz P-P. W przeciwnym razie mamy nierówność, a tak nie może być.
Może. I powinno tak być. A jak?
Drzewiej każdy mężczyzna posiadał broń. Palną, wcześniej białą - zależnie od mody i rozwoju technicznego. Zaskoczony przez bandytę, rabusia, miał pełną swobodę jej użycia - nie było pojęcia granicy obrony koniecznej. Prawo stanowiło jasno - jeśli ktoś atakuje w sposób nieczysty, zaatakowany ma prawo bronić się wszelkimi dostępnymi środkami. Jeśli łobuz atakował kijem, można było mu wpakować kulkę, lub przejechać szpadą przez twarz.
Oczywiście prawdziwy mężczyzna nie strzeliłby od razu w czoło, tylko na przykład w ramię, w którym łobuz dzierży kij, ale nawet zabicie napastnika na miejscu nie było żadną ujmą dla broniącego się, ani tym bardziej przestępstwem. Bo zabił nie człowieka, tylko łotra.
Obecnie, w myśl równości, łotra traktuje się jak człowieka. Całkowicie niesłusznie.
Dzisiaj, w podobnej sytuacji obrońca musiałby najpierw wyjąć miarkę, zmierzyć nią długość kija napastnika, po czym zza pazuchy wyjąć kij o długości zbliżonej, bądź krótszy i wówczas dopiero może zacząć się zasłaniać. A jeśli jeszcze rodzice w dzieciństwie podłożyli mu świnię i posyłali na lekcje karate, to powinien od razu dać się spałować, bo przecież broniąc się mógłby jeszcze poturbować bandziora.
Dawniej obowiązywała zasada "chcącemu nie dzieje się krzywda". Jeśli ktoś z własnej woli napadał na bliźniego, to wszelkie konsekwencje ponosił on sam, a nie osoba zaatakowana wbrew swojej woli. To bandyta planuje zamach i to on powinien przewidzieć jego następstwa i ocenić, czy mu się kalkuluje ryzykować. Nie można oczekiwać tego od osoby, która została niespodziewanie napadnięta. To bandyta łamie prawo, zatem prawo powinno chronić jego ofiarę. To napad ma być ryzykownym przedsięwzięciem, a nie wyjście na spacer. To strona czynna ponosi odpowiedzialność swoich czynów. Ostatecznie, gdy bandzior odniesie "sukces" to nie dzieli się swoim zyskiem, dlaczegóż zatem miałby dzielić się odpowiedzialnością?
Zapewniam, że o wiele mniej będzie napadów, jeśli rzezimieszek będzie miał świadomość, że każdą "robotę" może w świetle prawa przypłacić życiem.
Proszę zwrócić uwagę, że bandzior obecnie ma przewagę w każdym względzie. Po pierwsze - on planuje napad - ma więc czas na rozważenie jak, czym, kiedy. Ja tego czasu nie mam. O napadzie dowiaduję się w chwili gdy on nastąpi. Po drugie - Bandyta nie ma żadnych oporów by użyć nielegalnej broni, wszak on nie przestrzega prawa - inaczej w ogóle nie byłoby problemu. Po trzecie - to on decyduje o użytej broni. Ja tego nie wiem, nie można ode mnie oczekiwać, że wyjdę na spacer obwieszony całym arsenałem, by w momencie napadu dobrać coś odpowiedniego, zatem w większości przypadków jestem bezbronny.
Dlatego powinienem mieć prawo do posiadania broni, która zapewni mi skuteczną obronę i powinienem mieć pełną swobodę by w przypadku konieczności jej użyć. Nie muszę tego robić - ale muszę mieć do tego prawo. W przeciwnym razie uczciwy obywatel staje się niewolnikiem ze związanymi rękami, a bandyci są naszymi panami.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: szosą jedzie samochód osobowy. Przed nim wlecze się PKS. Kierowca samochodu podejmuje decyzję o wyprzedzaniu, ale manewr wykonuje nieprzepisowo - na linii ciągłej. Nagle zza zakrętu wyłania się ciężarówka, następuje zderzenie czołowe. Kierowca osobówki ginie na miejscu. Kto jest odpowiedzialny za śmierć tego kierowcy?
Oczywiście, że on sam i nie ma tu żadnego znaczenia, że kierowca ciężarówki dysponował dużo (czy też "niewspółmiernie") większym pojazdem! Bo to denat podjął był decyzję o wykonaniu zakazanego manewru.
Tak samo powinno być w przypadku napadu. Jeśli facet niespodziewanie atakuje mnie siekierą, a ja wyciągam pistolet i strzelam mu w twarz, to jest to tylko i wyłącznie jego wina. To on przekroczył linię i to on nie przewidział, co jest za zakrętem.
Z bólem zawiadamiam, że dzisiaj jest to niemożliwe. Nie dlatego, że to nie wypada, nie dlatego, że łobuzy są dziś na sterydach i kule się ich nie imają. Nie. Dlatego, że prawo nie pozwala nam się bronić. To te sukinsyny, które ustaliły, że nie wolno nam posiadać pistoletu, czy nawet kija do palanta, które ustaliły, że broniąc się możemy używać jedynie broni zbliżonej do broni napastnika - to oni sprawili, że jesteśmy bezradni w obliczu bandyty. To oni odebrali nam prawo do uczciwej walki. To oni nas poniżyli i upodlili. To oni przyznali łotrom wszelkiej maści większe prawa niż spokojnym obywatelom. Oni są gorsi od tego łobuza, któremu zabrakło na papierosy, więc pobił staruszkę.
Ktoś, nie pamiętam już kto, bo dyskusja była bardzo długa, zwrócił uwagę, która ciągle się pojawia, gdy tylko zaczyna się mówić o dostępie do broni palnej, że "wszyscy się pozabijają". Oczywiście jest to bzdurą, o czym pisałem już w wielokrotnie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ten artykuł nie odpowiada na pytanie "co robić w obecnej sytuacji". Bo nie wiem. O to należałoby zapytać tych sukinsynów. Nie wiem nawet jak sam bym się zachował. Może bym się rzucił na silniejszego przeciwnika, który porachowałby mi kości i zostawił w bramie, bym się wykrwawił, a może bez gadania oddałbym mu portfel, telefon i buty i jeszcze ukłonił się na "do widzenia". Nie wiem - bo ja nie mam szans tego zaplanować,w przeciwieństwie do oprawcy.
W blogu pada mnóstwo prywatnych opinii nie mających nic wspólnego z faktami. Nie sposób ustalić, kiedy się ktoś "szmaci", a kiedy zachowuje godność. Bez odpowiedzi pozostało moje pytanie: Dlaczego kopnięcie napastnika w jaja miałoby być niehonorowe?
OdpowiedzUsuń"Prawo stanowiło jasno - jeśli ktoś atakuje w sposób nieczysty, zaatakowany ma prawo bronić się wszelkimi dostępnymi środkami."
I ja się z tym zgadzam.
Do Kiry:
OdpowiedzUsuńPo prostu jest. Tak jak niehonorowym jest uderzenie kobiety kwiatkiem. Jeśli tego nie rozumiesz, to żadne tłumaczenie Ci nie pomoże. Honor to nie arytmetyka.
SM
SM, czyli zero argumentów. Jak zwykle. Ja do tego podchodzę w ten sposób: jak ktoś myśli, że ma monopol na określanie, czym jest:
OdpowiedzUsuń- dobro / zło
- mądrość / głupotę
- piękno / brzydota
- honor / brak honoru
to ma kuku na muniu.
Notabene już takich jak Ty wyśmiano w TYM blogu wcześniej, sugerując, że można by dzięki takiemu myśleniu uznać, że niehonorowych było baaaardzo wielu naszych przodków, między innymi ci, co prowadzili walkę podjazdową, partyzantkę, etc.
Jeśli Ty mi powiesz, dlaczego nie należy bić dziewczynek, ja Ci powiem dlaczego nie należy kopać w jajka.
OdpowiedzUsuńSM
Szanowny SM, nie można to być głupcem przyzwalającym na zło, agresję, pomiatanie sobą czy innymi... I to jest sto razy ważniejsze od pseudozasad, jakie wyznajesz. Zacznij myśleć samodzielnie. Całuski! :)
OdpowiedzUsuńPS. Przeczytaj, proszę, co napisałam o przemocy (kilknij w nick). To moje prywatne zdanie, ale jest dla mnie o wiele ważniejsze niż cudze. Mam nadzieję, że Ty też się kiedyś dorobisz własnego zdania.
Kiro,
OdpowiedzUsuńPozwól, że zastosuję Twoją, niezbyt oryginalną retorykę:
"Czyli zero argumentów - zatem należy bić dziewczynki!"
Naprawdę uważasz, że tak powinna wyglądać dyskusja? Na forach pod tym blogiem są dziesiątki Twoich obszernych wpisów i ANI JEDNEGO racjonalnego argumentu.
Możesz się nazywać Świętą Kirą od Krytyki, ale permanentna negacja nie ma nic wspólnego z prawdziwą krytyką ani z prawdziwą dyskusją.
'>Nie nowina, że głupi mądrego przegadał;
>Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał,
>Tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł;
>Na koniec, zmordowany, gdy sobie odpoczął,
>Rzekł mądry, żeby nie był w odpowiedzi dłużny:
>"Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny."'
Ignacy Krasicki
SM
PS. Odpowiadam, bo Ty zapewne tego nie rozumiesz: Dziewczynek nie należy bić, bo są słabsze, tak samo jak jajka są słabsze od buta.
Szanowny SM, z takich jak Ty wyśmiewa się właśnie autor wpisu, nie widzisz? Czyżbyś uważał, że jak Cię zaatakuje jakiś "uotrus vulgaris", jak to pisze Autor, to wolno Ci się przed nim bronić wyłącznie dostosowując swoją broń do jego? :))) Nie ośmieszaj się...
OdpowiedzUsuńCzekam na sprostowanie. Albo na jakiś argument. Pyskówkę umiesz robić, ale mnie to znudziło. Proszę o godnego przeciwnika, bo kopanie leżącego to ponad moje siły...
Oto, co pisze Autor:
OdpowiedzUsuń"Obecnie, w myśl równości, łotra traktuje się jak człowieka. Całkowicie niesłusznie.
Dzisiaj, w podobnej sytuacji obrońca musiałby najpierw wyjąć miarkę, zmierzyć nią długość kija napastnika, po czym zza pazuchy wyjąć kij o długości zbliżonej, bądź krótszy i wówczas dopiero może zacząć się zasłaniać. A jeśli jeszcze rodzice w dzieciństwie podłożyli mu świnię i posyłali na lekcje karate, to powinien od razu dać się spałować, bo przecież broniąc się mógłby jeszcze poturbować bandziora."
Czy KTOKOLWIEK może zaprzeczyć, że ma rację, podając jakiś kontrargument? A może ja tu czegoś nie rozumiem? Chętnie uznam swoją pomyłkę. Proszę o jeden sensowny argument. Chociaż raz!
W przeciwnym razie pozostaniemy przy swoich subiektywnych opiniach.
Do Kiry:
OdpowiedzUsuńHonor jest pojęciem zdefiniowanym i właśnie w jego definicji nie mieści się kopanie między nogi czy wydłubywanie oczu.
Co do:
"jak ktoś myśli, że ma monopol na określanie, czym jest:
- dobro / zło
- mądrość / głupotę
- piękno / brzydota
- honor / brak honoru
to ma kuku na muniu."
To raczę uświadomić, że piękno / brzydota to pojęcie względne i zależy od indywidualnych preferencji, natomiast pozostałe mają stałe definicje i jeśli ktoś stosując się do nich orzeknie, że ma monopol na określanie ich, to po prostu ma rację.
Jeśli uznamy, że dobro / zło nie jest czymś stałym, to będziemy w stanie uzasadnić dowolną podłość. Podobnie subiektywizacja mądrości / głupoty da nam możliwość uwiarygodnienia głupot a w przypadku honoru / braku honoru - niegodziwość.
Pozdrawiam,
Antagonista
Antagonisto, dziękuję, że starasz się jakoś prowadzić dyskusję. Niestety, z prawdziwą przykrością muszę zauważyć, że w Twoich wywodach błąd pogania błędem.
OdpowiedzUsuńBłędy merytoryczne (czyli zamykanie oczu na fakty):
- kodeksów honorowych było bardzo wiele
- nie możesz udowodnić, że podłością jest to, co podpada pod jakąś definicję, bo definicje można zmienić
- dobro i zło, podobnie jak mądrość i głupota, to pojęcia, idee, nie zjawiska ze świata rzeczywistego
Błędy logiczne (fałszywe lub niepotwierdzalne/niepotwierdzone założenia):
- nie ma żadnego dowodu, że dobro/zło jest czymś POZA naszymi umysłami; wniosek: nie może być sprawdzalna żadna określona moralność, z żadnej epoki, z żadnego regionu świata, pod kątem prawdziwości lub nieprawdziwości; definicje IDEI tym się różnią od definicji rzeczy/zjawisk weryfikowalnych, że nie można ich w żaden sposób ocenić pod kątem prawdziwości istnienia
- istnieje POJĘCIE dobra. Ale czy samo dobro istnieje? Cóż z tego, że ileś tam osób podziela Twoją opinię? To żaden dowód.
- to, czy dana rzecz jest podłością, można udowodnić dopiero po podaniu niezbitych argumentów, że istnieje nie tylko POJĘCIE podłości, ale i sama podłość - w świecie namacalnym, nie idei!
PS. Tym samym moje pytanie, dlaczego nie wolno kopnąć psa w ludzkiej skórze (łotra) w jajencja pozostaje NADAL bez odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńUwaga! Odpowiedź: "jaja są delikatniejsze od obuwia" to idiotyzm.
Powód: każda część ciała jest delikatniejsza od obuwia. :)
No i - kto powiedział, że słabszego atakującego nie można uderzyć? Kto zaczyna, tego wina - taka jest ODWIECZNA zasada. Nie ma taryfy ulgowej dla napastników - i z tym akurat nie warto polemizować, jest to bowiem zasada opierająca się na OBIEKTYWNYM kryterium: zdrowym rozsądku.
@Kira
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem - jestem facetem - nie byłoby niehonorowym w aktualnej sytuacji prawnej kopnąć napastnika w jaja. Mogłoby to być niehonorowe, gdybym mógł posiadać broń, czyli w sytuacji, o której pisze Autor. Autor nie wie, jak by się dziś zachował - i ja tak samo nie wiem, z tym, że pewnie nie wahałbym się bronić wszelkimi możliwymi sposobami.
Może coś z życia: wracałem z dziewczyną z kina i w pewnej chwili usłyszałem za sobą głos jakiegoś kolesia: "zatrzymaj się". Zignorowałem to najpierw. "Zatrzymaj się, k...". Odwróciłem się i odruchowo - przysięgam, że w ogóle się nie zastanawiałem - popchnąłem go mocno, że zatoczył się i niemal przewrócił, i krzyknąłem do niego przy tym: "Wyp..., k...!". Odpuścił. Gdyby jednak próbował dalej, wiem, że adrenalina nie dałaby mi czasu na zastanawianie się, co jest honorowe, a co nie.
Al
Al, dobry początek: "moim zdaniem". Nie ma tutaj bowiem argumentów, są wyłącznie opinie. Same słowa "zastanawiać się, co JEST..." są raczej nieodpowiednie. Kiedy pytasz sumienia, jak należy postąpić, nie pytasz o fakty; pytasz - samego siebie - o poglądy, czyli o opinie. A te zawsze są subiektywne. Dlatego samo założenie, że KIEDYKOLWIEK warto się zastanawiać nad honorem, jest błędne. Nie ma honoru. Jest IDEA honoru. Ale idee żyją w naszych głowach, nie w świecie namacalnym.
OdpowiedzUsuńJak ktoś nas napada to się bronimy. Kolokwialnie rzecz ujmując rozbijamy mu mordę. Jeżeli napastnik nie jest uzbrojony w broń palną to raczej sam siebie ogranicza i jeżeli trafi na kogoś kto ma pojęcie co robić to raczej ani mu ten kij/nóż nie pomogą a raczej zaszkodzą.
OdpowiedzUsuńNie wiem kto podnosił argument, ze przy dostępie do broni palnej wszyscy się pozabijają i szczerze mówiąc nie chcę wiedzieć. Jest to bzdura. Połowa społeczeństwa ma dostęp do narzędzi gwałtu, a jakoś niż demograficzny jest ;)a tak na poważnie: wiele osób podnosi argument, że np Szwajcarzy są spokojniejsi od nas i dlatego tam nie ma strzelanin na ulicach. Jednak w Teksasie też wolno posiadać broń i tam przypadają z tego co się orientuję 3 sztuki na mieszkańca. Narąbani kowboje z teksasu też są znacznie spokojniejsi od nas?
Co do samego honorowo i nie honorowo. Jeżeli ktoś nas napada to się bronimy. Jeżeli się "pojedynkujemy" to przestrzegamy pewnych zasad. Facet, który się zasłania kobietą zawsze był, jest i będzie uważany za ciotę. Tu nie ma filozofii, ani powodów do dyskusji.
Pani Kiro,
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - trochę pokory. Pani protekcjonalny ton nie pasuje do wygadywanych bzdur. Być może wydaje się Pani, że zeżarła wszystkie rozumy, ale najwyraźniej nie były one pierwszej świeżości.
Próbuje Pani wszystkich naprostować i wytyka im brak logiki, podczas kiedy Pani co chwilę zaprzecza sama sobie, co było już niejednokrotnie wykazane w innych dyskusjach.
Jak można twierdzić, że honor, dobro i zło są subiektywne, a jednocześnie głosić, że zdrowy rozsądek (zna Pani definicję?) jest "OBIEKTYWNYM" kryterium.
Szafuje Pani jakimiś swoimi bardzo osobliwymi opiniami jak aksjomatami, a od innych żąda dowodzenia najprostszych i najbardziej oczywistych prawd. Człowiek, który posiada honor nie potrzebuje dowodu jego istnienia. Jest to pojęcie ukształtowane przez cywilizację.
Gdybym brał na serio Pani pomysły, zapewne już dawno spadłbym z krzesła. Bynajmniej nie ze śmiechu - po prostu nie potrafiłbym udowodnić jego istnienia w satysfakcjonujący Panią sposób.
Trudne słowo na dzisiaj: "Rzeczywistość"
Ryszard F.
Panie Ryszardzie, Pan i Panu podobni zostali już doszczętnie wyśmiani w poprzedniej notce o honorze. Nie tylko przeze mnie, także przez dwóch czy trzech rozsądnych mężczyzn. Mężczyzn! Nie gówniarzy bełkoczących o honorze.
OdpowiedzUsuńNa wszystkie zarzuty odpowiedziałam, wyjaśniać raz jeszcze nie mam ochoty. Nie ma niczego nielogicznego w moich wywodach. Od innych odpowiedzi się nie doczekałam. Nie wystarczy jak mały chłopczyk tupać nóżką i wrzeszczeć: "Jest, bo jest!" lub "Nie ma, bo nie ma".
"Jak można twierdzić, że honor, dobro i zło są subiektywne, a jednocześnie głosić, że zdrowy rozsądek (zna Pani definicję?) jest "OBIEKTYWNYM" kryterium."
Każda istota dąży do zachowania życia, zdrowia, mienia, do ochrony najbliższych. Nie potrzebne są żadne idee, takie rzeczy reguluje natura. Dlatego obrona własna to nie pojedynek... Tę pierwszą ukształtowała natura, ten drugi - kultura. A kultura ulega zmianie...
"Człowiek, który posiada honor nie potrzebuje dowodu jego istnienia. Jest to pojęcie ukształtowane przez cywilizację."
Czyli wracamy do punktu wyjścia: każdy sam sobie wystawia laurkę.
"Trudne słowo na dzisiaj: "Rzeczywistość""
A odróżnia Pan rzeczywistość od IDEI?
PS, Panowie, żadne z nas (ani wy, ani ja) nie prowadziło, nie prowadzi, ani nie będzie prowadzić autentycznej dyskusji na tematy dotyczące moralności, Boga, honoru, etc. Nigdy i nigdzie. Możemy jedynie wymieniać się opiniami.
OdpowiedzUsuńMy przynajmniej mamy jajka, więc wiemy o czym mówimy.
OdpowiedzUsuńJajka to nie honor... Ale wierzę, że niektórym może się to mylić. ;)
OdpowiedzUsuńEj, serio? Próbujecie podejmować jeszcze polemikę z Kirą? Nie dość, że:
OdpowiedzUsuń- nie stawia swoje poglądy na pozycji absolutu, bo przecież nie ma racji nikt kto myśli inaczej niż ona.
- permanentnie nie stosuje internetowej etykiety jednego komentarza w ciągu (co świadczy o tym, że nie zastanawia się zbytnio podczas pisania),
to jeszcze wielokrotnie pokazuje swoją hipokryzję- która myślę, że jest po prostu wynikiem braku piątej klepki.
Osobiście uważam, że mądrzej przemilczeć, gdy głupiec prowokuje.
Kage
Kage:
OdpowiedzUsuń"nie ma racji nikt kto myśli inaczej niż ona."
Kira:
"Ja do tego podchodzę w ten sposób: jak ktoś myśli, że ma monopol na określanie, czym jest:
- dobro / zło
- mądrość / głupotę
- piękno / brzydota
- honor / brak honoru
to ma kuku na muniu."
Widać, że Kage czytać uważnie nie umie. Stąd te "yntelygetne" wnioski.
Kage, mam prośbę, nie lataj za mną.
Kage, nie wiem skąd wziąłeś zasadę "jednego komentarza w ciągu", ale skoro już ją podałeś to spieszę przypomnieć:
OdpowiedzUsuńhttp://krulpik.blogspot.com/2011/06/walka-ze-smokiem.html
Najwyraźniej również nie myślisz w czasie pisania.
SM
Przepraszam, ale o co Wy się spieracie? O jakieś indywidualne upodobania? Jedna osoba może bronić się HONOROWO z niegodziwym napastnikiem, bo tak. Takie zachowanie uważa za słuszne, jest to dla NIEJ pewnego rodzaju nobilitacja. Inna osoba zaś na chamstwo odpowiada chamstwem, albo nawet w honorowy pojedynek wplata podstępne zagrywki. I co? Nic, bo to indywidualne podejście do sprawy jest tu "clue" a nie jakaś ogólna zasada. Jeden lubi jak mu grają Cyganie, drugi lubi jak mu śmierdzą stopy. Piszę w SWOIM imieniu, więc jest totalnie subiektywnie: Jeśli facet obraża mnie i "żąda satysfakcji", np. poprzez walkę 1 na 1, godzę się i postępuję honorowo (czyt. zgodnie z przyjętymi zasadami). Jeśli natomiast ktoś gra nieczysto i napada na mnie bez pardonu, zachowuję się wtedy jak barbarzyńca. Honor idzie na bok i w myślach widzę jegomościa leżącego na ziemi i ubryzganego krwią. Tak jak napisałem, jest to kwestia indywidualna, tak samo jak ulubiony kolor. Czemu zatem nie spieracie się, czy najlepszy i najwłaściwszy jest zielony a nie np. czarny?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, przytomny;)
Witaj, Przytomny. Myślę tak, jak Ty - nie można się spierać o coś, czego się nie da tak naprawdę ustalić. Nie ma zasad stworzonych dla wszystkich ludzi na każdą okazję. Każdy może jedynie słuchać własnego sumienia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo taka moda ostatnio, wykładana na (tfu!) humanistycznych uczelniach. Twierdzi się, że nie istnieje dobro, moralność czy prawda. Otóż prawda istnieje, ale duża część humanistów w gruncie rzeczy nie zajmuje się niczym przydatnym. Taki np. filozof nie potrafi wymyślić nowego rozwiązania ważnego problemu, a coś robić musi, toteż wymyśla nowe znaczenia starych pojęć wypaczając tradycyjną kulturę. A takich ludzi jest mnóstwo, bo przecież "studiować wypada".
OdpowiedzUsuńNie powiesz mi Kira, że stając w obronie zaatakowanego czynię źle, a okradając kolegę czynię dobro, zatem jednoznacznie wynika z tego, że dobro i zło są jasno ZDEFINIOWANYMI pojęciami. Można prowadzić dyskusję odnośnie szczegółów, ale sprawy zasadnicze są jasne - morderstwo zawsze jest złe.
Z resztą Twoich argumentów dyskutować na razie odmawiam - przynajmniej dopóki nie podniesiesz poziomu swoich wypowiedzi.
Piszesz:
"Panie Ryszardzie, Pan i Panu podobni zostali już doszczętnie wyśmiani w poprzedniej notce o honorze. Nie tylko przeze mnie, także przez dwóch czy trzech rozsądnych mężczyzn."
Domyślam, że nawiązujesz również do moich komentarzy. Otóż spieszę wyjaśnić, że dyskusja nie jest jedynie sposobem na, cytuję, "wyśmianie" bliźniego i tak moje wypowiedzi nie służą temu celowi. Nie piszę po to by napsuć innym krwi i podbudować swoje ego - nie jestem zakompleksionym bachorem. Dyskusja służy do wymiany opinii, zwrócenia uwagi na ewentualne luki w rozumowaniu rozmówców, tak aby każdy z nich mógł dzięki temu rozwinąć swój światopogląd i być może nawet wypracować w pewnej części wspólne spojrzenie na sprawę. A przynajmniej powinna się zakończyć wzajemnym zrozumieniem punktu widzenia uczestników i akceptacji różnic między nami.
Mogę uważać, że poglądy wielu z Was są błędne, nie zgadzać się z nimi, ale nie utracę do Was szacunku z tego powodu.
Pomimo, że w Twoich wypowiedziach, droga Kiro, dostrzegam kilka istotnych spraw, na temat których warto kontynuować rozmowę, rezygnuję z dalszej polemiki. Odmawiam uczestniczenia w rozmowie na tym poziomie.
Szanowny Pulsarze, wybacz, ale to nie ja próbuję tu cokolwiek udowodnić. To raczej mnie przekonywano na siłę do czegoś, czego nie da się udowodnić. Potrafię rozmawiać z ludźmi, którzy nie dają sobie monopolu na rację. Tutaj, niestety, pojawili się właśnie tacy...
OdpowiedzUsuńTwoje argumenty nie były okraszone drwinami, ale dowiodły same w sobie, jak błędnym jest rozumowanie paru osób, które uparcie przedstawiają swoje prywatne wizje moralności jako jedynie słuszne.
Tak, dobro i zło są zdefiniowane - ale u każdego inaczej. Dlatego NIGDY nie dogadamy się w kwestii np. kary śmierci, aborcji, wojny, etc.
Celowo podałem wyraziste przykłady, by zauważyć, że każdy cywilizowany człowiek wyznaje ten sam FUNDAMENT dobra czy zła. Zrozum co mam na myśli - pewne czyny są złe, inne są dobre - ZAWSZE. Prócz tych dwóch kategorii jest oczywiście całe mnóstwo kwestii spornych na temat których można dyskutować. Dla mnie np. będzie to kwestia eutanazji czy kary śmierci.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wojnę to jest to inna kategoria, bo trudno się zastanawiać czy wojna jest po prostu zła czy dobra. Wojna zawsze jest zła, ale nie jest najgorsza. Można co najwyżej dyskutować na temat tego czy słusznie jest prowadzić wojnę w danym przypadku, ale to zawsze jest kwestia indywidualna. Nie da się dyskutować na temat samego zagadnienia wojny.
Przykład aborcji u mnie nie rodzi takich wątpliwości, bo zabijanie zawsze jest złe. Można dyskutować na temat przypadków szczególnych i tak zgadzam się na możliwość przerywania ciąży w celu ratowania życia matki. Przyjmuję do wiadomości, że niektórzy mogą uważać aborcję za nic złego tak jak toleruję fakt istnienia ludzi, którzy uważają eksterminację Żydów i Polaków w czasie drugiej wojny za słuszny czyn. Nigdy natomiast nie zgodzę się z żadną z tych grup i nic tego nie zmieni.
Aaa, widzisz! Czyli MUSI być jakiś fundament. ZAŁOŻENIE, jak ja to nazywam. :) Ale jeśli to założenie ma całe multum wyjątków, to ile jest warte? Diabeł tkwi właśnie w tych szczegółach... One nie są bez znaczenia dla teorii. Niestety, tych szczegółów jest takie mrowie, że tak naprawdę niejeden "dzikus" z buszu z pogardą spojrzy na cwanego, cywilizowanego "białasa", który niby ma jakieś tam niepodważalne zasady, ale odstępstw od nich jest tyle, że aż wstyd się taką cywilizacją chwalić. Nie sądzisz więc, że kruchy jest ów fundament? :)
OdpowiedzUsuńInna sprawa: kto osądzi, która z cywilizacyj jest najlepsza? Znowu - mamy tylko swoje prywatne opinie. (Od razu zaznaczam, że uważam samą siebie za osobę na szóstym "stopniu" moralności wg skali Kohlberga. ;))
Nie mogę z Tobą dyskutować, jeśli używasz sformułowań "u mnie" lub "nigdy nie zgodzę się". Bo dyskutować da się tylko w oparciu o argumenty, a nie o prywatne opinie. Postaraj się mnie więc zrozumieć, kiedy obruszam się na samozwańczych kaznodziei, którzy wmawiają mi, że wiedzą lepiej, czym jest dobro, a czym zło.
Niemniej dziękuję za tolerancję... ;) (Swoje poglądy na aborcję przedstawiłam kiedyś u siebie.)
No nic, spadam. Dzięki za rozmowę. :) Pozdrawiam.
PS. Odnośnie Twojego poprzedniego postu: skąd przypuszczenie, że jestem zagubioną w świecie rozważań "humanistką"? :) Humanista to ktoś więcej, nie zasługuję na to miano.
Poza tym... tak naprawdę mam gdzieś pseudonauki typu filozofia, etyka, teologia. Wolę prawdziwą, bazującą na obserwacji tudzież wyciąganiu wniosków naukę. Tylko ona daje prawdziwe odpowiedzi na nasze pytania.
Rzecz w tym, że na arcyważne dla niektórych pytanie: "Co jest słuszne, a co nie?" nauka odpowiedzi nie da. Może dlatego owi pseudohumaniści, o których oboje mamy zapewne niezbyt dobre zdanie, nie szanują nauki... ;)
Otóż to chciałem zauważyć - są sprawy fundamentalne, co do których nie mamy wątpliwości. Co do "mnogości odstępstw" to nie wiem czemu ma służyć ta wypowiedź. Wszyscy się zgodzimy(?), że prawo w Polsce i w UE jest absurdalnie rozrośnięte i winno być prostsze. Jednak definicja podstawowych pojęć, o których mówiliśmy pozostaje jednoznaczna.
OdpowiedzUsuńWciąż uparcie powtarzasz, że nie da się tych pojęć zdefiniować bo różni ludzie mogą mieć różne poglądy, a z drugiej strony, że nie chcesz mówić o ludzkich opiniach tylko o obiektywnych wnioskach - czuję tu pewną niekonsekwencję.
Nie twierdzę, że jedna cywilizacja jest lepsza od drugiej, nawet się nad tym nie zastanawiam. Żeby dyskusja miała sens jednak ograniczam się do świata, w którym żyjemy, czyli cywilizacji europejskiej.
"Bo dyskutować da się tylko w oparciu o argumenty, a nie o prywatne opinie."
Wybacz, ale bzdury gadasz. Dyskusja musi się opierać na wygłaszaniu opinii, a dopiero potem próby poparcia ich argumentami. Podałem tylko przykłady kilku spraw dla mnie fundamentalnych, o których zdania nie zmienię. Uciekasz od dyskusji z człowiekiem, bo twierdzi, że nikt go nie przekona, że morderstwo jest złe?
Co do aborcji to nie znam Twoich poglądów, ale to bez znaczenia. Nie chciałem o niej dyskutować, a jedynie użyłem jako przykładu.
"Odnośnie Twojego poprzedniego postu: skąd przypuszczenie, że jestem zagubioną w świecie rozważań 'humanistką'?"
Sroga nadinterpretacja. Nie jesteś pępkiem świata ;) . Nigdzie nie napisałem, że to o Tobie.
"Wciąż uparcie powtarzasz, że nie da się tych pojęć zdefiniować bo różni ludzie mogą mieć różne poglądy, a z drugiej strony, że nie chcesz mówić o ludzkich opiniach tylko o obiektywnych wnioskach - czuję tu pewną niekonsekwencję." / "Dyskusja musi się opierać na wygłaszaniu opinii, a dopiero potem próby poparcia ich argumentami. Podałem tylko przykłady kilku spraw dla mnie fundamentalnych, o których zdania nie zmienię. Uciekasz od dyskusji z człowiekiem, bo twierdzi, że nikt go nie przekona, że morderstwo jest złe?"
OdpowiedzUsuńNie uciekam, sam chciałeś zakończyć rozmowę. Ale JAK możemy dyskutować? Uważam, że wymiana opinii nie zawsze jest dobrym początkiem dyskusji. Jeśli mielibyśmy dyskutować, to musielibyśmy się oprzeć prędzej czy później o fakty lub o jakieś wspólne założenie. Jak można rozmawiać bez takowego? No nie da się... ;)
36 yr old Health Coach I Shane Noddle, hailing from Sault Ste. Marie enjoys watching movies like Defendor and Leather crafting. Took a trip to Historic Fortified Town of Campeche and drives a Duesenberg SJ Roadster. przeczytaj ten artykul
OdpowiedzUsuń