Kiedy mówię o konieczności redukcji biurokracji do niezbędnego minimum, wiele osób, również tych, które uważają się za anty-socjalistów, protestuje. Mówią o okresach przejściowych i że nie należy tego robić tak radykalnie. Kiedy ja postuluję zniesienie obowiązku szkolnego, oni mówią, żeby go nie znosić całkowicie, bo Polskę zaleją analfabeci, więc należy pozostawić obowiązek, ale skrócić go tak, by każdy opanował naukę pisania, czytania i arytmetykę. Kiedy ja protestuję przeciwko obowiązkowym ubezpieczeniom zdrowotnym, oni mówią o ciężkich, drogich i niezwykle rzadkich chorobach, które muszą być leczone przez państwo. Ja oczywiście rozumiem, że za ich poglądami stoją szlachetne idee i cele. A są to dokładnie te same cele, które przyświecają socjalistom z krwi i kości, którzy domagają się w imię ich realizacji zwiększenia regulacji wszystkiego, dla naszego dobra.
Ludzie jednak często zapominają, że biurokracja bardziej przypomina żywy organizm niż martwy przedmiot. Duży kamień można oszlifować, zrobić z niego małą kulkę, lub figurkę, a ten nią pozostanie. Walka z biurokracją dużo bardziej przypomina walkę z karaluchami, szczurami, lub grzybem na ścianie. Jeśli chcę się pozbyć szkodników, to muszę pozbyć się ich wszystkich od razu. Jeśli tego nie zrobię, to na dłuższą metę wyświadczam im przysługę.
Jeśli ktoś wzywa specjalistę od deratyzacji, to robi to po to, by pozbyć się szczurów, czy po to, by ograniczyć ich liczbę? Czy ktoś powie temu specjaliście: panie, wytruj pan połowę albo: 80 procent, ale trochę mi pan ich zostaw? Oczywiście, że nie! Bo jest to tylko kwestią czasu, kiedy szczury te rozmnożą się do dawnej liczby. A będą to dużo zdrowsze i bardziej odporne szczury, bo wytrute zostały te najsłabsze.
To samo jest z biurokratami. Oni też się mnożą. Trochę wolniej niż szczury, ale dużo chętniej i w sposób dużo ohydniejszy. Jeśli zniesiemy przymus szkolny całkowicie, to pozbędziemy się wszystkich szczurów z tej dziedziny życia, razem z całym ministerstwem edukacji. Jeśli zaś tylko ograniczymy ten przymus, to znaczy, że pozbywamy się kilku szeregowych urzędników, ale pozostawiamy te najgorsze szkodniki na samej górze, które tworzą zasady, według których działa reszta. Tych, którzy ustalają program i zakres obowiązku szkolnego. I jest tylko kwestią czasu, kiedy ich władza powróci do dawnego zakresu. I dużo lepiej się okopią na swoich stanowiskach, by uniknąć tej redukcji na przyszłość.
Jeśli zlikwidujemy służbę zdrowia, to pozbędziemy się wszystkich karaluchów, którzy żerują na naszym zdrowiu. Każdy z nas będzie mógł sam zadbać o swoje zdrowie w taki sposób, w jaki chce. Ale jeśli te karaluchy tylko trochę podtrujemy i powiemy, że są pewne sytuacje, w których to oni mają się zająć chorym, to oni się nim zajmą na cacy. I już oni zadbają, by koszyk tych sytuacji stale się powiększał.
Jeśli chcemy walczyć z biurokracją, to trzeba to robić na całego. Czy to będą szczury zajmujące się edukacją, karaluchy ze służby zdrowia, korniki w budownictwie, grzyb na rolnictwie, pijawki na gospodarce, czy inne szkodniki żrące owoce naszej ciężkiej pracy. W pierwszej kolejności należy wytruć do ostatniego pasożyty z tych dziedzin, w których są one zbędne, jak edukacja, zdrowie, gospodarka itp, a następnie ograniczyć do całkowitego minimum ich liczbę w organach niezbędnych do funkcjonowania państwa, prawnie zakazać im rozmnażania się i cały czas patrzeć na łapki. Tak by każdy wiedział, co który robal robi i który już jest niepotrzebny.
Ile razy trzeba tłumaczyć, że jak zrobisz za mocną terapię szokową, a konserwatywne społeczeństwo wywiezie Cię na taczkach do Somalii?
OdpowiedzUsuńŻadna zmiana prawa nic nie da. Te szczury, karaluchy etc nie żyją w rozporządzeniach prawnych, tylko w mentalności ludzi.
To Ty teraz się zachowujesz jak socjalista Staszku twierdząc, że ustawą da się zmienić społeczeństwo.
Po raz kolejny- opamiętaj się, bo kolejność nie ta- najpierw przekonanie społeczeństwa- potem zmiany. Inaczej im bardziej radykalne reformy tym silniejszy będzie opór.
pozdrawiam
ps. a mówiąc konserwatywne społeczeństwo mam na myśli definicję konserwatyzmu, czyli niechęć do jakichkolwiek zmian.
Masz sto procent racji. Ludzie którzy pokornie znoszą pomysły Tuska wyjdą z widłami na ulicę, gdy tylko ktoś wprowadzi zmiany, dzięki którym będą zarabiali o połowę więcej, a ich zakupy będą tańsze o VAT i akcyzę.
UsuńPS W którym miejscu autor twierdzi, że ustawą można zmienić społeczeństwo?
Społeczeństwa nie zmieni się ani ustawą, ani Twoim przekonywaniem. Większość zawsze będzie głupia. Albo robimy rzeczy słuszne, albo wykonujemy wolę większości. Ja w przeciwieństwie do Ciebie demokratą nie jestem.
co to znaczy słuszne? Takie, które Ty uważasz za dobre? Takie, które Korwin uważa za najlepsze? Takie o jakim pisał Rothbard? Friedman? Hayek?
UsuńNie jestem demokratą, jednak w przeciwieństwie do Ciebie anonimie zdaje sobie sprawę z tego, że na siłę nikogo nie uszczęśliwisz. A już szczególnie jeżeli sami wybierają "mniejsze zło".
A zanim zaczniesz znowu pleść farmazony o kraju mlekiem i miodem płynącym oraz społeczeństwie całującym Cię po rękach (vide Twój sarkazm) za Twoje robienie "rzeczy słusznych" to proszę się doszkól, bo twierdzenie "Większość zawsze będzie głupia." jest świadectwem co najmniej nieuctwa.
Wykres inteligencji w społeczeństwie ma rozkład normalny, co znaczy, że tych głupich jest tyle samo co mądrych. Większość jest po prostu przeciętna.
pozdrawiam
O ile zakładamy, że inteligencja jest względna.
UsuńO świecie znanym z "Idiokracji" też mozemy powiedzieć, że tam większość jest przeciętna, a reszta to rozkład normalny - i głupich jest tyle samo, co mądrych...
Zgadzam się z przedmówcą. To, że inteligencja ma rozkład naturalny, to nie znaczy jeszcze, że każdy kto ma wyższy iloraz inteligencji niż średni (ok. 100 - niezbyt wiele) jest bystry. Według mnie ludzie inteligentni zaczynają się daleko poza "garbem" krzywej Gaussa.
UsuńKage, Skąd Ci przyszło do głowy, że ja chcę kogokolwiek na siłę uszczęśliwiać? Ja jedynie chcę, żeby przestano nas na siłę okradać "z urzędu". Jeśli ktoś lubi być okradany, to niech się daje okradać prywatnie.
Mam też dla Ciebie nowinę. Jeśli opinia społeczeństwa jest dla Ciebie ważniejsza niż prawo, uczciwość i rozsądek, to JESTEŚ demokratą.
Anonimie- właśnie to napisałem. Dla mnie też ludzie stricte inteligentni, czy boleśnie głupi nie zaczynają się na ekstremum.
UsuńNigdzie nie napisałem, że opinia społeczeństwa jest dla mnie ważniejsza niż prawo (chociaż ono wynika z kultury, czyli jakby zbiorowej opinii społeczeństwa) uczciwości a rozsądku już przede wszystkim.
Tak samo jak Ciebie nie obchodzi opinia społeczeństwa, tak społeczeństwa (czyli zbioru jednostek) nie obchodzi Twoja opinia.
Tylko władza tak czy siak musi się liczyć z tym, że jak społeczeństwo będzie naprawdę złe, to będzie wiosna ludów. Tyle. To przecież takie proste i wielokrotnie potwierdzone.
Możesz się oburzać się jak Korwin, gdy znowu nie ugryzł się w język gdy powinien a media to podłapały i zraziły do niego ludzi, możesz pluć na politykę, głosić dumną tezę o swojej bezkompromisyjności, ale to nie zmieni zasad polityki a już tym bardziej nie zaprowadzi nas do władzy.
A Ty chcesz na siłę uszczęśliwić 100% dorosłych polaków -1,5%, które na nas zagłosowało. To jest realne poparcie idei wolnościowej. Żadne 10%-15%.
Musimy pracować u podstaw, żeby chociaż wejść do sejmu. Takie są obecne reguły. A nawet jeżeli zaraz wyskoczysz z przewrotem złego systemu- z 15% ludzi? :D to jest śmieszne. Praca u podstaw jest drogą do wolności. Żadne odgórne zmiany.
Chodziło mi o to, że ludzie teraz żyją w matrix'ie.
Będziesz wystawiał wojsko przeciwko własnym obywatelom? Targany poczuciem słuszności?
Odpowiedz mi jeszcze proszę, co to są rzeczy "słuszne".
Stu procentowo będą się bronić przed zmianami i jest to naturalna reakcja, gdy zmiany są niezrozumiałe, krzywdzące wg subiektywnego sumienia jednostek etc. Nie bądź jak Kaczyński, który w wywiadzie stwierdził, że on wcale nie wymaga od wyborców, by oni rozumieli nowe prawo, które sobie wymyślił. To zła droga.
Staszek się myli w tym, że gdy zmienimy prawo to nagle znikną wszystkie pijawki. Błąd. Już to pisałem- dobre prawo to za mało- spójrz gdzie idą Stany Zjednoczone. Trzeba te robaki wyplenić od źródła- z ludowej świadomości społeczeństwa- wytłumaczyć im, przekonać, pokazać, że tak się da, że jak popuściliśmy pasa regulacji, zlikwidowaliśmy kilka zbędnych urzędów to jest lepiej niż było. Sami będą głodni na więcej, sami będą prosić o wyrywanie kolejnych zepsutych zębów.
Tylko dajcie im świadomość, by mogli empirycznie poznać prawdę.
pozdrawiam
Powtórzę pytanie: Skąd Ci przyszło do głowy, że ja chcę kogokolwiek na siłę uszczęśliwiać?
UsuńPrawdziwy mężczyzna robi to w co wierzy i postępuje zgodnie ze swoim sumieniem, choćby był sam. Większość zawsze będzie chciała żyć na koszt innych. Demokracja zawsze prowadzi do socjalizmu. Próba zmiany systemu na normalny sposobami demokratycznymi, próbując przemówić do "rozsądku społeczeństwa" jest pomysłem bardzo naiwnym z założenia. Wiele osób już próbowało - bez skutku, bo większość zawsze pójdzie za tym, który naobiecuje złote góry.
Nie znam też przypadku w historii, w którym radykalna obniżka podatków doprowadziła do wiosny ludów. Podrzuć link, jeśli słyszałeś o czymś takim.
Ja też kilka razy powtarzałem swoje pytanie ;)
UsuńDemokracja zawsze prowadzi do socjalizmu? A monarchia do demokracji jak pokazuje historia. Ergo też do socjalizmu. Jak narazie tylko komunizm prowadzi do kapitalizmu, więc może powinniśmy wpierw zrobić rewolucję październikową? No, ale żarty na bok - nie ma idealnego systemu politycznego- każdy jest tak samo odporny na wypaczenia.
Jeżeli uważasz, że przemówienie do rozsądku społeczeństwa jest bardzo naiwne, to jestem ciekaw jak nazwiesz próbę zmiany systemu w sposób niedemokratyczny z takim poparciem społeczeństwa jakim cieszy się obecnie idea wolnościowa.
Zresztą wystarczy poczekać na marsz Korwina w listopadzie- obstawiam, że będzie mniej niż 500 osób z dowodami tożsamości.
A linka nie podeśle Ci z oczywistych powodów. Nie myśl jednak, że tym triumfujesz- bo nie mówimy teraz o reformie samych podatków, a radykalnych demontażu wszystkich socjalistycznych molochów w myśl zasady "do zera od tera". Nawet sam JKM mówił, że zmiany powinny być wprowadzane mniej więcej 7 lat po uchwaleniu ustawy.
Na koniec będę jednak tak uprzejmy odpowiedzieć na Twoje pytanie, jeżeli nie zrozumiałeś po mojej pierwszej aluzji:
Napisałeś sarkazm o ludziach protestujących, bo ktoś wprowadził "zmiany, dzięki którym będą zarabiali o połowę więcej, a ich zakupy będą tańsze o VAT i akcyzę."
A może oni tego nie chcą? A może oni chcą gnić i niszczeć, męsko walczyć, aby każdy realizował to co oni uważają za słuszne? A może zamiast zawracać Wisłę kijem i na siłę uszczęśliwiać wszystkich to uszczęśliwisz sam siebie dając innym spokój i wyprowadzając się do Hongkongu?
- i o nie jest moja opinia, więc nie bierz jej do siebie- ja tylko wytykam Twoją pychę wolnościowcu. Jeżeli libertarianizm ma przetrwać dłużej niż przysłowiową jedną kadencję, to ludzie muszą go rozumieć, muszą wiedzieć, że jest dobry i sprawiedliwy, muszą być odporni na te "złote góry". Jest coraz więcej ludzi, którzy się przekonują do niego. Jeżeli ich nie widzisz to Twój problem- ja sam kilka osób przekonałem. Być może za kilka lat będzie nas akurat, by zmienić oblicze tego kraju.
pozdrawiam
Kage, w tej dyskusji ani ja Ciebie nie przekonam, ani Ty mnie. Różnica polega na tym, że ja to akceptuję. Ty wierzysz, że masz wielki dar przekonywania i przekonasz innych do swoich wizji. Tylko jak chcesz przekonać większość zakorzenioną w socjalizmie do swoich pomysłów, skoro nie jesteś w stanie przekonać mnie, któremu, jak sądze, przyświecają te same cele i idee, a różnimy się tylko w kwestii drogi, którą należy je realizować. Jak chcesz przekonać większość, która ma cele zgoła inne?
UsuńCieszę się, że kilka osób przekonałeś. Pochwalam to, bo sam przekonuję. Ale "kilka osób", a "większość" to coś zupełnie innego.
Przy okazji - przekręciłeś myśl JKMa. On jest zdania, że system należy zmienić natychmiast, a 7 lat odnosi się do vacatio legis. Nie zmienia się systemu ustawą. Zdanie JKM na temat prywatyzacji i likwidacji biurokracji brzmi: "Państwo uważacie, że obcinanie kotu ogona w plasterkach jest lepsze niż obcięcie w całości. My chcemy obciąć ogon w całości..."
[http://www.polskieradio.pl/13/53/Artykul/440006,Przedwyborcza-Debata-Jedynki-polityka-kadrowa]
[http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Leszek-Balcerowicz-i-kilka-pro,2,ID398867570,n]
Nie mój drogi- różnica polegała na tym, że Ty konsekwentnie nie udzielałeś odpowiedzi na moje pytania ;)
Usuńpozdrawiam
Kage
Kage, anonimowy: problem w tym, że:
OdpowiedzUsuń1. Likwidacja biurokracji stopniowa, w małych krokach, nic nie daje, bo tu utniesz, a tam odrośnie. Na przykład wystarczyło, że Tusk obiecał, iż obetnie o 10%, i natychmiast o ponad 10% urosło... Trzeba by ciąć naprawdę radykalnie, może nie od razu do zera, ale ostro.
2. Likwidacja tego chorego systemu, to nie tylko likwidacja podatków (z czego gawiedź by się ucieszyła, choć zapewne nie wszyscy - schadenfreude w narodzie ma się dobrze) ale i likwidacja socjalu jawnego (zasiłki itp.) jak i zakamuflowanego pod postacią ciepłych posadek urzędniczych, nauczycielskich, lekarskich itd. Ci pierwsi stracili by zajęcie i dochód w obecnie im dostępnej, wygodnej postaci, zaś pozostali musieliby się na serio wziąć do roboty, żeby utrzymać się na wolnym rynku. Jaki jest dziś stosunek liczbowy tych, co naprawdę płacą podatki (a nie tylko przelewają z jednej państowej kabzy do drugiej), do tych, co się z nich utrzymują? 40%? 50%? a niechby i 60% - ci drudzy natychmiast wywołają wiosnę ludów albo może jesień średniowiecza. Chyba, że... patrz pkt 4. niżej.
3. Przemówienie głupiemu do rozumu jest z definicji skazane na porażkę. Kage może słusznie poszczycić się przekabaceniem kilku średnio mądrych, do tej pory zaczadzonych propagandą, ale na dłuższą metę to nie zadziała. Całe pokolenia są zindoktrynowane socjalizmem, a wychowanie nowych jest pod niemal całkowitą kontrolą reżymu. Próba likwidacji tej kontroli napotka (i napotyka!) opór nie tylko "funkcjonariuszy publicznych", ale także i rzeszy głupców, którzy inaczej sobie świata nie wyobrażają.
4. Pozostaje przewrót. Niestety, jak sam JKM był stwierdził, chwilowo nie mamy czołgów. Ba, nawet gdybyśmy mieli, to nie mamy czołgistów. Przecież armia wywodzi się z tego samego narodu, z którego i reszta obywateli, więc jest równie, jeśli nie bardziej, zindoktrynowana.
5. Bez poparcia "siłowików" przewrót jest nierealny. Zaś "siłowikom" odpowiada obecny staus quo - w mętnej wodzie łatwiej łowić ryby, rząd się sam wyżywi i te pe.
Cóż robić? NIE WIEM. Kiedyś miałem, podobnie jak Kage, złudzenie, że uda się ludzi przekonać, żeby zagłosowali za Wolnością. Potem, że przynajmniej da się oszukać jakąś zmyślną leperiadą, a następnie w Sejmie zrobić woltę, przeprowadzić radykalne zmiany i pokazać, że tak się lepiej żyje, aby się przekonali do Wolności i chcieli w niej pozostać. Ale to też fantastyka.
Staszek i inni tutaj orzą na ugorze. Może uda się każdemu utrzymać własne małe poletko, ale puszcza i bagno zarastają wszystko dokoła.
Ech, strasznie pesymistyczny komentarz mi dziś spod klawiatury wyszedł...
Myślę, że Kage wcale nie przekręcił myśli Korwina, a jedynie wskazał pewną małą sprzeczność. Nie da się zmienić systemu bez zmiany prawa, a prawo to prawo. Nie można robić rozgraniczenia na złe i dobre, bo wtedy cała ta myśl o 7 latach jest nic nie warta.
OdpowiedzUsuńCo do "drogi" Kage również ma rację. Tacy jak Ty myślą chyba, że przekonają wojsko i wyprowadzą czołgi na ulice... bo inaczej sobie tego nie potrafię wyobrazić. Tylko co to ma wspólnego z wolnością? I jak pieniądze dla wojskowych się skończą, to siłą będziecie podatki pobierać?