Niedawno natrafiłem na zapis internetowej dyskusji na temat terrorystów i postępowania w sytuacjach groźby terrorystycznej. Obie strony dyskutowały, jak należy prowadzić rozmowę z terrorystami, aby ich nie zdenerwować, nie niepokoić, nie narażać zakładników na niepotrzebne niebezpieczeństwo, jak nakłaniać terrorystów do "współpracy". Przez kilkanaście, albo i kilkadziesiąt wpisów nikt nie wspomniał o zasadzie, że z terrorystami się nie negocjuje.
Do czasu. Ktoś sobie wreszcie o niej przypomniał i zacytował ją, nawet użył wersalików. Brzmiało to mniej więcej tak:
Jest zasada, że Z TERRORYSTAMI SIĘ NIE NEGOCJUJE!!! Należy jak najszybciej dać im to, czego żądają, by uwolnić ludzi. Negocjowanie z nimi to tylko narażanie życia i bezpieczeństwa zakładników. Ile razy było tak, że terrorysta, zdenerwowany przez idiotę negocjatora, zabijał lub okaleczał kogoś tylko, żeby pokazać, że nie żartuje?
I jeszcze kilka równie idiotycznych stwierdzeń.
Niestety z idiotami tak często jest, że oni znają zasady z brzmienia, ale całkowicie nie rozumieją ich znaczenia. Bezbłędnie przytoczą czyjeś mądre słowa, po czym zrobią z nich bigos. To mi zawsze przypomina pewną dyskusję na temat prawa kobiet do głosowania, w której brałem udział jakieś dwadzieścia lat temu, w której jedna z obrończyń tego prawa użyła pewnej bardzo popularnej starożytnej myśli. Zrobiła to z pełnym profesjonalizmem, podała autora, brzmienie w oryginale i po polsku. Tylko za cholerę nie miałem pojęcia i do tej pory nie mam, jakim argumentem za prawem kobiet do głosowania jest Horacego "carpe diem" (chwytaj dzień)!
Jakiś związek może i tam jest - postępowcy popierający ochlokrację dbają tylko o to, żeby dziś się nażreć i napić, a jutro - choćby potop. Ale to nie jest argument "za".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz