poniedziałek, 3 grudnia 2012

Wolność - tak, ale nie bez odpowiedzialności

Pod niedawnym wpisem na temat aborcji pojawiło się kilka pozamerytorycznych wypowiedzi typu "Napisz lepiej o czymś innym". Słowa te padające z ust zwolenników pozwolenia na zabijanie nienarodzonych dzieci lepiej niż cokolwiek innego świadczą, że jest to temat, który należało poruszyć i który należy kontynuować.


Pod wpisem tym zawiązała się również bardzo zażarta i całkowicie bezowocna dyskusja między osobami, które roszczą sobie prawo, by stanowić, kto może żyć, a kto nie, a ludźmi, którzy całkowicie słusznie uznają że roszczenie sobie tego typu praw jest nie do pomyślenia dla cywilizowanych ludzi. I nie ma tu żadnej różnicy, czy prawo do życia ma być przyznawane na podstawie czasu, który upłynął od poczęcia, wyznania, koloru skóry, stanu zdrowia, czy płci. Jakościowo nie ma między tymi przypadkami żadnej różnicy.

Jeśli ktoś mówi: Płód można zabić, bo nie ma mózgu, to czym to się różni od powiedzenia Kalekę można zabić, bo nie ma nogi, albo Mężczyznę można zabić, bo nie ma macicy? Pardón - jest różnica: płód w końcu ten mózg wykształci, a noga ani macica same nie urosną.

Dyskusja ta była jałowa z jednej podstawowej przyczyny - toczyła się na dwóch różnych płaszczyznach. Zwolennicy prawa do aborcji idą sobie na skróty. Nikt nie wysila się, by uargumentować dlaczego w ogóle ktokolwiek powinien mieć prawo by zabić drugiego człowieka. Po cichu przechodzą na etap następny - piszą kiedy, w jakiej sytuacji, z jakimi zastrzeżeniami, błędnie zakładając, że prawo do zabicia rozumie się samo przez się. Jest wprost przeciwnie - brak ingerencji jest czymś pierwotnym.  To działanie należy uzasadnić, a nie jego brak.

W przypadku ogólnym nie ma żadnych korzyści z aborcji, które mogłyby usprawiedliwić zabicie dziecka, albo nawet zaryzykowanie zabicia dziecka. Nawet jeśli ktoś zakłada, że czterotygodniowy płód nie jest dzieckiem, to nie ma żadnego powodu, by nie pozwolić mu tym dzieckiem się stać.

Anonimowy Liberał pisze:

Przepisy zakazujące aborcji chronią dziecko nienarodzone, natomiast wyjątki od tej reguły chronią każdorazowo matkę.

Nie podaje jednak przed czym każdorazowo ją chronią. Czy przed tą potworną ciążą, która jest całkowicie naturalnym stanem kobiety?

Nie odbyło się, a jakże, bez starego, dobrego:

Dodatkowo, kwestia ingerencji państwa w ciąże indywidualnych kobiet, narusza ich wolność osobistą i możliwość decydowania o swoim ciele.

Najlepiej argument ten podsumowuje malgond:

ciąża nie jest zniewoleniem, tylko konsekwencją pewnych czynności.

Równie dobrze można sprzeciwiać się wsadzaniu bandytów do więzienia - jest to oczywiście ograniczanie ich wolności. Ale jest to przede wszystkim konsekwencja wynikająca z ich czynów. A bandyci napadają ludzi z własnej woli. Jestem liberałem i jestem za wolnością. Ale nie jestem Palikotoliberałem, dla którego wolność oznacza hulaj dusza, piekła nie ma. Wolność musi iść w parze z odpowiedzialnością za dokonane wybory. Jeśli kobieta z własnej woli spółkuje z mężczyzną, to tym samym, również z własnej woli, godzą się ponieść tego konsekwencje. Nawet jeśli kochankowie stosują środki antykoncepcyjne to muszą liczyć się z tym, że zmniejszają tym, ale nie wykluczają możliwość poczęcia dziecka.

Powiedzmy, że skacząc do wody uszkodzę kręgosłup i zostanę sparaliżowany. Nie, nie na kilka miesięcy - na całe życie. Chciałem się bawić, to mam. Gdyby zabicie drugiej osoby miałoby w cudowny sposób przywrócić mi sprawność, to czy powinienem mieć do tego prawo? A proszę również pamiętać, że, w przeciwieństwie do ciąży, paraliż jest uszczerbkiem na zdrowiu. I to dosyć znacznym. Zatem jeśli uznamy, że zabójstwo człowieka w celu ratowania zdrowia osoby sparaliżowanej jest czymś złym, to jest ono czymś sto razy gorszym, jeśli na przeciwnej szali znajduje się zaledwie kilka miesięcy całkowicie naturalnej ciąży i kaprys "matki".

27 komentarzy:

  1. Anonimowy Liberał3 grudnia 2012 20:31

    Cóż Staszku, nie będę tym razem wchodził w dyskusję. Nie dlatego, że nie ma o czym, tylko dlatego, że nie ma po co.

    W Twoim poście wkradło się tyle błędnych założeń, tyle nielogicznych argumentów, że szczerze powiedziawszy już mi się nie chce nawet ich wymieniać. Zostawię tą wątpliwą przyjemność innym. Dość będzie, jeśli po raz ostatni powiem, że odnosisz się jedynie do wyciętych z kontekstu stwierdzeń za nic mając właśnie najbardziej dobitne z moich argumentów.

    Ah i specjalnie dla Ciebie napiszę jakie dobra matki chronią owe przepisy w kolejności w jakiej występują w ustawie (wnioskuje z Twoich wypowiedzi, że nawet jej nie przejrzałeś):
    Art. 4a Pkt. 1 ustawy, o której mowa
    a)życie i zdrowie matki dziecka
    b)zdrowie matki dziecka
    c)zdrowie matki dziecka + jej niezbywalna wolność do decydowania o własnym ciele
    Już tylko na marginesie zaznaczam, że jeśli autor pisząc słowa "A proszę również pamiętać, że, w przeciwieństwie do ciąży, paraliż jest uszczerbkiem na zdrowiu." sądzi, że ciąża nie jest żadnym uszczerbkiem na zdrowiu, to chyba brakuje Mu jakiegokolwiek pojęcia o tym stanie u kobiet. Ale zrzucam to na karb ignorancji.

    Pozdrawiam i żegnam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ze tak się wyrażę: w Twoim poście wkradło się tyle błędnych założeń, tyle nielogicznych argumentów, że szczerze powiedziawszy już mi się nie chce nawet ich wymieniać


      yagy

      Usuń
    2. Zgadzam się z przedmówcą. Jeśli ciąża jest chorobą to co to mówi o poczuciu godności dzisiejszego człowieka? Kim jestem? Pasożytem na ciele matki, od którego szczęśliwie udało jej się uwolnić po 9 miesiącach agonii?

      Usuń
    3. Anonimowy Liberał4 grudnia 2012 14:00

      Nikt nie pisał o "chorobie", tylko o "uszczerbku na zdrowiu". Jak Wam należy pisać, żebyście nie dorabiali sobie własnych teorii na podstawie pewnych stwierdzeń? Ciąża JEST uszczerbkiem na zdrowiu, czy Wam się to z moralnego punktu widzenia podoba czy też nie. 9 miesięcy wyrzeczeń, mdłości, upośledzenia ruchowego, agonia związana z porodem... mam wymieniać dalej? Jeśli TO nie jest uszczerbkiem na zdrowiu, to zaprawdę nie wiem w jakim Wy świecie żyjecie. A co do owego pasożyta... To owszem, do osiągnięcia samodzielności jesteśmy takimi pasożytami dla naszych rodziców. Nie mówię, że to źle - taka jest naturalna kolej rzeczy - ale fakt jest faktem. Czerpiemy do pewnego momentu korzyści nie dając nic w zamian. Podręcznikowy opis pasożytnictwa.

      Usuń
    4. Sprawę życia i zdrowia matki (zaznaczam: realnego, a nie wyimaginowanego zagrożenia w trakcie ciąży) należy odłożyć do osobnej szufladki niż aborcja "z powodów społecznych", "wad płodu" czy "z powodu czynu zabronionego".

      Nieraz w medycynie zdarza się sytuacja, że nie można wszystkich pacjentów uratować i trzeba wybierać - dosłownie - między życiem a śmiercią. Mamy na przykład bliźniaki syjamskie, matkę i dziecko w jej łonie, dwóch chorych na serce i jeden narząd do przeszczepu, dwóch nieprzytomnych i jeden respirator itd. Lekarz musi podjąć jakąś decyzję i decyzja ta wprawdzie obciąża jego sumienie, ale nie podlega ocenie prawa karnego. To jest naturalna kolej rzeczy. Lekarz może nic nie robić i sprawa sama się rozwiąże, może ratować pacjenta A, godząc się z tym, że pacjent B umrze - albo na odwrót. Czasem się może zdarzyć, że pacjent A zażyczy sobie, żeby ratować B i lekarz to uszanuje.

      Wystarczy traktować poczęte dziecko jak pacjenta a nie jak guz nowotworowy.

      Usuń
    5. @Anonimowy Liberale

      temat niestety znów wrócił, ale co zrobić. Wypada mi tak czy siak, zareagować na jeden z twoich punktów, co do uszczerbku na zdrowiu... To jest, tak jak wspomniano traktowanie dziecka jak nowotwór, jak pasożyt, i choć, oczywiście pewne osłabienie organizmu matki, następuje, to nie bardzo rozumiem co to ma do rzeczy. Pomyśl- dziecko ma trzy lata, choruje, matka czuwa całą noc, i wskutek tego doznaje przeziębienia, czy nie daj Boże czegoś gorszego- czy w związku z tym mielibyśmy do czynienia z agresorem, którego w związku z tym można pozbawić życia? Uszczerbek na zdrowiu następuje, owszem, tylko co z tego? Nie mówię o przypadkach skrajnych, przyznaję, jednak ty sprowadzasz owe działanie na szkodę zdrowia do każdego przypadku, również jak najbardziej prawidłowo przebiegającej ciąży. Rozwlekasz się nad punktem, który nie udowadnia niczego.

      Jeszcze jedna kwestia. Świadomość... no cóż brawo, widzę, że przesuwasz dalej poprzeczkę i choć wpis Staszka tym razem lekko marny, to jednak tym co napisałeś, udowadniasz, że ma tu sporo racji. Wcześniej pisałeś o wykształceniu mózgu, teraz mówisz, że mamy do czynienia właściwie z pasożytem do czasu wykształcenia świadomości.. litości, odpowiedz mi proszę na pytanie, bo ty akurat, wcześniej nie mogłeś się zgodzić, że byt świadomy to także z niewykształconym mózgiem, byt nie odczuwający bardziej złożonych uczuć, nie zdający sobie sprawy z tego, że myśli... mianowicie kiedy Ty mój drogi zacząłeś obcować z takimi uczuciami, kiedy było twoje pierwsze wspomnienie? Kiedy był ten magiczny moment? Może na święta Bożego Narodzenia? Może na pierwsze urodziny, gdy ktoś zdmuchiwał świeczkę? Podejrzewam, że nie masz tego na myśli, ale takim postem dajesz pretekst do przesuwania poprzeczki dalej. Dlaczego właściwie można ją przesuwać? Bo uznałeś, że może być w konkretnym, uznanym prze człowieka miejscu umiejscowiona. Nie ma nawet znaczenia, że twoje umiejscowienie jest w jakiś sposób uzasadnione(choć ja się z nim nie zgadzam), że jest w jakimś uzasadnionym miejscu(mówię o wykształceniu mózgu), tylko, że tym samym dajesz przyzwolenie na manewrowanie poprzeczką tym, którzy owe moralne uzasadnienie widzą gdzie indziej, na przykład idąc Twoim tropem gdy dojdą do wniosku, że człowiek, to tylko byt świadomy ("Myślę więc jestem" i voila!)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    6. Anonimowy Liberał4 grudnia 2012 20:10

      Marabucie, ja już to co miałem napisać napisałem i nie mam zamiaru znowu wchodzić w tą samą, nic nie wnoszącą do tematu dyskusje. Żadnego z moich wcześniejszych twierdzeń nie wycofuję, odniosłem się w moim komentarzu do osobnej kwestii (przecież tym razem nigdzie nie piszę, w którym momencie powstaje człowiek - na ten temat już się wypowiadałem). Mianowicie napisałem jakie dobra są chronione w obecnym rozwiązaniu prawnym, a potem odniosłem się do samego faktu ciąży i uszczerbkiem na zdrowiu, który ona ze sobą niesie - są to zupełnie obiektywne "oczywiste oczywistości", nie można twierdzić inaczej (znaczy można, udowadniacie mi to właśnie, co nie zmienia faktu, że się mylicie). Ty piszesz o "podejściu matki" do dziecka i do jej obowiązków związanych z tą rolą. To jest sprawa ABSOLUTNIE subiektywna i odrębna. Jedna kobieta z radością będzie ponosić ciężary macierzyństwa, z kolei dla drugiej to będzie katorga - ja się do tego nie odnoszę.

      Dziecko nie jest tutaj agresorem! Pasożyt niekoniecznie musi "atakować" gospodarza. Wystarczy, żeby był i korzystał z dobrodziejstw, nie dając nic w zamian. Gospodarz przecież może być szczęśliwy z takiego obrotu rzeczy, może nawet zachęcać pasozyta by korzystał i nie traktować go jako ową "pasożytniczą jednostkę", ale jeśli spojrzeć chłodnym okiem na tą całą sytuację, brać pod uwagę FAKTY, a nie wewnetrzne przekonania jednej czy drugiej strony, to dochodzimy do wniosku, że każde dziecko do pewnego momentu jest takim "pasożytem" (brzydkie to słowo i budzące negatywne emocję, ale taka jest prawda).

      Oczywiście, że sprowadzam zatem taką "pasożytniczą więź" do każdego przypadku ciąży. Bo na tym polega przebieg ciąży (w dodatku każdej)! Dziecko nie powstaje poprzez pączkowanie, czy nie wychodzi z głowy kapusty - potrzebuje nosicielki. Ja nie twierdze, że to coś złego (a przekonany jestem, że odebrałeś mój komentarz jako krytykę każdej ciąży) po prostu tak jest i już. kobieta zgadzając się na ciążę zgadza się na ponoszenie ciężarów macierzyństwa, to jej święte prawo, co nie zmienia stanu rzeczy, że "ciężar jest ciężarem".

      Ostatnim akapitem udowadniasz, że nie warto z Tobą dalej prowadzić dyskusji. Próbujesz przejaskrawiając moje poglądy, dobudowując do nich jeszcze swoje własne teorie udowodnić mi jak bardzo się mylę (cóż Staszek w swych postach robi podobnie). Z całym szacunkiem, ale takimi manewrami nic nie wskórasz. Wspomnienia nie mają tuta nic do rzeczy i wyraziłem to dobitnie w komentarzach poprzedniego posta Staszka. Nie mam zamiaru się powtarzać.

      Dziękuję za dyskusję tym, którzy potrafili przedstawić rozsądne argumenty, którzy bez tanich chwytów argumentacyjnych starali się prowadzić konstruktywną dysputę i życzę wesołych Świąt, gdyż przez jakiś czas mnie także tutaj nie będzie. Trzeci, czy czwarty post Staszka na ten sam oklepany temat, który absolutnie NIC nie wnosi (mało tego jedynie wyśmiewa inny punkt widzenia nie odnosząc się w ogóle merytorycznie do tematu) to dla mnie wystarczający powód, by zrobić sobie przerwę od jego słów.

      Pozdrawiam i (po raz ostatni tym razem) żegnam!

      Usuń
    7. Ech, tym razem biję się w pierś, bo źle przeczytałem Twój post zamiast "owszem, do osiągnięcia samodzielności jesteśmy takimi pasożytami dla naszych rodziców", przeczytałem "świadomości", no nic, takie pomyłki przydarzają się niestety od czasu do czasu. Wskazuje niemniej na istotny problem przyjęcia, iż istnieje jakaś granica od której coś co jest żywe, co posiada ludzkie DNA i z czego z pewnością powstanie człowiek, człowiekiem właśnie może zostać nazwane. Nie ma wówczas tak naprawdę granicy dla rozmaitych innych poprzeczek, do kłótni o takie umiejscowienie, do ustanowienia także i nieakceptowalnego dla Ciebie poziomu takiej granicy.

      Ale nawet gdybyś tak napisał, nie zmienia to faktu, że wiem o co Ci chodzi i nie uznałbym tego za twoją nową definicję człowieka nie uznałbym Twojej złej woli, a jedynie protestowałbym przeciwko takiemu sformułowaniu(co niestety pochopnie, wskutek mojego błędu uczyniłem i za co przepraszam).

      Podtrzymuję jednak protest przeciwko definiowaniu dziecka jako pasożyta, bo mimo, iż charakterystyka generalnie pasuje, to jednak jest to język "odczłowieczania" człowieka, odbierania mu tego co ludzkie, a przypisywania jedynie tego co biologiczne. Fakty są faktami, jednak tworzysz rampę dla morderców, którzy chętnie wykorzystają tę argumentację.

      A, że użyłeś słowa samodzielność, a nie świadomość- to być może nawet jeszcze gorzej, bo oznacza, że uznany za pasożyta organizm(a każdy ma prawo do pozbycia się pasożyta- no tak, prawa do nienaruszalności ciała) może zostać prawnie zamordowany dopóki nie osiągnie dojrzałości. Na szczęście to na tyle głupie i absurdalne, że raczej niemożliwe, niemniej wyprowadzalne.


      Powtarzam, nie czepiam się Ciebie, nie negują nawet twoich argumentów, duża część mojej poprzedniej wypowiedzi wynika zresztą z mojego błędu, za który przeprosiłem. protestuję jednak, przeciwko terminom i definicjom, które naruszając najprostsze w świecie określenie powodują możliwość dalszych wypaczeń.

      Amen, pozdrawiam

      Usuń
    8. Czy ja mam przywidzenia, czy Wy próbujecie prowadzić poważną dyskusję z gościem, który twierdzi, że ciąża jest chorobą pasożytniczą? Srsly?!?

      Usuń
  2. W twoim wywodzie Staszku jest jedna dziura. "Jeśli kobieta z własnej woli spółkuje z mężczyzną..." a co jeśli nie było to dobrowolne? Ja osobiście jestem za tym żeby dziecku pozwolić się urodzić a ojca zmusić do płacenia alimentów, oraz do propagowania pozwów cywilnych ze strony zgwałconych kobiet względem gwałcicieli. Wyrównanie kobiecie utraconych dochodów oraz strat moralnych jest dotkliswszą karą niż więzienie, zwłaszcza dla mężczyzn o średnich i niskich dochodach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ciekawosci - na ile wyceniasz gwalt i niechciana ciaze?

      Usuń
    2. Utrzymanie dziecka na poziomie materialnym matki do ukończenia 24 roku życia + 3 roczne wynagrodzenia matki + obcięcie przyrodzenia. Wtedy będzie w miarę sprawiedliwie.

      Usuń
    3. Aha w przypadku gdy gwałciciela nie stać lub np. zszedł z tego świata, płaci jego rodzina. Wtedy rodzina nieco bardziej będzie starać się wychowywać swoje potomstwo bo będzie współodpowiedzialna za jego wyczyny.

      Usuń
    4. Hahaha, co za bzdura. A do którego pokolenia ma rodzina płacić? Tylko rodzice, czy dziadkowie też. A może małżonka i dzieci. A jak nie miał rodziny, to sąsiada. A jak było to dziecko z niechcianej ciąży, wychowane w domu dziecka, to obciążymy wszystkich podatkiem od gwałtu na gwałcicieli-sieroty. Ot, polska myśl liberalna.

      Usuń
  3. Przyznaję, że tym razem wpis wyszedł słaby. Pomimo dużej mojej niechęci do aborcji, to jednak zmuszanie kobiety do noszenia 9 miesięcy dziecka, które NA PEWNO umrze tuż po porodzie (bo np. nie wykształcił się mózg) jest już zwykłym okrucieństwem. TO NIE JEST ABORCJA! Bo o ile aborcję można porównać do zabójstwa, to to jest raczej odłączeniem respiratora dokonującego tzw. uciążliwej terapii. Matka jest tym respiratorem. Powinieneś pozwolić wyciągnąć jej wtyczkę z gniazdka w tym dramatycznym przypadku. Pozwól odejść temu życiu, które nie miało szans się narodzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Pod niedawnym wpisem na temat aborcji pojawiło się kilka pozamerytorycznych wypowiedzi typu "Napisz lepiej o czymś innym". Słowa te padające z ust zwolenników pozwolenia na zabijanie nienarodzonych dzieci lepiej niż cokolwiek innego świadczą, że jest to temat, który należało poruszyć i który należy kontynuować."

    Słowa te padały między innymi z mojej strony i pozwolę sobie sprostować Twoją wypowiedź - nie jestem "zwolennikiem pozwolenia na zabijanie nienarodzonych dzieci". Po prostu uważam, że pisząc o sprawie, w której nawet liberałowie są mocno podzieleni, tylko odstraszysz pozostałych od poglądów liberalnych. Dla mnie te wpisy nie różnią się niczym od np. Parady Równości. Ok, ktoś może być homoseksualistą, ale nie musi zaraz manifestować tego na ulicy w centrum miasta, gorsząc część ludzi heteroseksualnych.

    Wolałem o tym nie pisać, żeby nie wywoływać kolejnej bezsensownej wojny, ale osobiście myślę, że obecnie obowiązujący kompromis jest całkiem dobry. Najważniejsze postulaty obu stron są spełnione - z jednej strony mamy konserwatystów, którzy nie mogą już powiedzieć, że każda "postępowa" kobieta może mordować własne dzieci, a z drugiej - feministki, które nie mogą głosić, iż odbiera im się prawo wyboru nawet w tak dramatycznych sytuacjach jak gwałt czy pewna śmierć dziecka.

    Prawo do aborcji to jedna z takich spraw, w których ani nie da się zadowolić wszystkich, ani ustalić, jakie rozwiązanie jest słuszne moralnie.
    Moja prośba o zaprzestanie pisania na ten temat nie wynika z marzenia o przyzwolenie na mordowanie dzieci. Chodzi mi tylko o koniec bezsensownych dysput, które nikomu w niczym nie pomagają, a na których traci całość liberałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje porównanie do parady równości jest idiotyczne. Dobrowolnie wszedłeś na bloga konserwatywno liberalnego - nikt ci nie przemaszerował pod oknami. Tak samo nikt ci nie każe wchodzić na portale gejowskie, jeśli tam wchodzisz, to godzisz się, że będziesz oglądał gejów. Poza tym gejostwo a zabijanie dzieci, to dwie różne sprawy. Jak ktoś w domu uprawia sobie stosunki homoseksualne to nikomu tym nie szkodzi. Ktoś, kto zabija dzieci owszem.

      A prawo nie jest po to, by kogokolwiek zadowalać, tylko po to by chronić ludzi i ich wolność. Zakaz zabijania jest prawem słusznym, choćby nawet wszyscy byli jemu przeciwni.

      Bardzo podoba mi się, że autor nie wstydzi się swoich poglądów i nie unika trudnych tematów. Gdyby więcej ludzi miało odwagę głosić rzeczy słuszne, nawet gdy są kontrowersyjne, to świat byłby trochę lepszy, niż obecnie, gdy panuje filozofia "masz rację, ale lepiej tego głośno nie mów"

      A liberał, który widzi tylko wolność matki, a wzdryga się na myśl o wolności bezbronnego dziecka, to dupa a nie liberał. Tacy "liberałowie" już są w PO i u Palikota. Nic tu po nich.

      Karlos

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. Do Anonima:
      Jeśli masz sprawę do mnie, to napisz na email.

      Usuń
  5. W razie gdyby ktoś nie widział jeszcze, gorąco polecam ten film:
    youtube.com/watch?v=7y2KsU_dhwI

    OdpowiedzUsuń
  6. Wątpliwości w sprawie aborcji może pomóc rozwiązać doskonały tekst Stanisława Michalkiewicza ("Dobry "zły" liberalizm"), który jest dostępny tu:
    http://milkblog.cba.pl/?p=233
    Ciekawa jest też moja dyskusja z niejaką Kirą, która próbowała udowodnić mi, że aborcja jest dopuszczalna z konserwatywno-liberalnego punktu widzenia (ale się jej nie udało :)):
    http://milkblog.cba.pl/?p=611
    (dyskusja pod wpisem, od pewnego momentu)
    No i w ogóle zapraszam na mojego bloga:
    http://milkblog.cba.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Znowu stronniczo, znowu błędnie, znowu nie odnosisz się do głównych wątków naszych wypowiedzi, znowu temat nic nie wnosi, bo nie odnosisz się do naszych argumentów (które wbrew temu co napisałeś nie są przeskoczeniem na temat kiedy można zamiast uzasadnienia dlaczego).

    Szkoda :) Zachowam się teraz jak rasowy libertarianin i podziękuję wszystkim z którymi przez ostatnie 1,5 roku rozmawiałem na tym blogu. To było bardzo ciekawe doświadczenie, chociaż często stałem w opozycji. Życzę Wam wszystkiego najlepszego.

    Niemniej blog leci z mojego czytnika, bo autor nie potrafi odpowiedzieć na krytykę swoich wpisów w inny sposób niż wyszydzając, przekręcając wypowiedzi (aka oszczędnie gospodarować prawdą) lub starając się 1000 razy powtórzyć te same argumenty- może ktoś uwierzy.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Staszku! Pora naprawdę zmienić płytę, bo niedługo tu już nikogo nie będzie. Na razie robię sobie urlop. Do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja chcę wyrazić podziw dla autora bloga za odwagę kontynuacji trudnego tematu, pomimo fali krytyki z jaką się spotyka. A oto co ja myślę Staszku i dlaczego się z Tobą zgadzam.
    Już od chwili poczęcia mamy do czynienia z nowym człowiekiem. Nie zależnie od tego czy jest już układ nerwowy, czy wykształciło się serce, czy rozwinął się mózg. Tak, embrion jes człowiekiem w początkowym stadium swojego rozwoju. Nie jest rzeczą, pypciem na twarzy, czymś gorszym od rośliny czy zwierzęcia. A w cywilizowanym społeczeństwie nie pozwala się na wyrządzenie krzywdy jednemu człowiekowi przez drugiego. I tak jak powinno się stanąć w obrnie katowanego przez rodzica trzyletniego dziecka, tak powinno się stanąć w obrnie tego jeszcze nienarodzonego.
    A co do gwałtu i niechcianych ciąż. Wielu ludzi zapomina, że są specjalne pigułki po stosunku, które zapobiegają zapłodnieniu. Te pigułki często podaje się ofiarom gwałtu, właśnie po to by nie doszło do niechcianej ciąży.
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym zauważyć że układ "komórka jajowa - plemniki", to już właściwie człowiek, bo nawet jeżeli nie posiada układu nerwowego, czy mózgu, to w końcu je wykształci. Ekstrapolując wasze wywody (jeżeli nie podzielasz tej części poglądów autora to przepraszam za uwagę), użycie środka zapobiegającego zapłodnieniu jest morderstwem w takim samym stopniu uśmiercenie zygoty, czyli jak zabicie lepiej ukształtowanego płodu, czyli jak zabicie dorosłego człowieka, czyli powinno być ukarane śmiercią.

      Proszę nie brać moich wywodów za bardzo do siebie. Osobiście jestem przerażony tym jak płynne (czy też rozmyte) są przejścia(?) pomiędzy poszczególnymi etapami ludzkiej egzystencji i nie potrafię się dokładnie we wspomnianej materii określić.

      Wilk

      Usuń
  10. Staszek, też jestem pro-life, ale masz nierówno pod sufitem bo raz bronisz prostytucji, co jest apogeum nieodpowiedzialności w kwestiach seksualnych, a potem narzekasz że ludzie nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny. Moralność Kalego. Ogarnij się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używasz dwóch różnych znaczeń słowa "nieodpowiedzialność". Pierwsze to brak refleksji nad możliwymi konsekwencjami swojego postępowania, rozwagi, co samo w sobie nie jest niczym nagannym i w dużej mierze zależy od punktu widzenia. Drugie to unikanie odpowiedzialności za swoje czyny, a to jest już coś zupełnie innego. Co więcej, obie te postawy nie wykluczają się: można być "nieodpowiedzialnym" w pierwszym znaczeniu tego słowa, a "odpowiedzialnym" w drugim, co jest OK, a może być i odwrotnie, co już jest naganne.

      Usuń