środa, 22 maja 2013

Drogie chińskie gówno

Unia Europejska bierze się za rozwiązywanie kolejnego problemu gnębiącego jej "obywateli". Tym razem będzie nam robić dobrze uniemożliwiając kupno tanich produktów z Chin. UE ma zamiar zbadać, czy chińskie firmy nie dostają nielegalnego dofinansowania rządu państwa środka, co umożliwia im stosowanie cen dumpingowych na ich produkty eksportowane do Europy (BBC).

A co Unię obchodzi, czy rząd Chin dokłada do eksportu, czy nie? Jeśli dokłada, to importerzy chińskich produktów powinni się cieszyć. Jeśli ktoś miałby tu powód, by protestować, to Chińczycy, którzy w podatkach płacą na to, by Europejczyk mógł tanio kupić chińską elektronikę, ceramikę, czy co tam jeszcze. My powinniśmy się cieszyć, że ktoś nam te rzeczy refunduje, tak samo jak cieszymy się za każdym razem, gdy w sklepie trafimy na promocję i kupimy coś taniej niż zwykle. Kobiety jakoś nie płaczą na wyprzedażach w butikach, chyba że ze szczęścia.

Tłumaczenie Unii jest proste - Unia robi to, by chronić europejskich przedsiębiorców. Proste i potwornie nieprawdziwe. I dlaczego Unia broni interesu garstki unijnych przedsiębiorców, a nie interesu milionów konsumentów? Ceny dumpingowe są przecież dobre dla konsumenta! Owszem, przedsiębiorcom trudniej jest konkurować z subsydiowanymi produktami z Chin. Ale głównym powodem tego nie są dopłaty chińskiego podatnika, tylko koszt pracy w Unii Europejskiej. To tutejsze obciążenia fiskalne sztucznie windują ceny naszych produktów, dużo bardziej niż Chiny "sztucznie" zaniżają cenę swoich.

Aby więc Unia "naprawiła" ten problem, który sama dzielnie stworzyła, możliwości są dwie. Albo ulży tutejszym przedsiębiorcom, albo utrudni import z krajów przyjaznych biznesowi. Pierwszego uniobiurokraci nie uczynią, bo najpierw musieliby przestać rżeć i podźwignąć się z podłogi, na którą padli ze śmiechu na samą myśl o tym. Przecież to są dla nich olbrzymie pieniądze! Pozostaje więc walka z importem i to też, nie bez dodatkowego rabunku, czynią.

Ciekawostką jest to, że uniokratom nie podoba się, gdy rząd Chin daje nam pieniądze za darmo - bo wspieranie eksportu to jest dawanie pieniędzy za darmo konsumentom z kraju docelowego - ale jest bardziej niż chętna - i tu ministrowie finansów wszystkich eurostanów są zgodni - by zadłużać się za granicą na potęgę.

Niektórzy też mówią, że Unia walczy z tanimi produktami importowanymi to po to, by uchronić klienta przed "tanim gównem" z Chin. Ale chcę przypomnieć, że jeszcze jakieś sześćdziesiąt lat temu produkty japońskie nazywano "tanim gównem". A dzisiaj? Samochody japońskie, elektronika japońska itd. uchodzą za najlepsze na świecie. W ostatnich latach, również dzięki japońskim inżynierom, Chiny całkiem nieźle się wyrobiły w tej kwestii i wyrabiają się dalej. Więc już samo stwierdzenie, że chińskie produkty są gorsze z definicji jest naciągane.

Poza tym klient nie potrzebuje ochrony na siłę. Jeśli nie chce "chińskiego gówna", to "chińskiego gówna" nie kupi. A jak chce, to przynajmniej kupi je tanio. To całkiem rozsądne, jeżeli jakościowo gorsze produkty są tańsze.

Działania Unii nie zmierzają do tego, żeby chronić nas przed gorszej jakości produktami. Oni po prostu chcą, żebyśmy zamiast "taniego gówna" kupowali takie samo gówno dużo drożej.

5 komentarzy:

  1. Już nie tak gówno, już nie:
    http://tinyurl.com/nudy86f

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko czytam i łykam jak pelikan, ale dzisiaj się nie zgodzę. Jeżeli będziemy kupować wszystko z Chin po taniości, to lepiej dla nas konsumentów, a gorzej dla polskich przedsiębiorców. Z czasem polscy przedsiębiorcy zostaną wykoszeni, a wtedy ceny Chińczyków skoczą do góry, bo będą jedynym dostawcą danego produktu, po czym my konsumenci na tym ucierpimy. Nie można nastawiać się tylko na import, bo wtedy jest się uzależnionym. Dobrze też mieć swoje domowe zaplecze, które trzeba chronić. Polecam przeczytać historie cudu gospodarczego w Japonii. U nas też potrzebne są cła, ale nasze polskie, a nie europejskie, bo te europejskie to chronią Niemców, a nie Polaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ceny Chińczyków skoczą do góry, to i konkurencja wróci. Ale i tak nie skoczą - przecież tanie chińskie firmy muszą też konkurować między sobą, nieprawdaż?

      Usuń
  3. Bardzo trudno ustrzec się przed chińskim gównem; słyszałem, że już w porcie docelowym wystarczy zmienić nieistotny detal, dołożyć jakiś sznureczek czy śrubkę - i już mamy legalne made in germany, made in poland albo eu.

    OdpowiedzUsuń