Większość akcji wykonywanych przez Straż Pożarną nie ma nic wspólnego z gaszeniem ognia, choć mało kto o tym wie. Wszystkie sytuacje gdy człowieka trzeba wydostać, podlegają pod jurysdykcję straży pożarnej.
Generalnie strażacy to także goście od ciężkiego sprzętu.
Generalnie strażacy to także goście od ciężkiego sprzętu.
Ma oczywiście rację. Mówiąc o gaszeniu posługuję się pewnym skrótem myślowym, w wierze, że czytelnik pamięta też o innych zadaniach straży. Dalej przechodzi do meritum:
1.Teraz jeśli trzy remizy zjadą się do gościa który utknął na słupie to kto za to zapłaci.
Zapłaci gość na słupie, lub jego ubezpieczyciel. I oczywiście zapłaci tylko tej ekipie, która przeprowadzi akcję ratowniczą. Pierwszeństwo powinien mieć tu ten zespół, który zjawił się pierwszy na wezwanie, co nie powinno budzić żadnych wątpliwości w tym przypadku - straż pożarną zazwyczaj wzywamy w sytuacji, w której czas ma ogromne znaczenie.
A co z pozostałymi? Nic. Oni złożyli tylko "ofertę", która przegrała z lepszą. Jest to koszt prowadzenia każdej działalności. W przetargu też nikt nie zwraca przegranym pieniędzy za pracę i materiały wykorzystane w ofercie, a kino puszcza film niezależnie od tego, czy sala jest pełna, czy siedzi tylko jedna osoba. Zresztą proszę pamiętać, że strażaków trzeba opłacić niezależnie od tego, czy siedzą w remizie, czy pędzą na sygnale do pożaru, zatem, jak mniemam, koszt ogranicza się do kosztu paliwa, a i ten nie jest wielki, bo straż zwykle działa w zasięgu do kilkudziesięciu kilometrów.
2.Co jeśli dojdzie do większej katastrofy i jedynie dzięki współpracy możliwe będzie jej opanowanie?
No, to będą współpracować. W czym problem? Proszę nie doszukiwać się trudności tam, gdzie ich nie ma. Na dużej budowie też muszą współpracować ze sobą firmy, często konkurenci na rynku. Ale jakoś się dogadują, bo za to im płacą.
2.1.W straży istnieje system rang od których zależy kto dowodzi akcją w takich sytuacjach. Straż musi być zorganizowana trochę jak wojsko by radzić sobie z większymi katastrofami
Nie widzę przeszkód, by prywatna straż była zorganizowana jak wojsko. Każda firma większa niż jednoosobowa musi posiadać jakąś hierarchię ważności. Czy widział ktoś kasjerkę wydającą polecenia kierownikowi sklepu?
A w przypadku większej akcji z udziałem kilku konkurencyjnych jednostek myślę że dobrą praktyką byłaby zasada, że prowadzi ją dowódca jednostki, która zjawiła się na miejscu jako pierwsza. Ale to wszystko są szczegóły do ustalenia przez właściciela lub między właścicielami, bo ostatecznie jest to w ich interesie. Jak zamiast gasić będą się kłócić, to rynek ich wyruguje.
3.Z ogniem się nie dogadasz, czasami jedyne co straż może zrobić to uniemożliwienie by ogień rozprzestrzeniał się dalej, czy jako właściciel którego dom został z góry skazany na stratę nie czuli byśmy się oszukani, że jeszcze musimy za to płacić.
Tak samo jak "czuje się oszukanym" sprawca kolizji samochodowej, który stracił samochód, a jeszcze musi zapłacić za naprawę poszkodowanemu. Takie rzeczy się zdarzają i ktoś musi ponieść za nie konsekwencje. Oczywiście sprawca - niekoniecznie właściciel.
4.Co jeśli ogień się rozprzestrzenił na inne domy, kto jest winien zapłacenia za gaszenie ???
Sprawca lub jego ubezpieczyciel. Jak zaleję sąsiada w bloku, to też mu płacę za nowy sufit, prawda? Nie ma sytuacji, w których dom spontanicznie zajmuje się ogniem. Winny na ogół jest człowiek - jego celowe działanie lub niedopatrzenie. Sprawcą może być właściciel, podpalacz, właściciel instalacji gazowej, producent kuchenki, instalator piorunochronu, itp. Trzeba go znaleźć i tym straż też się zajmuje - ustaleniem przyczyny pożaru.
Oczywiście może się zdarzyć, że pożar wywoła na przykład zwarcie w kablu przegryzionym przez szczura. Faktycznie - trudno wówczas znaleźć winnego pożaru mojego domu. Ale jeśli zapali się też dom sąsiada - to źródłem ognia jest mój dom, zatem w jakiś sposób jestem temu winny, tak samo jak jestem winny, gdy wiatr zerwie mi z dachu dachówkę, a ta przeleci do ogródka sąsiada i zabije mu psa.
Proszę mi wierzyć, że prywatna straż nie będzie się borykała z żadnymi problemami, z którymi nie boryka się dziś państwowa. A jeśli urzędnik potrafił jako - tako to ogarnąć, to tym bardziej ogarnie to prywatny przedsiębiorca. Lepiej i szybciej. Bo urzędnik dostanie pieniądze "czy stoi, czy leży", a prywaciarz tylko wówczas, gdy jest najlepszy.
Ja powyższe rozwiązania wymyśliłem naprędce, czytając komentarz Damiana - ot, podsunął mi je zdrowy rozsądek. Prywaciarz, który będzie miał na to kilka dni, i którego przyszłość od tego zależy będzie miał jeszcze lepsze pomysły. Bo to jest JEGO problem. On się na tym zna i on wie co robić. Poradzi sobie bez nas. My nie musimy się tym martwić, tak jak nie martwimy się, w jaki sposób właściciel supermarketu powinien zorganizować logistycznie swoją firmę, by codziennie miał świeże rzodkiewki. Piękne w wolnym rynku jest to, że my nie musimy myśleć o tych rzodkiewkach, a one i tak tam są i czekają na nas.
Mój kolega powiedział dziś, że:
OdpowiedzUsuń"Ratowanie życia musi być darmowe, ratowanie mienia już nie" czy coś w tym rodzaju. Jak ludzie światli może podacie inne argumenty niż to że płacimy za to w podatkach. Czy że od tego było by (zgodnie z założeniami nieobowiązkowe) ubezpieczenie.
No tak, tylko trzeba to jeszcze prawnie zorganizować. Bo ktoś może nie chcieć się ubezpieczyć czy płacić za akcje gaśnicze, a tu się nagle okazuje, iż jego mienie płonie - ale nie z jego winy, tylko dlatego, że pożar wybuchł w domu kogoś innego. I teraz dylemat: czy straż ma obowiązek gasić każdemu, a potem ściągać megadaninę od "sprawcy" (co może być straszliwie utrudnione, jeśli koszta idą w miliony), czy gasić tylko ubezpieczonym (prywatnie), niezależnie od tego, kto jest winny pożaru.
OdpowiedzUsuń@Kira: zwykłe ryzyko przedsiębiorcy. Restaurator też dostaje wynagrodzenie z dołu i tak samo transakcja jest nieodwracalna. Jakoś nie przeszkadza to istnieć restauracjom.
OdpowiedzUsuńChodzi o to, żeby dać ludziom wybór. W tej chwili nie mają wyjścia: muszą płacić za "ubezpieczenie strażackie" pod przymusem i jest tylko jeden "dostawca usług" - państwo. To jest klasyczny rozbój. Jeśli podzielić budżet PSP przez liczbę ludności to raczej nie wyjdą już dziś jakieś straszne pieniądze - a prywatne ubezpieczenie zrobi to taniej. Poza tym składka będzie jakoś tam uzależniona od nieruchomości - właściciel drewnianego, stylowego dworku krytego strzechą zapłaci więcej niż właściciel ziemianki. To jest sprawiedliwe.
Jeśli ktoś się nie ubezpieczy, to na własne ryzyko. Najwyżej zostanie bankrutem i do końca życia będzie spłacał długi, jeśli to on zawinił i spalił całą wieś. Sam chciał. To samo przecież dotyczy innych sytuacji w życiu. Ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej jest powszechnie dostępne i dotyczy także innych spraw niż nieumyślne zniszczenie cudzego mienia. Każdy może się ubezpieczyć, może też trzymać jakąś rezerwę finansową w dowolnej postaci i w przypadku wyrządzenia szkody po prostu za nią za nią zapłacić.
Kiro,
OdpowiedzUsuńMalgond oczywiście ma rację, ale przede wszystkim opierasz swoją wypowiedź na całkowicie absurdalnym założeniu, że straż po przyjeździe do pożaru zanim zacznie gasić, ustala przyczynę pożaru i sprawcę, by sprawdzić, czy jest ubezpieczony, czy nie. Nie mam pojęcia, jakim cudem wpadłaś na tak kretyński pomysł. Straż najpierw działa, a potem szuka winnego. W przeciwnym razie byłaby w ogóle zbędna.
SM
Oczywiście, dla naszego dobra, ubezpieczenie będzie obowiązkowe.
OdpowiedzUsuńMALGOND, chodziło mi o to, żeby to w ogóle działało, a nie o ryzyku jakichś strat.
OdpowiedzUsuńSM, ale właśnie przykład NIEratowania domu osoby nie płacącej składek padł w poprzednim temacie o prywatnej straży pożarnej.
Czy ktoś sprawdził w jakich krajach sa prywatne systemy pożarnictwa? En
OdpowiedzUsuńW takim razie ostatnie pytanie.
OdpowiedzUsuńCzasami Policja i StrażPożarna muszą współpracować, tak jak już wcześniej napisałem, są oni też ludźmi od ciężkiego sprzętu. Co w takiej sytuacji.
Państwowa Policja raczej nie zaufa prywatnej firmie, nad którą nie ma kontroli i która może po prostu powiedzieć, no nie daliśmy rady.
Widzę kilka rozwiązań:
1.Umowa na tle której Prywatna Straż będzie pociągana do odpowiedzialności karnej.
Mimo wszystko będąc Policjantem który musi z nimi współpracować, miał bym pewne obawy. No dobra jeśli "lecą w bambuko" i tną na kosztach(itp.) to się długo nie utrzymają, a co jeśli trafiłem na takich co jeszcze nie zdążyli upaść?
Jeśli jestem funkcjonariuszem to liczę na to, że kolega który stoi obok na pewno jest profesjonalistą(a nawet więcej, osobą z powołaniem).
2.Dać całą masę nowego sprzętu(nie cały), oraz uprawnień dla Policji.
Policjantów będzie trzeba przeszkolić, a sprzęt zabrać od usuwanej SP, lub kupić nowy.
3.Państwowa Straż pożarna zostaje w tej, lub innej formie.
4.Prywatna Straż jest w znacznym stopniu kontrolowana, mijamy się z celem.
Co do twoich odpowiedzi.
1.Jeśli kilka katastrof zgra się w czasie, ktoś kto mógł by przeżyć zginie, przez brak porozumienia.
2.Ale szef której remizy jest najstarszy stopniem?
2.1.W każdej firmie oddzielnie.
3 i 4 Tu się zgadzam, o ile uda się odnaleźć sprawcę i będzie on wypłacalny.
Osobiście znam kilku strażaków i choć zdaję sobie sprawę, że ich zdanie może być efektem tego czego ich uczono całe życie, odruchem obronnym, lub efektem socjalistycznej propagandy w której żyjemy.
To jednak mało który zgodził się z ideą usunięcia straży państwowej. Ich zdaniem jak i moim straż jest niezbędna dla państwa i tu pomysł by coś co powinno stanowić najwyższą siłę, czyli państwo było zależne od prywatnych firm jest nie do przyjęcia.
Prywatna Straż pożarna, tak ale obok nie zamiast.
Moja opinia może nie być bezstronna przez fakt, że mam trochę wspólnego z PaństwowąStrażąPożarną i po prostu boję się zmian, jednak zdania nie zmienię. Straż tak jak Policja i Armia jest niezbędna państwu.
Straż pożarna nie jest potrzebna państwu. Jest potrzebna ludziom. Do czego miałaby być niezbędna państwu?
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń