czwartek, 3 stycznia 2013

Najpierw praca, potem przyjemność

Obecnie panuje błędne przekonanie, że praca zawodowa jest po to, by się w niej realizować. Media przodują w tej propagandzie. Ciągle słyszę, że praca ma przynosić radość i satysfakcję. Młodzież zachęcana jest do wyboru kierunku studiów pod kątem swoich zainteresowań, a nie pod kątem zapotrzebowania na rynku pracy. Rób to co sprawia ci radość.

Jest to bzdura. Oczywiście nie wątpię, że są osoby, które potrafiły połączyć pracę zawodową ze swoją pasją i nawet są w stanie z tego utrzymać rodzinę. Są to nieliczni szczęściarze, którym można tylko pozazdrościć. Ale założenia są zgoła inne - praca zawodowa jest po to, by zarabiać pieniądze. A pieniądze zarabia się robiąc coś, czego ktoś inny nie chce zrobić, nie ma czasu lub nie potrafi. Zaciskam zęby i daję się wykorzystać w zamian za pieniądze. Od robienia tego, co lubię i chcę robić, mam hobby i czas wolny.

Nie chodzi tu nawet o kasjerki w supermarketach, szambonurków, czy sprzedawców obuwia damskiego, dla których czerpanie przyjemności z wykonywanej pracy powinno być sygnałem alarmowym, że odbija im palma. Nawet jeśli komuś uda się skończyć wymarzone studia i zdobyć pracę, która odpowiada jego zainteresowaniom, to i tak najczęściej sporą część czasu poświęca na wykonywanie nudnych czynności towarzyszących i w końcu też dopada go rutyna.

Ale za to po pracy, mogę robić to co lubię. Sklejam samoloty, wypycham zwierzęta, maluję, fotografuję, uwodzę dziewczęta, gram w golfa. I stać mnie na to, bo zarobiłem na swoje przyjemności nosząc cegły, odbierając telefony z zażaleniami, czy wymieniając opony. I w tym czasie jestem wolny - robię co chcę, nikt mnie nie goni, w każdej chwili mogę przerwać i zająć się czymś innym, albo zrobić sobie kilkutygodniową przerwę, gdy coś zaczyna mnie nużyć. Bo nikt mi za to nie płaci.

W pracy zawodowej nie mogę sobie na to pozwolić. I nawet jeśli mam najwspanialszą i najbardziej pasjonującą pracę na świecie, to czasem zaczyna ona uwierać, bo jest to, jakby nie było, mój obowiązek. Ale to nie szkodzi, bo tak właśnie ma być. Coś za coś.

Pozostaje kwestia, dlaczego mediom tak zależy, bym uwierzył, że moja praca to moja pasja i sens życia? Że oddając się jej w stu procentach lepiej się realizuję? Że wykładanie towarów na regały w "biedronce" to sama radość i satysfakcja z tego, że dzięki mnie klient bez trudu znajdzie na półce piwo Bohun Mocny, za 1,39 po przecenie?

Bo jeśli praca mnie tak pochłania, wypełnia i uszczęśliwia, to po co mi pasja? Po co mi dyskoteka? Po co mi pole golfowe? To tylko niepotrzebne trwonienie pieniędzy.

Otóż to. Jeśli ja nie wydaję tych pieniędzy, to nie zauważam, że ich nie mam. Nie pytam, dlaczego płacę olbrzymie podatki. Mam na mieszkanie, mam na jedzenie, ubranie i wystarczy. Nie potrzebuję wydawać na podróże, sprzęt fotograficzny, paralotnię. Bo "spełniam się w pracy". A jeśli nawet nie do końca się w niej spełniam, to i tak się do tego nie przyznam, żeby nie wyjść na frajera między moimi znajomymi, którzy tak wspaniale się spełniają w swoich

Przez wysokie podatki nie stać mnie na żadne kosztowne przyjemności, ale co z tego, skoro dałem sobie wmówić, że ich nie potrzebuję, bo praca daje mi więcej przyjemności. Że Arbeit macht frei.

6 komentarzy:

  1. Albo praca wymaga tak dużego zaangażowania czasu, że nie mam kiedy realizować swoich zainteresowań. I to dla mnie jest sygnał, że trzeba zmienić pracę - właśnie to przerabiam.
    Jeśli społeczeństwo jest przez większość czasu zajęte pracą to rząd nie ma się czego bać, bo ludzie nie mają czasu na aktywność. Owa aktywność jest przecież zagrożeniem dla władzy, bo stanowi konkurencję. A tak ciemny lud ma się zająć robotą, a politycy polityką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Staszku, bardzo szanuję Ciebie i Twoje przemyślenia, ale szczerze powiedziawszy, nie podoba mi się ten wpis.

    A to dlatego, że sugeruje swego rodzaju spiskową teorię tam, gdzie moim zdaniem próżno jej szukać:

    "Pozostaje kwestia, dlaczego mediom tak zależy, bym uwierzył, że moja praca to moja pasja i sens życia? (...)

    Bo jeśli(...)"

    Czy chcesz tym samym sugerować, że kiedyś politycy zmówili się z szefami wszystkich mediów światowych(radia, prasy, telewizji!) : "Ok, my bierzemy od obywateli tak duże pieniądze, że teraz macie ich przekonać, że tak naprawdę nic do życia poza pracą im nie potrzeba" ?

    Przecież to niedorzeczne. Nigdy nie byłem zwolennikiem takich spiskowych teorii, gdy nie ma żadnego dla nich dowodu.
    Czemu tak dużo mniej prawdopodobne wydaje Ci się to, że media chcą wysłać jeden prosty przekaz: "Satysfakcjonująca praca może dać człowiekowi radość w życiu"?

    Dla mnie to tak, jakbyś oglądał (przykład dużo mniejszy niż "media") np. jakąś "Maję w Ogrodzie", gdzie mówi się o tym, że warto jest mieć zadbany ogródek po to, by czerpać z niego radość, a następnie nazwał to spiskiem ogrodników oraz producentów nasion i nawozów. Tymczasem jest to po prostu dobra rada dla widza, tak ja to widzę.

    Czekam na odpowiedź!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy komentarz Unknownie, ale przesadnie optymistyczny.

      "Czy chcesz tym samym sugerować, że kiedyś politycy zmówili się z szefami wszystkich mediów światowych(radia, prasy, telewizji!)"
      Czy naprawdę wierzysz w to, że media są całkowicie niezależne od polityków?

      "Nigdy nie byłem zwolennikiem takich spiskowych teorii, gdy nie ma żadnego dla nich dowodu."
      Oczywiście, że nie ma dowodu. Nie ma też dowodu, że jest inaczej. Tym różni się "teoria spiskowa" od "skandalu". Tak samo, jak nie ma dowodu na istnienie seryjnego samobójcy, na celowe wysadzenie WTC7, czy w ogóle na to, że celem rządu jest łupienie nas z pieniędzy, kiedy mówią, że najbardziej zależy im na naszym szczęściu. Czy to znaczy, że przypuszczenia te nie są choć trochę uzasadnione? Zauważ że brak też jest dowodów przeciwko nim.

      O "Mai w ogrodzie" nigdy wcześniej nie słyszałem - dowiedziałem się o tym programie od Ciebie. Chwila w internecie wystarczyła, by ustalić, że (zgodnie z moimi przypuszczeniami) program jest sponsorowany przez producentów nawozów, środków ochrony roślin, sadzonek itd... Im więcej osób wierzy (wcale słusznie), że warto mieć zadbany ogródek, tym więcej oni zarabiają. Telewizji nie robi się charytatywnie.

      Oczywiście nie zmienia to faktu, że to JEST dobra rada, tak samo jak dobrze jest mieć pracę dającą satysfakcję. Ale wmawianie ludziom, że praca, z której nie wynoszą nic oprócz pieniędzy jest zła, jest szkodliwe, bo prowadzi do rozczarowania i utraty motywacji w większości przypadków, w których praca zawodowa tego spełnienia nie dostarcza.

      Pozdrawiam
      Prot

      Usuń
  3. Jako jeden z tych, których kolejne zamiłowania zamieniały się w kolejne profesje przyznję Staszkowi rację. Co do teorii spiskowych, to nie trzeba wcale żadnej. Oczywiście, że politycy i pracodawcy (zgodnie ze swoim najlepzym interesem) chca by reszta pracowała bez zbędnych wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  4. jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 33 yr old Research Nurse Teador D'Adamo, hailing from North Vancouver enjoys watching movies like Los Flamencos and Handball. Took a trip to Quseir Amra and drives a Ferrari 410S. sprawdz to,

    OdpowiedzUsuń