wtorek, 15 maja 2012

Pan premier zachęca do demonstracji

Premier Tusk zaapelował, by nie organizować demonstracji w czasie Euro 2012. Tym samym zachęca związkowców i nie tylko do demonstrowania w czasie trwania tej imprezy. Z prostej przyczyny - czy demonstracje są po to, by uszczęśliwić premiera?

Nie, wprost przeciwnie. Są po to, by jemu, rządowi oraz parlamentarzystom dać w kość. W przeciwnym razie demonstracje odbywałyby się wówczas, kiedy rząd zrobi coś pożądanego, a nie kiedy postępuje wbrew woli demonstrujących. A jeśli ktoś, komu tłum chce dać w kość apeluje do niego, by tego nie czynił, to oczywiście tłum ten w kość da i to jeszcze chętniej.

Daleki jestem od twierdzenia, że premier faktycznie chce, by demonstracje się odbywały, a w bystrości swej przewidział opaczną reakcję związkowców i innych demonstrujących, więc zaapelował o coś zgoła przeciwnego. Nie, nie! Uważam, że mamy do czynienia z tą drugą możliwością.

Premier raczej powinien powiedzieć, że nie obchodzą go żadne demonstracje i wszystko mu jedno, czy się odbędą, czy nie. A najlepiej by było, by w ogóle zignorował temat. Nie zapobiegłoby to demonstracjom, ale zapewne ostudziłoby to zapał aktywistów. Bo tłum kieruje się taką sama mentalnością, jak walczące kobiety - prośba o zaniechanie walki dodaje przeciwnikowi animuszu.

Tymczasem oczywiście i Solidarność, i cała reszta za nic mają apele Tuska i w czasie Euro będą protestować. I nie można się im dziwić, wydali na tę imprezę, podobnie jak my wszyscy, kupę kasy i chcą z tego mieć coś więcej niż tylko pokrzepiającą świadomość, że działacze sportowi i politycy dostaną darmowe bilety na mecze, a oni będą mogli mistrzostwa oglądać wygodnie w telewizji za niezbyt wygórowany abonament.

Demonstracje będą i obawiam się, że na demonstrowaniu się nie skończy, bo już widać, że społeczeństwu żyłka na czole pulsuje, a pulsuje mocno i szybko. Przez ostatnie lata, ba miesiące, możemy obserwować jak demonstracje nabierają na sile. Są coraz liczniejsze, a demonstranci coraz bardziej skorzy do walki. A drugiej takiej okazji jak Euro, długo nie będzie. Spodziewam się najgorszego.

6 komentarzy:

  1. Też się nad tym zastanawiam. Czy demonstranci pójdą na ostro? I co ważniejsze czy rząd pójdzie na ostro? Może przecież nawet wprowadzić stan wojenny. Wizerunkowo byłoby to słabe, ale jak zwierzęcy strach chwyci za gardło to kto wie. Poza tym różnie różowo można przecież uzasadniać takie kroki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo bym się ucieszył ze stanu wojennego. Pojęcie się bardzo źle kojarzy w Polskiej mentalności i odbiłoby się na dotychczasowych mężykach stanku w sposób pomyślny dla narodu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będzie stanu wojennego bo to jest banda tchórzy - Rostowski oficjalnie powiedział, że w razie czego ma metę i będą uciekać. IMHO zamach stanu zrobi Kaczor razem z ludźmi z wiosek, którzy znają go z TV i wiedzą, że jest na NIE i, że obściskuje się z Rydzem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko że wprowadzenie stanu wojennego może odbyć się pokrętnie. Nie na hasło "uwaga wprowadzamy stan wojenny" tylko nieoficjalnie. Oficjalnie będą uśmiechy VIPów oraz "igrzyska trwają". Władza ma teraz sporo możliwości, np. wsadzić do aresztu na 24h potencjalnych przywódców manifestacji w dniu meczu. Przez miesiąc nie dawać zezwoleń na manifestację w miastach gospodarzach. Zablokować dostęp do tych miast niemieszkańcom i ludziom bez biletów na mecz itp. itd.
    Ale równie dobrze może wszystko olać i dopiero w razie zamieszek skierować Zomo gdzie trzeba. Wtedy będą śmieszne sceny.

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam, że offtop, ale polecam:

    http://gb.pl/gielda/komentarze/niewolnictwo-podatkowe-w-socjalistycznej-rzeczpospolitej-polskiej.html

    Można bez epatowania 3 rzeszą(jednocześnie o niej wspominając w szeregu innych państw z tego okresu)? Można ;)

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe czy związki zawodowe kolejarzy też wpadną na pomysł i zastrajkują... Kolej stanie, tysiące kibiców na dworcach - myślę, że każde postulaty rządzący grzecznie by przyklepali.

    OdpowiedzUsuń