To trzeba przeczytać (sznurek).
Do licha ciężkiego, w jakim ja świecie żyję?! Czy ludziom już do reszty rozum poodbierało? Człowiekowi grozi osiem lat więzienia za to, że zostawił na kilka minut w sklepie torbę z mikrofonami. Za zgodą ekspedientki. Słowo daję, że jest to najgłupsza rzecz o jakiej kiedykolwiek słyszałem.
Przecież nawet gdyby ten dziennikarz nie uzyskał pozwolenia ekspedientki, albo postawił torbę i o niej zapomniał, to nie ma mowy o żadnym zagrożeniu. Jak zatem można o nim mówić w tej sytuacji? Przecież nie ma żadnej różnicy między pakunkiem pozostawionym za zgodą sprzedawcy, a pakunkiem zostawionym przez samego sprzedawcę. Innymi słowy sprawa ta pokazuje, że jeśli ja sam osobiście w moim własnym sklepie postawię moją torbę, a jakiś idiota zadzwoni na policję, to mogę odpowiadać za "stworzenie zagrożenia" i iść do więzienia na osiem lat! Przecież to się w głowie nie mieści.
Kiedy "Nowy Ekran" strugał kretynów i podkładał "bomby" na "Centralnym", ja wyśmiewałem ich głupotę (tu i tam). Jakże naiwny był to śmiech. Okazało się, że redaktorzy NE mieli więcej szczęścia niż rozumu. Gdyby bowiem stało się było to, co według nich stać się powinno było, czyli ich "bagaż" kogoś byłby zaniepokoił, to pan Pietkun mógłby dziś swoje artykuły posyłać z więzienia. Ale kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Jeśli wówczas bili na alarm, jacy jesteśmy zagrożeni i jakie śmiertelne niebezpieczeństwo kryje się w każdej pozostawionej bez opieki torbie, to tu jest świetny przykład, co się dzieje, gdy spełniają się nieprzemyślane życzenia.
Jarosław Barnaś przeprosił i wyraził skruchę. Za co? Przecież on nie zrobił nic złego! Otóż oskarżony jest nie o to, co zrobił, tylko o to, co komuś innemu wydawało się, że zrobił. Wyobraźmy sobie, że widzę pana Barnasia na ulicy i sobie myślę: "długie włosy, nieogolony, spojrzenie jakieś takie spode łba - jak nic morderca!". Dzwonię więc na policję i mówię przerażony, że zobaczyłem faceta, który chyba jest mordercą. Policja przyjeżdża i zatrzymuje pana Barnasia. Śledztwo wykazuje, że nikogo nie zamordował, ale mimo to pan Barnaś staje przed sądem oskarżony o morderstwo tylko dlatego, że mnie się wydawało. Gdzie tu sens? A logicznie jest to dokładnie to samo. Przecież pan Barnaś oskarżony jest o spowodowanie zagrożenia, mimo, że jest JASNE, że żadnego zagrożenia nie spowodował.
Paragraf, na mocy którego postawiono to oskarżenie brzmi: Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które
zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach
lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego
zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej
lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia
mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności
od 6 miesięcy do lat 8
Pan Barnaś ani nikogo nie alarmował o zagrożeniu, ani nie próbował wywołać przekonania, że takie zagrożenie istnieje - przecież nawet otrzymał pozwolenie ekspedientki. Gdyby wywołał w niej przekonanie, że w torbie jest bomba, to musiałaby być idiotką, by zgodzić się na jej przechowanie. Gdzie zatem paragraf ten dotyczy pana Barnasia?
Powiedziałbym, że prokuratura nie ma żadnych podstaw i że ten proces to farsa, którą sąd zakończy w kilka minut, puszczając domniemanego zamachowca wolno i obsobaczając prokuraturę za zawracanie "gitary". Ale tego nie powiem. Za każdym bowiem razem, gdy piszę "głupiej być nie może", los, w postaci naszego państwa, zdaje się traktować to jako wyzwanie, czego efektem są takie "kwiatki", jak ten.
Życzę powodzenia panu Jarosławowi Banasiowi.
Temu paragrafowi powinna podlegać osoba zgłaszająca na policję tą sytuację (w końcu to ona wywołała przekonanie o istnieniu zagrożenia). Z drugiej strony to może wywołać brak reakcji na naprawdę podejrzane zachowania np. gościa z pasem z lasek dynamitu bo może się okazać że to nie dynamit tylko rurki budowlane w filmowym kolorze.
OdpowiedzUsuńNie do końca tak - w przypadku Barnasia zgłaszająca dziewczyna nie wiedziała, że zagrożenie nie istnieje, zatem nie spełnia warunku "Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje".
UsuńZ kolei w wymyślonej przez Ciebie sytuacji facet, który sporządzi sobie z rurek pas wyglądający jak pakunki dynamitu sam "stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia", zatem w tym przypadku to on podpada pod ten paragraf, a nie zgłaszający.
SM
Wygląda na to, że jeśli ktoś zostawi torbę, z której wystaje (o, zgrozo!) KABEL, to stwarza zagrożenie, bo ktoś sobie pomyśli, że to bomba. A jak z torby wystaje gazeta to jest w porządeczku, bo przecież nikt bomby nie zawija w gazetę.
OdpowiedzUsuńNowa jednostka chorobowa: kablofobia.
Swoją drogą, widząc na mieście tłumy okablowanych (a niektórzy, mają jeszcze na tych kablach - to straszne - PRZYCISKI!) powinienem się bać czy nie? I czy groźny jest kabelek czarny czy biały?
Sam sobie odpowiadam :-) ale wpadłem na pewną myśl: co by było, gdybym sobie zmajstrował słuchawki do empetrójki z czerwono-niebieskim kabelkiem? Na filmach bomby zawsze mają dwa kabelki: czerwony i niebieski...
UsuńJa nie chodzę ze słuchawkami na uszach, ale może jakiś meloman-elektronik przeprowadzi eksperyment?
To może jeszcze odtwarzacz mp3 w kształcie laski dynamitu?
UsuńNie jest ze mnie prawnik, więc pewnie się nie znam, ale uważam, że w świetle prawa nikt nie popełnił przestępstwa. Żaden z uczestników zdarzenia nie spełnia wszystkich warunków koniecznych wynikających z tekstu przytoczonego paragrafu. Świadczy to jedynie o tym, jakie kretyńskie prawo tu obowiązuje.
OdpowiedzUsuń