piątek, 21 stycznia 2011

Klaps

Rozmawiałem dziś ze znajomym na temat wymierzania dzieciom kar cielesnych. Analiza zakazu tych praktyk, jaki wprowadziła nowelizacja ustawy sprzed sześciu miesięcy, doprowadziła nas do następującego scenariusza:

Mam dwóch synów, pięcio- i dwuletniego. Starszy leje młodszego. Co mam zrobić? Tłumaczenie nie pomaga. Skrzyczenie też nie. Nie mogę trzymać ich cały czas w separacji. Mam tylko dwa pokoje. A nawet jeśli mógłbym syna zamknąć, to zaraz postępowy sąsiad naśle na minie opiekę społeczną, że trzymam dzieciaka pod kluczem.

Mogę  wkropić starszemu, co go uspokoi, ale stawia mnie w konflikcie z prawem, za co może mi zostać on odebrany do rodziny zastępczej (a może nawet obu wezmą) albo pozwalam, żeby się wyżywał na młodszym i czekać jak ktoś donieśie na policję, że mój dzieciak jest permanentnie poobijany, co również prędzej, czy później doprowadzi do pozbawienia mnie praw rodzicielskich do przynajmniej jednego z nich.

Zakazywanie karania dziecka klapsem jest zatem nie tylko wbrew tradycji, która świetnie funkcjonowała przez setki pokoleń zdrowej i dobrze wychowanej młodzieży (do czasu jak w XX wieku zaczęto mówić o "bezkonfliktowym wychowaniu" i skutki są widoczne gołym okiem), ale także przeciwko zdrowemu rozsądkowi. Odbierając mi najskuteczniejsze narzędzie wychowawcze, tłumacząc to tym, że robię krzywdę dziecku, ustawa robi krzywdę mojemu drugiemu dziecku. I może odbierać prawo opieki nad dzieckiem rodzicom, którzy są całkowicie niewinni.

I jeszcze jedno - ode mnie smarkacz dostanie w tyłek - po kwadransie nie będzie śladu, a Staś młóci na oślep.

7 komentarzy:

  1. według mnie wystarczające byłoby sprecyzowanie pojęcia pobicia do przepisów prawa karnego i to tyle.
    Zwyrodnialców którzy katują dzieci i tak by to obowiązywało, a nie byłoby sytuacji ze dziecko dostanie klapsa, poskarzy się kolegom w szkole, dojdzie do pedagoga i sprawa w sądzie gotowa.

    P.S Policja na przesłuchaniach też bije, tylko tak żeby ślady nie zostawały - wiem z autentycznych opowieści moich mniej praworządnych znajomych ;) Ale jak zwykle władziuchna może więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Marnym musisz być ojcem, skoro klaps to twój "najskuteczniejszy środek wychowawczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie raz dostawałam klapsa od rodziców. Jak dostawałam to byłam wściekła, ale kara była skuteczna. Chwilkę popłakałam i było po wszystkim. Jeden klaps wystarczył bym lekcję pamiętała na długo. Nikt mnie nie bił do krwi i nie katował, a dzieciństwo wspominam bardzo miło. Jako dorosła osoba, teraz rozumiem moje przewinienia i stwierdzam że kary były słuszne. Co więcej na miejscu moich rodziców sama bym siebie ukarała. Zgadzam się ze Staszkiem. W normalnej rodzinie klapsy są skutecznym i niegroźnym środkiem wychowawczym. Znam wielu ludzi, którzy też dostawali w dupe jak byli mali, a powyrastali na badzo porządnych i fajnych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. @gregg9521 nie każdy kto posiada prawa rodzicielskie musi mieć od razu dyplom z psychologii dziecięcej i umieć rozwiązać każde niewłaściwe zachowanie dziecka przy pomocy silnych argumentów. Dzieci z natury nie myślą logicznie, a chyba mniej szkody wyrządzi jeden klaps, niż żeby miało ono włożyć widelec do gniazdka i przekonać się na własnej skórze dlaczego się tego nie robi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieci myślą bardzo logicznie. Zależy na jakim etapie. Jak sie jest konsekwetnym to to wystarcza. A zachowania agresywne powodują kolejne zachowania agresywne. (przy omawianym przypadku brat bije brata).
    @medival "Widelec do gniazdka" to inna historia, zupelnie inny błąd dzieciaka. Bo on nie wie, że to źle. No i trzeba mu pokazać. a jak brat bije brata to doskonale wie, że robi źle ale taki własnie ma etap rozwoju, że lubi robić na złość.

    No a poza tym to oczywiście, że to skuteczna metoda. Znając umiar i tylko w ostateczności moim zdaniem. Nie trzeba z tego robić nie wiadomo jakiego przestępstwa.

    A tak w ogóle, jeśli ktoś nie ma dyplomu z psychologii dziecięcej to chyba nie powinien zajmować się tym tematem. Bo dysponuje jedynie subiektywnym spojrzeniem na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy z jednej strony tak, ale po pierwsze każdy był wychowywany i jakieś spostrzeżenia ma względem swojej przeszłości i z przeszłości znajomych ich subiektywnym zdaniem. Po drugie większość kiedyś będzie swoje dzieci wychowywać, więc rozmowa każdemu się przyda, byle tylko miała konstruktywne wnioski i coś wnosiła.
    A sama nauka psychologii też nie jest jednoznaczna, są różne założenia, odniesienia, interpretacje. Jest to nauka dość elastyczna, w przeciwieństwie np. do fizyki czy chemii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rodzic zawsze będzie najodpowiedniejszą osobą do dyskusji na te tematy - szczególnie inteligentny rodzic. Natomiast psychologia to takie zjawisko, które moim skromnym zdaniem nie zasługuje na miano nauki. To jeden z przypadków, gdzie do prostych spraw dorabia się skomplikowaną "nałókę". Nie twierdzę, że ludzi umysł to prosty mechanizm - twierdzę że każdy dość rozgarnięty człowiek potrafi zrozumieć motywy i zasady postępowania drugiej osoby, przy czym próba usystematyzowania tego i stworzenie na tej podstawie "nałóki" jest bezcelowa oraz, jak pokazuje praktyka, zazwyczaj kompletnie błędna.

    OdpowiedzUsuń