sobota, 15 czerwca 2013

"Nie dowie się nikt..."

Pod artykułem Największy wróg postępowców, komentator zamieścił opinię, z którą nie sposób się zgodzić (pisownia oryginalna):

odnosnie kolorowych i kobiet pelna zgoda, natomiast w przypadku gejow faktycznie problem istnieje. ile razy slyszymy pogardliwe "pedał" na okreslenie niczemu niewinnego geja? geje sa w polsce traktowani jako ludzie drugiej kategorii i to jest fakt, dlatego o tolerancje dla nich trzeba walczyc. a to ze srodowisko LGTB robi blazenade na roznych paradach to juz inna sprawa...

Jest dokładnie odwrotnie! Z przytoczonych grup to właśnie homoseksualiści są w najbardziej komfortowej sytuacji. Przede wszystkim homoseksualizm jest najłatwiejszy do ukrycia. Nawet widząc homosia na golasa nie będziemy wiedzieli, że jest homosiem, dopóki nie zacznie się tym sam przechwalać. Ani kobieta, ani Murzyn nie mają tego komfortu. Zatem najprostszym sposobem uniknięcia nieprzyjemnych zawołań jest dyskrecja. I nie chodzi o to, żeby homoś udawał kogoś kim nie jest. Normalny homoseksualizm ujawnia się w tylko jednej sytuacji, która, poza samym homosiem i drugim, także homosiem, nikogo obchodzić nie powinna.

Tak samo można mówić o dyskryminacji ludzi, którzy dłubią w nosie. Jeśli ktoś rozmawia ze mną i jednocześnie paluchami wygrzebuje sobie kozy z nosa, to niech nie dziwi się, że patrzę na niego z obrzydzeniem. A jeśli nie robi tego przy mnie, tylko dyskretnie, w domu, lub w łazience, to niech nawet sobie te gile zjada. Guzik mnie to obchodzi.

To nie homoseksualizm jest problemem tylko ekshibicjonizm, a ten potępiany jest nie bez słuszności. To agresywne afiszowanie się z homoseksualizmem i poszukiwanie akceptacji powoduje uprzedzenie do homoseksualistów. To co robią działacze gejowscy jest najlepszym sposobem na pogłębienie niechęci w stosunku do homoseksualistów. Ludzie potrafią tolerować każdą dziwność, pod warunkiem, że nie są zmuszani do obcowania z nią i jej pochwalania. A niestety do tego sprowadza się działalność ruchów LGBT - do wciskania nam homoseksualizmu na siłę, do gwałcenia nas homoseksualizmem przez uszy i oczy. Stąd problem - problem, który został sztucznie stworzony przez tych "biednych i niekochanych" gejów.

To, jak ludzie traktują homoseksualistę zależy tylko od niego samego. Nikt nie musi wiedzieć o tym, kto z kim sypia. Jeśli zaś potrzeba akceptacji homosia jest tak wielka, że musi narzucać się innym ze swoimi upodobaniami seksualnymi, to musi liczyć się z tym, że nie wszystkim taka wylewność odpowiada. Jedni mogą ją lubić, ale dla większości jest ona obrzydliwa, tak samo jak obrzydliwym jest chwalenie się, że jest się onanistą, zoofilem, miłośnikiem pejczy w sypialni, czy nawet zdrowym heteroseksualnym pożyciem z małżonkiem. Miejsce spraw "damsko - męskich" jest w czterech ścianach sypialni. Homoseksualizm pod tym względem nie różni się od innych upodobań erotycznych - nie jest ani dobry ani zły. To ekshibicjonizm jest plugawy.

Wracając na krótko do problemu nierównego traktowania homosiów, to pragnę zauważyć, że obowiązujące prawo również w żaden sposób ich nie dyskryminuje. Nie ma chyba w polskim prawie żadnego przepisu, który traktowałby homoseksualistów inaczej niż normalnych ludzi. A jest wiele przepisów, które rozróżniają mężczyznę od kobiety, jak chociażby przepisy dotyczące emerytury. Geje nie domagają się równości, bo prawo traktuje ich na równi z innymi. Oni domagają się przywilejów dla siebie. Chcą, by prawo faworyzował homoseksualistów. A "prawo", które faworyzuje jedną wybraną grupę, nie ma nic wspólnego ani z równością, ani z prawem. Kropka.

27 komentarzy:

  1. Z tego, co mi wiadomo homoseksualizm to nie tylko "preferencja seksualna", ale przede wszystkim "pociąg psychoemocjonalny". Z częścią wpisu o ekshibicjonizmie w pełni się zgadzam, jednakże Staszku piszesz:

    "Wracając na krótko do problemu nierównego traktowania homosiów, to pragnę zauważyć, że obowiązujące prawo również w żaden sposób ich nie dyskryminuje."

    Z tym nie sposób się zgodzić. Jeśli jedna grupa ludzi ma pełne prawo do wspólnego opodatkowania (na preferencyjnych zwykle warunkach), pełne prawo do dziedziczenia po sobie bez dodatkowych umów/testamentów (które bardzo łatwo podważyć) i wielu innych ułatwiających życie instytucji jak choćby możliwość uzyskania informacji o partnerze/partnerce w szpitalu, a druga grupa takich praw nie posiada to z całą pewnością jest to prawo dyskryminujące kogoś z uwagi na pewną jego/jej cechę lub jej brak. Odcinając się od tego czy homoseksualizm jest czy nie jest dla kogoś obrzydliwy/czy jest "zdrowy", czy "nie zdrowy"; "normalny" czy "nienormalny" - zauważyć trzeba, że pary homoseksualne równych praw w Polsce nie posiadają. Faktycznie zdarzają się osobnicy, którzy swój homoseksualizm afiszują niczym islamscy terroryści, ale nie należy ogółu oceniać przez pryzmat ekstremistów. W większości to bardzo porządni ludzie, którzy jedynie czego chcą to równego prawa.

    ~Spostrzegawczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemem nie jest tu nierówność prawa, a to, że istnieje.
      Geje tak często mówią, że obok równości walczą o wolność i sprawiedliwość, dlaczego więc nie zawalczą o to, żeby znieść te idiotyczne, szkodliwe, okradające nas WSZYSTKICH prawo? Dlaczego gejom nie przeszkadza to, że o tym, kto dostanie spadek nie decyduje testator a państwo? Dlaczego zamiast znieść te przepisy to rozszerzają je na kolejną uprzywilejowaną grupę, czyli niejako je wzmacniają uznając ich zasadność?
      Z równością (tfu) może ma to coś wspólnego, ale z wolnością czy sprawiedliwością na pewno nie.

      Tak, instytucja ślubu cywilnego, czy związków partnerskich, jest niepotrzebna i słusznie byłoby ją znieść, zamiast jeszcze bardziej to biurokratyzować. Chyba, że komuś wydaje się, że każda dziedzina życia człowieka ma odbywać się pod kontrolą nowego Wszechmogącego, państwa, od urodzenia do śmierci - poród, edukacja, leczenie, seks, praca, jedzenie, pogrzeb... Ale ja z takimi ludźmi boję się dyskutować, kiedyś pakowali ludzi do gazu, może im się przypomni.

      Usuń
  2. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego podczas tak rozpalonej dyskusji nad związkami partnerskimi i/lub homoseksualnymi nikt nie podważa wiary w to, że taki związek musi zostać zaakceptowany przez urzędnika.

    Drodzy walczący o prawa takie i owakie: akceptacja waszego małżeństwa jest wam jest potrzebna od strony waszej religii (jeśli wam na tym zależy) oraz od strony waszej rodziny/przyjaciół/znajomych (jeśli wam na tym zależy) i tam należy walczyć o to. Urzędnik może się co najwyżej pocałować w dupę, to że podpisze się na świstku papieru nie robi was małżeństwem/związkiem, niezależnie od tego, czy Państwo uzurpuje sobie prawo do decydowania o tym czy nie. Czy narzeczeni potrzebują urzędu, żeby nazywać się narzeczonymi?

    Jasne, są kwestie prawne:
    - Informacja medyczna? Wystarczy odpowiednia deklaracja/upoważnienie. Wprowadzany jest ogólnopolski system informacji medycznej (fakt że w bólach, jak wszystko u nas) - doskonałe miejsce, żeby taką informację trzymać, każda jednostka medyczna może mieć dostęp do informacji o upoważnionych razem z pozostałymi danymi o pacjencie
    - Spadek? Testament i redukcja do sensownego poziomu złodziejskiego podatku od spadku
    - Wspólne rozliczenie? Zlikwidować w ogóle i zastąpić rozliczeniem z dzieckiem / ulgą na dzieci.

    I instytucja ślubu cywilnego staje się NIEPOTRZEBNA razem z całą dyskusją o związkach. Tak, to nie pomyłka, państwo nie musi wiedzieć kto jest twoją żoną/mężem, ludzie sami mogą o tym decydować. Wiem, cieżki szok. Ale pomyślcie, to ma sens.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie rozumiesz co miałem na myśli. piszesz:

    "Normalny homoseksualizm ujawnia się w tylko jednej sytuacji"

    nieprawda. otóż znam osobiście wielu gejów, którzy nie mają nic wspólnego z tą kolorowa hałastrą z parad równości. oni po prostu chcą prowadzić normalne życie, takie same jak pary heteroseksualne. sęk w tym, że nie mogą. jeśli widzimy dwóch facetów idących za rękę albo objętych, większość już się krzywi. jeśli facet da swojemu partnerowi buziaka w policzek - podobnie. "pedały! homo-niewiadomo! pederaści!". jakoś nikogo nie dziwi, jeśli para heteroseksualna idzie za rękę i od czasu do czasu się pocałuje. nikt nie czuje się zgorszony. dlaczego? bo to są jedynie drobne gesty sympatii. co więcej - gdy idziesz z żoną przez miasto, już po 5 minutach widać że jesteście hetero. nadal uważasz że (parafrazując) "Normalny heteroseksualizm ujawnia sie tylko w jednej sytuacji"? gdybym zobaczył na środku deptaka kopulującą parę (niezależnie od tego czy homo czy hetero) pierwszy zadzwoniłbym na policję. ale tu chodzi tylko o drobne gesty! problem w tym, że dwóch gejów idących za rękę po deptaku momentalnie wywoła sensację i każdy bedzie się za nimi oglądał. nie wspominając o kąśliwych docinkach niektórych przechodniów. i to ma być ta równość? nie sposób się z tym zgodzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc dla Ciebie mężczyzna, który z kobietą "idzie za rękę i od czasu do czasu się pocałuje", nie może być homoseksualistą, a mężczyzna, który trzyma drugiego mężczyznę za rękę to od razu gej? Wyjmij głowę z majtek, bo myślisz tylko o jednym!

      Usuń
    2. boże, czy ja naprawdę muszę uciekać się do łopatologii? nigdy nie spacerowałeś po ulicy? nie potrafisz odróżnić pary przyjaciół od pary zakochanej? dobra, niech ci będzie: zrobię ci ściągawkę. wydrukuj sobie i zerkaj podczas spacerów. po pewnym czasie powinno ci sie utrwalić.

      Można zakładać że mamy do czynienia z zakochaną parą jeśli:
      - całują się,
      - zwracają się do siebie "skarbie, kochanie",
      - przytulają się,
      - trzymają się za ręce***.

      to napisałem naprędce, gdybyś jeszcze czegoś nie rozumiał, pytaj śmiało! a odnośnie twojego pierwszego pytania - proponuję odwrócić sytuację i zapytać: "więc dla ciebie mężczyzna, który idzie z drugim mężczyzną za rękę i od czasu do czasu się pocałują, nie może być heteroseksualistą?". odpowiedz sobie sam...

      *** zgadza się! jeśli zobaczysz dwóch facetów idących "za rączkę", to możesz być niemal pewny, że to geje! niemal, bo oczywiście od każdej reguły są wyjątki, które ją jedynie potwierdzają... tak czy inaczej, w naszym kręgu cywilizacyjno-kulturowym dwóch heteroseksualnych kumpli nie chadza ze splecionymi łapkami ; )

      Usuń
    3. Jeśli zobaczysz dwie kobiety trzymające się za ręce, to też od razu zakładasz, że to lesbijki? A jeśli szedłbym z dzieckiem za rękę, nazwałbyś mnie pedofilem? A jeśli prowadziłbym starszą panią za rękę, nazwałbyś mnie żigolakiem? A jeśli prowadziłbym za rękę orangutana, czy nazwałbyś mnie zoofilem? A jeśli nie, to dlaczego o seksie myślisz tylko wówczas, gdy widzisz mężczyzn? Zastanawiające.

      A co jeśli widzisz dwóch łysych osiłków obejmujących się przy piwie i śpiewających, że Legia jest mistrzem świata? W końcu to już nie jest tylko trzymanie się za ręce, tylko już przytulanie.

      Dziwne, że w krajach arabskich, gdzie homoseksualizm nie jest tolerowany w ogóle, mężczyźni trzymający się za ręce są na porządku dziennym, tak jak było to w Europie, zanim pojawili się działacze gejowscy.

      Trudno rozmawiać o dyskryminacji z kimś, kto uważa, że dziewczęta trzymające się za ręce to przyjaciółki (chyba, że także uważasz je za lesbijki), a mężczyźni trzymający się za ręce to geje. To jest właśnie nierówne traktowanie. Ja mam dużo tolerancji dla homosi, kolorowych itd. Ale mam bardzo mało tolerancji dla hipokrytów i właśnie ty tę tolerancję wyczerpałeś.

      A jak nie podoba ci się, że jakiś idiota wyzywa cię od pedałów, to nie całuj się na widoku idioty.

      Usuń
    4. Kiedyś (podobno, wtedy mnie jeszcze nie było ;) ) okazywanie uczuć publicznie w ogóle nie było mile widziane (nawet przez pary małżeńskie). Oczywiście zaszły te wszystkie zmiany, rewolucje seksualne (których dzieckiem są homoaktywiści) i przeszło to do porządku dziennego. Ale "rewolucja" (i nie mówię o tej z lat 70., a ogólnie o burzeniu starego porządku (ale i on nie był, oczywiście, idealny)) stworzyła tym samym kolejny problem, jak zwykle zresztą - skoro hetero zaczęli móc się całować, dlaczego nie geje?
      Chyba lepiej było, gdy nikt tego nie robił i ludzie czułości załatwiali w zaciszu domowym... I poważnie zastanawiam się, gdzie w przyszłości zostanie przeniesiona granica tego, co niedopuszczalne - już teraz zdarzają się np. happeningi z onanistami, czy gołymi piersiami, i całe stada broniących ich zawodowych tolerastów z tytułami ekspertów.
      Dzisiaj oczywiście to poglądy zacofane (czy to źle?), ale znam kilka młodych osób, które "tęsknią" za tamtymi czasami (kiedykolwiek one były). Tymi "niewinnymi".

      Mnie problem nie dotyczy i nie obrzydza mnie też zbytnio widok "homosiów" trzymających się za ręce bo wiem, że ludzie robią o wiele gorsze rzeczy, wolałbym jednak, żeby robili to u siebie.
      Arabowie może lubią trzymać się niezobowiązująco za ręce, to inna kultura, zresztą nie ma w tym tej wyraźnej seksualności, a to ona jest tu problemem. Teraz ludzie, i hetero i homo, robią to ekshibicjonistycznie, niemal prowokacyjnie, jest to wyraźne, a gdy Arab obejmie Araba widać, że nie ma w tym pociągu.

      Usuń
    5. Dwoch mezczyzn trzymajacych sie za rece to geje, a dwoch mezczyzn w trojkacie z jedna kobieta, ktorzy ogladaja sobie nawzajem siusiaki i sie nimi ocieraja, tryskaja wzajemnie energia, to heteroseksualisci. O tempora, o mores.

      Usuń
  4. no i właśnie tego nie lubię w dyskusjach z niektórymi ludźmi - zamiast honorowo przyznać się do błędu, wolą brnąć w to dalej chwytając się nawet najbardziej absurdalnych argumentów, byle tylko "moje było na wierzchu".

    sprawa jest bardzo prosta. żyjąc w polsce, obracając się wśród naszego społeczeństwa, jesteśmy w stanie zaklasyfikować osoby które widzimy. jeśli widzę małe dziecko które trzyma za rękę starszą panią, to mogę zakładać że to babcia z wnuczkiem, niania ze swoim podopiecznym etc. to zupełnie normalny, często spotykany widok. jeśli widzę faceta z psem na smyczy, to zakładam że to właściciel który wyprowadził swojego psa na spacer. to również zupełnie normalny, często spotykany widok. wprawdzie mogę się mylić i może się okazać że starsza pani to podstępna pedofilka która prowadzi gdzieś swoją ofiarę, a pan z psem to zoofil, który wyszedł na spacer bo podnieca go patrzenie na psi, srający tyłek. MOŻE tak być, ale słusznie zakładamy że to śladowe przypadki. natomiast gdy widzimy dwóch facetów idących sobie jakby nigdy nic za rączkę, to z dużą dozą pewności można zakładać że to geje. od kiedy sięgam pamięcią (a sięgam daleko), nie przypominam sobie żeby moi kumple okazywali sobie sympatię chodząc za rączkę! być może jest tak w innych kulturach, być może było tak w dawnych czasach, ale TERAZ jest ogólnie przyjęte, że heteroseksualni panowie tego nie robią i tyle. oczywiście, możliwy jest również taki przypadek że dwaj idący za rękę panowie to jedynie kumple, ale prawdopodobieństwo takiego przypadku jest śladowe (vide: babcia pedofil czy pan zoofil).

    jasne jest, że faceci również sobie pozwalają na bliskość. kilkanaście dni temu byłem w warszawie na koncercie rammsteina i chłopak który stał obok mnie zauważył, że znam niemal wszystkie zwrotki na pamięć, a jako że sam śpiewał równie głośno i miał równie dobrą pamięć co do piosenek R+, objął mnie po przyjacielsku i jedną z piosenek prześpiewaliśmy razem, objęci za ramię. i nie ma w tym nic dziwnego, bo KONTEKST tłumaczył nasze zachowanie. kibice na stadionie, imprezowicze w pubie, kumple na weselu - oni wszyscy mogą się objąć i nikogo to nie zdziwi bo już na pierwszy rzut oka widać, że to objęcie nie ma nic wspólnego z "eros". podobnie jak jest diametralna różnica między pocałunkiem "ja - moja mama" a pocałunkiem "ja - moja dziewczyna", choć czynność sama w sobie jest podobna.

    jak doskonale wiesz, faceci się różnią od kobiet. laski chodzą do toalety grupami, faceci pojedynczo. laski całują się na powitanie w policzek, faceci podają sobie dłonie etc. faceci trzymający się za ręce to nieodzowny znak, że są homo. możemy dyskutować czy to dobrze czy nie, możemy dyskutować jak to jest u arabów, możemy dyskutować jak być powinno albo jak było kiedyś - ale w niczym nie zmienia to faktu, że w tej chwili w naszym kraju tak po prostu JEST. a fakty mają to do siebie, że się z nimi nie dyskutuje. to nie jest, jak piszesz, "nierówne traktowanie". to najzwyklejsza różnica między facetami a kobietami. zmuszanie kumpli do chodzenia za rączkę ma tyle samo sensu co wręczanie do zabawy małym dziewczynkom resorków, a chłopcom lalek.

    "A jak nie podoba ci się, że jakiś idiota wyzywa cię od pedałów, to nie całuj się na widoku idioty"
    sorry, ale to tak jakby ktoś mi wyrwał portfel na ulicy, a ty byś mi powiedział "Jak ci się nie podobają kradzieże, to nie wyjmuj portfela w miejscach publicznych". zupełny brak logiki. ustalmy: wina jest moja czy złodzieja? bo ja myślę że jednak złodzieja. analogicznie, jeśli jakiś idiota wyzywa mnie od pedałów to nie ja powinienem zacząć się ukrywać z uczuciami do partnera (gdybym był gejem rzecz jasna), tylko to ten idiota powinien zmienić swoje nastawienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam jednak, że ludzie nie powinni obnosić się ze swoimi uczuciami. Nie wydaje mi się właściwe, gdy ludzie czujący do siebie pociąg dotykają się publicznie by zaspokoić w jakiś sposób swoje potrzeby bliskości. Oczywiście ten wyzywający idiota jest jeszcze gorszy, i nic nie usprawiedliwia jego zachowania. Ale nie można też wymagać od wszystkich, by zmienili swoje przekonania i upodobania i zaczęli tolerować i szanować wszystkie zachowania w sferze publicznej (no właśnie, publicznej, a nie prywatnej).
      Z całą resztą zgadzam się w pełni.

      Usuń
    2. Bardzo ładnie posortowałeś wszystkich i powkładałeś do szufladek. Niestety z tego nic nie wynika. W żaden sposób nie przybliżasz się do rozwiązania problemu.

      Masz rację, że to idiota jest tu nie w porządku. Ale jeśli oczekujesz, że idiota się zmieni, to powodzenia. Jeśli myślisz że zmienią go aktywiści gejowscy paradujący po stolicy z gołymi tyłkami wołający "jesteśmy gejami, kochajcie nas!", to brak ci rozumu. To tylko może pogorszyć sytuację, tak samo jak pogarsza ją ciągłe mówienie o tym w mediach.

      Jedynym sposobem na ten problem, to przestać o nim mówić. Zostawić sprawy intymne w sypialni, rozwiązać organizację gejowskie. I wówczas ludzie zapomną o problemie i przestanie on kogokolwiek obchodzić. Nie zniknie może całkowicie, ale na pewno zejdzie z oczu.

      A powtarzanie, że jest problem i że trzeba z nim walczyć to tylko dolewanie oliwy do ognia, nawet, jeśli robi się to w sposób rzeczowy i stonowany.

      Usuń
    3. no właśnie, tylko jak te granice wyznaczyć? : ) jeśli widzę w autobusie parę całującą się tak łapczywie, że niemal ślina skapuje na podłogę, to mimowolnie uciekam wzrokiem gdzieś w bok. to po prostu niesmaczne, nietaktowne, zwał jak zwał. z kolei ciężko też wymagać żebym idąc z dziewczyną na miasto traktował ją jak obcą osobę. mogę ją objąć w talii, przytulić... a co dalej? granica jest nieostra ; )

      Usuń
    4. treść problemu brzmiała: "Czy faceci idący za rączkę to geje czy nie?". w dość składny sposób udowodniłem że owszem, najprawodopodobniej są to geje. a zatem problem został rozwiązany.

      jeśli czytałeś moje wcześniejsze komentarze, to wiesz że użyłem sformułowań "LGTB robi błazenadę na różnych paradach" i "kolorowa hałastra z parad równości". na tej podstawie wyciągasz wniosek, że w homoparadach widzę rozwiązanie problemu? really?

      cóż, jeśli mam wybierać między ukrywaniem swoich uczuć a naprawą świata, to z dwoja złego wolę już podjąć trud naprawy świata. podobnie, jeśli czarnoskóry student przyjedzie do Polski na studia i zostanie kilka razy zwymyślany od "j*banych bambusów" to pozostaje jedynie nadzieja że istotnie, ten "idiota się zmieni". lepsze to, niż wieczne schodzenie mu z drogi.

      zgadzam się, że organizacje gejowskie raczej nie rozwiążą problemu. ale zostawienie go samego sobie również niewiele pomoże. i nie widzę powodu dla którego "rzeczowe i stonowane" naprawianie problemu niechęci do osób homo miałoby się nie powieść... pod warunkiem że faktycznie jest rzeczowe i stonowane, bez kolorowych piórek wetkniętych w tyłek.

      Usuń
    5. Nawet nie próbuję zgadnąć, co to znaczy "...udowodniłem że owszem, najprawodopodobniej...". Co do problemu, to brzmiał on, "czy homoseksualiści są dyskryminowani". Problem rozpoznawania preferencji seksualnych na podstawie trzymania się za rączki sam stworzyłeś. Czyniąc to obnażyłeś przy okazji swoje uprzedzenia i ślepą wiarę w stereotypy.

      Nigdzie nie twierdzę, że widzisz rozwiązanie jakiegokolwiek problemu w homoparadach. Jeśli uważasz, że tak twierdzę, to sam siebie powinieneś zapytać "really?" Twierdzę tylko że wyolbrzymianie tego problemu i próba walki z nim pogarsza tylko sytuację tak samo jak homoparady.

      Trzeba się pogodzić z tym, że niektórzy są do homoseksualistów uprzedzeni i będą ich przezywać - trudno. Czy ty chcesz kontrolować ludzkie myśli? Nie sądzę.

      Jeśli ktoś śmieje się z gejów, dzieci z downem, mężczyzn w crocsach, to czy oni przez to mają płakać? Czy to jest ich problem, czy tego idioty? Jeśli ja uważam, że to co robię jest w porządku, to nie potrzebuję niczyjej akceptacji. Nie obchodzi mnie to, że ktoś mnie nazwie kaleką, pedałem, czy czarnuchem - mnie nie jest w stanie tym skrzywdzić.

      A jeśli przejmuję się tym, co myślą inni, to jest to z kolei tylko mój problem. I to ja powinienem unikać niepotrzebnych nieprzyjemności. Jeśli nie chcę, żeby ktokolwiek pomyślał, że jestem gejem, to nie chodzę w crocsach po ulicy.

      Im więcej się o tym mówi, im więcej się z tym walczy, tym gorzej.

      Usuń
  5. poruszyliśmy wiele problemów, jednym z nich było "trzymanie się za rączki a orientacja seksualna". a zatem sformułuję to inaczej. mamy zdanie: "Dwaj faceci idący uliczą za rączkę to geje". zdanie to w 99% przypadków będzie prawdziwe, w 1% przypadków będzie nieprawdą. różnica między nami polega na tym, że twój wniosek brzmi "nie zakładajmy z góry że to geje, bo a nuż to zwykli hetero-kumple". ja natomiast upraszczam, mówiąc że "niemal na pewno są to geje", bo nie ma sensu zawracać sobie tym jednym procentem. to nie uprzedzenie ani stereotyp, tylko suchy FAKT. natomiast problem "czy homoseksualiści są dyskryminowani?" również jest rozwiązany, bo zgadzamy się chyba co do tego że faktycznie są? różnimy się jedynie co do recepty: ty twierdzisz że należy nic nie robić i jakoś to będzie, a ja myślę że trzeba podjąć jakieś rozsądne kroki.

    "Jeśli myślisz że zmienią go aktywiści gejowscy paradujący po stolicy z gołymi tyłkami wołający "jesteśmy gejami, kochajcie nas!", to brak ci rozumu." - proszę bardzo, to cytat w którym sugerujesz że w homoparadach widzę rozwiązanie. powtórzę więc: really?

    "Nie obchodzi mnie to, że ktoś mnie nazwie kaleką, pedałem, czy czarnuchem - mnie nie jest w stanie tym skrzywdzić." - bardzo dobrze. problem w tym, że nie każdy jest taki mocny psychicznie i nie po każdym obelgi spłyną jak po kaczce. znam przypadek grubej dziewczyny, która po kolejnej porcji wyzwisk od grubasów, spaślaków etc powiedziała z dumą "I bardzo dobrze! Grubszej nie ma!", co wprawiło w osłupienie jej kolegów i na tym się wyzwiska skończyły. niestety bardziej prawdopodobne jest to, że taka dziewczyna zamknie się w sobie, poczuje się zaszczuta etc. a więc ja bym raczej doradzał kombinaję: z jednej strony piętnowanie "hejterów", z drugiej strony zbudowanie sobie pancerza, który by od nich ochraniał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle jak ktoś tak mądrze mówi mi, że "w 99 procentach...", wówczas pytam, jak to obliczył. W tym przypadku nawet nie próbuję, bo obawiam się, że nie rozpoznasz w tym pytana retorycznego i czeka mnie kolejny pusty wykład.

      Bardzo trudno prowadzić dyskusję z kimś, kto nie rozumie podstawowych konstrukcji logicznych. Sprawdź w słowniku znaczenie słowa "jeśli", bo chwalisz się angielskim słówkiem, a nie znasz języka polskiego.

      Niestety, cały problem zaczął się wówczas, gdy za brak charakteru i problem z akceptacją samego siebie zaczęto winić innych. Stąd początki swe bierze cała "poprawność polityczna", i "mowa nienawiści". A ja twierdzę, że jeśli ktoś nie akceptuje samego siebie, to jego problem. Jeśli ktoś martwi się opinią głupca, to znaczy, że jest jeszcze większym głupcem. Dorośli ludzie nie latają do przedszkolanki: "prosę pani, a on powiedział...". A tobie najwyraźniej marzy się jakaś "policja myśli". I nie porównuj kalek homosi i Murzynów do grubasów, bo grubas swój los wybiera.

      Usuń
    2. nie baw się w aptekarza. frazę "w 99 procentach" mógłbym równie dobrze zastąpić słowami "w miażdżącej większości przypadków" albo "niemal zawsze". nie oczekuj że gdy tylko padną cyferki, od razu należy oczekiwać źródła, bo określenie "na 99%..." trwale zagościło w mowie potocznej i każdy rozumie jego sens. jeśli kobieta mówi w rozmowie telefonicznej: "Wiesz jolu, właśnie wróciłam z randki z tamtym facetem poznanym przez internet. Nudny, brzydki, gburowaty... Jedyne fajnego co miał to samochód. Na 99% się już więcej z nim nie spotkam" to oczywiście jola byłaby idiotką, gdyby zapytała "Skąd wiesz że na 99% a nie 98, albo (o zgrozo), 95%? Jak to wyliczyłaś?", bo jola doskonale wie że nie chodzi o żadne precyzyjne wyniki badań, tylko o potoczne określenie dużego stopnia pewności co do jakiegoś faktu. a zatem weź przykład z joli ; )

      konstrukcja z "jeśli" ma to do siebie, że bezpośrednio po tym słowie postawiona zostaje jakaś teza. w tym przypadku zdania "jeśli widzisz w homoparadach rozwiązanie problemu..." tezą jest zdanie że widzę rozwiązanie problemu wrogości Polaków do ludzi homo właśnie w paradach. tymczasem teza ta jest zupełnie absurdalna, bo dwukrotnie dałem publicznie do zrozumienia, że jestem ich antyfanem. jak to skomentujesz?

      widzisz, problem w tym że nie można odpuszczać ludziom którzy niesłusznie szkalują innych, bo w przeciwnym razie się rozpasają i pomyślą że są bezkarni. weźmy samego Korwina. jeśli feministki czy lewacy imputują mu publicznie w telewizji że "nienawidzi niepełnosprawnych" albo "kocha hitlera", to Korwin słusznie się oburza i mówi że spotkają się w sądzie. na pewno Korwin uważa się za inteligentnego człowieka, na pewno uważa że lewacy i feministki są głupcami, a mimo to nie puszcza im tego płazem. jeśli napotykamy agresję słowną, obojętnie czy to będzie oszczerstwo, pomówienie, czy zwymyślanie, właściwą reakcją jest walka z "hejterem". poza tym, jak ktoś słusznie powiedział, słowa potrafią wyrządzić więcej krzywdy niż pięści. nie lekceważ ich mocy.

      Usuń
    3. "no i właśnie tego nie lubię w dyskusjach z niektórymi ludźmi - zamiast honorowo przyznać się do błędu, wolą brnąć w to dalej chwytając się nawet najbardziej absurdalnych argumentów, byle tylko 'moje było na wierzchu'." - brzmi znajomo?

      Usuń
    4. dla mojego dyskutanta - aż za bardzo ; )

      Usuń
  6. Ludzie potrafią wyzywać także nieafiszujących się gejów.

    Poza tym - nie dziwmy się, że niektórzy domagają się, by katolicy siedzieli cicho. Ta sama retoryka, co w przypadku Autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Drodzy!

    Zachowanie się w miejscu publicznym jest kwestią kanonu kulturowego. Kanon ten jest zróżnicowany w czasie i przestrzeni. Nie stosujący się do jego lokalnej czasoprzestrzennie wersji podlegają ostracyzmowi o różnym stopniu nasilenia. Tak po prostu jest w społecznościach tworzonych przez homo sapiens i nic tego nie zmieni - ani prawo, ani propaganda, ani pobożne życzenia. Po prostu trzeba się z tym pogodzić.

    Kanon ten, jak i ogół kultury, podlega procesowi samoorganizacji. Wywieranie wpływu na zmiany tego kanonu w jakimkolwiek kierunku jest bardzo trudne, czasochłonne i, jeśli nasilone, zawsze napotyka opór. Taka jest natura człowieka. Nie muszę chyba podawać przykładów, sami niektóre podaliście, więc powinniście chyba zrozumieć powyższy ogólny wywód.

    Jeśli chodzi o osobistą strategię życia w jakimkolwiek społeczeństwie, to już - właśnie - sprawa osobista. Możliwe są różne postawy, istnieje szerokie spektrum pomiędzy konformizmem a buntem. Jednak każdy buntownik powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji swojej postawy. Zresztą nie jest to jakiś kategoryczny i nieodwołalny wybór, można dostosowywać swoją postawę do sytuacji, kontekstu, czasu, miejsca, zamierzonego efektu itp.

    Tak więc wszelkie nawoływania, że "trzeba COŚ z tym zrobić" są psu na budę, to zawracanie kijem Wisły. Kanon sam się zmienia i lepiej pozwolić mu ewoluować naturalnie, bo to powoduje najmniej konfliktów. Niestety, brak konfliktów to utopia. Nader często irracjonalna i emocjonalna potrzeba zrobienia CZEGOŚ bez głębokiego zastanowienia i analizy sytuacji sprawa, że robi się COKOLWIEK i owo COKOLWIEK powoduje dużo więcej szkody, niż gdyby nie robić NIC. To ostatnie zdanie jest zresztą prawdziwe w wielu kontekstach, popatrzmy na przykład na amerykańską (i po części światową) paranoję "antyterrorystyczną".

    Na koniec chciałbym zaznaczyć, że postawa "mogę robić co chcę, i zachowywać się jak chcę, a inni MUSZĄ mnie tolerować i głaskać, a jeśli nie, to są ŻLI i robią mi krzywdę" jest niezwykle egoistyczna, pełna pychy, i, co tu dużo mówić, jest po prostu dzecinadą. Owszem, każdy może być buntownikiem, jeśli chce; ale musi mieć twardy zadek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obchodzą mnie za bardzo Parady Równości, ale i nie gorszą. Co do efektów - cóż, jednych wkurzają, innych cieszą. Gdyby nie AKCJA, to nie byłoby też REAKCJI. Owoce "homoseksualnej propagandy" są i dobre, i złe. Dlaczego gej ma się czuć gorszy? Jest takim samym człowiekiem, jak hetero.

      Usuń
    2. Kto mówi, że gej ma się czuć gorszy? A niech się czuje i sto razy lepszy od innych. Dla mnie może się nawet czuć nadczłowiekiem. Dlaczego to, co sobie ktoś obcy o nim myśli ma wpływać na jego samopoczucie?

      A jeśli ktoś czuje się gorszy tylko dlatego, że jakiś kretyn na ulicy uważa, że powinien, to najwyraźniej sam ma problemy z zaakceptowaniem samego siebie.

      Usuń
    3. Kiro, może Ciebie owe parady nie gorszą, ale innych tak. Zresztą ich uczestnicy dobrze o tym wiedzą, są w stanie ocenić, jaki poziom ostracyzmu ich spotka w środowisku, w którym je przeprowadzają, i godzą się na to - a potem obłudnie się skarżą, jaka to ich niesprawiedliwość spotkała.

      Najlepszy dowód na ich zimną kalkulację społecznych konsekwencji jest taki, że nie próbują wyczyniać swych ekscesów w Iranie czy podobnych miejscach.

      Usuń
    4. Gdyby nie to, że o gejach i lesbijkach zrobiło się głośno już w latach 70-tych, ciągle byliby traktowani jak trędowaci. Więc nie rozśmieszajcie mnie...

      Na Iran przyjdzie kiedyś kolej.

      Usuń