poniedziałek, 10 czerwca 2013

Lepiej nic nie robić, niż przeszkadzać

Ciekawa sytuacja miała miejsce na jednym z trójmiejskich festynów z okazji Dnia Dziecka. Zdarzenie zostało nagrane i opublikowane przez jednego ze świadków. Jest to kolejny dowód na to, że instytucje publiczne zwane zwyczajowo "służbami" mają więcej wspólnego z "panem" niż ze służbą.

Nagranie przedstawia strażniczkę miejską wyładowującą swoje frustracje na mężczyźnie rozdającym w miłym geście watę cukrową dzieciom. Mężczyzna otrzymywał wprawdzie pieniądze od rodziców, ale w postaci dobrowolnej daniny, zatem de facto nie można nazwać go handlarzem.

Straż miejska wprawdzie ma prawo do udzielenia pouczenia, ale słowa strażniczki o niewyparzonej gębie w żaden sposób nie przystają do pouczenia ani w formie, ani w treści, zatem funkcjonariuszka w bardzo nieelegancki sposób przekroczyła swoje uprawnienia.

Przedstawiona sytuacja w internecie nazywana jest niesłusznie szokującą. Nie, to zachowanie nie jest szokujące dla kogoś kto zna metody działania wszelkich "służb publicznych". Ja sytuację tę postrzegam jako komiczną. Bo jest coś zabawnego w funkcjonariuszu straży miejskiej, który mówi "ludzie muszą zapierdalać na takich nierobów". Jedyne co przychodzi na myśl, to, pozostając przy retoryce odpowiadającej okazji Dnia Dziecka, słowa: "Kto się przezywa, sam się tak nazywa".

Nie wiem, i strażniczka zapewne też nie wie, w jaki sposób słowa te odnoszą się do tego "nieroba", który perfidnie rozdawał dzieciom watę cukrową, bo nie wiem z czego się utrzymuje, ani jak rozlicza się z tego z Urzędem Skarbowym, ale wiem, jak sprawa się ma od strony "przezywającej".

Nazwanie Strażników Miejskich nierobami byłoby oczywiście kłamstwem a także pobożnym życzeniem. O ileż bowiem nasze życie byłoby prostsze, gdyby nic nie robili. Niestety ich obowiązkiem, z realizacji którego zdają się czerpać bardzo wiele satysfakcji, jest utrudnianie nam życia na każdym kroku. Rzucanie kłód pod nogi tych ciężko i uczciwie "zapierdalających" obywateli.Oni nie są "nierobami" - gorzej - są złoczyńcami.

Odnośnie zaś do płacenia podatków, to sytuacja jest nawet bardziej komiczna. Strażniczka bardzo dobitnie podkreśla, że płaci podatki. Czyżby? Proszę zwrócić uwagę, że w sektorze prywatnym, aby zapłacić podatek, trzeba najpierw pieniądze zarobić wykonując pewną usługę, za którą klient zapłaci z pieniędzy, którymi rozporządza w sposób dobrowolny.

W przypadku służb publicznych jest zgoła inaczej. Ich pensje pochodzą z naszych podatków, zatem podatki, które oni płacą również pochodzą z naszych podatków. Dodatkowo należy wziąć pod uwagę to, że w Polsce praktycznie wszystkie podatki trafiają do "jednego wora", bo na przykład ze skarbu państwa dokłada się do ZUSu, bo podatki lokalne przechodzą przez Warszawę itd. Z powyższego jasno wynika, że te "podatki", które płaci strażniczka z filmu, podatkami są tylko z nazwy.

Nie ma żadnego znaczenia, czy strażniczka ta otrzymuje pensję z kasy publicznej, przy czym oddaje do niej od razu PIT oraz składki ubezpieczeniowe, a potem przy każdym zakupie VAT i akcyzę, czy też otrzymuje na początku każdego miesiąca kwotę już o te wszystkie świadczenia pomniejszoną, a od reszty nie płaci żadnego podatku. Ilość pieniędzy, które trafiają do kasy publicznej, bądź w niej zostają, oraz ilość pieniędzy, które ona przeznacza dobrowolnie na konsumpcję nie zmieniają się. To tylko kwestia zaksięgowania tych pieniędzy. Różnica jest tylko w przypadku sektora prywatnego.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że obejrzałem ten film z niezadowoleniem. Z niesmakiem owszem, bo jest to niesmaczne, gdy funkcjonariusz służby publicznej sieje zgorszenie przy dzieciach i plugawi mundur, za który płacą Gdynianie, również ci, którym w tak perfidny sposób popsuto radość z Dnia Dziecka. Ale również z satysfakcją. Cieszę się, że obnażane są tego typu praktyki. Chamstwo ludzi postawionych paradoksalnie na straży porządku.

Wierzę, że ta publikacja, wcale popularna - nawet Gazeta jej nie przeoczyła, a także niniejszy tekst, podniosą świadomość obywateli, czym faktycznie jest Straż Miejska i pomoże w organizacji referendów o odwołanie Straży Miejskiej oraz w ich wygraniu - nie tylko w Trójmieście, ale i w pozostałych miastach.

Żal tylko tych dzieci, które cały rok czekały na festyn z okazji Dnia Dziecka, który został zrujnowany przez jedną sfrustrowaną funkcjonariuszkę, która nie miała żadnych względów dla ich obecności. Tym większą mam nadzieję, że uda się ją pozbawić stanowiska w referendum (bo na usunięcie jej w postępowaniu dyscyplinarnym nie liczę). Wówczas przynajmniej będziemy mogli powiedzieć, że ich uszy nie ucierpiały daremnie.

Znamiennym jest to, że strażniczka naprawdę była głęboko przekonana, że pan rozdający watę cukrową kogoś tym krzywdzi.

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie było mnie tam, nie znam całej sytuacji, ale już z podobną się spotkałem - jegomość starszy sprzedawał pieski (jakieś zabawki, biegające), w końcu podeszła straż, a on w ten sam styl: rozdaję i dobrowolne datki zbieram, a nie sprzedaję. Popularny wybieg, choćby na wiejskich festynach itp., jednak zazwyczaj jakakolwiek służba to "olewa", a nie się przyczepia.
      Dodatkowo jak na "rozdającego" watę, świetnie przygotowany do zbierania pieniędzy, nawet sprzedając legalnie owoce miałem gorszy "sprzęt" (czyli kieszeń, a nie specjalny pas). Jeśli najpierw dostaje się "daninę", a potem coś "rozdaje" to ja to nazywam handlem.

      Usuń
    2. kamronie6, państwo prawa polega na tym, że winnym jest nie ten, który ma "lepszy sprzęt", tylko ten, którego winę się wykaże. Dopóki nie ma świadectwa, że mężczyzna handlował tą watą, a nie rozdawał, należy uznać, że prawa nie złamał.
      A na winę strażniczki dowód jest.

      Usuń
    3. Co do winy strażniczki to nic nie mówię, ale mamy tylko ten krótki filmik, więc nie mam pojęcia jak było choć przesłanki wskazują na to, że handlował - nie podoba mi się internetowe komentarze piszące o jego "nieskazitelności", skoro jak widać, że chłop chciał zarobić - często widać takich handlarzy. To, że państwo to utrudnia i strażniczka źle się zachowała to inny problem, on wygląda jakby chciał przede wszystkim zarobić (może rozdać parę razy za darmo przy okazji) - o to mi chodzi.

      Usuń
    4. Nie oceniaj ludzi po wyglądzie.

      Usuń
  2. "[...] de facto nie można nazwać go handlarzem."

    Niestety, w obecnym stanie "prawnym" chyba raczej można. Skoro można za handlarza uznać kogoś, kto parę razy z rzędu coś sprzedał na Allegro? A jeśli nawet nie można, to można go (lub obdarowanych przez niego) przyskrzynić z innego paragrafu. W każdym razie chodzi o to, że miły pan nie raczył odprowadzić haraczu od swojej działalności, jakkolwiek ów haracz się nazywa - podatek dochodowy, VAT, podatek od darowizny, placowe, opłata za zajęcie pasa drogowego czy co tam jeszcze.

    "Straż miejska wprawdzie ma prawo do udzielenia pouczenia."

    Owszem, a nawet do ukarania mandatem - ale najpierw gwiazda policji municypalnej musiałaby wiedzieć, z jakiego dokładnie paragrafu. Nie wiedziała, więc wydarła mordę bez sensu.

    "Znamiennym jest to, że strażniczka naprawdę była głęboko przekonana, że pan rozdający watę cukrową kogoś tym krzywdzi."

    Miała rację - krzywdził ją samą, pośrednio, nie odprowadzając haraczu na rzecz jej chlebodawcy.

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak budować wolność w tym kraju, skoro na straży dawnego ustroju stoją takie panie jak ta, i cała reszta, która broni ją w komentarzach, i 500 000 urzędników, i 15 milionów obywateli, którzy głosowali na obecnych rządzących... Ci ludzie będą zażarcie walczyć by zachować obecny (nie)porządek, byle tylko dalej wyciągać łapy po naszą wolność i własność, i ściągać wszystkich w dół za kostki u nóg w to bagno, poza którym nie potrafią sobie niczego wyobrazić...
    Czy Wy też odczuwacie tę desperację, gdy idziecie ulicą a ze wszystkich okien słychać tę samą papkę z telewizorów i wiecie, że to właśnie te tysiące ludzi siedzących przed ekranem mogą o Was decydować, a nie Wy sami?
    Co robić, by się bronić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zarobię mnóstwo pieniędzy, wybuduję pływającą wyspę na oceanie i ogłoszę się księciem. Będzie tam normalne prawo, kara śmierci za morderstwo, kary pieniężne za większość przestępstw, chłosta/pręgierz za czyny chuligańskie i drobną przestępczość, więzienie za długi. Będzie wolność i równość osobista, rząd nie będzie nikomu do domu, łóżka czy portfela zaglądał, broń będzie można posiadać, za swoje czyny i los każdy będzie odpowiadał sam. Będzie wolność gospodarcza, z niewielkim zakresem zakazów i ograniczeń obrotu dla rzeczy naprawdę niebezpiecznych. Będzie podatek pogłówny plus od nieruchomości/katastralny (jeszcze się nie zdecydowałem), plus ewentualnie podatki celowe w razie potrzeby. Każdemu chętnemu sprzedam "ziemię" (z licytacji), w razie potrzeby dobuduje się kolejne kawałki. Będzie można tam wybudować cokolwiek, pod warunkiem dotrzymania prostych warunków technicznych (typu obciążenie konstrukcji, żeby wyspa nie zatonęła) i przeciwpożarowych. Każdy będzie mógł księstwo odwiedzić i zostać jak długo zechce, wyjechać kiedy zechce - ale sam będzie się musiał utrzymać. Każdy będzie mógł zostać obywatelem, albo przebywać jako cudzoziemiec. Obywatele będą mogli otrzymać tytuł damy/rycerza, baronessy/barona, hrabiny/hrabiego - za szczególne zasługi lub znaczącą kontrybucję. Na granicy będzie tylko kontrola paszportowa - obywatele zostaną wpuszczeni od razu, nieobywatele będą musieli kupić wizę (1/100 pogłównego za każdy dzień), będą mogli ją przedłużyć w każdym czasie za tą samą opłatą. Infrastruktura (port morski, lądowisko dla śmigłowców, woda, kanalizacja, energia, transmisja danych...) na początku będzie dostarczana przez jednostkę rządową (za opłatą), z czasem powstaną komercyjni dostawcy.

      Życzcie mi szczęścia :-)

      Usuń
    2. Nie dodałem jeszcze jednego: ustanowię elektroniczną walutę opartą na złocie, wszystkie podatki i opłaty będą w niej wyrażone, ale Bank Książęcy i urzędy przyjmą także fizyczne złoto oraz niektóre inne waluty według odpowiedniego kursu wymiany. Każdy będzie mógł otworzyć rachunek. Będzie można pobrać saldo lub jego część w złocie. Wyemituję ograniczoną liczbę złotych monet zasadniczo w celach pamiątkowych, ale będzie też można nimi płacić. Będzie podatek deflacyjny w około promilowej wysokości od salda rachunku. Nie będzie obowiązku używania tej waluty w transakcjach, każdy będzie mógł przyjmować jaką walutę zechce za swoje towary czy usługi.

      Usuń
    3. To musisz się spieszyć, bo podobny projekt, choc korzystniejszy dla mieszkańców, już został zaprezentowany. Pływające wyspy (units). które mogą dowlonie łączyć się ze sobą tworząc większe tereny. Na wodach międzynarodowych.

      Usuń
    4. Spieszyć, nie spieszyć. Ocean jest wielki, pomieścimy się :-)

      Zresztą, póki co, nic takiego jeszcze nie pływa, a projektów sporo (np. seasteading.org i wiele innych). Pożywiom, uwidim.

      Usuń