Do rzeczy. Już w pierwszym zdaniu:
ponad 15 lat prowadzę firmę i u mnie minimalna płaca to 2380zł brutto
daje jasno do zrozumienia, że problem ustawowej płacy minimalnej nie dotyczy bezpośrednio ani jego firmy, ani pracowników (przynajmniej teraz, przy proponowanej PM rzędu 1500 zł). Ja mogę się tylko z tego cieszyć, bo im więcej takich firm, tym mniejsze szkody spowodowane przez głupie ustawy w tej materii. Fakt ten powoduje jednak, że powoływanie się na przykład jego firmy w tej dyskusji jest bezcelowe. Co więcej, JK zapomina (albo celowo przemilcza), że nie każdego przedsiębiorcę stać na tak hojne wynagrodzenia. On ma interes w tym, aby ta ustawa weszła w życie - konsekwencje jej wprowadzenia nie dotkną jego, ale mogą dotknąć jego konkurentów.
Dalej jest argument:
Staszek nie wciskaj ludziom bzdur , ze bezrobocie wzrośnie jak minim- wzrosną pensje ,jakoś przez ostatnie 4 lata nie było znaczących podwyżek a bezrobocie rośnie w zastraszającym tempie nadal
Przedsiębiorcy nie powinienem przypominać, że wzrost bezrobocia może mieć i ma wiele przyczyn, nie tylko manipulowanie przy płacach. Jeśli jego słowa brzmiałyby "Przez ostatnie cztery lata podnoszono płacę minimalną, a bezrobocie nie wzrosło" to, owszem, byłby to argument obalający moją tezę (tak działa implikacja logiczna). On jednak ten argument odwrócił do góry nogami. Można to porównać do dialogu: "Skok z tarasu widokowego Pałacu Kultury powoduje śmierć" - "Mylisz się, w zeszłym roku nikt nie wyskoczył z tarasu widokowego PKiN, a mimo to wiele osób umarło". Co innego gdyby powiedział: "A wcale że nie, Zbyszek w zeszłą środę skoczył i przeżył!". Prawda, że jest różnica?
piszesz "i odbije to sobie na cenach usług " a tu się nie zgodzę z tobą , niech wyzyskiwacz podnosi ceny zobaczymy ile będzie miał klientów
Racja. Nie będzie miał klientów, upadnie i przysporzy bezrobociu punktów. Przecież o tym mówiłem. JK zdaje się zapominać, że omawiana podwyżka cen, to nie widzimisię przedsiębiorcy, tylko wynik podniesienia ustawowej płacy minimalnej. Nie możemy oczekiwać od właściciela firmy prywatnej, że będzie do niej dopłacał (od tego, jak uczą socjaliści, są firmy państwowe), tak samo jak nie oczekujemy od jego pracowników, że będą pracowali za darmo.
wiem ze w innych krajach ludzie dużo zarabiają a ceny towarów i usług są śmiesznie niskie
Otóż to! Główną przyczyną wysokiej różnicy między ceną usługi a wynagrodzeniem usługodawcy są ogromne koszta pracy w Polsce (polecam mój film na ten temat). Jeśli szewc za zrobienie buta dostaje na rękę 100 złotych, a drugie tyle jest wyciągane od niego i od pracodawcy na różne podatki, to cena tego buta w sklepie musi wynosić przynajmniej 200 złotych. A sklep i zakład szewski też muszą się utrzymać. A ZUS, US i NFZ muszą złupić też pracowników sklepu i to wszystko dodatkowo powiększa cenę buta.
Kluczem do rozwiązania tego problemu są niskie i sprawiedliwe podatki oraz likwidacja przymusu ubezpieczeniowego, a nie podnoszenie płacy minimalnej.
Bo po podniesieniu płacy minimalnej, pan szewc, czy kapelusznik będzie dostawał do ręki nie 100, a 120 złotych, a buty i kapelusze będą w sklepie nie po 300, tylko po 360. I teraz ten kapelusznik, który jako człowiek pracy zarobił o 20 złotych więcej, idzie do sklepu obuwniczego i płaci o 60 złotych więcej. On na tym stracił 40 złotych! To właśnie stąd bierze się ta dysproporcja. Najlepiej na podwyżce płac zawsze wychodzi Urząd Skarbowy.
Dalej JK aż wykrzyknął:
PRACOWNIK GDY WIECEJ ZARABIA TO WIECEJ WYDAJE A JAK WYDAJE WIECEJ TO ZWIEKSZA SIE ZAPOTRZEBOWANIE NA TOWARY I USLUGI A JAK ZWIEKSZA SIE ZAPOTRZEBOWANIE TO MUSZA POWSTAWAC NOWE STANOWISKA PRACY
Tak. To jest święta prawda i o to walczymy. Tylko ponownie - pracownik ma mniej pieniędzy głównie przez podatki. Przez to, że "państwo wie lepiej", jak wydać jego pieniądze. Miejsce twoich pieniędzy jest w twojej kieszeni. I tylko ty możesz wydać je na żarcie, samochód, kobiety, studnie w Afryce, albo spalić. I wtedy faktycznie rośnie zatrudnienie w przemyśle spożywczym, motoryzacyjnym, kwiaciarskim, w somalijskiej firmie "Studnix" i w lokalnej remizie strażackiej.
Winny tej sytuacji jest nie ten, który robotnikowi pieniądze daje, czyli chlebodawca, tylko ten który temu robotnikowi je zabiera, czyli urzędnik.
Pracownicy firmy JK są zadowoleni. Jestem ciekaw, czy będą tak samo zadowoleni wiedząc, że skarb państwa co miesiąc ich łupi na 1087 złotych, bo taka jest różnica między kosztem pracodawcy, a tym, co dostają na rękę. Podejrzewam, że będą wściekli (ja jestem), ale przecież nie na pracodawcę, tylko na podatki.
Smutna prawda jest taka, że przy obecnych kosztach pracy, skądinąd całkowicie poprawne rozumowanie JK zostaje sprowadzone do absurdu. Bowiem okazuje się, że więcej pieniędzy na wspomniane przez niego towary i usługi zostanie wydanych, jeśli płace będą NIŻSZE. Dlaczego? Przykład:
Powiedzmy, że ja też mam firmę i zatrudniam dziesięć osób za 2380 zł brutto. Na rękę dostają po 1725 zł (kalkulator płacowy). Zatem miesięcznie mają 17250 złotych na zakup towarów i usług. I nagle postanawiam obniżyć ich wynagrodzenie do stawki minimalnej, czyli 1386 zł brutto. Teraz moi pracownicy zarabiają netto po 1032 złote, zatem, jak słusznie przewidział JK, rynek jest uboższy o 17250 - 10320, czyli o 6930 złotych. Ale co się stało z tymi pieniędzmi? One nie przepadły, zostały wszak w mojej kieszeni.
Mój miesięczny koszt zatrudnienia każdego pracownika, wynosił 2812 zł (kalkulator płacowy), a obecnie wynosi 1642 zł. Przy dziesięciu pracownikach daje mi to dodatkowy miesięczny zysk w kwocie 11700 zł. Od tego płacę podatek 19% (proszę mnie poprawić jeśli się mylę) i w kieszeni zostaje mi 9477 zł. I za te pieniądze mogę sobie coś kupić, zainwestować, bądź zatrudnić w mojej firmie sześć osób. Na moim wyzysku rynek zyskuje 2547 zł miesięcznie.
Ubolewam nad tym, ale tak jest. Im wyższe są koszta pracy, tym mniej chętnie pracodawcy dają podwyżki.
Dziękuję JK za rzeczowy komentarz, gratuluję udanego biznesu, ale w tej kwestii pozostanę przy swoim.
A dla tych pracodawców, których pracownicy narzekają, że za mało zarabiają, mam radę: Proszę z pracownikiem usiąść i powiedzieć mu wprost: "Panie Zenonie, ja na pana płacę miesięcznie1642 złote. Z tego 610 złotych, czyli blisko dwie piąte zagrabiają ci bandyci z Wiejskiej. Proszę więc do nich mieć żal, a nie do mnie." I oczywiście podsunąć mu, że będzie tak się działo dalej, dopóki w wyborach wygrywały będą świnie z Bandy Czworga.
Może wówczas pan Zenon zastanowi się nieco dłużej zanim jesienią odda swój głos w wyborach.
Prosta rzecz, niech sobie wyobrazi, ze nagle PM wynosi 3500 zł. Co zrobi? Albo zwolni kilku pracowników, albo podniesie ceny, albo zrezygnuje z prowadzenia tego biznesu. Co więcej, pierwsze dwa warianty nie gwarantują, że nie zbankrutuje...
OdpowiedzUsuńTu jest wpis w podobnym tonie: http://blogtechniczny.blogspot.com/2011/04/paca-minimalna-nie-popaca.html :)
OdpowiedzUsuńA ja zamieszczam coś z innej beczki. Panie Staszku, polecam: http://liberte.pl/component/content/article/32-od-redakcji/1646-list-otwarty-do-bogdana-zdrojewskiego.html
OdpowiedzUsuńpozdr.
Jurri
Ogólnie zgadzam się z Tobą Staszku. Z faktami i liczbami nie dyskutuję- mnie nie trzeba przekonywać, że żyjemy w dzikim kraju.
OdpowiedzUsuńNie będę teraz rozwodził się na temat słuszności płacy minimalnej a opodatkowaniem pracy, bo to dość śliski temat w naszym kraju.
Dlaczego? Bo jak wielokrotnie wspominałem wcześniej u nas nie ma kultury.
Podam taki empiryczny masowy przykład:
Grałem jakiś czas temu przez dłuższy okres w e-MMORPG "e-Republik". Gra globalnie symulująca politykę/gospodarkę. Po więcej info odsyłam do Wikipedii.
W grze każdy mógł założyć firmę i zatrudniać innych graczy- oni wykonywali pracę za jakąś kwotę, płaciło się za nich podatki, oni też odprowadzali swoje dochodowe, sprzedawało się wyroby - jak to w życiu.
I choć wysokość podatków a przestrzeni krajów była niemalże taka sama, to polscy "przedsiębiorcy" mieli politykę "złego kapitalizmu"- płacili głodowe stawki i grabili sobie większość zysku z Twojej pracy- powiedzmy 50%-70%.
Co innego w innych zachodnich krajach (Australia, USA, Canada, Japonia, RPA), gdzie pracodawcy mieli zysk ok 30% od łebka.
Najlepsze jest oczywiście to, że tą grę i stosunki w niej panujący tworzyli gracze- ludzie z krwi i kości- Masa Polaków z różnym wykształceniem, choć głównie tym niższym- najgłośniej dotknięta przez wyzysk.
Możemy (i powinniśmy głośno) narzekać na bandę czworga, na ich złe zarządzanie krajem i dążenie do jego ruiny- jednak takie zachowania to nie ich wybitny cynizm, głupota czy chciwość. To my sami- Polacy.
Dlatego zanim wolność uderzy nam do głowy i jak wszyscy będziemy mierzyć każdego własną miarką zastanówmy się- z gówna naszego społeczeństwa nie od razu wyrzeźbimy zdrowy kraj.
pozdrawiam,
Kage
ps. Oczywiście pisząc o Polakach nie miałem na myśli wszystkich,
@Kage, a nie chodzi przypadkiem o to że w Polsce gra dużo słabych/nowych ludzi? Jeżeli to nie są wykwalifikowani pracownicy, są w dużych ilościach + deficyt fabryk/pracodawców (nie pamiętam teraz jak te poszczególne aspekty się nazywały) to trudno się dziwić że wszyscy stawiają sweat shopy :).
OdpowiedzUsuń@up. No właśnie o to mi chodzi- o to chore podejście "wszyscy tak robią, więc dlaczego mam tracić przez swoją uczciwość" (czy jak to tam nazwiesz).
OdpowiedzUsuńCytując deliryczno- egzystencjalne wynurzenia nieznanego autora:
"Wy wszyscy jesteście inni! a ja jestem taki sam..."
pozdrawiam,
Kage