niedziela, 3 lutego 2013

Nie ma za co

Zostałem poproszony o kilka słów na temat akcji Podziękujmy Posłom. Akcja ta ma na celu przekazanie posłom wyrazów poparcia i wdzięczności za postawę podczas głosowania w Sejmie nad projektem ustawy o umowie związku partnerskiego. Niestety ja akcji tej poprzeć nie mogę - z przyczyn ideowych.

Otóż autorzy wychodzą z założenia, że małżeństwo i rodzina to są instytucje państwowe, maja być przez państwo chronione i uprzywilejowane. Ja jestem przeciwny temu stanowisku. Małżeństwo nie ma nic wspólnego z podstawowymi zadaniami państwa, zatem jako takie powinno w całości leżeć poza obszarem jego zainteresowania i ingerencji, niezależnie od tego, czy jest to małżeństwo mężczyzny z kobietą, kobiety z kobietą, mężczyzny z kozą, czy dwóch mężczyzn z siedemnastoma kobietami.

Państwo nie może narzucać nam swojej moralności w tych sprawach. Jeżeli nie akceptuję "małżeństw" homoseksualnych, to sejm może sobie uchwalać co chce, a dla mnie i tak dwóch chłoptasiów nigdy nie będzie małżeństwem. Tak samo jak uważam podatek dochodowy, zasiłek dla bezrobotnych, czy przymus emerytalny za niemoralne, chociaż w świetle prawa są to całkowicie legalne praktyki. A, proszę mi wierzyć, ludzie, którzy je wprowadzili i popierają brzydzą mnie jeszcze bardziej niż geje.

W kulturze, w której się wychowałem nie ma "związków partnerskich" i nigdy nie będzie. A jak ktoś chce, to może sobie nawet założyć swój nowy kościół, związek wyznaniowy, sektę, społeczność, w których będą dozwolone tylko małżeństwa jednopłciowe. I ja nie będę protestował, dopóki nikt mi tego nie będzie narzucał. Nie będę domagał się równouprawnienia, bo to jest ich sprawa, mnie nie dotyczy i nie chcę z nimi mieć nic wspólnego. I tym bardziej nie będę oczekiwał interwencji parlamentu.

O ile więc rozumiem, że akcja ta wyrasta ze słusznych pobudek, to faktem jednak pozostaje, że opiera się o błędne założenie, że rodzina jest instytucją państwową i że do jej funkcjonowania potrzebne są ustawy, łaskawa opieka i ochrona rządu. Jest to tym samym  przyzwolenie na dalsze mieszanie się państwa do naszych spraw intymnych. I dlatego tej petycji nie podpiszę.

__________
Z konkursu niestety odpadłem. Do finału zabrakło mi stu punktów. Ale też trudno się dziwić - to był etap demokratyczny - tu liczyła się ilość, a nie jakość. Wierzę, że w etapie jurorskim miałbym większą szansę. Dostałem kopę głosów i za każdego z tych SMSów dziękuję. To co nie trafi do MinFinu zostanie przekazane na obozy dla dzieci. Dziękuję też za słowa poparcia. Innym plusem jest to, że zanotowałem zwiększone zainteresowanie moim blogiem, również troli, ale staropolskie przysłowie mówi, że jeżeli trole zaczynają wchodzić na blog, to znaczy, że się boją.

7 komentarzy:

  1. W kwestii pryncypialnej zgadzam się z Tobą Staszku w całej rozciągłości. Państwo nie może dyktować obywatelom jaką umowę mogą między sobą zawrzeć, a jakiej nie.

    Jednak w dzisiejszym ustroju chodzi tylko o dwie rzeczy:
    1) Zapobiec realizacji "polityki małych kroków" wiodącej w konsekwencji do przyzwolenie na adopcję dzieci przez sodomitów.
    2) Nie pozwolić, by media mogły z czystym sumieniem twierdzić, że jest w Polsce społeczne przyzwolenie na zrównanie rangi związku pary homosiów z małżeństwem sakramentalnym - i mam tu na myśli czysto propagandowy skutek.

    Dlatego choć szanuję Twoją ortodoksyjną decyzję sam będę popierał podobne inicjatywy tak długo, jak długo będziemy żyli w "demokratycznym państwie prawa" co to ma "realizować politykę sprawiedliwości społecznej".

    OdpowiedzUsuń
  2. "Nie będę domagał się równouprawnienia, bo to nie jest ich sprawa, mnie nie dotyczy i nie chcę z nimi mieć nic wspólnego"
    Mylisz się Staszku. To wprawdzie czeski błąd, ale zawsze!

    Co do reszty, zgadzam się w zupełności.
    Glassius

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pardón! Już poprawiłem. Dziękuję za zwrócenie uwagi.

      Usuń
  3. Witam serdecznie czcigodnego Staszka.
    Oczywiście masz racje pisząc, że "nie ma za co". Przecież ta cała hucpa obliczona była tylko na przykrycie palących problemów. Dowodem na to są słowa min. Gowina, który z mównicy sejmowej, stwierdził wprost niezgodność ustawy z art.8 i art.18 konstytucji. Ustawa poległaby w trybunale i tyle. Tusk jest wkurzony bo mu dobrą przykrywkę na wiele tygodni uwalili.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja już myślalem, że moje poglądy na te sprawy są zupełnie pojednyncze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam sie tu ze Staszkiem calkowicie. To w ogole nie moja sprawa z punktu widzenia moralnosci, etyki, prawa i filozofii itd. Po prostu panstwo nie powinno sie w to mieszac i cala kwestia (problem) zniknie sama.

    @Tsyrawe, bynajmniej nie jestes sam z takimi pogladami. Argumentacja prowadzaca do tego wniosku jest tak banalna ze mozna przekonac prawie kazdego.
    Jest tylko jeden maly problem, ktory juz zostal opisany przez szanownego Staszka w jednym z poprzednich artykulow z poniedziałek, 3 września 2012 "Prostacy nie lubią prostych rozwiązań".
    Y

    OdpowiedzUsuń
  6. Zresztą: tak już było. Jedni zawierali ślub w kościele, inni w synagodze, jeszze inni w zborze, był tego zapis i świadkowie wpisani w księdze tegoż przybytku. Państwo nie prowadziło żadnej dokumentacji w tej sprawie.

    Jeśli przyszło co do czego, np. sprawa spadkowa, to sąd opierał się na zeznaniach świadków czy też dokumentach niepaństwowych, o ile istniały.

    Co prawda obyczajowość była wtedy inna i dzisiejsze wynalazki homo-niewiadomo nie były akceptowane w społeczności; ale mimo zmiany obyczajowości dawna zasada prawna równie dobrze do nowej sytuacji pasuje. Ba, nawet religijna wolność jest większa - czy pastafarianie założyli już oficjalnie swój "kościół"? nie śledzę wieści zbyt dokładnie.

    OdpowiedzUsuń