Środowiska postępowe głoszą piękne hasła, że wszyscy jesteśmy tacy sami i nie ma znaczenia, czy ktoś jest hetero-, czy homoseksualistą. Z drugiej strony jednak ma to dla nich ogromne znaczenie, co widać na przykładzie niedawnych "rewelacji" na temat orientacji seksualnej "Zośki" i "Rudego" (czytanka). Oponenci zaś oburzają się i "dowodzą" że bohaterowie książki Kamińskiego byli tylko przyjaciółmi.
Protestuję przeciwko wszelkim dywagacjom na ten temat - i z jednej, i z drugiej strony - bo w ten sposób czyni się czyjeś intymne sprawy przedmiotem debaty publicznej, co jest nieprzystojne. Ja nie wiem, czy ci chłopcy byli kochankami - może i byli. Ale absolutnie mnie to nie interesuje i nie ma dla mnie znaczenia. A jeśli kogoś to interesuje, to znaczy że jest zwykłym podglądaczem, poszukującym sensacji tam, gdzie jej nie ma. I oczywiście dla niego MA ZNACZENIE to, czy ktoś jest homoseksualistą, czy też nie. W przeciwnym razie po co by się tym zajmował? Równie dobrze można byłoby snuć przypuszczenia na temat tego, czy "Alek" siusiał na stojąco, czy na siedząco. Tylko po jaką cholerę?
Wziął moją rękę w swoją dłoń i trzymał mocno. Mówił: "Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział...". Skarżył się na ból i mówił: "Tadeusz, jak rozkosznie, jak przyjemnie...". (...) Jęczał z bólu, jednocześnie mówiąc, jak jest szczęśliwy i jak jest rozkosznie. Na chwilę zasnął. Koło 12 Janek obudził się, zawołał mnie, kazał usiąść obok siebie i uścisnąć serdecznie. Te chwile wynagradzały nam wszystko. Potem opowiadaliśmy sobie nawzajem jeden przez drugiego, a bliskość nasza była dla nas prawdziwą rozkoszą. Wreszcie kazał mi się położyć obok siebie, objął mocno głowę i zasnął (...). Mówił, że już będziemy szczęśliwi, że będziemy wreszcie mieszkać razem, że pojedziemy na wieś, gdzie w lecie spędzaliśmy dwa niezapomniane, szczęśliwe dni. (...) Gdy byliśmy razem przyjemność mu sprawiało, gdy trzymałem go za ręce lub gładziłem ręką po głowie. Rozmowa była wtedy była otwarta, szczera i żaden z nas nie krył wtedy swojej niewysłowionej radości i przyjaźni.
Rozumiem, jak ktoś mógłby dojść do wspomnianego wniosku.
Faktycznie, gdyby słowa przytaczane przez Elżbietę Janicką w
artykule zostały napisane dziś, można byłoby spekulować, że niosą ze sobą pewien
podtekst erotyczny. Ale utwory literackie należy interpretować przez
pryzmat czasów w jakich powstawały. Dla kogoś zajmującego się zawodowo
literaturą to powinno być oczywiste. Pani Janicka oczywiście nie może pamiętać tych czasów, ale mówiąc o nich przynajmniej powinna spróbować je zrozumieć. Bez podjęcia tej próby obnaża tylko swój brak profesjonalizm.
Kiedyś powiedzenie do przyjaciela "kocham cię" nie budziło żadnych erotycznych skojarzeń, tak jak dziś nie budzą ich te słowa wypowiedziane przez ojca do syna (choć jak tak dalej pójdzie to za pięćdziesiąt lat będzie to uznawane za dowód na obecność pedofilii i kazirodztwa w literaturze wcześniejszych okresów). Dwóch mężczyzn trzymających się za rękę, to był normalny widok.
Nie zapominajmy też o okolicznościach. Podawany cytat odnosi się do chwil zaraz po uwolnieniu "Rudego" z rąk GeStaPo. Ledwie dwudziestoletniego chłopaka, który walczy ze śmiercią, obolały i sponiewierany. Do licha, w tej sytuacji sam chciałbym być przytulony! Przez kobietę, przez mężczyznę, przez geja, nawet przez Annę Grodzką - przez kogokolwiek. Czy to czyni ze mnie dewianta?
Kiedy ja czytałem tę książkę nie miałem żadnych tego typu skojarzeń. Bo czytałem ją czasach, kiedy homoseksualizm (a i seks w ogóle) był tematem tabu. Nie
trąbiło się o nim w telewizji, nie robiło się z gejów celebrytów, nikt
się tym nie chwalił. Dzisiaj jak jeden mężczyzna drugiemu mężczyźnie za
długo patrzy w oczy, albo za długo ściska rękę przy powitaniu, to już
atmosfera robi się "ciepła". Takie czasy. Ale nie wówczas.
Podobnie, kiedy
pracowałem w krajach muzułmańskich Afryki, widok dwóch mężczyzn
przytulających się, czy idących z zaplecionymi dłońmi był dla mnie
codziennością. I nikogo nie raził, właśnie dlatego, że tam
ho homoseksualizmie się nie mówi. Były to najzwyklejsze oznaki przyjacielskich intencji.
Ciekawe stanowisko prezentuje też Krzysztof Tomasik z Krytyki Politycznej:
Nie rozumiem tego oburzenia. Tutaj aż się prosi o taką
analizę, tym bardziej, że jeden z bohaterów miał na imię "Zośka" (tak naprawdę to Tadeusz - SzH)
Tadeusz Zawadzki, podobnie jak jego koledzy, był dywersantem. Charakter tego zadania niejako narzuca, że nierozsądnym byłoby ukrywanie się pod pseudonimem "Tadeusz Zawadzki". Celem pseudonimu, zwłaszcza w tej sytuacji, jest to, żeby był mylący. "Rudy" też nie był rudy (choć może niedługo jakieś organizacje walczące z gingerfobią będą twierdziły inaczej). Gdyby zaś pan Tomasik z Krytyki Politycznej był sabotażystą, to świetnym pseudonimem dla niego byłby "Bystry".
To ciągłe "odkrywanie", że ktoś był pederastą, że Konopnicka była lesbijką, bardzo kojarzy mi się ze słowami "Kopernik była kobietą!" z filmu "Seksmisja" Machulskiego. To takie bezsensowne i niepotrzebne manipulowanie historią, szarganie pamięci celem dopasowania ich do własnej gry politycznej i ideologii. Dowartościowania postępowców, pozwalającego im wierzyć, że nie są pomyleńcami.
Na portalu JKM komentator Dixit zamieścił bardzo trafny wierszyk, który pozwoliłem sobie zachachmęcić:
Krzysia kochała Ketlinga...?
Basia pana Michała...?
To bujda – bowiem naprawdę
rzecz się inaczej miała:
Homofob pewien nakłamał
spisując stare dzieje:
To Basię kochała Krzysia,
a tamci dwaj to geje.
Pan Kmicic kochał Sorokę,
Pan Longin Skrzetuskiego,
Skrzetuski zaś Tuhaj-beja –
Helenie nic do tego.
Ją miłowała Horpyna
dla pięknych dziewic tkliwa.
Drżyj homofobie, albowiem
prawda na wierzch wypływa.
Niestety, w dzisiejszych czasach to my, heteroseksualni, konserwatywni mężczyźni i kobiety uchodzimy za zboczeńców.
Nawet jeśli bohaterów książki łączyła jakaś romantyczna więź, to proszę zwrócić uwagę, że w książce nie ma o tym ani słowa. Najwyraźniej "Rudy" i "Zośka" mieli powód, żeby zachować to dla siebie. Bo to była ich prywatna sprawa. Ich tajemnica. I nikomu nic do tego. Jak nisko trzeba upaść, żeby robić z ich spraw intymnych aferę publiczną, dla pięciu minut rozgłosu?
Ja czytałem "Kamienie na szaniec", "Dywizjon 303" i podobne dzieła jako młody chłopak, nierzadko ze łzami w oczach, zafascynowany walką, męstwem, odwagą i za te podziwiałem bohaterów. ICH interesuje tylko dupa.
37 yrs old Human Resources Assistant IV Sigismond Chewter, hailing from Drumheller enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Foreign language learning. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Ferrari 340/375 MM Berlinetta Competizione. Wiecej informacji
OdpowiedzUsuń