Walka z korupcją ma bardzo szlachetny cel. Niestety, prowadzona w ten sposób w jaki jest prowadzona obecnie, przyczynia się do jej zwiększenia.
Obecna walka polega na zwiększeniu kontroli i tropieniu łapówkarstwa. Może i byłaby to dobra metoda, gdyby faktycznie państwo mieszało się tylko tam, gdzie jest to nieuniknione. Ale dziś urzędnik musi zatwierdzić wszystko!. Głupiego tarasu nie można dobudować, bez wypełniania druków, stania w kolejkach i całowania stóp pań urzędniczek. Nic dziwnego, że normalny człowiek nie wytrzymuje i wyciąga kopertę, byle mieć już ten biurokratyczny koszmar za sobą. Szkodliwość takiego czynu jest niewspółmierna do wydanych na to środków, a wielkie afery i tak zostają w cieniu.
Z drugiej strony podnosi to koszt działania państwa, bo to przecież są etaty dla kontrolerów i innych wichrzycieli. Przeciętny podatnik powie po prostu: "A niech już ten sąsiad postawi sobie dom z krzywymi ścianami, różowym dachem, czy bez fundamentu, tylko niech ze mnie nie zdzierają na te urzędy, co mu wydają pozwolenie i na kontrolerów, którzy sprawdzają, czy nie dał w łapę. Ostatecznie jak mu się chałupa zawali - to tylko on straci."
Ale to jest najmniejszy problem walki z łapówkarstwem. Większym problemem jest generowanie tą walką jego wzrostu. Znamy z dzieciństwa bajki o rycerzach, którzy walcząc ze smokiem odrąbują mu łeb, a w miejscu rany wyrastają trzy kolejne łby. Za każdym ciosem potwór staje się groźniejszy. A bajki jak wiadomo są po to, by niewinnemu i nieświadomemu dziecku podtykać pewne prawdy jako uniwersalny przekaz ukryty pod maską opowiadania przygodowego.
To samo dzieje się z korupcją. Tworzenie kolejnych stanowisk państwowych do kontroli uczciwości urzędników i przedsiębiorców, to tworzenie kolejnych pysków tego samego potwora. Przecież kontroler też lubi pieniądze. Przedsiębiorca teraz musi zamiast jednej koperty wręczyć dwie (bardzo przebiegły plan ratowania Poczty Polskiej!).
Jak zatem z tym walczyć? Przede wszystkim uprościć prawo. Póki obywatel nie szkodzi innym, niech sobie stawia płot jaki chce, niech sobie pije, je i pali co chce, niech wychowuje dziecko jak chce. W ten sposób nie tylko zmniejszy się korupcję, ale i biurokrację, wszystko będzie szybciej i taniej szło, zmniejszą się podatki, gospodarka zacznie hulać. To jest lekarstwo na wszystko, a przerost biurokracji to główna przyczyna korupcji.
Po drugie, o czym już pisałem w tekście "Jeśli nieznajomy nagle obsypie cię kwiatami, bezzwłocznie zgłoś to do prokuratury!", karać nie za to, że przedsiębiorca daje pieniądze, nie za to, że urzędnik bierze te pieniądze. Karać należy za to, że urzędnik łamie przepisy. Za pieniądze, czy nie. Mogę dać pieniądze grajkowi na ulicy - dlaczego nie urzędnikowi?
I trzecie, nie mniej proste rozwiązanie - pry-wa-ty-zacja. Jak ktoś jest właścicielem przedsiębiorstwa, to nie ma dla niego znaczenia, czy pieniądze dostaje oficjalnie, czy pod stołem, bo i tak lądują w jego kieszeni. Wręcz preferowaną jest droga oficjalna, bo skoro nie ma różnicy - po co kombinować?
Jeśli państwowa firma stawia powiedzmy - przykład zupełnie z kosmosu - stadion, to tak, jak w dowcipie: przychodzi do niej chiński wykonawca i mówi, że zrobi to za 50 milionów, następnego dnia przychodzi firma niemiecka i mówi, że zrobi to za 150 milionów, bo oni mają związki zawodowe. Po czym przychodzi Polak i mówi, że zrobi to za 250 milionów - dlaczego? Stówka dla Polaka, stówka dla urzędnika, a za pięć dyszek Chińczycy postawią stadion. No i którą ofertę ma ten urzędnik wybrać? Oczywiście że Polaka, bo jeszcze na tym zarobi. A to, że całość będzie dużo droższa - to już nie jego pieniądze, przynajmniej będzie czym uzasadnić kolejną podwyżkę VATu.
Inwestor prywatny - przeciwnie. Pierwsza oferta jest dla niego najkorzystniejsza, bo ma stadion za 50 milionów, a druga i trzecia są dla niego tak samo niekorzystne, bo czy płaci 150, czy płaci 250 z czego 100 do niego wraca to to samo. Ważne jest to, że to dużo drożej.
Łapówki są tam, gdzie po jednej ze stron stoi urzędnik*. To w urzędach jest korupcja i marnotrawstwo, bo tam za złe decyzje płaci się "niczyimi" pieniędzmi. Firmy prywatne nie mają potrzeby korumpować się między sobą.
*lub inna osoba nieodpowiedzialnie dysponująca cudzym majątkiem, ale wówczas szkodę ponosi właściciel, który przedstawiciela sam wskazał, więc sam jest sobie winien, a nie na lewo i prawo okradany podatnik.
Prawie w całości się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńTylko jeden punkt budzi mój sprzeciw:
"A niech już ten sąsiad postawi sobie dom z krzywymi ścianami, różowym dachem, czy bez fundamentu, (...) "
Otóż nie! Pomijając kwestię, że chcącemu nie dzieje się krzywda to chyba pamiętamy bajkę o Pawle i Gawle?
Mieszkając w spokojnym osiedlu jednorodzinnych domków jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ktoś sobie postawił betonowy prostopadłościan przed moim płotem! Jego wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się moja- czyli w moim zepsutym krajobrazie, braku dostępu do światła i hałasie.
Owszem. Uważam, że obecnie przepisów jest za dużo i dotykają spraw, które nie powinny urzędników obchodzić jednak nie zapędzajmy się za daleko.
To nie tylko sąsiad straci na wybudowaniu rudery za moim płotem - stracę również ja- chociażby na wartości domu kiedy zechciałbym go sprzedać.
Podsumowując- skoro chcemy żyć w państwie prawa to nie mylmy wolności z anarchią!
pozdrawiam
Kage
@Kage do tego wystarczy 'settlement act' taki jak w USA i to jest chyba najlepsze rozwiązanie, bo z góry wiadomo co możesz sobie wybudować na danym terenie i nie potrzeba prosić żadnego urzędnika o pozwolenie. A jak wybudujesz coś co jest niezgodne z aktem to przyjadą koparki, zburzą i na następny raz już zbudujesz wszystko jak trzeba.
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do hałasu i światła, ale jak raz pozwolimy ustalać urzędnikom jak domy mają wyglądać, to skończymy tak jak teraz. tysiąc domów z identycznym dachem, bo takie poczucie estetyki ma jakaś biurwa.
OdpowiedzUsuń@Kage:
OdpowiedzUsuńPaweł i Gaweł mieszkali w jednym domu i faktycznie wchodzili sobie nawzajem w szkodę. A mówiąc, że czyjaś wolność kończy się na Twoim zepsutym krajobrazie przeholowałeś. Pamiętaj, że to także jego krajobraz. Twojemu sąsiadowi może podobać się jego betonowy bunkier, ale będzie mu się zbierało na wymioty, gdy będzie patrzył na Twoją wille z czerwoną dachóweczką i też będziesz. Idąc dalej tym tropem, powinien powstać urząd, który będzie nam mówił w co się ubierać, bo niektóre babcie czują się niekomfortowo patrząc na roznegliżowane nastolatki, czy chłopaków z irokezami i kolczykami albo heavymetalowymi koszulkami.
Pamiętaj, że każdemu podoba się co innego. Twój gust nie jest w niczym lepszy od gustu sąsiada. Radą na to jest szpaler drzewek albo wysoki płot. A jak jesteś bardzo wrażliwy, to kupujesz większą działkę - nawet jak ktoś Ci wybuduje brzydactwo, to będziesz je ledwo widział z odległości.
@Medieval- zgadzam się- to w zupełności wystarczy- jednak koparki na koszt właściciela posesji.
OdpowiedzUsuń@Cuz Jednak jak raz pozwolimy ludziom robić co chcą to też będzie niedobrze! Ja nie chce założeń szczegółowych. Ja chce planowania przestrzennego, gdzie np jakiś obszar jest przeznaczony na osiedle domków (np ograniczenie do niskiej zabudowy) i już nikt tam nie może postawić bloku z płyty albo fabryki!
@up Nie zauważyłeś podstawowego założenia- że to jest osiedle domków jednorodzinnych! Jest więc 20 sielankowych budyneczków z kolorowym tynkiem i dachóweczką - domy w różnych kształtach, rozmiarach i kolorystyką, z zadbanym ogródkiem i ogólnym dbaniem o swoją własność i wpieprza Ci się taki z bunkrem... Jak mu się nie podoba taka estetyka to niech sobie ten bunkier wybuduje gdzie indziej! My tu byliśmy przed nim.
NIE! Mówiąc, że moja wolność to również mój krajobraz nie przeholowałem! Wyobraź sobie sytuację, gdzie budynek jest tak duży, że przez cały dzień na Twojej posesji nie ma światła! Umierają te Twoje wysokie drzewka a sam nie czujesz się komfortowo i płacisz wysokie rachunki za prąd zmarnowany na oświetlenie!
A teraz gdy stwierdzę, że tak się nie da żyć i chce sprzedać ten mój domek w nieciekawym towarzystwie to oczywiście muszę bardzo zejść z ceny bo nikt nie wybierze takiego sąsiada za cenę podobnego domku przy lesie!
Spójrz też na sytuację gdzie na tym osiedlu domków ma powstać ghetto dla pijaków, narkomanów i ludźmi na bakier z prawem, którzy nie mają gdzie mieszkać (np przez eksmisję). Szczytny cel? Jednak ja nie chciałbym obok siebie kumulacji marginesu już nie wspominając, że musiałbym chyba dołożyć, żeby ktoś chciał kupić tą moją posesję.
Natomiast zapędy, by kupić hektar łąki by nikt Ci nie przeszkadzał jest śmiesznie żałosne. Nie chodzi mi o odcięcie się od ludzi a o stworzenie wspólnoty lokatorów o podobnym poczuciu gustu!
pozdrawiam
Kage
@Kage: W takiej sytuacji kupuje się dom u dewelopera na z góry zaplanowanym osiedlu domków. Wszystkie domy są na jedną modłę i masz pewność, że nie postawią Ci przechowalni dla narkomanów. Ale jeśli Ty masz własną działkę, a obok inny gość ma taką samą działkę, to nie może być tak, że Ty stawiasz sobie dom taki, jaki chcesz, a sąsiad musi postawić sobie taki, jaki Tobie się podoba. Nawet jeśli Ty byłeś tam wcześniej. Własność jest własnością. Jeżeli plan zagospodarowania, o którym pisze Medival mówi na przykład o niskiej jednorodzinnej zabudowie, to ani sąsiad, ani Ty nie możecie postawić fabryki. Ale każdy z Was może postawić sobie taki dom jaki chce, choćby ten drugi uważał to za największe brzydactwo na świecie.
OdpowiedzUsuńInaczej byś mówił, gdyby sąsiad zakupił sobie działkę dwa dni przed Tobą i powiedział, że teraz Ty masz się do niego dostosować i postawić sobie prostopadłościenny bunkier w kolorze kaki.
Jak wydaję milion złotych na dom, to po to, żeby mnie się podobał, a nie jakiemuś gościowi, który myśli, że ma najlepszy gust pod słońcem i jest ekspertem w dziedzinie estetyki.
Do Kage, którego komentarz usunąłem:
OdpowiedzUsuńProszę użyć innego słownictwa.
@Staszek- gratuluje cenzury bez ostrzeżenia. Jedno słowo powszechnie uważane za wulgarne w odniesieniu do stanu wyprowadzenia z równowagi. Ja bym zrozumiał za niewybredne obrażanie innego dyskutanta lub bezsensowne wulgaryzmy co drugie zdanie...
OdpowiedzUsuńCzy masz poprzednią wersję bym mógł ją zedytować?
Jeżeli owszem proszę wyślij ją na doborowy_log@tlen.pl .
Jeżeli takowa się nie zachowała- stokroć chylę czoła przed zachowaniem, które karciłeś kilka wpisów temu.
pozdrawiam
Kage
Ale własność prywatna to świętość, bo ma pierwszeństwo... Chyba nie wparowujesz nikomu do jego własnego domu, by se pobluzgać z racji "wolności słowa"?
OdpowiedzUsuńCzy odstrzelenie głowy, bo gdy się potknął i stanął kantem nogi na mój trawnik uważasz za obronę prywatnej własności?
OdpowiedzUsuńNiemniej Staszkowi należą się przeprosiny ode mnie. Faktycznie zareagowałem trochę ostro.
Dyskusja między nami się zaczęła.
Lekko edytowana odpowiedź:
@upupupup Czy Ty kpisz?
Przeczytaj najpierw czego jestem zwolennikiem.
Primo. Nie sądzę, że mój gust jest najlepszy.
Jednak to o czym mówi Medieval nie ogranicza się tylko do wysokości domków.
Kwestia gustu- spoko- nie lubię niebieskiego, ale sąsiadowi podoba się taki dach. Jego własność- jego gust.
Jednak bunkier to już zupełnie inny charakter zabudowy- nawet jeżeli jest mieszkalny.
To Ty inaczej byś byś mówił jakbyś choć raz w życiu widział osiedle własnościowych domków jednorodzinnych, bo wydaje mi się, że ciągle masz taki obrazek budyneczków ctrl-c+ctrl-v.
Jakby sąsiad miał wybudowany bunkier, to ja bym tam nie kupił działki POD DOMEK- a jak już pod kolejny bunkier, bo zawsze mnie kręciło urządzenie sobie mieszkalnego schronu przeciw-atomowego.
I vice Versa- on może sobie ten bunkier wybudować gdzie indziej- widzi jaki charakter ma to osiedle. Czemu ma się tu pchać z własnym gustem, który uważa za "najlepszy" i na siłę uszczęśliwiać kilkanaście innych rodzin (które chcąc nie chcą będą widzieć) swoją alternatywną estetyką i stylizacją?
I owszem. Jak już wydaje milion złotych na dom to nie po to, żeby się martwić, czy jakiś szaleniec nie wybuduje za 4 lata jakiegoś bunkra pośrodku domków jednorodzinnych. Jeszcze mu będzie mało i zaminuje podjazd przed swoją bramą i przez całą noc będzie oświetlał potężnymi bateriami całą swoją posesję, o 6 rano będzie pobudka całej okolicy i raz na miesiąc ćwiczenia obronne z C4, czołgami i oddziałem komandosów.
Zapamiętaj, że być dobrym wolnościowcem to wcale nie jest tak łatwo- niektórych za bardzo ściąga do anarchii.
Poza tym idąc Twoim tropem rozumowania, że każdy ma własny gust i prawo do wolności rozumiem, że jesteś gorącym zwolennikiem parad równości? No bo może chłopcy nie są w Twoim guście, ale trzeba uszanować ich wolność w wyrażaniu ich orientacji seksualnej.
A co się tyczy pedofilii- no bo jak chcącemu nie dzieje się krzywda a ta dziewczynka miała ochotę na cukierki...
Zastanów się gdzie kończy się wolność a zaczyna samowolka.
pozdrawiam
Kage
@Kage:
OdpowiedzUsuńWiem jak działa "settlement act". W każdym miasteczku, czy hrabstwie różnią się one między sobą. Jedne z nich wprowadzają bardzo szczegółowe kryteria co do zabudowy poszczególnych dzielnic, nawet takie jak obustronne ograniczenie powierzchni budynku, liczba wejść, rozmiar okien, czy liczba i rodzaj drzewek na posesji, a nawet kto może tam zamieszkać (roczne dochody, charakter pracy, wyznanie, kolor skóry). Inne wprowadzają jedynie rozróżnienie na dzielnice osiedlowe, komercyjne, przemysłowe i przemysłowe ciężkie. Jeśli jestem bardzo wybredny i chcę, żeby wszystkie domy na ulicy pasowały stylem do mojego, to kupuję działkę w hrabstwie A. Jeśli natomiast kupię działkę w miasteczku B, a mój sąsiad postawi mieszkalny bunkier - to ma do tego prawo, takie samo jak ja.
Uważasz że gość, który stawia sobie bunkier psuje Ci krajobraz? Dokładnie tak samo Ty psujesz krajobraz drugiemu sąsiadowi, który ma 1200 metrowy pałac, z sześcioma garażami, basenem olimpijskim i złotym kurkiem na wieżyczce, a tu mu na widoku ktoś buduje jakąś biedną willę. Też mu nikt nie zapłaci dobrej ceny za pałac w takim sąsiedztwie. Trochę to egoistyczne podejście, nieprawdaż?
A Twój pierwszy wyimaginowany sąsiad na bliźniaczym forum właśnie pisze:
"Jakby sąsiad miał wybudowaną willę, to ja bym tam nie kupił działki POD BUNKIER. I owszem. Jak już wydaje milion złotych na bunkier to nie po to, żeby się martwić, czy jakiś szaleniec nie wybuduje za 4 lata jakiegoś domku pośrodku bunkrów jednorodzinnych. Jeszcze mu będzie mało i se drzewka posadzi!"
Mówienie o kilkunastu rodzinach, którym się nie podoba estetyka oryginalnego sąsiada zupełnie do mnie nie przemawia. Niech to nawet będzie kilkaset rodzin - ja nie jestem demokratą i nie odchodzi mnie, co myśli większość. Obchodzą mnie równe prawa. Każda z tych rodzin postawiła sobie taki dom, jaki im się podoba i sąsiad od bunkra też musi mieć to samo prawo.
Również całkowicie chybiony jest Twój argument na temat parady równości. Byłby on prawdziwy, gdybym domagał się prawa manifestowania moich upodobań seksualnych w myśl zasady albo wszyscy manifestujemy swoją orientację płciową,albo nikt. Nie czynię tego, więc nie próbuję faworyzować żadnej grupy. To Ty to czynisz faworyzując ludzi lubiących domki, które są "ładne", a dyskryminujesz tych, którzy cenią prostsze formy geometryczne.
I owszem, chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeśli dziewczynka chce cukierka, można jej DAĆ CUKIERKA. Ale to, że chce cukierka, nie znaczy jeszcze, że ma ochotę na coś więcej w zamian. Wyciągasz stanowczo zbyt daleko idące wnioski, podobnie jak w tym fragmencie o czołgach.
Mnie jest wszystko jedno, czy prawo jest ostre, czy łagodne. Uważam jedynie, że prawo ma równo traktować wszystkich: albo wszyscy mogą sobie na swojej działce postawić taki dom jaki chcą i jaki im się podoba, albo wszyscy budują domy według z góry ustalonego porządku. Sprawą wtórną jest, co charakteryzuje ten porządek. A kwestie dotyczące zabudowy powinny być regulowane lokalnie.
p(1/2)
OdpowiedzUsuń@up przepraszam- czy Ty analizujesz jakiekolwiek argumenty, które ja podaje?
Wydaje mi się, że tylko powtarzasz w kółko swoje przekonania nie podejmując jakiegokolwiek wysiłku myślowego do połączenia argumentów i wysnucia wniosków będących ich bezpośrednim
wynikiem
No więc ustanówmy settlement act który będzie rozsądny! Zgadzam się- kwestie dotyczące zabudowy MUSZĄ być lokalne- tworzone przez architektów, budowlańców i logistyków- jak
najmniej przez urzędników.
Jednak ciągle bunkier NIE podpada pod zabudowę rodzinną. Z której strony byś go nie oglądał.
I tak stwórzmy teren A na małą zabudowę rodzinną do iluśset m^2 działki, teren B pod zabudowę rodzinną powyżej w/w limitu a może analogicznie B1 i niech będzie teren C gdzie można postawić wszystko. Wilk będzie syty i owca cała- bo jak sąsiad postawi tam bunkier to już ludzie będą kojarzyć tą polanę wilczym szańcem, a jak stworzy się z tego misz-mash to chociaż każdy będzie miał świadomość, że tu zasad nie ma.
No właśnie dlatego nie wybuduje w takiej bogatej dzielnicy domu- sam fakt tego, że nie pasuje do takiego miejsca, bo brzydzi mnie snobizm i bananostwo. I prawdopodobnie koszty działki są tam zabójcze. Podkreślam! Dochodzę do wniosku, że takie sąsiedztwo mi nie odpowiada i nie kupuje tam działki- normalnie myślący człowiek tak robi dzięki zwykłemu zdrowemu rozsądkowi. Nie ma zapędów do postawy którą Ty reprezentujesz- zastaw się a postaw się.
Akapit z moją parafrazą dobitnie dowodzi, że Twój proces myślowy nie działa. Jaki sens miała ta część Twojej wypowiedzi w odniesieniu do sensu mojej? Żaden, bo wybrałeś tylko fragmenty obdarte z charakteru wypowiedzi.
Jak sąsiad bardzo chce mieć dom w tej dzielnicy i bunkier to może go sobie wybudować w piwnicy. Jego prawo? Jak najbardziej. Nie musi jednak manifestować swojej miłości do bunkrów na osiedlu domków. To tak jakbyś na swojej działce miał ogromne szyldy promujące homoseksualizm. Przecież możesz na swojej własności mieć co chcesz a taki masz kaprys.
Tylko czy aby na pewno chcemy, żeby idąc po swoim osiedlu raziły nas takie rzeczy? Bo ja
nie chce, aby ktoś wśród moich dzieci w jakikolwiek sposób promował homoseksualizm jako coś fajnego. To naprawdę dość trafna analogia do nienormalności bunkru pośród domków.
Argument parady równości nie jest chybiony- bo czym jest orientacja seksualna?- jest to kwestia czy GUSTujesz w chłopcach, dziewczynkach czy obu. My natomiast mamy dyskusję o wolności wyrażania własnego gustu wśród osób, które niekoniecznie go podzielają- widzę tu sporą analogię. Tak samo jak to, że w swoich czterach ścianach można robić co się chce- ja w życiu nic nie powiem o tym, że sąsiad źle sobie urządził wnętrze domu- może mi się nie podobać, ale nic mi do tego- tylko nie będę do niego przychodził bo np wściekły róż, puch i futerka boli moje oczy. Jak wybuduje z zewnątrz bunkier to już nie będę mógł po prostu tego nie oglądać.
Ja nie dyskryminuję- Twój zarzut o dyskryminacę jest ulubioną zagrywką lewaków starających się odsunąć ludzi od Twoich myśli- od razy Ci politycznie poprawni nabierają dysansu na każde przywołanie słowa mocy "dyskryminacja"- jak Ci wszyscy atakujący JKM. Stwierdzam, że jeżeli ktoś chce przebywać w towarzystwie to musi się do tego towarzystwa dostosować (budując np. domek a nie bunkier) natomiast co on będzie miał w tym domu (laboratorium 100m pod ziemią, schron, plantację marichuany) to jest jego prywatna sprawa i inwencja. Pewne zasady współistnienia muszą być. Wolność ponad wszystko w kontaktach międzyludzkich egzaminu nie zdaje.
Zbyt daleko idące wnioski? Niekoniecznie- ludzie często (ale nie zawsze) kończą dopiero na granicy tego co im wolno po sprawdzeniu, czy jak przekroczę to o kolejny kroczek to czy ktoś zauważy.
p(2/2)
OdpowiedzUsuńOwszem- nie jesteś demokratą- jesteś anarchistą a tych się brzydzę bardziej niż socjalistów.
Poza tym skoro nie jesteś demokratą to skąd u Ciebie gadka o równych prawach? Wszak życie sprawiedliwym nie jest a wolność już te równe prawa szybko koryguje do poziomu "takie masz prawa, jakie sobie zapewnisz (płacąc) lub wywalczysz (zatrudniając adwokata)". Innymi słowy "jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz" a nie, że każdy ma równe prawa- jedynie w teorii ma takie same możliwości.
Cieszę się jednak, że odrobinę zbliżyliśmy się do konsensusu.
pozdrawiam
Kage
@Kage:
OdpowiedzUsuńWygrałeś. Poddaje się. Próba myślenia na Twoim poziomie doprowadza mnie do bólu głowy, a i tak widzę że z Twoim doświadczeniem na tym poziomie nie wygram. Życzę niepowodzenia w budowaniu wymarzonego świata, gdzie są równi i równiejsi.
Niestety myślenie boli niewprawionych.
OdpowiedzUsuńA wszyscy są równi tylko wobec śmierci.
pozdrawiam
Kage
"To tak jakbyś na swojej działce miał ogromne szyldy promujące homoseksualizm. Przecież możesz na swojej własności mieć co chcesz a taki masz kaprys. Tylko czy aby na pewno chcemy, żeby idąc po swoim osiedlu raziły nas takie rzeczy? Bo ja
OdpowiedzUsuńnie chce, aby ktoś wśród moich dzieci w jakikolwiek sposób promował homoseksualizm jako coś fajnego. To naprawdę dość trafna analogia do nienormalności bunkru pośród domków"
rzeczywiście trafna analogia. co więcej, potwierdza argumenty oponenta. kazię szczukę razi widok kościoła, katolików razi widok meczetu, artystę razi widok tandetnych plastikowych krasnali ogrodowych, a Kage razi widok homo-transparentów wetkniętych w prywatną ziemię. w każdym z tych przypadków ktoś może narzekać, lecz nie zmienia to faktu że własność prywatna to rzecz święta i nikomu nic do tego jaki dom zbuduję albo co ustawię w ogródku. bunkier wśród domków jednorodzinnych? proszę bardzo, jeśli ktoś ma taki kaprys... jak słusznie zauważył JKM "na ulicach jest pełno brzydkich dziewczyn. owszem, niewątpliwie szpecą, ale jakoś nie zabraniamy im wychodzić z domów" ; )