niedziela, 12 czerwca 2011

Bąkojad w uchu pana Gore

Ostatnimi czasy cały świat oszalał na punkcie dwutlenku węgla, znanego również jako CO2. Doszło do tego, że Australia rozważa akcję likwidacji wielbłądów, bo sapiąc wydalają tę truciznę. Nie ulega wątpliwości, że go produkujemy. Produkujemy go dużo, podobnie jak inne organizmy zwierzęce. Dodatkowo palimy w piecach, w samochodach w fabrykach. Ale czy produkujemy go na tyle dużo, by można było mówić o jakimś ponadprzeciętnym wpływie na biosferę?

Wyobraźmy sobie nosorożca, który rano idzie do łazienki i staje na wagę. Z zaniepokojeniem zauważa, że waży 2500 kilogramów. Katastrofa! Przesadził z trawką i musi zacząć się odchudzać. Schodzi z wagi, odwraca się i "nagle zerknął do lusterka. Nie chce wierzyć, znowu zerka...". Okazało się, że na jego masywnej głowie siedział sobie cichutko bąkojad, wyskubując mu kleszcze z ucha. Nosorożec, ponieważ inteligencję ma zbliżoną do członków organizacji eko-logicznych, doszedł do wniosku, że znalazł przyczynę nadwagi, strącił bąkojada i odetchnął z ulgą.

Dokładnie tak jest z tym dwutlenkiem węgla. Jego część produkowana przez człowieka jest ilością całkowicie bez znaczenia w porównaniu do jego ogólnej zawartości w biosferze, która jest pod tym względem całkowicie zrównoważona. Musi być. Gdyby nie była, jeden nieopatrznie poczyniony wydech z płuc mógłby w dłuższym okresie czasu skutkować katastrofą. Tymczasem jeden średniej wielkości wybuch wulkanu dostarcza do atmosfery większą ilość tego śmiercionośnego gazu, niż cała cywilizacja człowieka, począwszy od jej zarania.

Dzięki istnieniu roślin i zwierząt nasza planeta pozostaje w równowadze. Jeśli dochodzi do nadprodukcji CO2 - przyrasta masa roślin, którym dwutlenek węgla jest niezbędny do życia. W drodze fotosyntezy rośliny produkują tlen i substancje odżywcze, które są z kolei niezbędne dla zwierząt. Wszystko tu jest wyważone. Musi być, bo każdy niewyważony układ rozpada się i to stosunkowo szybko.

W dziejach naszej planety niejednokrotnie stężenie dwutlenku węgla  w atmosferze przekraczało znacznie stężenie dzisiejsze, oraz wszelkie katastroficzne prognozy. W czasie Karbonu (carbon - łac. węgiel, 360-300 milionów lat temu), jego stężenie było ponad dziesięciokrotnie wyższe niż dzisiaj. Dzięki temu okres ten charakteryzował bardzo wysoki przyrost masy zielonej oraz nowych gatunków roślin. Katastrofy nie było, oceany nie zalały lądów, życie trwało w najlepsze.

Podobnie dzieje się z temperaturą na Ziemi. Rośnie i spada cyklicznie od zawsze. Organizmy żywe raz uciekają ze skutej lodami północy w kierunku równika, innym razem od palących upałów w przeciwną stronę. Nic złego się nie dzieje.

Nam wmawia się ciągle, że ciepełko i CO2 to największy problem dzisiejszego świata. Oficjalna politpoprawna teoria brzmi, że temperatura wzrasta ponieważ w atmosferze jest więcej dwutlenku węgla, który jest gazem cieplarnianym. Zapewne jest, bo spotyka się go w cieplarniach.

A teraz chwila refleksji. Skąd się ten dwutlenek węgla bierze w cieplarni? Ktoś go tam pompuje? Powiem więcej, rośliny hodowane w cieplarniach pobierają CO2 z atmosfery, więc jeśli już, to powinno go ubywać. Może ogrodnik tam nachuchał?

I z drugiej strony, czy oprócz CO2, który rzekomo podnosi temperaturę w szklarni istnieją w niej jakieś inne warunki sprzyjające temu zjawisku? Owszem są! Brak cyrkulacji powietrza oraz nasłonecznienie powodują kumulację ciepła. Jeśli jakiś eko-log mi nie wierzy, niech postawi w upalny dzień samochód z zamkniętymi drzwiami i oknami i zostawi w nim tabliczkę czekolady na godzinę. Najlepiej, by sam wyszedł z tego samochodu, żeby wyeliminować wydychany przez niego dwutlenek węgla. Po godzinie będzie miał tabliczkę nutelli.

Podsumujmy:

1. dwutlenek węgla nie jest niezbędny do podniesienia temperatury powietrza w cieplarni.

2. nie wiadomo (na razie) skąd CO2 bierze się w cieplarni.

3. dodatkowo z filmu pana Ala Gore wiemy, że temperatura na Ziemi oraz stężenie dwutlenku węgla są skorelowane dodatnio - przecież pokazał diagramy (dwa osobne diagramy!).

Hipoteza: Biorąc powyższe pod uwagę należy się zastanowić: A może jest odwrotnie? Może to wzrost temperatury powoduje wzrost stężenia CO2 w atmosferze?

Eksperyment:

Bardzo prosty do przeprowadzenia, każdy może wykonać go za kilka złotych (których i tak nie straci, bo produkt uboczny eksperymentu można wypić). A i to nie jest konieczne, bo każdy wielokrotnie miał do czynienia z sytuacjami opisanymi poniżej, wystarczy sobie przypomnieć i wyciągnąć wnioski.

Potrzebne są dwie jednakowe butelki (im większe tym lepiej) wody mineralnej gazowanej (może być też Coca-Cola - efekt będzie wyraźniejszy). Jedną z butelek wstawiamy do lodówki, drugą stawiamy na słońcu, albo w innym ciepłym miejscu. Po paru godzinach bardzo ostrożnie, by nie wstrząsać zawartości, stawiamy butelki obok siebie i otwieramy obie. Co obserwujemy? Zimna woda przy otworzeniu robi "psst". Ciepła robi "pssssszszszsffffffsssszszkhhhh", a ponadto przy gwałtownym otwarciu rozpryskuje się.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż gazem, którym napój jest nasycony jest nic innego, tylko dwutlenek węgla, co można sprawdzić na etykiecie napoju (UE zapewne w związku z tym już niebawem zabroni produkcji napojów gazowanych). Ewidentnie z ciepłej wody uwolniło się go znacznie więcej niż z zimnej.

Wniosek:
Dwutlenek węgla znacznie lepiej rozpuszcza się w wodzie zimnej.

Jakie to ma znaczenie dla teorii eko-logów? Zwiększone stężenie CO2 jest skutkiem, a nie przyczyną globalnego ocieplenia. Oceany i morza to ogromne zbiorniki wody. W wodzie tej rozpuszczone są ogromne ilości dwutlenku węgla (oczywiście w mniejszym stężeniu niż w Mazowszance, ale to wciąż jest niewyobrażalna ilość). Kiedy temperatura oceanu się podnosi, część tego gazu jest uwalniana do atmosfery, ergo jego zawartość w atmosferze rośnie.

Nawiasem mówiąc, nie inaczej jest z cieplarniami. Rośliny w nich hodowane są obficie podlewane wodą, która parując uwalnia CO2.

I faktycznie, jeśli przyjrzeć się diagramom pana Gore, podobieństwo między wykresem temperatury i wykresem zmian poziomu CO2 w tym samym czasie, jest uderzające. Aż kusi, żeby te dwa wykresy na siebie nałożyć, żeby było ono jeszcze bardziej oczywiste. Dlaczego więc pan Gore tego nie uczynił? Ponieważ wówczas wyraźnie byłoby na takim diagramie widać, że wykres CO2 jest przesunięty względem wykresu temperatury o kilkaset lat do przodu - tyle bowiem czasu trwa zanim ciepłe powietrze ogrzeje (lub oziębi) ogromne masy wody w oceanie.

Ja rozumiem, że pan Gore może o tym nie wiedzieć, bo zapewne nie spożywa napojów gazowanych zawierających tę truciznę. Ale, do licha, mógłby sobie ten eksperyment przeprowadzić na wodzie sodowej, która uderzyła mu do głowy!

No chyba, że on to wie i tylko udaje głupiego. Na pewno zarabia na tym więcej niż klaun, który to samo robi w cyrku dla dzieci.

18 komentarzy:

  1. Mam takie wrażenie, że kwestia pana G. ma raczej związek z mózgojadem niż z bąkojadem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam film: http://www.youtube.com/watch?v=ptx8_tXDTRI

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłbym wdzięczny gdyby ktoś zapodał jakieś wiarygodne źródło a propos ilości CO2 pochodzącego z wulkanów w porównaniu z tym emitowanym przez człowieka. W różnych artykułach widuje się różne dane, różnie zestawione... ogólnie mętlik. Byłbym również wdzięczny za drugi link, gdzie byłoby podobne zestawienie, tym razem z emisją CO2 z oceanów. Z góry dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wpis Staszku! Naprawdę wracasz do formy genialnych i celnych artykułów.
    Zgadzam się z tym co napisałeś i podpiszę się pod każdą tezą obiema rękami- Ci co chcą wiedzieć znajdą prawdę. Szkoda tylko, że czasami prawda nie jest w cenie... Najgorzej, jeżeli z lenistwa.

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zawiedziony tym wpisem :/ teorię globalnego ocieplenia można dość łatwo obalić bez manipulacji których dopuścił się autor w tym przypadku. Nie wiem skąd autor zaczerpnął dane na temat emisji co2 z wulkanów, ale musiały to być chyba jego własne obserwacje bo oficjalna nauka ma na ten temat dramatycznie odmienne zdanie. Wyjaśnienie mechanizmu efektu szklarniowego to również porażka, zgodnie z teoria (prawdziwą czy nie to już inna sprawa) co2 odpowiada w tym porównaniu szybom
    szklarni a nie nagromadzonym w niej gazom. A eksperyment z coca-cola choć może o widowiskowy to również mało przydatny... bo póki co większość naukowców utrzymuje że oceany więcej pochłaniają niż emitują... zapewne padłem ofiara światowego spisku naukowców i uleglem ich propagandzie ale póki co takie są oficjalne dane. Żeby nie było zaraz że jestem kretyn bo dałem się nabrać, to powiem że sam nie wierze w globalne ocieplenie i jestem zdania że należy uświadomić ludzi w tym temacie, ale nie podoba mi się walka z kłamstwami przez rozpowszechnianie innych kłamstw.

    OdpowiedzUsuń
  6. @up Owszem- oceany więcej emitują niż pochłaniają obecnie, jednak jest to efekt a nie skutek. Normalna dedukcja na podstawie ciągłości argumentów.

    Tak samo szklarnia- jak gazy miały się tam nagromadzić? Poprzez brak przepływu powietrza? Raczej nie, bo w lochach jest raczej stęchle, ale nie parno...
    Nagromadzenie CO2 w szklarni to również efekt a nie skutek.

    Chyba po prostu gdzieś zagubiłeś się w przeanalizowaniu ciągu logicznego.

    A skoro już nawiązałeś do naukowców, którzy trzymają się globalnego ocieplenia jak dogmatu to odrzucając bezpodstawne argumenty Staszka może zaopatrzysz nas w swoje dane, byśmy mogli zweryfikować nasz światopogląd?

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka spraw.. W uprawach szklarniowych stosuje się dokarmianie dwutlenkiem węgla, stąd jego obfita obecność w powietrzu w tychże. No i zgadzam się z anonimowym z 0:22 w kwestii tego, czym ma być CO2 zgodnie z efektem szklarniowym - jest analogią szyb, nie zgromadzonego wewnątrz szklarni CO2.

    Co do przełomowych pomysłów walczących z globalnym ociepleniem, nie wiem, jak to z tymi wielbłądami... ale kiedyś się natknąłem, że jakiś oszołom chciał wytruć glony czy algi w oceanach, bo te produkują mnóstwo CO2, dużo więcej niż człowiek w przemyśle.. Stąd moja prośba, czy ma ktoś może linka do danych, ile dwutlenku produkują właśnie owe algi/glony, ile np. mrówki (ponoć też krocie) itp.?

    Poza powyższą mam prośbę do Staszka - również o źródła danych 1) o CO2 w atmosferze w Karbonie; 2) o emisji CO2 podczas wybuchów wulkanów; 3) link do wspomnianego filmiku z Gore'm i wykresami

    OdpowiedzUsuń
  8. errata:
    W moich poprzednich wypowiedziach miałem masło maślane. Zamiast " efekt a nie skutek" powinno być " efekt a nie przyczyna"

    @up
    Jak można dokarmiać dwutlenkiem węgla w ogródkowych szklarniach?

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzrost stężenia co2 zwiększa tempo fotosyntezy... podnosząc sztucznie poziom tego gazu w szklarni przyspiesza się wzrost roślin, taka technikę uprawy można nazwać dokarmianiem roślin... Choć prawdę mówiąc sądziłem że to tylko na skalę laboratoryjna się stosuje.

    yarpen86

    OdpowiedzUsuń
  10. @Kage - nie wiem, czy dobrze rozumiem pytanie, więc odpowiem tak, że jest odpowiednia aparatura służąca do wydzielania określonego stężenia CO2, ale jest to droga sprawa i stosuje się ją na skalę przemysłową, natomiast jak masz na działce szklarnię 3x7 to się nie opłaca.

    Ale offtopic wyszedł. A wracając, to ponoć Pan Waldek się fluchta do matuszki Unii o te opłaty, że niby nie będą korzystne dla naszej gospodarki... a i tak skończy się tym, że "my nie chcemy, no ale Unia kazała..."

    OdpowiedzUsuń
  11. http://www.ihatethemedia.com/25-anti-global-warming-videos-al-gore-does-not-want-you-to-see

    OdpowiedzUsuń
  12. A tu oryginalny film Gora (nie wiem, jak skrócić adres):
    http://www.letmewatchthis.ch/external.php?title=An+Inconvenient+Truth&url=aHR0cDovL3d3dy5tZWdhdmlkZW8uY29tL3YvOU41NVQ4MlM=&domain=bWVnYXZpZGVvLmNvbQ==&loggedin=0

    OdpowiedzUsuń
  13. @oz oczywiście wiem jak to działa od strony technicznej jednak jak zauważyłeś w prywatnej skali działeczki za miastem to się nie opłaca. Jednak oddycha się tam ciężko przez dużą wilgotność i większy udział CO2 w powietrzu mimo zastosowania tylko jednego czynnika stymulującego- zwiększonej temperatury poprzez zastosowanie słońca. Co jest przyczyną a co skutkiem? Przecież zaczynaliśmy od takich samych warunków jak otoczenie.

    @up i @upup dziękuje za linki!

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdzie moge to pisze. Miliony ton CO2, ktore wytwarza ludzkosc rocznie, to w przeliczeniu (w normalnych warunkach cisnienia, temperatury) daje szescian o wymiarach 18x18x18km. Troche malo jak na objetosc calej atmosfery.

    OdpowiedzUsuń
  15. CO2 w szklarni to efekt m.in oddychania roślin. Żeby żyć trzeba 1) jeść (u roślin fotosynteza; 2) oddychać (wszystkie organizmy żywe na ziemi pobierają tlen i wydalają co2). Fotosynteza trwa tylko w świetle, oddychanie również w ciemności (mniej więcej 2 razy dłużej). To takie duże uproszczenie, ale wyjaśnia skalę emisji co2 przez oceany, lasy i trawniczki przy domu.

    OdpowiedzUsuń
  16. @up:
    Bez jaj! Czy Ty chodziłeś do szkoły podstawowej? "wszystkie organizmy żywe na ziemi pobierają tlen i wydalają co2"?!?! Organizmy roślinne pobierają z atmosfery CO2 i wydalają tlen!
    Gdyby zarówno zwierząta i rośliny oddychały w ten sam, podany przez Ciebie sposób, już dawno atmosfera zienska składałaby się z azotu i dwutlenku węgla, a tlen stanowiłby w niej ilości śladowe.

    OdpowiedzUsuń
  17. @up chyba jednak Ty spałeś na biologii.

    Kolega anonim ma rację.
    Za dnia rośliny "oddychają" CO2 i produkują tlen a w nocy oddychają tlenem i wydalają CO2.

    Jak sama nazwa wskazuje FOTOsynteza ma u podstaw swojego działania światło, którego po zmierzchu nie ma.

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
  18. @up
    Owszem Twój poprzednik chodził do szkoły i nawet trochę uważał na lekcjach... Rośliny zielone podobnie jak inne organizmy tlenowe oddychają wydalajac co2 (metabolizm węglowodanów). Inna kwestia że w czasie gdy świeci światło zachodzi proces odwrotny (fotosynteza, synteza węglowodanów). Na szczęście ten drugi proces przeważa... dlatego rośliny w ogóle przyrastają a w sumarycznym rozrachunku wydalają więcej tlenu niż go zużywają.
    yarpen86

    OdpowiedzUsuń