Na stronie nowozelandzkiej organizacji ACT podano informację o mężczyźnie, który został zwolniony z pracy, gdy wyszło na jaw, że fałszywie podawał się za inżyniera z wieloletnim doświadczeniem, a jego referencje i dokumenty stwierdzające kwalifikacje były podrobione. Oszustowi przyznano 10 tys. NZD odszkodowania. Czyli ukarano pracodawcę za to, że został oszukany.
Wyobraźmy sobie, że kupuję komputer na Allegro, płacę, a sprzedawca wysyła mi pudło po komputerze z cegłami w środku. Co to znaczy? Oczywiście znaczy to, że sprzedawca jest złodziejem i oszustem. W normalnej sytuacji należałoby hultaja złapać, wezwać do zwrotu nieuczciwie pozyskanych pieniędzy i jeszcze przysolić karę.
A obie sytuacje są przecież bardzo podobne. Wszak usługa doświadczonego inżyniera to takie samo dobro jak komputer. I jeśli płacę za inżyniera, a dostaję usługę jakiegoś jegomościa, który inżynierem nie jest, to znaczy, że to on nie dotrzymał warunków umowy, a ja jestem poszkodowany.
W normalnej sytuacji sąd nakazałby temu oszustowi oddanie wszystkich pieniędzy, jakie zarobił na bezprawnie zajmowanym stanowisku z nawiązką za narażanie dobrego imienia firmy i jeszcze poszedł siedzieć za oszustwo i wyłudzenie. Przecież to jest normalny złodziej, który sprzedał bezwartościowego pustaka w "pudełku po inżynierze".
Tak się nie stało. Wprost przeciwnie: nowozelandzkie prawo pracy faworyzuje oszustów. I naturalną konsekwencją tego będzie, że zaraz inni pójdą w ślady tego drania. No tak! Skoro zamiast pracować przy frytkownicy w barze szybkiej obsługi mogę sfałszować parę dokumentów, dzięki czemu nie tylko będę zarabiał pensję inżyniera, ale w dodatku gdy moje oszustwo zostanie wykryte, to pracodawca-frajer jeszcze zapłaci mi odszkodowanie to nad czym tu się jeszcze zastanawiać? Przecież to czysty zysk bez żadnego ryzyka.
Inną konsekwencją może być też to, że przedsiębiorcy przeniosą produkcję do Chin, a nowozelandcy inżynierowie będą szlifować bruki.
_________
Przypominam o konkursie. Proszę o wysłanie SMSa o treści K00089 (kółka w środku to zera, a nie literki) na numer 7122. Koszt to 123 grosze - przypominam, że dochód z SMSów, a także wygrane przeze mnie nagrody będą przekazane na cele charytatywne.
Jest nieźle, nawet byłem przez jakiś czas w pierwszej dziesiątce, teraz jestem trzynasty. Niestety trudno jest oszacować, czy to mocna pozycja, czy nie, bo Onet aktualizuje dane tylko dwa razy na dobę i nie podaje wyników, tylko pewne przedziały, więc do pierwszej dziesiątki może mi brakować kilku głosów, a może też kilkudziesięciu. Niestety między innymi te skąpe informacje w zeszłym roku przyczyniły się do tego, że w ostatniej chwili wypadłem z pierwszej dziesiątki. W tym roku chciałbym mieć "górkę". I tak się nie zmarnuje. Więc jeśli ktoś czuje, że mógłby zapłacić pół grosika za każdy mój artykuł, to zachęcam - jeśli nie dla idei, to dla dzieci.
jezusie nazarejski. na czym ten świat stoi. coraz częściej po prostu załamuję ręce. nasza cywilizacja, w takich warunkach musi zginąć.
OdpowiedzUsuńzwróciłbym uwage na jeszcze jedną ważną kwestię:certyfikacja i pozwolenia. facet pracował długie lata jako inżynier. skoro miał wiedzę i umiejętności do tego potrzebne(a zakładamy ze miał skoro tyle lat tam pracował) to po wykryciu oszustwa w papierach...pracodawca okazał się głąbem bo...sam przyznał sie do swojej niekompetencji zatrudniając i trzymając tyle lat jakiegoś ciemnego niedouka albo...z drugiej strony pracodawca okazuje sie frajerem cięzkim wyrzucając z pracy długoletniego doświadczonego pracownika z powodu jakichs świstków i zaświadczeń. któe...jak widać nie były w ogóle potrzebne.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj linkowany artykuł. "During his employment he made a number of serious mistakes, the worst being a failure to isolate a set of cables which almost resulted in the electrocution of an apprentice".
UsuńCorbario
Anonimowy
UsuńPrzeczytałem. Wyjaśnia wiele.
Dlatego drobny przytyk pod adresem autora - nie każdy czytelnik bloga linkuje, nie każdy potrafi. Dlatego w pierwszej chwili też chciałem krytycznie ocenić Twój wpis.
Teraz jednak, choć jesteśmy konkurentami w konkursie (uwaga: mój numer to - K00092 - nie zapomnijcie SMS-ować!) zwracam honor.
Jednak bardziej mnie boli polskie prawo pracy niż nowozelandzki. Chociaż chcąc poprawiać nasze, warto znać przykłady idiotyzmów choćby z dalekiej Nowej Zelandii.
Pozdrawiam - i niech wygra lepszy!!!!
Głupoty piszesz, arturro. Nawet gdyby faktycznie był to dobry pracownik, to jest oszustem. A szanujący się człowiek nie robi z oszustem interesów z zasady.
UsuńA poza tym, pracodawca nie okazał się głąbem - oszust przedstawił mu fałszywe dokumenty.
Jest takie powiedzenie: oszukałeś mnie raz - wstydź się, oszukałeś mnie ponownie - ja powinienem się wstydzić, że ci znów zaufałem. Ty mówisz coś przeciwnego - pracodawca został raz oszukany, więc to on jest głąbem. A teraz powinien dalej płacić oszustowi i ufać, że nie zostanie oszukany po raz drugi.
Oszust to oszust. Trzeba to powiedzieć jasno, bo ludzie już zaczynają przywykać do tego, że jest to norma.
Ciekawy blog.
OdpowiedzUsuńhttp://praca.wp.pl/title,Dostaja-ponad-86-tys-zl-od-panstwa,wid,15289652,wiadomosc.html?ticaid=1ff82
OdpowiedzUsuń