czwartek, 21 listopada 2013

I am the 0,000007 percent!

Komentator zgłosił pewną istotną wątpliwość:

Zastanowiła mnie ostatnio taka kwestia: jeśli prawo do wolności podstawowym, to wydaje mi się, że jest to nie do pogodzenia z monarchią. W monarchii bowiem nie mam żadnego wpływu na to, czy władcą będzie ktoś, kto mi odpowiada. Jest wprawdzie wysoka szansa, że będzie on dbał własne państwo, a więc i o mnie, ale jednocześnie nie tyle podejmuję, co muszę zgodzić się, na ryzyko, że będzie to kompletny idiota, który, korzystając z władzy, zaszkodzi nawet nie koniecznie państwu, ale konkretnie mnie.
A więc, oddając władzę dziedzicznemu monarsze, który teoretycznie po prostu lepiej ode mnie się na sprawowaniu władzy zna i do tej roli go "wynajmuję" (płacąc mu podatki), ryzykuję, że jego następca będzie kimś zupełnie innym, na co żadnego wpływu nie mam, kto może mnie wolności pozbawić.
Stawiam więc tezę (z którą chciałbym się nie zgadzać), że demokracja jest jednak jedynym akceptowalnym w wolnym społeczeństwie ustrojem, który zawsze pozostawia mi jakiś minimalny wpływ na osobę władcy(monarchia elekcyjna)/władców(obecny system polityczny).


Warto zadać sobie kilka pytań: Jaki jest mój, pojedynczego obywatela, wpływ na władzę w demokracji i w monarchii? Jaki jest wpływ na władzę innych? Co ta władza obejmuje (reguluje)? Jakie jest przygotowanie osób sprawujących władzę do jej sprawowania?

Faktycznie, słuszne jest przekonanie, że w demokracji każdy ma wpływ na państwo. Wpływ ten jednak jest grubo przeceniany. Jego wielkość można w arytmetyczny i dość dokładny sposób wyznaczyć. Jeśli w Polsce jest 31 milionów osób uprawnionych do głosowania (dane z wyborów w 2011 roku), to, nawet uwzględniając, że z prawa tego korzysta połowa, w bardzo prosty sposób mogę wyznaczyć, że waga mojego głosu wynosi 1:15 mln, albo, jakby to powiedział Jakub Bond z wadą wymowy, 0,00000007. Czyli nic.

To powinno rozwiać wszelkie wątpliwości na temat wpływu jednostki na państwo w demokracji. Ale problemem nie jest to, że ja mam praktycznie zerowy wpływ na państwo. Problemem jest to, kto posiada te pozostałe 100 procent. I to tutaj jest największa różnica między monarchią a demokracją. W monarchii wiem kto. Znam go z twarzy, nazwiska, człowiek ten odpowiada za swoje czyny przed narodem, historią, swoimi przodkami i potomkami.

W demokracji nie wiem. W demokracji jest to bliżej nieokreślona zbieranina, bezimienna i za nic nie ponosząca odpowiedzialności. Zbieranina ta w swojej większości nie ma wielkiego pojęcia o historii, dyplomacji, gospodarce, polityce, nie ma wyobraźni i zdolności patrzenia w przyszłość. Ponadto ludzie w kupie zwykle działają mniej racjonalnie, niż pojedynczo. Więc nawet jeśli byłbym najmądrzejszym człowiekiem na świecie, to ten ułamek wpływu jaki mam na państwo na nic mi się zda - to kropla w oceanie głupoty i niskich instynktów.

A jaki jest mój wpływ na monarchę? Niekoniecznie zerowy. Monarcha, o ile jest rozsądny, a na ogół jest (o "złym królu" napiszę innym razem.), chce dla swojego państwa jak najlepiej, bo jest za nie odpowiedzialny i nie chce swojemu potomkowi pozostawić ruiny. Więc chętnie wysłuchuje ludzi z rozsądnymi pomysłami. Demokracja nie słucha głosu rozsądku. Bo i kto miałby go słuchać? Jak widać ostatnimi czasy nawet list podpisany przez milion osób może wylądować w koszu praktycznie bez czytania. Zatem de facto w monarchii ludzie rozsądni i mądrzy mają nieporównywalnie większą siłę głosu, niż w demokracji.

Głównym zagadnieniem, jeśli chodzi o naszą wolność nie jest jednak to kto i jakim systemem nami rządzi, tylko jaki jest zakres jego wpływu na nasze życie. Czyli co mieści się w tych "stu procentach" władzy. Jeżeli ta władza ogranicza się do funkcjonowania państwa i organów niezbędnych do jego istnienia, to bardzo dobrze. Jeśli zaś miesza się w prywatne sprawy każdego obywatela/poddanego, to znaczy, że nadmiernie ogranicza jego wolność.
Problem w tym, że demokracja ma tendencję do mieszania się we wszystko, poszerzania swoich wpływów,  bo większość chce bezpieczeństwa, a nie wolności. Ludzie prości chcą by ktoś inny martwił się o ich zdrowie, o ich dzieci, o ich starość, chcą żreć, spać i żyć na koszt innych.

Król raczej będzie się uchylał od regulowania wszystkiego, dlatego, że on ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje. Naturalnie więc woli decydować o tym, co istotne dla trwania i umacniania się państwa, a nie mieszać się w prywatne życie obywateli. Bo dlaczegóż miałby chcieć przysparzać sobie zadań i ponosić odpowiedzialność za coś, co nie mieści się w zakresie jego obowiązków? To tylko odciąga go od spraw ważnych.

Zatem nawet jeżeli przyjęlibyśmy, że w monarchii mój wpływ na państwo wynosi zero, to mój wpływ na sprawy, które dotyczą tylko mnie i mojej rodziny wynosi na ogół 100 procent. W demokracji mój wpływ na państwo jest "mikroskopijnie" większy od zera, ale mam też bardzo ograniczony wpływ na swoje własne sprawy. Mogę sam zadecydować kiedy zjem obiad, ale to te 99,99999993 procent decyduje (pośrednio lub bezpośrednio) co mogę zjeść, a czego nie mogę. To oni decydują jaką pracę wolno mi wykonywać, jak kształcić swoje dzieci, co mogę zbudować na swojej ziemi, jak zadbać o swoje zdrowie i swoją przyszłość. A oni nawet nie są w tych dziedzinach jakoś specjalnie obeznani, nie mówiąc już o tym, że nigdy mnie nie widzieli i nie spytali, co lubię jeść na obiad.

Dlatego wolę monarchę, który ma władzę nade mną w stosunkowo niewielu dziedzinach, ale są to dziedziny na których się doskonale zna, bo od pacholęcia jest przygotowywany do swojej roli i obraca się się wśród ludzi, którzy znają się na państwie, polityce, dyplomacji itd. i który za swoje decyzje odpowiada, nierzadko nawet własnym życiem.

A jeśli ktoś woli, żeby jakaś przypadkowa zbieranina decydowała za niego, w co się ubrać, jak szczepić dzieci, gdzie odkładać oszczędności, to obecnie jest całe mnóstwo forów internetowych, gdzie jedni idioci pytają innych idiotów o radę, a ci aż palą się do jej udzielania. I ponoszą dokładnie taką samą odpowiedzialność za swoje rady, co demokracja za swoje decyzje.

37 komentarzy:

  1. Władza jest kwestią własności lub sprawą uznaniową, dlatego człowiekowi wolnemu, bez naruszenia jego podstawowych prawa, nikt nie jest w stanie narzucić poddaństwa wobec kogokolwiek. Monarchia? Czemu nie? Ale nie w moim domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co z tego, że w demokracji nie jesteś formalnie czyimś poddanym? Za to jesteś "obywatelem" - czyli poddanym wielusettysięcznogłowej hydry, która może Ci z butami o 6 rano zrobić wjazd na chatę z byle powodu. Król niby też może taki rozkaz wydać, ale zazwyczaj ma ważniejsze sprawy na głowie; poza tym w monarchii przynajmniej wiesz, do kogo strzelać w razie draki - w demokracji utniesz jeden łeb, wyrośnie dziesięć.

      Usuń
    2. Męczy mnie, że w rozmowie z wolnościowcami(?) muszę tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Otóż nie jestem demokratą. Dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia, czy władza jest królewska czy ludowa. Każda z mojego punktu widzenia jest nielegalna, jeśli jest mi narzucona.

      Usuń
    3. Przepraszam, jeśli tak to odebrałeś, może też Cię źle zrozumiałem. Odpowiadałem w kontekście komentowanego artykułu, który przeciwstawia monarchię demokracji, więc może wpadłem w "expectation bias" (nie mam pomysłu na dobry polski termin), czyli widząc krytykę monarchii automatycznie założyłem, że popierasz demokrację - bo taki był temat artykułu, który "ustawił" mnie mentalnie :-) Przepraszam.

      Zaś co do Twojego punktu widzenia "każda władza jest nielegalna", to śmiem wyrazić swą wątpliwość odnośnie możliwości zaistniena takiego systemu.

      Usuń
    4. Przy okazji mały apel do wypowiadających się tutaj częściej: używajcie pseudonimów. W ten sposób można skojarzyć różne wypowiedzi tej samej osoby, co pozwala lepiej poznać poglądy konkretnej osoby i lepiej zrozumieć w ich kontekście nową wypowiedź - w przeciwnym wypadku częściej dochodzi do nieporozumień, jeśli dana osoba wypowiedziała się krócej i nie wyłuszczyła dość dobitnie swoich racji. Jeśli zaś jest to ktoś (z grubsza) znany z pseudonimu, to nawet, jeśli nie wypowie się precyzyjnie, można łatwiej wywnioskować rzeczywistą intencję.

      Usuń
    5. Nawet nie zaproponowałem żadnego systemu. Ja tylko w kółko przypominam o prawie do wolności, które to mamy, albo nie. Jeśli monarchiści uważają, że każdy człowiek jest wolny, ale nie w 100%, a np. w 97, to w czym są lepsi od demokratów? W proporcjach?
      To tak jakby sprawca pobicia tłumaczył się przed sądem, że prawdzie złamał swojej ofierze rękę, ale przecież mógł złamać dwie.

      Usuń
    6. Państwo, aby trwało, musi regulować pewne sprawy. Są to sprawy, których nieuregulowanie doprowadza do tak zwanego dylematu więźnia. Od tego są między innymi wojsko i policja.
      Na przykład:
      By zabezpieczyć Twoją własność państwo musi w pewnym stopniu ograniczyć moją swawolę, bo inaczej wszedłbym Ci do domu, zabrał kosztowności i zostawił niespodziankę na dywanie. Zakładam, że nie chciałbyś żyć w państwie, które mi na to pozwala?
      Dylemat więźnia w tym przypadku polega na tym, że jeśli ja Cię okradnę, to odniosę z tego korzyść, ale jeśli wszyscy zaczniemy się okradać i uznawać to za normę, to wszyscy stracimy.
      "Państwo", w którym każdy może robić co mu się podoba to anarchia. A anarchia z założenia musi się rozpaść w chwilę po ustanowieniu. Znasz jakiś przykład trwałej anarchii w historii? Bo ja nie.

      Usuń
    7. A dlaczego nie miałbym dogadać się z sąsiadami i nie stworzyć policji sąsiedzkiej, albo wybrać sobie tej jednej spośród setki firm ochroniarskich? Bo wolny rynek to kolejny pusty slogan?

      Usuń
    8. Policja sąsiedzka, milicja, ochrona czy jak tam zwał - w porządku, będzie starać się bronić własności i wolności, czy też sam będziesz się starał własnymi rękami (i tym, co w ręku). Dzisiaj też tak możesz działać, choć nie całkiem swobodnie, ale załóżmy że ograniczenia (typu pozwolenia na broń, licencje ochroniarskie itd.) zniesiono. Pytanie, co będzie w przypadku, gdy to zawiedzie? Jaką masz na to radę?

      Policja sąsiedzka zakłada dobrą i wspólną wolę sąsiadów - a jeśli jej nie będzie?

      Dalej, co jeśli napadnie cię nie pojedyńczy zbójca lub nawet cała banda - ale "policja sąsiedzka" złożona z dalszych "sąsiadów" zza rzeki, zwłąszcza, jeśli za rzeką mieszka więcej luda?

      Pytam poważnie i z nadzieją na interesującą odpowiedź. To nie są wcale takie proste pytania, jakby na pozór się zdawało.

      Usuń
    9. W myśl tej samej zasady, która jest jednym z argumentów przemawiających na korzyść zniesienia zezwoleń na broń - mianowicie, że większość ludzi będzie chciało pilnować porządku, a nie burzyć go, twierdzę, że elementy agresywne byłyby eliminowane dość skutecznie. Przypuszczam, że nawet skuteczniej niż gdy państwo narzucając swoją policję, niejako zdejmuje odpowiedzialność z ludzi.
      Zaczęło się jednak od krytyki monarchistów, więc jeśli ktoś odpowie na moje zarzuty, chętnie zgodzę się lub nie, ale niespecjalnie mam ochotę odpowiadać na inne pytania filozoficzne : )

      Usuń
    10. Michał ma rację. Wbrew stereotypom społeczeństwo Dzikiego Zachodu było bezpieczniejsze od ówczesnego Wschodu USA. Jednak doświadczenie uczy, że taka anarchia nie może długo przetrwać, w końcu ktoś w tym miejscu władzę przejmie. Dziki Zachód dlatego mógł istnieć, że nic mu nie zagrażało. Taka radosna wspólnota w środku Europy zostanie przejęta tym prędzej, im będzie większa.

      http://www.miasik.net/archive/2010/12/mit-dzikiego-zachodu/
      Jednocześnie polecam te dane KRuLowi PiKowi, aby siać propagandę wolnościową ile się da ;)

      Usuń
    11. Dokładnie. Kto zatrzyma obce państwo przed zdobyciem terenów "niczyich"? (Pomijając walkę wewnętrzną chociażby o ziemię.) Zastanawiam się w jaki sposób niepodległa wioska obroniła by się przed wojskiem uzbrojonym w artylerię, lotnictwo i pojazdy ciężkie.

      Usuń
  2. @Do anonimowy 13:50
    Człowieku, nikt ci nie broni, zostań królem :D
    A teraz zejdźmy na ziemię: demokracja jest idiotycznym ustrojem, co udowadnia wciąż Staszek (za co mu chwała i dzięki). Ja natomiast dzisiaj usłyszałem bardzo ciekawy argument za tym, że w monarchii masz wiekszy wpływ na władzę, niż w demokracji. Oglądając "Kalendarz historyczny tv Republika" dowiedziałem się, że Cesarz Austro-Węgier Franciszek Józef I w czasie swojego panowania wysłuchał ponad 150tys. petentów. Część z nich odesłał z kwitkiem, ale częściprzyznał słuszność. W tym samym czasie nasz demokratyczny parlament już wielokrotnie olał dużo większą liczbę obywateli, żeby nie być gołosłownym: JOW, 6-latki do szkół, wiek emerytalny. Miliony obywateli zostało olanych i tak zawsze będzie w tego typu demokracji parlamentalnej, co jest tylko dowodem wyższości monarchii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oto kilka argumentów, które przekonują mnie, że monarchia jest lepsza:
    - Monarchowie są bardziej patriotyczni niż prezydenci, czy premierzy (którzy mogą być agentami obcego wywiadu i przekładać dobro innych państw nad obywateli).
    - Wszystkie wielkie cywilizacje mają swoje źródło w monarchii. Historia udowadnia, że więcej było dobrych monarchów niż złych.
    - Monarchowie są wychowywani od małego na przywódców (uczą się dyplomacji, arkan rządzenia, ekonomii, etykiety, prawa, matematyki itd.), podczas gdy premierzy i prezydenci uczą się rządzenia dopiero po objęciu urzędu. Monarcha jest wszechstronnie wykształcony i jego wiedza jest obszerna, zdobywa doświadczenie latami, przez co jego rządy są bardziej przemyślane. W drugim wypadku jak wiadomo rządzić może byle głupek z poparciem politycznym.
    - Monarchia jest dużo tańszym rozwiązaniem dla państwa, przez co podatki mogą być niższe.
    - Monarcha szybko odpowiada na krytykę. Jego decyzje nie są opóźniane przez rozbudowany aparat rządzenia. Nowe prawo jest sprawnie ustanawiane.
    - W przeciwieństwie do premierów i prezydentów, monarcha nie zdobywa władzy poprzez poparcie konkretnej grupy wyborców, dlatego jego ręce nie są związane obietnicami przedwyborczymi i nie jest podatny na naciski polityczne. W oczach monarchy każdy obywatel jest równy. Monarcha reprezentuje cały naród, premierzy zaś są związani z konkretnymi ugrupowaniami politycznymi. Monarcha musi zachować równowagę między rządaniami wszystkich grup społecznych, więc jednoczy cały naród, podczas gdy pratie polityczne go dzielą.
    - Prezydenci i premierzy mogą być skorumpowani, szczególnie gdy ich środki finansowe przed wyborami są niewystarczające i sprzedają się by dojść do władzy. Monarcha natomiast jest nieprzekupny, gdyż jest zamożny i nie ma interesów finansowych w zdobyciu władzy.
    - Ponieważ partie polityczne są wybierane na określony termin projekty długoterminowe są praktycznie skazane na porażkę. To co jest priotrytetm dla jednej partii jest z reguły sprawą drugorzędną dla drugiej. Monarcha natomiast może rozłożyć projekt na bardzo długi czas i ukończyć go z powodzeniem.
    - No i oczywiście niekompetentnego władcę jest łatwiej usunąć, niż całą niekompetentną partię rządzącą.

    Pozdrawiam
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Jak definiujesz patriotyzm? Jaka jest skala? Skąd wiesz, czy jakiś kibol nie jest bardziej patriotyczny niż król? Skąd wiesz, czy król nie będzie współpracował z innym mocarstwem?
      Czemu to ma być jakiekolwiek kryterium? Narodowcy są bardziej patriotyczni od libertarian a ich rozwiązania są socjalistyczne i naiwne
      Ad2.Wszystkie wielkie cywilizacje mają swoje źródło w ubezwłasnowolnieniu kobiet :) żart. Cywilizacji Greckiej bliżej natomiast do akapu niż do faktycznej monarchii.
      Nasze komputery zresztą mają swoje źródło w mechanice, czy to znaczy, że mamy odrzucić tranzystory? Czy odrobioną lekcję lamp elektronowych?
      Ad3. Co w przypadku wygaśnięcia dynastii, przewrotu, przejęcia władzy (legalnie) przez kuzyna, który był 15 w kolejce do tronu czy decyzji króla o powierzeniu władzy komuś innemu? W żadnym z tych wypadków nie ma "szkolenia od dziecka do bycia królem".
      Poza tym odwołując się do faktów historycznych dziedziczni królowie potrafili być świetnymi przywódcami, ale i kompletnymi idiotami.

      Ad4. Doprawdy? Powiedz mi jak tanie są wojny :) Czy forma rządów jest gwarantem czegokolwiek? Myślałem, że nie. Najlepszy przykłady to okrutne/oświecone dyktatury. Wszystko zależy od człowieka.

      Ad5. Skąd wiesz jaki będzie aparat rządzenia w monarchii? Jest to sprecyzowane w prawach fizyki? Biologi? Matematyki? Każde prawo- nawet u nas jest sprawnie ustanawiane- gorzej z jego przestrzeganiem ;)

      Ad6. Monarcha może zdobywać władze poprzez ugody polityczne, zakulisowe zagrywki, zdradę etc. Jego ręce mogą być związane silną pozycją generała czy posłuszeństwem poddanych wobec arcybiskupa, może on ulec złym radom ministrów, wdziękom królowej czy szpiegom. Monarcha to nie superman a wielkie gry dworskie to nie fikcja. Wielokrotnie władcy byli obalani przez różnego rodzaju spiski.
      Ad6. A to nie było skorumpowanych królów? Nigdy nie nastąpiło zdobycie władzy przez np. niepocieszonego brata?
      Ad7. Tu się muszę zgodzić
      Ad8. Powiedz mi jak łatwo usunąć kogoś, za kim stoi całe wojsko :) Powiedz mi jak łatwo usunąć całą dynastię, która może się nie udać, bo król był zbyt pobłażliwy dla latorośli :)

      pozdrawiam
      Kage

      Usuń
    2. 1, 2 - szukasz dziury w całym. Monarcha dba o państwo, bo jest za nie odpowiedzialny i będzie z nim związany do końca życia. W demokracji nikt za nic nie odpowiada, a rządzący dbają tylko o pieniądze. Że też po tylu latach rządu Tuska tego nie wiesz.
      3 - zapraszam do przejrzenia historii Europy. Dynastie wygasały, przewroty się odbywały, a i tek nigdy nie powodowały takich spustoszeń jak demokracja. Jeśli dynastia wygasa, to władzę przejmuje ktoś inny i rozpoczyna swoją dynastię. Idiocie się to nie uda - jeśli będzie na tyle sprawnym, by tego dokonać i będzie miał za plecami dość ludzi, to znaczy, że ma łeb na karku i należy wierzyć, że będzie dobrym władcą. To samo w razie przewrotu. A kuzyn, który jest w kolejce do tronu, też zazwyczaj jest szkolony w istotnych umiejętnościach, bo nawet jeśli nie zostanie królem, to najpewniej zostaną mu powierzone inne istotne funkcje.
      Tak, dziedziczni królowie bywali idiotami, ale bardzo sporadycznie. Natomiast większość stanowią idioci ZAWSZE. Prędzej powierzyłbym władzę tej ośmiornicy, która typuje wyniki meczów, bo ona, mając dwie opcje do wyboru, z prawdopodobieństwem pół na pół wybierze dobrze. W demokracji dobry wybór to rzadkość.
      4 - To mówisz, że tylko monarchie prowadzą wojny? Proponuję przyjrzeć się budżetowi III RP i budżetowi Królestwa Polskiego, a nie gdybać, który ustrój jest bardziej kosztowny, bo jeśli zakładasz, że monarchia jest droższa od obecnego systemu, to nie mogłeś bardziej minąć się z prawdą.
      5 - U nas prawo jest sprawnie ustanawiane? Albo piszesz z zagranicy, albo nie masz zupełnie kontaktu z rzeczywistością.
      6 - Tak, może się zdarzyć, że monarcha jest szubrawcą, ale jest tak rzadko, bo na dłuższą metę to on na tym traci. W obecnym ustroju nie ma pojęcia "dłuższej mety", więc i bycie kanalią jest o wiele bardziej kuszące. Dokładnie tak samo, jak normą jest podejmowanie decyzji szkodliwych dla przedsiębiorstwa przez prezesa firmy państwowej, za łapówki, lub z beztroski, podczas gdy na niekorzyść własnej firmy może działać tylko głupiec.
      8 - Króla nie będziesz usuwał Ty, ani ja. Te rzeczy zwykle odbywają się w najbliższym otoczeniu króla i bardzo sprawnie. Poczytaj trochę historii.
      Podsumowując:
      Jesteś przeciwny monarchii, bo zdarzają się w niej, bardzo rzadko, ale jednak, patologie, a wolisz trwać w ustroju, który jest patologią przesiąknięty do szpiku. To tak jakbyś mieszkał w rozpadającym się baraku, z dziurawym dachem, bez łazienki, bez ogrzewania, którego właściciel trzepie cię na ogromną kasę, a ja zaproponowałbym Ci wynajęcie ode mnie wielkiej nowej willi z ogrodem i pięknie urządzonej za jedną dziesiątą tej ceny, a Ty byś odmówił, bo na wannie jest rysa. Jesteś frajer i tyle!

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Szkoda, że całkiem ciekawą wypowiedź zniszczyłeś ostatnim zdaniem. Polecam na przyszłość http://3obieg.pl/dzieci-facebooka

      ponownie rozbiję:
      Ad. 1. To nie ja uznałem to za jakikolwiek argument, więc nie tyle znalazłem dziurę w całym to widać po prostu rozbroiłem niezbyt trafiony argument- opierający się na czysto subiektywnych UCZUCIACH.

      Ad2. nie rozumiem w jaki sposób to się odnosi do argumentu Agnieszki, czy mojej odpowiedzi.

      Ad3. zgoda, dynastie wygasały, powstawały nowe czy mieszały się. Nie zmienia to faktu, że słowa "Monarchowie są wychowywani od małego na przywódców" jest słaby- nie jest to żadny warunek konieczny, jak sam napisałeś- jeżeli ktoś miał łeb na karku i sprzyjające okoliczności zostawał nowym władzą. Żadne wychowywanie od małego z przeświadczeniem "zostanie nowym królem" miało miejsce **za każdym razem*.
      Najlepszym tego przykładem jest Paris Hilton- dziedziczka fortuny, która raczej chodzącym przykładem wychowywania na przywódcę rodzinnej firmy nie jest.

      Ad4. Porównywanie obecnych wydatków IIIRP z wydatkami KP mija się z celem. Z akumulacją kapitału zmienia się struktura wydatków i ich wielkość. Dotyczy to też pośrednio państw- teraz nasi rolnicy mają traktory i kombajny, za czasów Królestwa nikt o tym nawet nie marzył.
      Poza tym nie zakładam "kosztowności" monarchii, bo nie mam do tego danych. Mam się wzorować na brytyjskiej rodzinie królewskiej? Przecież oni są cukierkowymi reliktami bez faktycznej władzy- wiadomo, że ich wydatki to wydatki na bycie a nie rządzenie. Założyłem tylko, że za czasów monarchii łatwiej było wypowiedzieć wojnę niż w demokracji. Jednak może pokażesz mi jakieś dane ile kosztuje obecnie faktyczna władza monarchy, może przykład Korei Północnej z dziedzicznym władcą? Może być?

      Ad5. oprócz ostatniego udanego protestu w sprawie ACTA nie widzę problemów władzy z torpedowaniem społeczeństwa nowymi regulacjami. Są oczywiście tematy sporne, które są na wierzchu dla zasłony dymnej. Jedne gorzej ominąć, inne są egzekwowane bezwzględnie. Nie zmienia to faktu, że Agnieszka rzuciła argument o aparacie władzy jako czymś oczywistym, kiedy jego kształt i zakres zmieniał się na przestrzeni historii i potrzeb.

      Ad6. Jasne, statystycznie więcej było dobrych albo przynajmniej nie najgorszych królów. Pełna zgoda. Jednak statystyka to dziewoja wszeteczna, skąd pewność, że skoro na 100 królów jeden był szubrawcą to właśnie taki nam się nie trafi w pierwszym czy drugim pokoleniu? Wspomniana już Paris Hilton to trzecie pokolenie. Dałbyś jej swoją firmę?
      Poza tym nie odbiłeś faktu możliwego nacisku na władców z kilku stron ;) np hierarchów kościoła.

      Ad8. więc jednak zadowolony naród nie będzie usuwał króla, tylko jego brat czy doradca? Czy właśnie nie zaprzeczyłeś argumentom Staszka dając mi oręż do twierdzenia, że lud wcale nie będzie miał lepszej okazji do rozliczania władcy niż w demokracji?

      Coś kiepsko z logiką i czytaniem ze zrozumieniem. Szkoda. Ja osobiście wolę żyć w wolnym społeczeństwie bez jakiejś mitycznej "najlepszej" władzy nadrzędnej, której możliwości są ograniczona tylko jej zdolnością do manipulacji społeczeństwa i chorą wyobraźnią.
      Monarchia wcale nie udowodniła, że jest od tego wolna. Poczytaj trochę historii ;)
      Odpowiedz mi też na pytanie bonusowe: Kogo byś widział obecnie królem w Polsce? Ja żadnego takiego autorytetu nie znam.

      pozdrawiam
      Kage

      Usuń
    5. Nie mam pojęcia, co złego jest w moim zdaniu. Jeśli ktoś zamienia siekierkę na kijek, to JEST frajerem. Gdybyś chciał zamienić kijek na siekierkę powiedziałbym, że jesteś całkiem rozsądny, czy wówczas też miałbyś do mnie pretensję? Chyba nie, więc najwyraźniej Twoim problemem nie jest sposób dyskusji, tylko to, że nie podoba Ci się, że mam rację.
      Nie wiem skąd Ci przyszedł pomysł, że chcę Paris Hilton na króla, ale wierz mi, że byłaby lepsza niż demokracja - na tej samej zasadzie, na której lepsza byłaby ośmiornica.
      Ty nie wolisz żyć w wolnym społeczeństwie, Ty chcesz żyć w społeczeństwie niewolników, którym wmawia się, że jest wolne. Naprawdę wierzysz, że jesteś wolny? Nawet nie wiesz, jak bardzo zazdroszczę ci tej nieświadomości.To spróbuj postawić garaż na swojej działce nie pytając nikogo o zgodę. Kup samochód nie spowiadając się z tego państwu.
      Tak, monarchia nie udowodniła, że jest wolna od patologii. Ale wolę monarchię, w której mam tę niepewność, niż ustrój, w którym nie ma żadnych wątpliwości co do jego zepsucia i niewydajności.
      Kogo bym widział królem Polski? Nie wiem. Chociażby i Ciebie, bo wiem, że mimo swoich wad, masz więcej oleju w głowie niż zbieranina. Nawet Tusk, postawiony na czele państwa jako monarcha będzie lepszy, niż to co jest teraz, bo jednak człowiek zachowuje się rozsądniej, gdy wie, że za coś faktycznie odpowiada i gdy wie, że bogaty naród to dostatnie życie jego i jego potomków.

      Usuń
    6. Gdybyś przeczytał artykuł, który Ci podlinkowałem wiedziałbyś co jest złego w tamtym zdaniu.
      Ogólnie nigdzie nie napisałem, że żyjemy w wolnym kraju, czy że obecna sytuacja mi się podoba. To Ty sam założyłeś (błędnie), że tak myślę i oparłeś na tym całkiem sporą część poprzedniego posta oraz ponad połowę obecnego.

      Źle odczytałeś, że chce Paris Hilton na króla, mówiłem tylko o dziedzicznym szkoleniu do rządzenia- czyż nie naturalnym byłoby, aby dziedziczka wielkiej firmy była przygotowana na objęcie pieczy nad rodzinnym interesem?

      Nie chce pozostawienia systemu jakim jest - Oponuje przeciwko ponownym wprowadzeniu monarchii - bo to właśnie jest zamienianie siekierki na kijek, tak samo jakbyś teraz swój komputer zastąpił mechaniczną maszyną liczącą, bo nie potrzebuje do działania prądu. A czy widziałbyś królem Polski np. Biedronia? Jakiegoś Szejka? P. Szumilewicza? P. Ikonowicza? Ks. Natanka? Kim Jong Una? Miałbyś wtedy wolność i dostatnie życie? Wątpię.

      Z mojej strony EOT, ponieważ nie odpowiedziałeś na moje kontrargumenty i zacząłeś rzucać jakimiś sloganami i odwracać kota ogonem od istoty problemu. A skoro skończyły Ci się argumenty i nic ciekawego mi nie odpowiesz

      pozdrawiam

      ps. nie masz racji.Ty tylko masz w to wiarę.

      Usuń
    7. Tak, można powiedzieć, że to wszystkie argumenty, jakie mam, ale w poważnej dyskusji wystarczy jeden niepodważalny argument. Ty dostałeś ich kilka i nie podważyłeś żadnego, tylko kręcisz głową i czekasz na nowe, które rozsądnemu człowiekowi byłyby zupełnie zbędne.
      A skąd ta pewność, że to Ty masz rację? To też jest tylko Twoja wiara, którą w dodatku nie wiem na czym opierasz - na telewizji, gazetach, tego czego Cię nauczono w szkole? Jeśli tak dobrze Cię tego nauczono jak matematyki, logiki, metrologii i statystyki (http://krulpik.blogspot.ca/2012/06/coroczny-zamach-nowego-ekranu.html?showComment=1339606347986#c6985924945404138233), to życzę powodzenia. Ja moją opieram na tym co wiem i czego jestem pewien oraz na wnioskach które sam z tego wyprowadziłem logicznie (mówię o prawdziwej logice, a nie o Twojej "ja tak myślę, więc to prawda" logice), więc każde moje słowo potrafię obronić. W tej dyskusji jest to bezcelowe, bo jedyny Twój argument to "nie masz racji, masz jakiś inny argument?" Próżno przekonywać kogoś, kto nie chce, by go przekonano. Baj-baj!

      Usuń
  4. A po co wybierać między złym a złym i debatować godzinami który jest mniej zły?
    Jest dobry system, który nie ma wad monarchii ani demokracji. Nazywa się: kapitalizm. Każdy rządzi tylko swoją własnością uczciwie nabytą i niczym więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapitalizm to jest system gospodarczy, a monarchia i demokracja to ustroje polityczne. To tak jakbyś powiedział "Po co zastanawiać się, czy iść na spacer w czapce, czy w kapeluszu, skoro mogę iść w trampkach?"

      Usuń
    2. Tak, ale kapitalizm, jako system, który nie może istnieć bez wolności osobistej, nie znajdzie miejsca ani w monarchii, ani w tej parodii republiki, którą mamy.

      Usuń
    3. Państwo ma ograniczać moją wolność tylko w dwóch przypadkach - gdy działam na szkodę innej osoby, bądź w sytuacji tzw. dylematu więźnia (co tak naprawdę jest szczególnym przypadkiem pierwszego). I to wystarczy do tego, by działał kapitalizm. A szanse na to w monarchii są nieporównywalnie większe niż w obecnym systemie.

      Usuń
  5. cholernie dobry wpis

    OdpowiedzUsuń
  6. Staszek, świetnie posługuje się logiką dopóki nie zaczyna przebąkiwać o monarchii. Co za rozczarowanie! Dobrotliwy monarcha jest taką samą utopią jak utopie Platona, More'a, Hobbiego czy Marksa. Przerabialiśmy już to wielokrotnie. Za utopie dziękuję, nie skorzystam. Po drugie, wybór, jaki jest przedstawiany między monarchią a demokracją, to wybór fałszywy. Może lektura Locka czy Monteskiusza dobrze by zrobiła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli widzisz tu coś nielogicznego, to wykaż to, bo tak naprawdę rozpisałeś się na kilka linijek, a do dyskusji nie wniosłeś absolutnie nic.

      Usuń
    2. Jakiej dyskusji? To raz, a po drugie szkoda mi czasu na przekonywanie; to ćwiczenie z bezproduktywności. Wyrażam jedynie swoje rozczarowanie.

      Usuń
    3. Nie musisz nikogo do niczego przekonywać. Błąd logiczny ma to do siebie, że wystarczy go wskazać i wszystko jest jasne. To że tego unikasz, jest bardzo wymowne.

      Usuń
    4. A co mi tam! Ponieważ siedzę przeziębiony w domu, to mam troche czasu. To co tutaj ma miejsce, to nie dyskusja lecz wymiana opinii, czesto niezbornych i naiwnych, ale cóż, taka bywa natura komentarzy do blogów. Nie ma co się diziwć. Dyskusja pomiędzy przeciwstawnymi poglądami rzadko ma sens, ponieważ jej celem jest zwykle jedno z dwoja: albo przekonać oponenta (marzenia!) albo go pioniżyć, wykazując wyższość swoich racji.
      Aby powaznie dyskutować z panem, panie Anonimowy, musiałbym wiedzieć, na jakim poziomie tę dyskusje prowadzić, jaka wiedzę pan reprezentuje, jakie życiowe doświadczenie, jakie argumenty, fakty i odniesienia do historii i filozofii są w stanie do pana dotrzeć. Czy wie, pan, że dyskusja na temt ustroju politycznego toczy się od wieków, że rózne koncepcje zostały już empirycznie przetestowane i rezultaty znamy?
      Napisałem, na przykład, że system dobrotliwej monarchii jest utopią. To istotne stwierdzenie zostało niezauważone. Monarchia to, wg. Encyklopedii Brytyjskiej, system polityczny, w którym suwerenem jest jedna osoba sprawująca niepodzielną władzę. Oznacza to, między innymi, że jeden człowiek jest jedynym źródłem prawa i zarazem jego egzekutorem. Jego poddani mają zaledwie tyle wolności, ile im łaskawie zostanie przydzielone, ergo, nie są ludźmi wolnymi i nie mogą o sobie prawdziwie decydować. Tak to jest, że ten kto prawa nadaje, ten prawa odbiera.
      Założenie, że suweren będzie aniołem, a jego rządy najlepsze z możliwych na tym najlepszym ze światów, to solidna podstawa do budowania utopii. Dlaczego? Ponieważ pomijane są fakty historyczne i przesłanki socjologiczno-psychologiczne, czyli ludzka natura. Monarchia nie narodzila się dzisiaj; mamy setki przykładów jej działania. Już w starożytności Rzym obalił królów uciekając w republikę. Podobnie amerykańska rewolucja odrzucila despotyczne rzady angielskiego króla, itp, itd.
      Co do natury ludzkiej — monarcha nie jest nadczłowiekiem, ulega takim samym pokusom i słabościom, jak zwykli ludzie, ale w dużo większej skali, ponieważ ma dużo większe możliwości. Montesquieu w „Duchu praw” zauważył, że „kiedy władza prawodawcza i wykonawcza skonsolidowana jest w rekach jednej osoby czy organu zarządzającego, wtedy nie ma mowy o wolności, ponieważ można się obawiać, że ten sam monarcha, który ustanawia despotyczne prawa, będzie je despotycznie egzekwował”. I jeszcze tamże: „Niemądrze jest powierzać osobie władzę, której nadużywanie przyniesie korzyści jej sprawującemu”. Mnie trudno sie z tym nie zgodzić.
      Rozumiem, że ludzie szukają ławych rozwiązań, chcą mieć poczucie bezpieczeństwa, a najlepiej, jeśli je ktoś mądry i władczy zapewni. Za to gotowi sa przehandlować swoją wolność. Narody maja takie rządy, na jakie zasługują. Jeżeli kto w naiwnej mrzonce uważa, że na straży jego wolności będą stali inni, że zagwarantuje mu ją dobrotliwy dyktator czy monarcha, to zasługuje na los jaki go spotka. Jeżeli kto uważa, że raz zdobytą wolność utrzyma na zawsze bez wysiłku, to zasługuje na to, by mu ja oderano.
      P.S. Nie odniosę się dokomentarzy typu „w monarchii przynajmnie będę wiedział kogo winić”, bo byłoby to zbyt żenujące.

      Usuń
    5. Tsyrawe, przede wszystkim nie wiem o co chodzi w Twoim wstępie, że po to, by dyskutować musiałbyś znać moją wiedzę, doświadczenie itd. Ja także tego wszystkiego nie wiem - znam Twoje imię i datę rejestracji, które nie mówią mi nic na temat Twoich życiowych doświadczeń, a jednak podejmuję dyskusję. Bo ja dyskutuję z argumentami, a nie z Twoim życiorysem. Czy jeśli dowiedziałbyś się, że jestem uczennicą gimnazjum, lubię szydełkować i słucham gangsta rapu, to moje argumenty miałyby inną wagę, niż gdybym był księciem Karolem? Argument albo jest słuszny, albo nie, a jeśli nie zrozumiem o czym piszesz, to zapytam.
      Tak samo jak zapytałem o błąd logiczny w artykule i do tej pory nie otrzymałem ani odpowiedzi, ani sprostowania.
      Co do meritum, nie będę ponownie roztrząsał kwestii już wyjaśnionych w tekście i komentarzach, jak zakres wolności - pełna wolność, o której mówisz, to anarchia, a anarchia z natury rzeczy nie może być ustrojem trwałym, bo nie jest w stanie stawić oporu najeźdźcy.
      Monarcha nie ma być "dobrotliwy", monarcha ma być dobry.
      Monarcha nie jest nadczłowiekiem, ale posiada pewne predyspozycje do sprawowania władzy, o których już wiele napisano powyżej. Ponadto nie zgodzę się, żeby podlegał większym pokusom dlatego, że ma większe możliwości. Zwróć uwagę, że jak człowiek jest biedny i idzie do wielkiego domu towarowego, to chciałby kupić wszystko i marzy, że kiedy będzia miał pieniądze, to nakupuje sobie ubrań, sprzętów, gadżetów. A ten sam człowiek, kiedy wreszcie te pieniądze zarobi i ma możliwość zakupienia tego wszystkiego, jednak tego nie czyni - bo czyny należy podejmować z rozwagą i odpowiedzialnością, a marzyć można o wszystkim. W demokracji nikt nie odpowiada za nic, więc każdy chce robić to, co mu się zamarzy.
      Cytujesz słowa Monteskusza, że „Niemądrze jest powierzać osobie władzę, której nadużywanie przyniesie korzyści jej sprawującemu” i ja też się z tym całkowicie zgadzam. Niestety popełniasz bład przy interpretacji faktów. Monarcha nie zyskuje na uciskaniu narodu. To co zyska dziś straci jutro z nawiązką, gdy poddani zaczną popadać w nędzę lub uchodzić z kraju, lub zostanie podbity, bo jego wojsko nie ma motywacji walczyć dla wyzyskiwacza. Premier demokratycznego rządu przeciwnie, bo on dziś zyska, a jutro straci ktoś inny, kto po nim przejmie władzę. Monarcha dba o naród, by jego państwo było wielkie dzisiaj, za pięćdziesiąt, sto lat, gdy będą nim władać jego następcy. Demokratycznie wybierany parlament ma kilka lat, żeby się nakraść, więc kradnie tyle ile się da nie martwiąc się o konsekwencje.
      "Jeżeli kto uważa, że raz zdobytą wolność utrzyma na zawsze bez wysiłku, to zasługuje na to, by mu ja oderano." - to jest prawda.
      Mimo wszystko chciałbym, żebyś się odniósł do kwestii odpowiedzialności za złe decyzje w monarchii i w demokracji, bo trudno mi sobie wyobrazić jak można dojść do innego wniosku, niż ten przedstawiony powyżej. Być może moje doświadczenie życiowe jest gorsze od Twojego, ale rad bym był, gdybyś to uściślił.
      Życzę zdrowia!

      Usuń
  7. @Kage

    Spotyka się kowboj z Indianinem. Indianin zaczyna rozmowę na migi, uderzając palcem w dłoń. Kowboj odpowiada uderzając dwoma palcami w dłoń. Wielki wojownik odpowiada na to uderzając kantem jednej dłoni w drugą, otwartą. Na to kowboj rysuje w powietrzu palcem zygzak.
    Po tej rozmowie kowboj wraca do miasteczka i opowiada w saloonie, jak przestraszył Indianina:
    - Spotkałem groźnego Indianina. Ten mi pokazuje, że ma karabin, a ja mu na to, że mam dwa. A on, że mnie rozsieka na pół, a ja mu na to: "lepiej spływaj stąd".
    Ten sam Indianin wraca do wioski i opowiada:
    - Rozmawiałem z idiotą. Pytam się go, jak ma na imię, a on na to, że "Kozica". Pytam się: "Jaka Kozica?", a on mi na to: "Rzeczna".

    Inaczej mówiąc, nie rozumiesz człowieku co piszesz i twoje argumenty są zupełnie nie przemyślane. Nie rozumiesz ustrojów politycznych, a z historią jesteś na bakier.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny przykład ad personam :) chcesz maść na ból dolnej części pleców?

      Pozdrawiam wybitnego eksperta

      Usuń
  8. CZĘŚĆ 1.

    Panie Anonimowy, jeżeli interesuje cię dyskusja na temat systemów politycznych, argumentów za i przeciw poszczególnym, to po co wyważać otwarte drzwi. Taka dyskusja odbyła się w końcu XVIII wieku. Jedne z najtęższych umysłów owych czasów dyskutowały długie lata i to nie dla czczej przyjemności wymiany myśli. Stawka była wysoka, powstawało właśnie nowe, wielkie państwo, a dokładniej trzynaście państw z opcją połączenia się w federację. Trzeba było zdecydować o jego ustroju i organizacji administracji. Do wyboru była m. in. monarchia.
    Może warto wygrzebać się z tej piaskownicy i sięgnąć do listów i pamfletów z tamtego okresu.

    Mało kto wie po tej stronie wielkiej wody, ale także i po tamtej, że pierwsza próba nie powiodła się. Zbyt duży zakres niezależności poszczególnych państw, a co za tym idzie zbyt małe kompetencje rządu centralnego niebezpiecznie blisko zbliżyły system do anarchii. Unia stanęła na progu rozpadu. Podniosły się powszechne żądania i petycje do George’a Washingtona, aby przejął władzę i ogłosił się królem. Washington odmówił. Podjęto próbę naprawy systemu politycznego i skonstruowania konstytucji. Nowy system sprawdzał się znakomicie przez następnych osiemdziesiąt lat, dopóki nie zaczęto przy nim majstrować. A i teraz, poważnie ponadgryzany i sponiewierany przez te wszystkie zaraźliwe, postępowe nowinki takie, jak imperializm, socjalizm, faszyzm, komunizm, czy progresywizm, póki co radzi sobie jeszcze.

    A teraz o błędach w rozumowaniu Staszka.

    1. Błąd fałszywego założenia, a także błąd nie liczenia się z faktami. Ustrój, który panuje w Polsce i w większości krajów potocznie nazywanych demokratycznymi to nie demokracja — przynajmniej dopóki lud nie będzie rządził za pomocą referendów. Ustrój jakim się cieszymy to republika (pokręcona, powyginana, ale jednak). Błąd istotny, ponieważ z niego wynikają inne.

    2. Liczba 0,000007. Błąd niezrozumienia statystyki, jak nazywają go Anglosasi: Innumeration. Coś takiego, jak analfabetyzm rachunkowy. Podwójny błąd w tym przypadku, którego ojcem chrzestnym jest błąd z punktu 1.
    Po pierwsze w Polsce jedynie wybór prezydenta odbywa się w wyborach całkowicie powszechnych, w których wyborcy z całego kraju głosują na tych samych kandydatów. Tylko w tym przypadku liczba podana przez Staszka mogłaby się wydawać mieć jakiś sens. Jednak głosowania na posłów, senatorów i radnych odbywają się w małych okręgach o tysiącach wyborców, gdzie — mamy przykłady — pojedyncze glosy potrafią przeważyć szalę.
    Po drugie i ważniejsze, wybory, to nie działania samotnych wysp. Ludzie łącza się w grupy o takich samych lub podobnych przekonaniach, tworzą partie, stowarzyszenia itp. Siła głosów jednej partii to dużo więcej niż suma głosów jej poszczególnych członków. Tak uprawia się politykę. Życie polityczne to nie ruchy Browna w szklance wody. Staszek wprawdzie radzi sobie z prostym dzieleniem, ale nie wie do czego rachunków używać. A może wie? Przecież prowadzi ten blog, który nazywa Ruchem. Toż działalność polityczna, próba pomnożenia swoje głosu, znalezienia zwolenników.

    3. Monarcha ma odpowiadać za swoje czyny przed historią, przodkami i potomkami. Ten błąd nazywa się argumentacją poetyczną. Czysta poezja. Co do narodu, to monarcha nie odpowiada przed narodem. Nie ma takiego sądu, przed którym można by go postawić.

    OdpowiedzUsuń
  9. 4.”Ludzie w kupie działają mniej racjonalnie niż pojedynczo”. Kilka błędów tutaj: wybiorcza i płytka obserwacja, klisza, mieszanie pojęć i emocjonalny język. O czym Staszek mówi? O tłumie przed barem, czy o dobrze zorganizowanej partii politycznej? Poza tym ludzie nie łączą się w grupy, aby zwiększyć zbiorowy iloraz inteligencji, ale po to aby przeżyć. Owe grupy nie sa jednorodne, mają swoich przywódców; jednostki zawsze odgrywają ważna rolę.

    5. “Monarcha jest na ogół rozsądny”. Błąd pobożnego życzenia. Mam wrażenie, że Staszek swoje wyobrażenie monarchii zbudował na podstawie bajek, a nie na podstawie historii. Może monarcha będzie rozsądny, a może nie. Historia wskazuje dużo większe prawdopodobieństwo wystąpienia tej drugiej opcji. Co rozsądne dla monarchy niekoniecznie musi być rozsądne dla Staszka.
    Władca prezentowany w blogu, to nadczłowiek albo przedstawiciel pozaziemskiej cywilizacji. Skąd mamy go wziąć? Musimy wyhodować, czy może kryje się między nami? Pewnie już został prezydentem, albo premierem i tam objawia swój “rozsądek”. A może nie jest w stanie się dopchać”? Trzeba króla podsadzić na tron?
    Tak dokładnie Staszek proponuje. Jego król woli nie przysparzać sobie obowiązków i pracować jak najmniej. Król leń, ale szlachetny, bo wysłuchuje głosów poddanych. Żadne pokusy się jego nie imają. Otóż ludźmi kierują nie tylko pobudki finansowe. Ludzie mają pasje, fiksacje i problemy psychiczne, kochają i nienawidzą, maja zony, kochanki, dzieci, teściowe — każde ze swoim zestawem fobii, ambicji, pragnień i żądań. Bywali królowie wariaci, psychopaci, rozpustnicy, przeniewiercy, hazardziści, alkoholicy i zwykli idioci. teraz miałoby być inaczej?

    6. Błąd nadmiernego uproszczenia. Wyobraźmy sobie, że mieliśmy szczęście i dostał nam się król z bajki. Dobry król, dobrotliwy. A jego ministrowie, dwór, administracja terenowa tez z bajki? Wszyscy nadludźmi? Władca, choćby miał łeb jak baniak, nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego, musi polegać na ekspertach. Nic innego jak teraz, a skutki widać.

    7. Monarcha “...od pacholęcia przygotowywany jest do swojej roli i obraca się wśród ludzi, którzy znają się na państwie, polityce, dyplomacji… Błąd nieliczenia się z faktami historycznymi, pobożne życzenia, płytka obserwacja. Tak właśnie było z większością króli — wyhodowani od małego, otoczeni wybitnymi specjalistami od polityki i dyplomacji. Nie sięgając w zbyt odległa przeszłość, czterech takich władców ze swoimi znakomitymi ekspertami zgotowało krwawą łaźnię pierwszej wojny światowej, której łatwo można było uniknąć i przy kilku okazjach łatwo zakończyć. Wszyscy, prócz Mikołaja, cieszyli się spora estymą u swoich poddanych.

    8. Błąd założenia: “Monarcha ma władzę (...) w niewielu dziedzinach”. Czyżby? Co miałoby go ograniczyć? Monarcha ma taki zakres władzy, jaki zechce mieć.

    9. Odwoływanie się do emocji i używanie pejoratywnych określeń. Do tej kategorii należy wielokrotne używanie słowa “”zbieranina” w towarzystwie takich przymiotników jak: ”przypadkowa” czy “nieokreślona”.

    OdpowiedzUsuń
  10. CZĘŚĆ 3.

    To tak z grubsza. Można jeszcze dodać, że post Staszka powstał w odpowiedzi na jeden z komentarzy. W komentarzu podnoszone są istotne kwestie, do których Staszek nie odniósl się. Jedną z nich jest dziedziczność władzy. Nawet jeśli trafi si niezły król, to jego następca może być inny (liczne przykłady z historii). Powiedzenia ludowe nie są najlepszymi argumentami, ale to akurat dobrze podsumowuje istotę problemu: “Po dobrym panie jeszcze gorszy nastanie”.

    To, co się wyłania z obrazu namalowanego przez Staszka, można nazwać monarchią socjalistyczną albo ludową, w której suweren niczym ojciec troszczy się o poddanych, opiekuje się biednymi (rozumiem, że nie za swoje lecz za pieniądze poddanych), w której każdy jest kontent i bezpieczny. Niestety, ludzie to niewdzięczne stworzenia i zawsze znajdzie się grupa niewdzięczników. Może się okazać, że jedynymi zadowolonymi byłby sam król, jego zausznicy i Staszek. I co wtedy zrobić? Słać petycje do Franciszka Józefa?

    Monarchia według Staszka to także bajka, w której król leniuszek roztropek panuje nad kochającym go ludem, a może czasami nawet przechadza się w przebraniu pośród poddanych aby uszczknąć ich mądrości. Pewnego dnia dzielny świniarczyk ratuje królewnę z rąk Smoka (ksywa szefa gangu z zagranicy), w zamian dostaje jej rękę i pół królestwa. I w ten sposób już mamy dwa królestwa.

    Ten post Staszka jest tak odmienny od innych, które czytałem, argumenty tak dziecinnie naiwne i niezborne, że gotów wyłbym uznać go za humbug, zmyłę, ściemę, rodzaj prowokacji.

    Dorzucam jeszcze małe “nota bene”. Wcale mnie uważam mutanta republiki jakiego mamy, za dobry system. Nie jestem zwolennikiem politycznej globalizacji, nie mam nadziei na rychłą zmianę na lepsze. Pewnie jestem podobny do Staszka w nieufności do mądrych działań społeczeństwa. Mieliśmy szansę na początku lat dziewięćdziesiątych na zbudowanie nowego państwa, ale jedynie powielono to, co znano. Monarchia to tez powielanie starego systemu, który należy do innej epoki. W złych czasach zawsze pojawiają się tęsknoty za dyktaturą (monarchia to dyktatura). Dla mnie najlepszy rząd to taki, który w zaledwie kilku punktach wyliczone ma swoje kompetencje, reszta jest domeną obywateli. Można pomarzyć.

    OdpowiedzUsuń