wtorek, 5 czerwca 2012

Wolność trzymania gęby na kłódkę

Miłościwie nam panujący prezydent Bronisław Komorowski, wespół z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz aktywnie uczestniczyli dziś w uroczystości nadania nowej nazwy placu przy dawnej siedzibie cenzury. Nowa nazwa to "Skwer Wolności Słowa".

Czytałem fragmenty przemówień głównych gwiazd tego wydarzenia z bardzo mieszanymi uczuciami. Ale tylko tymi negatywnymi. Od wielkiego żalu i smutku, po wściekłość. Na to, z jaką łatwością i bez zająknienia wmawia się nam dzisiaj, że mamy wolność słowa, a Polska jest wolnym krajem. Na to, jak te kłamstwa gładko przechodzą przez usta ludzi, którzy kiedyś podobno o tę wolność, bezskutecznie, walczyli. I na to, jak bez żadnego oporu wpływają do uszu i mózgów ludzi.

Nie mamy żadnej wolności, a tym bardziej wolności słowa. Wolność słowa nie polega na wysyłaniu agentów ABW do mieszkania studenta, by zabezpieczyli jego komputer, tylko dlatego, że śmiał krytykować tak pięknie wczoraj przemawiającego prezydenta. To nie jest grożenie prokuraturą za "propagowanie" symboli i haseł nazistowskich, zwłaszcza, gdy stosuje się je w celu dokładnie przeciwnym. Wolność słowa to nie są automaty internetowe przeszukujące sieć pod kątem "mowy nienawiści". To nie jest sytuacja, w której powiedzenie "Polacy rządzą" jest pochwałą narodu polskiego, a powiedzenie "Żydzi rządzą" jest obelgą pod adresem tych drugich. Wolność słowa nie polega na cenzurowaniu książek, niezależnie od tego, kto je pisze i w jakim celu.

Nie mamy wolności słowa. Mamy wolność słowa politycznie poprawnego.

Nazwa tego skweru wpisuje się raczej w zwyczaj nadawania ulicom, placom, szkołom imion osób (tutaj zjawisk) już nieżyjących.

A dlaczego nie mamy wolności słowa? Bo obecny system trwa wyłącznie dzięki propagandzie i to propagandzie na wielką skalę. Człowiek, urodzony w normalnym, wolnym kraju, nie byłby w stanie pojąć, jak może istnieć  i cieszyć się poparciem obywateli tak złodziejski i zakłamany system, jaki obecnie funkcjonuje w Polsce, ale i w całej Europie, a nawet jeszcze dalej.

Propaganda tak horrendalnych kłamstw i na taką skalę nie miałaby najmniejszej szansy powodzenia, gdyby choć na chwilę została poddana wątpliwości. I dlatego istnienie takiego systemu wymaga, by masy przyjmowały bezkrytycznie wszystko, co się im powie. Nie mogą zakwestionować niczego, bo jeśli da im się na to szansę, to mogą dojść do bardzo niebezpiecznych wniosków. Na tym polega edukacja w dzisiejszych szkołach i mediach. Od małego uczy się dzieci, że to, co mówi nauczyciel, polityk, prezenter w telewizji - nie podlega dyskusji. Jeśli się z nimi nie zgadzasz, jesteś ignorantem.

I dlatego konieczne jest ograniczenie wolności słowa - by nie dopuścić by do bezkrytycznego tłumu docierały inne treści, niż te pomyślne systemowi. Bo skoro obywatel już opuścił gardę, to trzeba pilnować, żeby nie mógł go uderzyć nikt, oprócz tego, kto uderzyć go ma.

Normalny człowiek lubi dużo czytać, by poznać różne światopoglądy. Bo to wzbogaca. I on z niektórymi się zgadza, a z niektórymi nie. Wyrabia sobie swój własny. Człowiek wychowany w obecnym systemie nie ma własnego światopoglądu. Wchłania wszystko jak pampers. Nie widzi sprzeczności, bo nie ma prawa ich dostrzegać. Najgłupsze "mądrości" "łyka" jak dobrą monetę. Książka już nie jest lekturą, tylko podręcznikiem. Kiedyś ktoś kto czytał "Mein Kampf" po jego lekturze najczęściej nienawidził autora jeszcze bardziej niż przed. Dzisiaj większość osób po przeczytaniu jego książki zgodziłaby się z nim - bo tak zostali wytresowani.

Wiadomość o nadaniu nowej nazwy oraz fragmenty przemówień przeczytałem na stronie Rzeczypospolitej. Tuż pod nią, w następnym wierszu był odnośnik do informacji o akcie oskarżenia dwóch gospodarzy audycji rozrywkowej o słowne znieważenie rzecznika Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, podczas kiedy nie ulega żadnej wątpliwości, że były to żarty. Kiepskie i mało eleganckie, ale żarty. Kiedyś, jak jakiś idiota, bez żadnego autorytetu, chlapnął coś dla wicu, nawet o premierze - to nikt się tym nie przejmował, machnął na to ręką, bo rozsądnym ludziom nie wypada reagować na zaczepki chama. Zbyt silna reakcja zaś kazałaby przypuszczać, że coś jest na rzeczy. Dzisiaj za taki niewybredny żart grozi prokuratura. No bo jak mamy wierzyć we wszystko, to mamy wierzyć we wszystko.

6 komentarzy:

  1. Sądzę, że z wolnością słowa wcale nie jest tak najgorzej. Natomiast, jak się często powtarza, nie ma wolności bez odpowiedzialności. Jeśli ktoś kogoś słownie atakuje, mówi nieprawdę, to musi liczyć się z konsekwencjami. Inaczej każdy pod pretekstem wolności słowa mógłby naruszać naszą wolność osobistą.

    Gdyby jeden sąsiad powiedział w żarcie drugiemu, że ukradłem mu 100 zł, a ten drugi żartu nie zrozumiał i rozpowiadał głupoty, to najpierw żądałbym wyjaśnień od pierwszego. Poszlibyśmy na piwo i sobie sprawę wyjaśnili.
    Gdyby natomiast takie żarty trzymały się kogoś, kogo nie lubię, to bez słowa od razu obiłbym mu mordę. Sorry, ale tak to działa i w tzw. życiu publicznym tym bardziej. Zwłaszcza, że media działają jak ten sąsiad, który powtarza nieprawdę. Z tą różnicą, że one robią to świadomie.

    Sprawa inspektora jest ewidentna. Pan Gajandhur być może nie zna się na żartach, ale prezenterzy wykazali się głupotą. Nie dlatego, że nie przewidzieli reakcji pana rzecznika, ale dlatego, że najprawdopodobniej (jestem tego niemal pewien) brali ją pod uwagę. Skoro tak, to teraz niech liczą się z konsekwencjami. Nie byłoby sprawy, gdyby panowie J. i K. przeprosili za te głupie żarty, ale widocznie taki był ich zamiar, by chodzić po sądach. Jednym słowem świadomie narażają nas wszystkich na niepotrzbne koszty związane z ich procesem.

    Wiem, że to mało przekonujące, ale mało jest przykładów różnych samobójstw spowodowanych tym, że ktoś z kogoś żartował? Słowem można zrobić większą krzywdę niż atakiem fizycznym. Każdy człowiek jest inny i sam sobie definiuje co jest żartem, a co już szykaną. Jeśli z kogoś żartuję i widzę, że nie spodobał mu się mój żart, to go przepraszam. Mnie to nic nie kosztuje.

    Uważam, że powiedzenia "wolność twojej pięści kończy się na moim nosie", nie można brać tylko dosłownie. Pięść nie musi być pięścią, a nos nie musi być nosem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z początku zgadzałam się z Autorem. Ale już po chwili zaczęłam się zastanawiać - a może jednak właśnie postrzeganie świata jako czarno-białego jest oznaką bezmyślności?

    "Dzisiaj większość osób po przeczytaniu jego książki zgodziłaby się z nim - bo tak zostali wytresowani."

    Czyli jak kiedyś doszedł do "jedynie słusznych wniosków", to myślał samodzielnie? A teraz już jest bezmyślny, bo MÓGŁBY się zgodzić? A może po prostu dostrzegł w tekście racje Hitlera?

    Jezu, tylko mnie nie zlinczujcie! Ja lubię poznawać racje każdego, nawet zbrodniarza. Nie odrzucam info ani z "Wyborczej", ani z "Nowego Czasu". I swoje zdanie mam.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się z autorem w 100% zgadzam. Proponuję dodatkowo zainteresować się wpływem fluoru na umysł człowieka. O aspartamie i wielu innych świństwach nie wspomnę.

    "Bo im tylko, tylko o to chodzi
    Abyś sam sobie szkodził
    Abyś sam nie mógł myśleć
    Abyś sam nie mógł chodzić"

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chodzi tylko o Polskę. W całej Europie nie ma rzeczywistej wolności słowa. Ta koncepcja jest całkowicie obca wszystkim rzadóom i znakomitej większości obywateli. Do tego jeszcze nakłada się nasze tradycyjne pieniactwo. Za obrazę czegokolwiek (uczuć, godności, Prezydenta, wiary, Kościoła) ludzie ciągani są po sądach. Biedna, obrażone dzieci. Każdy powinien mieć wolność wyrażenia swojej opini, a jeśli to innym się nie podoba, to trudno, nie umrą od tego. Dopóki moja opinia nie krzywdzi nikogo ani fizycznie ani finansowo, nic nikomu do tego. Jeśli wyrażam zdanie, że X do idiota, to trudno, niech przełknie, nawet jeśli jest saymm Prezydetem RP. To niska cena za wolność słowa. Pozwy za pomówienia wykreślić z kodeksu. Pomówienia o czyny karalne (złodziej!, gwałciciel! itp) powinny być traktowane jako zawiadomienie o przestępstwie; to ukruciłoby bezpodstawne oskarżenia.

    Jestem jednak przekonany, że gdyby zrobić solidenb badania opinii publicznej, zwolenników wolności słowa byłoby mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem za karaniem za chamstwo (obelgi) oraz za kłamstwo.

      Usuń
    2. Bycie chamem i kłamcą może nie jest ogólnie zawsze aprobowane, ale należy do sfery wolności osobistej. Karanie może się odbywać w sferze stosunków społecznych. Swoją drogą to świetny dyktatorski sposób, żebny pozbyć sie przeciwników. Skazać ich za chamstwo i już. I ten sąsiad, cham, jego też powinini zamknąć bo mnie wkurzają jego uwagi (obelgi).

      Usuń