Większość relacji z Marszu Niepodległości, na które się natykam, dotyczą nie samego marszu i rzeszy ludzi, którzy spokojnie przemierzali stołeczne ulice pod flagami i transparentami, ale spalenia "tęczy" na Placu Zbawiciela w Warszawie. Dziwne? Nie bardzo - taki był plan miasta.
Po pierwsze tęcza płonęła już wielokrotnie. Za każdym razem obwinia się o to środowiska, zwane przez reżym "faszystami". Po drugie z doświadczenia wiadomo, że przy okazji Marszu Niepodległości na głównych ulicach Warszawy roi się od tych "faszystów". Po trzecie tegoż dnia mają miejsce podpalenia samochodów, rzucanie rac itd. Jeżeli teraz dodamy 1+2+3, to niemal pewnym staje się, że jeśli tęcza ma ponownie spłonąć, to spłonie tego dnia.
Kilka dni temu ratusz wydał 64 tysiące złotych na odnowienie tęczy. Przypadek? Nie sądzę. Normalny człowiek wstrzymałby się na tych kilka dni, dla świętego spokoju. Ludzie za to odpowiedzialni to albo głupcy, albo prowokatorzy. Czyli pieniądze stołecznych podatników albo się bezmyślnie marnotrawi, albo celowo wyrzuca do śmietnika, by mieć pretekst do ujadania na narodowców.
Ja odrzucam pierwszą ewentualność. To nie są głupcy. Myślą bardzo taktycznie, o czym mogliśmy się przekonać przy okazji referendum warszawskiego. Ta tęcza została odnowiona tylko w tym celu, żeby została po kilku dniach spalona.
Co ciekawe: przy okazji tej rekonstrukcji zapewniani byliśmy, że tym razem kwiaty zostały wykonane z materiałów niepalnych. Tymczasem na filmach widać, że tęcza spłonęła jak snopek siana. W kilka minut było po wszystkim. I o ile nie można wykluczyć, że podstawa łuku została oblana benzyną, o tyle możemy wykluczyć to dla szczytu tęczy, który płonął równie ochoczo i równie żywym ogniem. Zastanawia mnie, czy wykonawca zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za fuszerkę. Nie sądzę - pracował za "niczyje" pieniądze, więc "nikomu" je odda.
Przy okazji wpadłem na pewien pomysł, jak w przyszłości zapobiec podpaleniom "tęczy". Nie ulega wątpliwości, że władze Warszawy będą chciały ją odnawiać, wydając kolejne tysiące z pieniędzy podatników. Proponuję, by zamiast tradycyjnych kolorów tęczę ozdobić kwiatami w odcieniach żółci, pomarańczu i czerwieni. Dzięki temu nadal będzie cieszyć oko i ożywiać szary plac jaskrawymi barwami, a jednocześnie będzie w kolorze płomieni, więc jej podpalenie będzie zbędne dla uzyskania efektu (można też zastosować podświetlanie by wzmocnić efekt nocą) oraz nie będzie się tak bezpośrednio kojarzyło z symboliką LGBT. Myślę, że nie powinno być z tym problemu, zwłaszcza, że i artystka, i fundatorzy, i wszyscy komentujący w mediach podpalanie tęczy zgodnie zarzekają się, że nie ma ona nic wspólnego z tym środowiskiem.
Jeśli ktoś z czytelników potrafi sporządzić taką petycję internetową lub ankietę, to z największą radością ją podpiszę i będę propagował. Myślę, że pani Julita Wójcik, autorka, nie ma powodów, by nie przychylić się do pomysłu, jeśli otrzyma taką petycję. Ja właśnie wysłałem do Puszki (organizacja artystów, na którą trafiłem szukając bezskutecznie kontaktu do samej autorki) e-mail z moją propozycją. Zachęcam do przyłączenia się do apelu.
Decyzja miasta była niewłaściwa, ale winnymi są ci, którzy tęczę podpalili. Jak to możliwe, że zawsze pozwala się temu bydłu na takie ekscesy????
OdpowiedzUsuńTęcza w Księdze Rodzaju oznacza przymierze Boga z człowiekiem. Podpalacz musiał być ateistą.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zostanie ten komentarz odebrany jako wprowadzanie zamętu na blogu, ale nie wiem gdzie go umieścić, aby Pan Staszek (lub któryś z czytelników) go zauważył i może nawet rozniósł na strzępy jego treść. Mianowicie:
OdpowiedzUsuńZastanowiła mnie ostatnio taka kwestia: jeśli prawo do wolności podstawowym, to wydaje mi się, że jest to nie do pogodzenia z monarchią. W monarchii bowiem nie mam żadnego wpływu na to, czy władcą będzie ktoś, kto mi odpowiada. Jest wprawdzie wysoka szansa, że będzie on dbał własne państwo, a więc i o mnie, ale jednocześnie nie tyle podejmuję, co muszę zgodzić się, na ryzyko, że będzie to kompletny idiota, który, korzystając z władzy, zaszkodzi nawet nie koniecznie państwu, ale konkretnie mnie.
A więc, oddając władzę dziedzicznemu monarsze, który teoretycznie po prostu lepiej ode mnie się na sprawowaniu władzy zna i do tej roli go "wynajmuję" (płacąc mu podatki), ryzykuję, że jego następca będzie kimś zupełnie innym, na co żadnego wpływu nie mam, kto może mnie wolności pozbawić.
Stawiam więc tezę (z którą chciałbym się nie zgadzać), że demokracja jest jednak jedynym akceptowalnym w wolnym społeczeństwie ustrojem, który zawsze pozostawia mi jakiś minimalny wpływ na osobę władcy(monarchia elekcyjna)/władców(obecny system polityczny).
Pozdrawiam.
O ile Ja rozumiem JKM-a to monarcha musiałby przestrzegać konstytucji - a w tej zapisane byłoby prawo własności. Zatem monarcha miałby wpływ tylko na "części wspólne". Nie wiem jednak jak to się ma do np. wojny i kto miałby uchwalić konstytucję - ale pomysł i tak mi się podoba. W tej chwili "demokracja" może wejść ci do domu i poracić się prądem, naucza Twoje dzieci w obowiązkowej szkole , grabi cię w podatkach etc. Monarcha głównie miałaby znieść kwestie "wspólnoścI" - zamiast tego masz Króla , który jest "właścicielem" - a więc w razie czego jest komu w ryj dać jak będzie za dużo fikał. W demokracji nawet nie wiadomo komu - biedny Brunon ;-)
UsuńWydaje mi się, że demokracja daje tylko iluzję wpływu na władzę. Monarcha stanowi rządy dożywotnio - to znacznie wpływa na jego decyzje. Nie będzie miał na kogo zwalić winy, sam będzie odpowiadał za swoje błędy, nawet życiem - kiedy rządzi jedna osoba, to dużo łatwiej odsunąć ją od władzy w razie ekstremalnych sytuacji.
OdpowiedzUsuńDobry artykuł. Ta bezużyteczna tęcza (kilkukrotnie palona i stawiana ponownie po raz 4) jest świetnym przykładem na to jak urzędnicy rozrzucają na lewo i prawo (zgodnie ze swoim widzimisię) państwowe pieniądze!
OdpowiedzUsuńTęcza stała się symbolem środowisk homoseksualnych tak samo jak swastyka stała się symbolem nazistów, choć wcześniej była w wielu częściach świata uważana za symbol szczęścia. Do tego tęcza, która widnieje czasami na niebie ma siedem (liczba oznaczająca doskonałość) kolorów i jest symbolem przymierza ludzi z Bogiem. Tęcza z Placu Zbawiciela miała sześć kolorów, które dokładnie odwzorowywały flagę LGBT. Utożsamiali się nawet z nią. Więc zdecydowanie nawiązywała ona do środowisk homoseksualnych i ma na celu nachalną promocję tych grup.
OdpowiedzUsuńTęcza widniejąca na niebie jest widmem ciągłym, więc ma nieskończoną liczbę "kolorów".
UsuńLiczba kolorów tęczy podawana tu i ówdzie jest rzeczą czysto umowną. Może też służyć symbolice, jak napisałeś.
Tęcza może być, tylko nie taka, którą zawłaszczyli sobie LGBTowcy, czyli 6-ścio kolorowa. Taka przedszkolna tęcza zawsze miała 7 kolorów, przynajmniej my takie rysywaliśmy w zerówce i wtedy taka 7-mio kolorowa tęcza na Placu Zbawiciela byłaby bardziej jednoznaczna z przymierzem biblijnym nież ruchem LGBT. Niestety, ale tak jak Hitler zawłaszczył swastykę, tak i LGBT zawłaszczyło 6-ścio kolorową tęcze.
OdpowiedzUsuńJeśli komuś podoba się tęcza to niech postawi ją sobie na własnym podwróku za swoją kasę - dlaczego JA mam za to płacić ? Dla mnie nie ma znaczenia czy ma 6,7 czy milion kolorów - JA Nie chcę na to płacić do ciężkiej cholery !
OdpowiedzUsuńDziwne, że autorka tęczy się teraz odcina od symboliki LGBT, jak powstała tęcza, to twierdziła, że jest ona symbolem wszystkiego (LGBT również): http://culture.pl/pl/wydarzenie/tecza-julity-wojcik-w-warszawie. Z resztą tęcza "wyrosła" w Warszawie chyba 4 dni po "paradzie równości", co również nie jest bez znaczenia.
OdpowiedzUsuńTęcza to także symbol ruchu spółdzielczego. Owi podpalacze to najprawdopodobniej blokersi zamieszkali pewnie w SPÓŁDZIELCZYM mieszkaniu. Ha. Ha.
OdpowiedzUsuń