piątek, 20 kwietnia 2012

O kobietach, podatkach i miłości

Kage, pod moim niedawnym wpisem na temat kobiet pracujących poza domem, zamieścił bardzo ciekawą i na pierwszy rzut okiem poprawną analizę. Drugi rzut okiem pozwala dostrzec w niej błędy, ale głos Kage jest bardzo cenny w dyskusji, bo większość osób z trudem dociera nawet do tego pierwszego rzutu.

Zaczyna od niezbyt eleganckiego włożenia mi w usta słów: facet pracować musi, kobieta lepiej, aby tego nie robiła, no chyba, że się uprze. Całkowicie odcinam się od drugiej części tej wypowiedzi - ani nic takiego nie napisałem, ani nie miałem na myśli. Nie twierdzę, że lepiej jest gdy kobieta nie pracuje (mówię cały czas o pracy POZA domem). Lepiej jest, gdy ma wybór. Podobnie jak nie pisałem nic o uporze - pisałem o chęci. Ja bym powiedział raczej: facet pracować musi, kobieta lepiej aby miała możliwość niepracowania (mógłbym dodać: no chyba, że chce, ale przy tak postawionej sprawie jest to chyba oczywiste). Ale muszę dodać, że o ile zostanie kobiety w domu nie musi być dla niej korzystne, to z całą pewnością korzystnym jest dla dzieci, zwłaszcza małych.

Dalej Kage wypunktowuje:

1. Niektóre kobiety "niezmuszane" do pracy zajmą się domem rezygnując z mało rozwijającej, ciężkiej pracy.
I bardzo dobrze. Zakładam, że to jedynie wstęp do dalszej dyskusji i Kage nie widzi w tym nic złego, o ile nie jest dyrektorem "Biedronki".

2. Zwolni się wiele nieciekawych etatów, które mimo dużego bezrobocia nie zostaną ot tak zapełnione

Dlaczego nie miałyby zostać zapełnione, zwłaszcza mimo bezrobocia? Kage zapomniał o jednej ważnej rzeczy, o której mówiłem - że głównym sposobem do osiągnięcia sytuacji z punktu pierwszego jest zniesienie ogromnych obciążeń podatkowych, co przełoży się na wyższe wynagrodzenia. I to jest kwestia kluczowa do zrozumienia problemu. Zatem nawet jeśli "nasi" mężczyźni nie zapełnią powstałej luki, to zapełnią ją nasi przyjaciele zza wschodniej granicy, a prawdopodobnie także zza zachodniej. A jeśli jeszcze do tego uda się znieść zasiłek dla bezrobotnych , to ho-ho. Myślę, że to załatwi sprawę punktu 3a.

3b. Albo firmy poprawią pensję i atmosferę w pracy, co przyciągnie nowe osoby, ale cena usług wzrośnie.

Pierwsza część - tak, druga - niekoniecznie. Obniżenie podatków sprawi, że pracodawca będzie miał nieco więcej środków do zachęcania nowych pracowników, nawet bez potrzeby podnoszenia cen. Przypominam też o naszych sąsiadach.

I właściwie dalsza dyskusja jest tu niepotrzebna, bo kolejne punkty Kage wynikają z powyższych błędnych założeń. Przytoczę tylko jeszcze ostatnią jego wypowiedź:

5. Kobiety z pokolenia na pokolenie będąc coraz bardziej przyzwyczajanie na nowo do postawy "jak nie chcę, to nie muszę"

I bardzo dobrze - w wolnym kraju każdy powinien być przyzwyczajony do takiej postawy. Zresztą nawet gdy mówię o obowiązku pracy mężczyzn, mówię tylko o ich obowiązku przed samym sobą. Jeśli chce umrzeć z głodu, albo znajdzie kogoś, kto pozwoli mu na sobie pasożytować, to ja oczywiście nie mogę mieć nic przeciwko temu.

- nie będą znały wartości pracy, a jedynie ich wartość konsumpcyjną, której pewien pułap będzie przez nie wymagany (by "godnie" żyć)

Będą znały wartość pracy dla domu, która jest często wyższa niż tej poza domem. A poza tym dobrze zarabiający i szanujący się mężczyzna nie zwiąże się z kobietą, która nie szanuje jego pracy i traktuje go tylko jak portmonetkę.

 i dojdziemy do chorej sytuacji jak w Hongkongu, gdzie nie istnieje miłość. Małżeństwo to transakcja a mężczyzna bez dobrego samochodu, ładnego własnego mieszkania, bardzo dobrze płatnej pracy i dużych oszczędności nie ma co uderzać w podryw. Zainteresowana dziewczyna zanim pozna jakim jest człowiekiem sprawdza jego zaplecze fiskalne i ew wtedy da mu szansę. 

Lepiej jest, gdy kobieta wiąże się z mężczyzną, bo ten dobrze zarabia, niż gdy wiąże się z nim dla ulg podatkowych, jak ma to miejsce obecnie. Bo w końcu taka jest pierwotna rola małżeństwa - mężczyzna powinien zapewniać kobiecie poczucie bezpieczeństwa, również finansowego. Nie wiem czym miałoby być to "zaplecze fiskalne". Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli podatki będą niskie i sprawiedliwe, więc "zaplecze fiskalne" nie będzie grało istotnej roli w budżecie domowym.

Zaś zdanie o miłości to też jakaś pomyłka. To obecnie miłość jest spychana na boczny tor. Dzisiaj kobieta wybiera między mężczyzną, który nie jest w stanie wyżywić rodziny, a mężczyzną, który może jej to zapewnić. Jeśli kocha tego pierwszego, to ma bardzo trudny orzech do zgryzienia i nierzadko chłodna kalkulacja wygrywa z sercem. Jeśli zaś zdejmiemy z tych dżentelmenów obciążenia podatkowe, to wybór będzie dużo prostszy, bo być może jeden z tych panów będzie miał większy dom i szybszy samochód, ale obaj będą w stanie utrzymać rodzinę na przyzwoitym poziomie. I wówczas kryterium finansowe traci na wadze, a miłość zyskuje. Oczywiście zawsze były i będą kobiety, które szukają partnerów wyłącznie dla pieniędzy, tak jak i panowie, którzy od kobiety oczekują tylko ładnej opalenizny i dużych piersi, ale tego przecież nie chcemy im bronić

Połączmy to jeszcze z absolutną władzą rodzicielską i powrócimy do iście najlepszych wartości kapitalizmu - kupowania sobie żony od jej ojca.

Myślę, że tu Kage nieco się zapędził i wyciąga zbyt dalekosiężne wnioski (poza tym to na ogół to ojciec panny młodej płacił posag). A jeśli nawet do tego dojdzie, to starym zwyczajem będziemy porywali dziewczęta z domów w imię miłości, a co!

30 komentarzy:

  1. Staszku - wypowiedziałeś się zbyt radykalnie w zdaniu "mężczyzna musi pracować" i stąd wzięło się większość nieporozumień. Dobrze że to trochę prostujesz, bo w wolnym kraju jeśli chcę żyć z minimum o chlebie i wodzie ale za to obijać się przez większość czasu - to moja sprawa i nikomu nic do tego.
    Ja rozumiem że nie lubisz obiboków i pasożytów, ja też ich nie lubię, ale tak długo jak nie wkładają ręki do mojej kieszeni nie będę im wskazywał jak mają żyć. Choć oczywiście gdybym miał córkę to przekonywałbym ją żeby znalazła sobie mężczyznę który ją utrzyma na porządnym poziomie, bo to zwyczajnie jest dla jej dobra (kto tak naprawdę chce pracować? Każdy chce mieć pieniążki a nie pracować)

    Podsumowując chodzi o to aby:
    - podatki były niskie tak aby każdy kto jest pracowity mógł utrzymać rodzinę i wszystko mi jedno czy w innej rodzinie będzie to kobieta czy mężczyzna
    - nikt nie próbuje przy pomocy propagandy sterować życiem innych ludzi/rodzin - niech żyją po swojemu
    - wychowaniem dzieci zajmują się rodzice a nie rząd i jego urzędnicy, rzecz jasna nie dotyczy to zezwolenia np. na przemoc wobec dzieci, gdyż są one ludźmi tak jak dorośli i obejmują je podstawowe prawa jakie ma człowiek za wyjątkiem tych elementów samostanowienia których nie są w stanie posiadać z racji wieku
    - likwidacja socjalu - kto ma dwie zdrowe ręce znajdzie prace (brak socjalu = bliskie zeru bezrobocie), pozostalymi zajmuja sie instytucje charytatywne i rodzina

    Cos pominalem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o drugi akapit tego wpisu- mamy jasność. Moje słowa były po prostu moim wrażeniem jak odebrałem Twój wcześniejszy wpis.
    Z kolei ja teraz zaznaczę, że zgadzam się z potrzebą wielu reform o których piszesz, tylko nie jestem tak optymistyczny z ich wynikiem. (a te, z którymi się nie zgadzam- uważam, że przyniosą więcej problemów niż rozwiążą).
    Na pewno zgodzisz się ze mną, że rynek znajdzie swój własny sposób, który tylko przewidujemy

    1/2/3. Racja, ale to był tylko mój wstęp.

    3(b). Jak sam zauważyłeś wstępem do dyskusji jest obniżenie podatków i regulacji.
    Przez cenę usług nie mam na myśli jej opisu w złotówkach a w odniesieniu do wartości nabywczej pieniądza. Kasa, która obecnie szła do rządu:
    - Zostanie dana pracownikowi,
    - Zostanie dana pracodawcy,
    Już nawet nie biorę pod uwagę potrzeby wydania części tej kwoty na różnego rodzaju świadczenia, które teraz są "darmowe" jak: odłożenie na emeryturę, opiekę zdrowotną i inną (np straż pożarna), edukacja dzieci i kilka innych, niezbędnych.

    Oczywiście będzie tego jakiś podział, którego nie znamy. Uproszczę to do skrajności.
    Pozwól, że od początku zacznę podpunktować:

    3a. Pracownik dostanie wszystko, jednak szybko będzie musiał się z tym pożegnać, bo konkurencja na rynku pracy (związana z imigracją) wymusi zrezygnowanie z większej pensji. Mówimy przecież o ogóle, którego kwalifikacje nie są trudne do zastąpienia.

    3B. Pracodawca dostanie wszystko, jednak to przyczyni się do jego i ogólnego dobrobytu bardziej, niż do znacznego zwiększenia stopy życiowej jednostek, bo:
    3Ba. Nawet zakładając, że połowa ceny wszystkiego to podatki, to ledwo się wyrabiamy, by jedna osoba mógła utrzymać to co do tej pory utrzymują dwie.
    3Bb. Jak dobrze wiemy zysk pracodawcy, koszty pracownika i cena usług muszą się zrównoważyć i dążyć do minimum. W takim przypadku to co zyskał pracodawca pójdzie głównie nie na tworzenie nowych, lepszych miejsc pracy tylko konkurencyjność na rynku.
    Tworzoną również zwalnianiem droższych pracowników i brania tańszej siły roboczej i kółko się zamyka.

    To wszystko jest dobre i wiem, że te wszystkie zależności uformują się same i że to zbyt skomplikowane, aby to dokładnie przewidzieć. Jednak sądzenie, że ot tak kobieta jak nie będzie chciała pracować to zajmie się domem? Poza tym jak zauważyłeś zrobią to tylko osoby, których perspektywa to biedronka/macdonald a nie praca zgodna z wykształceniem / zainteresowaniami. Wiemy też, że takie kobiety mimo pracowania na wespół z mężem mają dość niską stopę życiową. Wszystko co dobre nie stanie się od razu jak mówisz- przeciwko temu oponuje.

    Tak więc podsumowując, uważam, że to wszystko o czym mówimy da nam lepsze życie, bardziej uczciwe i zadowalające- z mniejszą ilością absurdów a większą wolności. Tylko, że zakładanie, że nasze bogactwo zwiększy się dwu, trzykrotnie w ciągu pokolenia (bo nie ma sensu przewidywać za 100 lat) jest naiwne- wg mnie.
    Widzę ogromną możliwość poprawy, ale nie to, by wygrać wszystko: Utrzymywanie rodziny z jednej pensji (8 godzinach pracy dziennie 5-6 dni w tygodniu), zwiększanie jej dobrobytu i mądre oszczędzanie.

    pozdrawiam
    Kage

    ps. Zgadzam się z postulatami Kota ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem co masz przeciwko taniej sile roboczej. To lepiej, jeżeli robotę można wykonać taniej, a drogiego pracownika zwolnić. Czy ty kupiłbyś drogi komputer, jeżeli mógłbyś taki sam kupić taniej? Gospodarka ma służyć konsumentom, a nie na odwrót.

      SM

      Usuń
    2. Gospodarka ma służyć konsumentom? Pfff... głupie i socjalistyczne myślenie. Może w imię służby KONSUMENTOWI należy zakazać podnoszenia cen przy klęskach np. żywiołowych?
      A przy okazji- naucz się czytać SM. Nie pierwszy raz mam wrażenie, że atakujesz moją wypowiedź a nie argumenty w niej zawarte.

      Kage

      Usuń
    3. A niby komu ma służyć gospodarka? To konsument płaci, więc przedsiębiorca, aby zdobyć jego pieniądze, musi się dostosować do jego potrzeb. Bo jeśli tego nie zrobi to zbankrutuje.

      Nie produkuje się butów żeby było dużo butów, tylko żaby inni kupili je za pieniądze. Gdyby gospodarka miała służyć przedsiębiorcy, rynek byłby pełen usług dłubania w nosie i leżenia do góry brzuchem.

      Zanim więc zarzucisz komuś "głupie i socjalistyczne myślenie", sprawdź, co pierwsze i drugie znaczy, bo bardziej pasują do twoich wypowiedzi, w przeciwieństwie do trzeciego.

      A pomysł regulowania cen przez prawo (nie wiem jakim cudem wywnioskowałeś to z mojej wypowiedzi, ale widzę, że celujesz w przekręcaniu słów innych) - to jest socjalizm. Bo to jest wtrącanie nosa w dobrowolny układ między klientem a przedsiębiorcom.

      SM

      Usuń
  3. Nie będę się za bardzo odnosił do reszty, bo przyznaję, że trochę mnie po koniec zapędziło. Bardzo mi się podoba żartobliwa uwaga o porywaniu wybranek;)

    Masz też ogólnie rację z tym co napisałeś dalej z jednym wyjątkiem:

    5. "Będą znały wartość pracy dla domu, która jest często wyższa niż tej poza domem."
    Zapędziłeś się :) Gdyby nie praca poza domem nie było by jak utrzymać domu- odwrotna relacja nie zachodzi- zajmowanie się własnym domem nie przynosi na możliwości samodzielnego utrzymania się - nie każdy ma hotel ;)

    Jeszcze raz się powtórzę na koniec, by dobitnie podkreślić i lekko uzupełnić:

    Widzę ogromną możliwość poprawy, ale nie to, by wygrać wszystko: Utrzymywanie rodziny z jednej pensji (8 godzinach pracy dziennie 5-6 dni w tygodniu), zapewnienie jej bezpieczeństwa, zwiększanie jej dobrobytu i mądre oszczędzanie.

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Kage:
      Jestem przykładem męża utrzymującego rodzinę tylko ze swojej pensji więc czuję się w obowiązku zabrać głos. Da się tak egzystować, kokosów nie ma ale da się. Gdyby natomiast nie było tych wszystkich darmowo-przymusowych uszczęśliwiaczy i oczywiście podatków kosmosu to byłoby nawet całkiem całkiem... Dodam, że moja połowica nie pała chęcią dorobienia do budżetu domowego pracą np: na kasie. Bierze się w tej chwili za działaność społeczno- kulturalną ale z potrzeby realizacji własnego ego a nie braku funduszy na przysłowiowe tipsy. Dokładnie tak jak pisze autor bloga ponieważ chce a nie musi!
      Pozdrawiam
      MvS

      Usuń
    2. Drogi MvS,
      Owszem! Można nawet utrzymać małe miasteczko z pensji jednego człowieka! :)
      Tylko ile osób może sobie na coś takiego pozwolić?
      Jeżeli mógłbym zadać 2 niedyskretne pytania:
      1. Ile posiadasz dzieci?
      2. W jakiej branży pracujesz/jakim stanowisku pracujesz?

      pozdrawiam
      Kage

      Usuń
  4. Mógłbyś zapytać ale ja nie chcę odpowiadać- do dyskusji nie wniesie nic informacja czy mam dzieci i ile oraz czy zarabiam dużo, mało srednio czy w ogóle. Pracuję na etacie- tyle wystarczy. Podaję swój przykład ponieważ świadczy on o tym, że są rodziny, w których pracuje jedna osoba a reszta żyje z tego co ona zarobi. Co ważniejsze, moja sytuacja potwierdza tezę, że gdyby koszta pozapłacowe były niższe lub nawet takie same ale zarządzane przeze mnie lub moją żonę, nasz poziom życia byłby wyższy.
    Z poważaniem
    MvS

    OdpowiedzUsuń
  5. @Anonimowy & Kage

    Ja też nie podam konkretów itp., ale kiedy podliczę roczny haracz z tytułów wszelakich, to mnie krew zalewa. Za połowę tego byłbym w stanie - w dzisiejszych cenach niewolnorynkowych! - zapewnić mojej rodzinie prywatną edukację, opiekę medyczną itd. i jeszcze zostałyby spore oszczędności. A przecież, przy zmniejszeniu obciążeń podatkowych o połowę i wprowadzeniu rzeczywistej konkurencji ceny usług edukacyjnych, medycznych itp. znacznie by spadły - więc mielibyśmy jeszcze więcej pieniędzy dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Kage'm: nie ma co się łudzić, że każdemu będzie dobrze w "nowym" systemie. Ja jestem jak najbardziej za realizacją pięknych pomysłów Autora, Kota i jeszcze paru osób - choć z pewnymi poprawkami, jak zostawienie podstawowej opieki socjalnej (minimum!) i finansowaniem przez państwo drogich terapii (uwaga, Pawelooss rzucił kiedyś pomysł pożyczek od państwa - to jest chyba godne uwagi?) - ale zdecydowanie nie wierzę, by niższe podatki przełożyły się na powszechny dobrobyt.

    OdpowiedzUsuń
  7. @SM:
    Ty zacząłeś przekręcać słowa innych, więc nie nie rozumiem bulwersacji. Argumenty ad personam też cieniutkie. A gospodarka ma po prostu działać (pod regulacją wolnego rynku) a nie jakiejkolwiek grupie >>służyć<<.

    MvS:
    Mam odmienne zdanie. Etat etatowi nie równy (a obecna mediana zarobków to 2000-3000zł) i fakt posiadania dzieci znacząco wpływa na koszta utrzymania rodziny.
    Trzeba pamiętać, że wolny rynek wprowadzi również konkurencję do rynku pracy o czym niektórzy zdają się zapominać.

    Kira:
    Niższe podatki przełożą się na "powszechny dobrobyt". Jednak nie sprawią, że wszystkim (wyłączając leni, pasożytów etc) nagle stanie się dobrze. To wszystko to proces, którego finału nikt nie jest w stanie przewidzieć z taką dokładnością (tylko faceci będą musieli pracować).

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, dodam od siebie, że zjawisko znane jako "praca zawodowa kobiet" jest znacznie starsze od socjalizmu. Jeśli ktoś zatem myśli, że kobiety będą mogły - nie mówiąc o chęciach - wrócić do ról "pań domu", to chyba jednak powinien przemyśleć swoje poglądy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście pani Kiro, ma pani rację. Trzeba to powiedzieć jasno i klarownie: system, o którym pisze autor istniał w historii bardzo krótko. Złote czasy nieskrępowanego kapitalizmu i "pań domu" to koniec XIX wieku do pierwszej wojny i Stany Zjednoczone w latach 50 i 60 XX w. Ale na Boga, do takich właśnie wzorców dażmy. To jest właśnie ten zajączek, którego warto gonić!
    Pozdrawiam
    MvS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby warto było do tego dążyć, to by ludzie dążyli, że się tak banalnie wyrażę. Nie wyobrażam sobie, bym miała celowo pozostawać na utrzymaniu partnera, który zapewniałby mi za własne pieniążki rozrywki. O pieniądzach na utrzymanie dzieci nie mówiąc...

      W ogóle to dziwi mnie, że ktoś chciałby mówić ludziom, jaki model rodziny jest słuszny.

      Usuń
    2. MvS:
      Te wzorce o których mówisz istniały bardzo krótko z pewnego powodu.
      Nic przecież nie dzieje się bez przyczyny.

      pozdrawiam
      Kage

      Usuń
    3. "Te wzorce o których mówisz istniały bardzo krótko z pewnego powodu.
      Nic przecież nie dzieje się bez przyczyny."

      Rozwiniesz to, Kage? Bo ta wypowiedź bez rozwinięcia nie mówi kompletnie nic.

      SM

      Usuń
    4. Tylko tyle, że "czysty kapitalizm" miał swoją szansę i poległ wolą ludu. Jego gniewem, jego głupotą, jego siłą. Nieważne jak dobry był ten system ludzie go nie chcieli. Przez brak pracy u podstaw dali się łatwo omamić socjalizmowi. Efekt tego widzimy. Będzie tak za każdym razem jeżeli nie będziemy się uczyć na błędach historii.

      Nie wprowadzisz na siłę swojej Utopii. Choćbyś miał wojsko, choćbyś był krwawym Iwanem. Żadną siłą nie powstrzymasz mas żądnych przemiany. Doskonały tego przykład to arabska wiosna ludów. A jeszcze o tyle słaby, że internet nie jest tam aż tak mocnym medium jak w krajach rozwiniętych a ludzie są mocniej zmanipulowani przez religijnych przywódców.

      ps. użycie słowa Utopia odnosiło się NIE do nierealności wprowadzenia prawdziwego kapitalizmu a do hipotetycznego wprowadzenia pewnej wizji świata, która dla większości jest obca.

      pozdrawiam
      Kage

      Usuń
    5. Panowie, mam pytanie: czy kapitalizm musi iść z chęcią pozostawania kobiet w domu i stawiania na wychowanie dzieci niż na pracę zawodową? Moim zdaniem: nie. Już prędzej kapitalizm łączy się w wyjściem kobiet z domów do - często traktowanych jak dopust boży - zakładów pracy. I ja tego nie potępiam, ja tylko stwierdzam fakt. Kapitalizm wymusza konkurencyjność, promuje konsumpcję.

      Usuń
    6. Nikt tu nie ma chęci "pozostawiania kobiet w domu". Chodzi o to, by miały wybór. By przestały być niewolnicami urzędu skarbowego.

      SM

      Usuń
    7. Pisząc "musi" nie miałam na myśli przymusu ze strony innych ludzi (mężczyzn), tylko prawdopodobieństwo istnienia takiego połączenia. Bo ciągle czytam, że kobiety - sorry, część z nich - chętnie by zostały w domu, że mąż zarobiłby dość pieniędzy... Upieram się, że jednak nie wysokie podatki powodują "masową" pracę kobiet. O to tylko mi chodziło. ;)

      Usuń
  10. Niestety po raz kolejny zauważam, że państwo rozmówcy nie potrafią lub nie chcą dojść do sedna wypowiedzi autora. Wszędzie i zawsze chodzi o WOLNOŚĆ WYBORU. Wolność, niezależność to jest coś za co można oddać życie. Wolność do decydowania o swoim majątku, stylu życia, światopoglądzie, sposobie spędzania wolnego czasu, o wychowaniu własnych a nie "naszych", dzieci, rodzaju zarobkowania i oszczędzania. Także o tym czy podejmuje się pracę zarobkową czy nie. O to, żeby rodzice nie byli przymuszeni do tyrania na utrzymanie przy życiu swoich dzieci. O to by kobiety, które w przedwojennej Polsce były otaczane szacunkiem, wręcz czcią, mogły odzyskać luksus wyboru między pania domu (nie kurą domową) lub też kobietą kariery. Ale państwo tego nie czują. Zakładają państwo, że system jest niezmienialny, że nic nie mozna zrobić no bo tak już jest, trzeba znaleść jakąś niszę, wymościć swoją małą klateczkę sianem i będzie przytulnie, bezpiecznie i nawet krat nie będzie za bardzo widać...
    WOLNOSC, WOLNOSC, po trzykroć WOLNOŚĆ !
    MvS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy pijesz też do mnie, ale jeśli tak, to zdecydowanie sam nie rozumiesz, o co mi chodzi. Ja wolność wyboru popieram. Ale naiwnością posuniętą do głupoty jest sugestia, że jak państwo obniży - choćby i drastycznie - podatki, to ludzie z pewnością nie będą musieli "tyrać" na utrzymanie swoich dzieci. Otóż będą musieli! Przynajmniej część z nich. I to nawet jeśli nie tylko dochodowy, ale i VAT się obniży.

      Taką samą naiwnością jest pogląd, że pracuje się tylko po to, by zaspokoić podstawowe potrzeby. Nie! Pracuje się po to, by zaspokoić TAKŻE potrzeby wyższego rzędu: luksus, przyjemności, rozrywka, kultura. Dlatego nie przewiduję zbyt dużego odejścia kobiet z pracy, choćby nawet ziścił się sen o "tanim życiu". (Tym bardziej, że kobieta niepracująca miałaby przechlapane nawet w najtańszym państwie, gdyby pan mąż ją opuścił.)

      Nie wiem, czy wyraziłam się jasno...

      Usuń
  11. Sedno wypowiedzi autora brzmiało- cytuję - "facet pracować musi, kobieta lepiej aby miała możliwość niepracowania"

    Gdzie drogi MvS widzi tu wolność wyboru stylu życia mężczyzny? Modelu rodziny?
    Gdzie w sednie dwóch artykułów widzi MvS plan realizacji tego postulatu dla ogółu?

    I nie zakładam, że "system jest niezmienialny". Ja chce zmian systemu- jednak mówienie, że każda jedna osoba utrzyma ( a nawet będzie zwiększać) dotychczasowy standard życia rodziny jak tylko zmienią się podatki na postulowane przez nas- śmiech na sali czczych życzeń, które nie są niczym poparte.

    A luksus wyboru pomiędzy panią domu a kobietą kariery... To coś o wiele głębszego od kwestii finansów.

    pozdrawiam
    Kage

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdzie tu widzisz sedno "facet pracować musi"? Zastanów się szanowny Kage co jest przyczyną braku pieniędzy w rodzinie? Co takiego dziwnego się dzieje, że pieniądze wylatują z budżetów domowych? Kto jest odpowiedzialny za zadłużanie państwa ponad wszelką miarę? Za pokręcone, niezrozumiałe konstrukcje z wirtualnych, nic nie znaczących cyfr, nieogarnialnych kwot? Ja, Ty my ludzie żyjący z dnia na dzień zadłużamy państwo w bankach, instytuacjach finansowych po to by potem w pocie czoła spłacać te długi? Jeżeli czytam ze zrozumieniem a tego uczą już w podstawówce, to widzę takie zdanie: "Zresztą nawet gdy mówię o obowiązku pracy mężczyzn, mówię tylko o ich obowiązku przed samym sobą. Jeśli chce umrzeć z głodu, albo znajdzie kogoś, kto pozwoli mu na sobie pasożytować, to ja oczywiście nie mogę mieć nic przeciwko temu" Autor będąc konserwatystą (popraw mnie autorze, jeślim w błędzie) zauważa i docenia istnienie zasady, normy podziału ról w rodzinie wynikającej z uwarunkowań psychiczno- fizycznych kobiet i mężczyzn. Mężczyzna jest na ogół silny, chętny do rywalizacji i wyzwań, kobieta delikatna i opiekuńcza. To nie znaczy, że MUSI być tak u każdego. Zlego jest li co w rodzinie gdzie niewiasta zarabia a mąż gospodarstwo prowadzi? Jeśli im z tym dobrze...
    Potrafisz szanowny Kage dostrzec różnicę między MUSI a MOŻE? Może tylko ten kto ma wybór. A wybierać można tylko tam gdzie nie ma przymusu. Przymus jest tam gdzie się coś musi. I na koniec: dlaczego kobieta pracuje? Bo musi. Jest do tego zmuszona przez warunki zewnętrzne, inne wszelako niż słońce, deszcz, temperatura. Niezależne od swojej woli, ale zależne od woli "onych", o których Polacy tak chętnie mówią. Ci "oni" właśnie swoimi podatkami, Vatami, akcyzami i innymi haraczami tną rodzinne budżety tak bardzo, że kobiety, chcąc czy nie, MUSZĄ dorobić do budżetu. I lądują na kasach, w magazynach, hurtowniach. Wymarzona kariera nie ma co! Prawdziwe biznesswomen.
    MvS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "dlaczego kobieta pracuje? Bo musi."
      Mężczyzna tak samo.

      "Ci "oni" właśnie swoimi podatkami, Vatami, akcyzami i innymi haraczami tną rodzinne budżety tak bardzo, że kobiety, chcąc czy nie, MUSZĄ dorobić do budżetu."
      Mężczyźni też, często poprzez druga pracę czy emigrację.

      "A wybierać można tylko tam gdzie nie ma przymusu."
      Od każdego według jego siły, każdemu według potrzeb! :D

      Argument przymusu ekonomicznego jest akurat podnoszony przez lewicę. I nie zaprzeczam, coś w nim jest. Stąd w drodze przejściowej popieram (chyba) "niepełny dochód podstawowy". ;]

      ___
      "jednak mówienie, że każda jedna osoba utrzyma ( a nawet będzie zwiększać) dotychczasowy standard życia rodziny jak tylko zmienią się podatki na postulowane przez nas- śmiech na sali czczych życzeń, które nie są niczym poparte."
      Dokładnie, Kage. :) Się dziwię, czemu inni analityczni wolnorynkowcy nie wezmą kalkulatorów do ręki i nie policzą, że bez podatków płaca męża powiększy się może o ćwierć (bo i tak część usług będzie musiał sam znów wykupić). A nie o żadne 83%.

      Usuń
  13. Do: pawelooss
    Bosz... Nie ma znaczenia czy mężczyzna czy kobieta tylko czy musi czy nie. "jednak mówienie, że każda jedna osoba utrzyma ( a nawet będzie zwiększać) dotychczasowy standard życia rodziny jak tylko zmienią się podatki na postulowane przez nas- śmiech na sali czczych życzeń, które nie są niczym poparte." A kto z nas "analitycznych wolnorynkowców" niby zakłada, że każdy jeden mąż utrzyma zawsze swoją rodzinę? Chodzi o to by jak najwięcej było takich rodzin z wyborem. Wszystkich się nie uszczęsliwi. Jakże inaczej brzmi: 60 proc rodzin w Polsce może pozwolić sobie na to by jeden z rodziców zajął sie wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu niż: 85 proc. rodzin w Polsce nie może dopiąć budżetu domowego ze względu na rosnące koszty życia związane z podatkami, Vatem na ubrania, pieluchy, kosmiczną ceną benzyny wpływającą na koszt prowadzenia firmy, dojazdów do pracy, szkoły. Państwo się musi utrzymać nie? A ludzie? Przecie nie krzyczą. Może już nie mają siły?
    Generalizowanie, łapanie za słowo, keynesowskie wyliczanki to jest dopiero śmiech na sali. Gospodarka jest organizmem zmiennym, delikatnym ale i samoregulującym, utrzymującym równowagę jak wirujący bąk. Jeśli ktoś grzebie w gospodarce to może być pewnym, że wybije ją z równowagi. I ona w końcu upadnie. A my razem z nią.
    MvS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jakże inaczej brzmi: 60 proc rodzin w Polsce może pozwolić sobie na to by jeden z rodziców zajął sie wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu niż: 85 proc. rodzin w Polsce nie może dopiąć budżetu domowego ze względu na rosnące koszty życia związane z podatkami, Vatem na ubrania, pieluchy, kosmiczną ceną benzyny wpływającą na koszt prowadzenia firmy, dojazdów do pracy, szkoły."
      OK, przyjmuję argument, touché.

      Usuń
    2. MvS, no, to już brzmi lepiej. Zdecydowanie należy znieść część podatków, inne obniżyć, uprościć ich obliczanie, etc. Chyba każde z nas to popiera, z tym że jedni są totalnymi "korwinowcami", inni - liberałami z "ale". ;)

      Usuń