Malgond, pod wpisem o zakazie prostytucji skrytykował, niesłusznie, pomysł karania tylko jednej ze stron nielegalnego procederu. To, że karze podlega tylko
jedna strona transakcji, to nie jest ogólnie zły pomysł. Po pierwsze
prawo jest prostsze (zamiast dwóch zakazów jest jeden, a efekt podobny).
Po drugie, ważniejsze, likwiduje to więź między stronami - gdy obie strony łamią
prawo, to są niejako ubezpieczone od "sypnięcia" tej drugiej. Gdy tylko jedna ze stron ponosi odpowiedzialność za całą transakcję, to znacznie częściej się zawaha i zrezygnuje. No bo skąd mam mieć pewność, że kontrahent nie wyda mnie, nie będzie mnie szantażował, albo choćby nie pochwali się beztrosko znajomym na Facebooku? Przecież jemu jest wszystko jedno.
Nie
jest to też nowy pomysł - podobnie jest w przypadku zakazu
sprzedaży alkoholu nieletniemu, gdzie odpowiedzialność jest tylko po
stronie sprzedawcy (tak mi się wydaje - nie sprawdzałem ostatnio).
Oczywiście daleki jestem od twierdzenia, że jest to rozumowanie, które doprowadziło panie z EWL do sformułowania swojego postulatu. Jestem pewien, że tu malgond ma rację, że chodzi o pokazanie, że facet to jest dziwkarz i łobuz, a dobrowolnie oferująca swoje ciało i czerpiąca z tego korzyści prostytutka jest ofiarą.
Ma też rację, że ma to więcej sensu, gdy to strona oferująca
usługę podlega karze, bo zwykle więcej traci na przyłapaniu
Można zawsze stosować zasadę 'kto pierwszy ten lepszy' czyli osoba która zgłosi się na policję jest zwalniana z odpowiedzialności. Nie uważam przy tym że prostytucja powinna być przestępstwem. Nawet chętny byłbym do opodatkowania tego typu usług i traktowania jej jak każdej innej działalności gospodarczej. Jest wiele bardziej upokarzających zawodów.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Staszku, za tę uwagę, choć nadal waham się, jakie zająć stanowisko.
OdpowiedzUsuńSkłaniam się ku sądowi, że jednostronne karanie nie daje się pogodzić ze Sprawiedliwością; z drugiej strony ma, jak wskazujesz, zalety czysto pragmatyczne w postaci rozbicia "przestępczej solidarności".
Jednostronna karalność ma jak najbardziej sporo zalet i jest całkowicie uzasadniona w niektórych przypadkach. Wyraźnie to widać na klasycznym już przykładzie (przynajmniej dla kogoś zaznajomionego z publicystyką JKM) łapówkarstwa. Pomyśl kogo powinno się karać - urzędnika przyjmującego łapówkę czy petenta, który ją daje?
OdpowiedzUsuńŁapówkarstwo to nieco inna sytuacja, petent jest tu niejako w sytacji przymusowej - albo da łapówkę, albo nici ze sprawy. Tutaj ewentualnie byłbym skłonny zaakceptować karanie wyłącznie jednej strony, tj. urzędnika.
UsuńChociaż to tylko wydaje się takie proste, w prostych przypadkach, np. kiedy sprawa jest izolowana, dzieje się na styku jeden petent - urząd, na przykład petent żąda jakiegoś "papieru" (np. pozwolenie na cokolwiek), a urzędnik może mu go wydać albo nie, w zależności od jego widzimisię. Jeśli zaś wchodzi w grę grono petentów - na przykład wydawanie ograniczonych liczbowo koncesji na pewną działalność (pomijając zasadność ich istnienia) - może jeden petent próbować poprzez łapówkę wykosić konkurentów. Czy nie powinien być ukarany? Moim zdaniem powinien.
Oczywiście najlepiej byłoby nie dopuszczać do takich sytuacji poprzez mądre i minimalne prawo administracyjne, ale to osobna historia.
Co do zaś innych nielegalnych transakcji, dajmy na to handlu bronią czy jakichś "przekrętów" podatkowych (znów abstrahując od zasadności delegalizacji takich operacji), nadal mam poważne wątpliwości, czy jest zasadne na gruncie Sprawiedliwości karanie tylko jednej strony, gdy obydwie świadomie i dobrowolnie angażują się w nielegalną działalność.
Natomiast akceptowalnym dla mnie rozwiązaniem jest pozostawienie swobody oceny sądom i stosowanie takich istniejących już teraz instytucji jak nadzwyczajne złagodzenie kary czy odstąpienie od ukarania - albo wręcz pozostawienie kary całkowicie swobodnemu wyrokowi, poprzez rezygnację z kodeksowych minimalnych wymiarów kary. Wtedy sąd w uzasadnionych przypadkach mógłby wymierzyć karę symboliczną typu dziesięć złotych grzywny czy dzień aresztu domowego.
W Niemczech prawo dot. prostytucji znacząco złagodzono i dało to mizerne rezultaty - większość prostytutek to nadal kobiety zmuszane do tego zajęcia. Ponieważ nigdy nie masz pewności idąc do burdelu czy kobieta tam pracująca wybrała ten zawód z własnej woli (np. zmuszona sytuacją życiową), czy jest do tego zmuszana - najlepiej tam po prostu nie chodzić. Z mojej perspektywy, chrześcijanina, zakaz prostytucji nie będzie krzywdził porządnych ludzi a uderzy interesy różnych podejrzanych skurwieli.
OdpowiedzUsuńProblem jednostronnego karania występuje tylko wtedy gdy państwo próbuje wchodzić między dwoje ludzi, którzy próbują zrobić interes. Problem łapówkarstwa to problem wkarczania urzędnika jako siły trzeciej, który (co jest normalne) ma TRZECI interes. Problem prostytucji nie istnieje (dwoje dorosłych osób chce sobie "dać po nodze" i co w tym złego ? Kogo to obchodzi czy za kase czy z powodu chemi ?) - istnieje problem ZMUSZANIA do prostytucji. Mafia była najsilniejsza za prohibicji ;-)
OdpowiedzUsuń