piątek, 8 listopada 2013

Bohaterów? Prądem?

W "kraju wszelkich swobód", gdzie każdy ma konstytucyjne prawo do dążenia do szczęścia, policjanci w miasteczku Louisiana w Missouri trzykrotnie razili prądem mężczyznę, który próbował ratować swojego 3 letniego pasierba z pożaru (sznurek). Chłopczyk spłonął.

Ryan Miller oraz matka dziecka, Kasia Miller, zdołali wydostać się z płonącego domu tylnymi drzwiami. By ratować swoje dziecko mężczyzna usiłował wrócić do domu drzwiami frontowymi. Policjanci, których nazwisk nie podano, obezwładnili go trzema seriami z paralizatora i skuli. Dla jego własnego dobra oczywiście.

Prawem i obowiązkiem ojca rodziny jest jej ochrona i dbanie o bezpieczeństwo. Policjanci mogli nie wiedzieć co to oznacza, gdyż sami, mimo że ich mottem jest "Protect and Serve" (Chronić i Służyć), w rzeczywistości takiego obowiązku nie mają.

Jeżeli ojciec sam gotów jest zginąć w płomieniach próbując ratować swoje dziecko, to tylko najgorszy sukinsyn mógłby próbować mu przeszkodzić, a tylko najgorszy z najgorszych sukinsynów użyłby takich nieludzkich metod. Potraktowano go prądem - jak zwierzę.

Choć nie do końca jak zwierzę. Parę tygodni temu natknąłem się na obrazek przedstawiający kotkę, która wynosiła z pożaru swoje kocięta, jedno po drugim, nie niepokojona przez obecnych funkcjonariuszy, również w SZA. Podpisy pod obrazkiem mówiły o "kociej bohaterce", o tym, że od zwierząt moglibyśmy się uczyć prawdziwej miłości i opiekuńczości.

Kotka mogła sobie na to pozwolić, bo nikt nie próbował porazić jej prądem. Dlaczego? Bo w SZA koty, w przeciwieństwie do ludzi, są wolne.

Gdyby pan Miller był wolny, to policjant nie mógłby mu przeszkodzić, nawet gdyby próbował z płomieni ratować nie dziecko, ale psa, złotą rybkę, albo flaszkę piwa. Niewolnika można porazić prądem, skrępować i kazać siedzieć w radiowozie słuchając błagań o pomoc płonącego trzylatka. Żeby tylko sam się nam nie zabił, bo jego życie jest najwyższą wartością.

SZA bardzo surowo podchodzą do tematu tortur. Nie wolno torturować nawet terrorystów. A czy policja w tym przypadku nie torturowała Ryana Millera? I pal licho rażenie prądem, to jest kilkusekundowa tortura, która na ogół nie pozostawia trwałych uszkodzeń (na ogół - jeszcze wrócę do tego). Mówię o torturze psychicznej, ranie na całe życie. Nie potrafię sobie wyobrazić ogromu cierpienia, jakie ci bezmyślni i bezduszni Vogoni zadali temu człowiekowi.

Co i tak jest niczym, biorąc pod uwagę to, że być może przyczynili się do okrutnej śmierci dziecka, któremu odebrali jedyną szansę na ratunek.

Policjanci oraz inni przedstawiciele państwa policyjnego, z mniej lub bardziej udawanym żalem, usprawiedliwiają takie postępowanie bezpieczeństwem mężczyzny. Jest to nieporozumienie. Pomijając już nawet to, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Jakie było ryzyko śmierci lub odniesienia trwałych obrażeń Ryana Millera w pożarze? Ktoś powie, że duże, ktoś inny powie, że małe. Ale konkretnie, jakie? Nikt nie wie. I policjant też tego nie wiedział.

A jakie było prawdopodobieństwo, że Ryan Miller poniesie śmierć, lub trwałe obrażenia od paralizatora? 0,8 procenta i 1,8 procenta odpowiednio (na zdrowym i spokojnym organizmie!). To są dane statystyczne, nie są wolne od błędu, ale istotną informacją jest to, że ryzyko takie istnieje i jest wyższe od zera. Policjant, uprawniony do użycia tej broni powinien o tym wiedzieć, i zakładam, że wiedział.

Zatem policjant, nie znając ryzyka poparzenia, stwierdził autorytatywnie iż jest ono większe niż ryzyko wynikające z trzykrotnego użycia paralizatora (na zdrowym mężczyźnie, ale w skrajnej sytuacji emocjonalnej, co jest istotne zwłaszcza przy tego typu broni).

Nie, to tylko czarny humor z mojej strony. Oczywiście, że nic nie stwierdził, bo musiałby pomyśleć, a tymczasem im myśleć nie kazano. Policjant bezmyślnie wykonywał uniwersalne procedury, "przewidujące każde możliwe zdarzenie", powtarzając jak pacierz wyuczone "resistance is useless!".

Co policjanci powinni byli zrobić? Niewiele. Wystarczyłoby nie robić nic. Nie przeszkadzać i trzymać kciuki. Mogli też pomóc. Nie mówię o ryzykowaniu własnego życia w płomieniach, bo tacy policjanci byli w SZA dawno temu, a dzisiaj są bardzo nieliczni. Ale mogli mężczyźnie chociaż dać kurtkę (Miller był w piżamie i boso), czy pomóc wyłamać drzwi frontowe. Nawet jeśli byli uwiązani surowymi przepisami, gdyby policjant był Mężczyzną, powiedziałby: Proszę tam nie wchodzić, to bardzo niebezpieczne. A teraz proszę nam wybaczyć, musimy zająć się gapiami. Po czym odwróciliby się do Millera plecami.

Nie zrobili tego. Woleli przemocą obezwładnić jedynego Mężczyznę, który był na miejscu i który mógł cokolwiek zrobić.

Jeden z komentatorów artykułu na podanej stronie napisał: Jestem ojcem i słowo daję, że gdyby mi się to przydarzyło, policjant nie doczekałby Bożego Narodzenia.

Jestem pewien że sprawa trafi do sądu. Będę śledził rozprawę z zainteresowaniem. O ile bowiem nie trudno byłoby przewidzieć, co czekałoby policjanta, który użył paralizatora przeciwko bandycie i w konsekwencji bandyta zmarłby, to jestem bardzo ciekaw co się dzieje, gdy policjant użyje paralizatora przeciwko praworządnemu, oddanemu ojcu, a w konsekwencji mały chłopczyk spłonie żywcem.

21 komentarzy:

  1. Straszne. Kolejna granica została przekroczona. Już nie tylko "wymyśl największe głupstwo a oni to zrobią", ale też "wymyśl największą podłość a oni to zrobią". Dlatego już nawet boję się napisać i przewidywać co będzie następne i w jakich sytuacjach jeszcze będą kopać prądem.
    Czy jest jeszcze ratunek dla tego świata? Jedynym ratunkiem zdają się być muzułmanie ale kiepski to ratunek, biorąc pod uwagę że nas wyrżną. Choć dla chrześcijan nie jest to taka zła wizja.
    Aczkolwiek i muzułmanie są z wolna zarażani socjalizmem.
    A może uda się jeszcze zrobić kontrrewolucję i odrodzić Cywilizację Łacińską? Choć patrząc na tego typu wydarzenia mam wątpliwości...

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam Zderzenie Cywilizacji do ostatniej części komentarza.

    Problemem jest głupota, brak empatii, brak wartości i wiele innych. [Do tej sytuacji.] Policjanci mieliby prawo przytrzymać mężczyznę, gdyby chciał wbiec do domu po starą pamiątkę (tu szykuję się na pojazd), ale nie gdy chciał ratować czyjeś życie, zwłaszcza własnego dziecka ... Nie chronili
    i nie służyli. Można służyć i chronić wbrew czyjejś woli, ale teraz tak nie było. Niestety,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Można służyć i chronić wbrew czyjejś woli". Nie mogę się zgodzić.

      Po pierwsze, nie można chronić wbrew woli. Chronić to znaczy zapobiegać krzywdzie. Chcącemu nie dzieje się krzywda.

      Po drugie nie można służyć wbrew woli. Służba komuś polega na wypełnianiu jego woli, jeśli tej woli nie ma, nie może być mowy o służbie.

      Usuń
    2. Chodziło mi o sytuacje jednostkowe jak przy byciu manipulowanym ,oszukiwanym, w błędzie, "niespełna rozumu".

      Usuń
  3. Ale czy to nie jest zrealizowany postulat pana spod poprzedniego wpisu, który twierdził, że to inni mają zadbać o jego bezpieczeństwo? No i panowie policjanci zadbali o bezpieczeństwo innych, w tym wypadku niebezpieczeństwo spłonięcia tego ojca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dokładnie ta sama mentalność.

      Usuń
    2. Tak, tak. Erystyka punkty 1,3,5,11,12. Gratuluję świetnego mechanizmu samoutwierdzenia w swoich poglądach.

      Usuń
  4. Nosz kurde! Przecież oni MUSIELI to zrobić. Inaczej podano by ich do sądu za bierność. To nie oni są winni, tylko prawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawo też oczywiście. Ale prawdziwy Mężczyzna niesprawiedliwym prawem się nie przejmuje. Robi to co słuszne nie bacząc na to że mogą go spotkać jakieś nieprzyjemności. Tak robili rycerze, tak robili męczennicy, tak robili walczący z nazizmem, z komunizmem etc.
      Takich Mężczyzn już nie ma.... Albo jest ich bardzo mało niestety.
      Zapraszam wszystkich na mój blog: http://milkblog.cba.pl

      Usuń
    2. @ MP

      Nie tylko "prawdziwy mężczyzna", ale ŻADEN szanujący się człowiek nie przejmuje się prawem, które mu się nie podoba i które stoi w opozycji do jego sumienia. Wierz mi, kocham ludzi niepokornych, olewających CUDZE zasady. Ba, tradycję i opinię całej ludzkości też powinni olewać. ;)

      Usuń
    3. Aha, czyli to (poprzedni komentarz) była ironia, tak? Nie zajarzyłem:)

      Usuń
    4. Nie, to nie była ironia. Bo jest coś, co owych szanujących się skądinąd ludzi hamuje - strach.

      Usuń
    5. MP zniszczył cię logiką, a Ty jeszcze dajesz, że istnieje "3" sposób na rozumienie prostego zdania. Typowe lewactwo. Dodaj jeszcze do tego "to nie jest takie proste" - to zawsze załatwia temat ;P

      Hx

      Usuń
    6. @ Anonimowy

      Nie zrozumieliśmy się. Właściwie to moja wina, pominęłam bezmyślnie fragment "Robi to co słuszne nie bacząc na to że mogą go spotkać jakieś nieprzyjemności" i czepiłam się samego przestrzegania prawa.

      To jasne, że w s z y s c y szanujący się ludzie ZAZWYCZAJ olewają prawo, gdy wchodzi w konflikt z ich sumieniem. Zazwyczaj - bo bywa i tak, że strach zwycięża.

      Usuń
    7. PS. Skąd pomysł, że jestem lewaczką?

      Usuń
  5. Urzędnicy i ich frma czyli państwo chronią swoje źródło dochodu czyli podatnika. Dzieciak jest bezwartosciowy bo nie płaci podatków. Dlatego dla państwa komunistycznego wybór był oczywisty - uratować swój środek produkcji czyli podatnika. Dlatego tak skonstruowane jest prawo i wyszkolona policja. Ma pilnować środków zysków państwa czyli podatnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w okresie kilkunastu lat, ale nie kilkudziesięciu.

      Usuń
    2. Dla komuchów liczy sie TU i TERAZ. Bo "ważne" jest "społeczeństwo". Ten dzieciak to był element narodu - a to komuchy mają w d....

      Hx

      Usuń
    3. Dla komuchów się nic nie liczy, jako program mają wypisane zwalczać wszystkie wartości.

      Ja pisałem o rozsądnym podejściu (10XI13)

      Usuń
  6. Bardzo dobry artykul, az go przetlumaczylem na angielski i wyslalem mojemu kumplowi-lewakowi : )

    OdpowiedzUsuń