Oczywiście świetnie rozumiem i całkowicie się zgadzam z celem, jaki przyświeca idei pozwolenia na broń, czyli temu, by ograniczyć liczbę zabójstw. Ale tak samo zgadzam się z celem, który przyświeca idei płacy minimalnej - żeby ludzie byli bogatsi, przymusowi edukacji - żeby ludzie byli mądrzejsi, czy prohibicji narkotykowej - by ludzie ich nie brali. Ale to nie znaczy, że aprobuję wszystkie sposoby, którymi się do nich dąży.
Niestety, w społeczeństwie bardzo powszechnym jest przekonanie, że cel uświęca środki, czyli, że każdą podłość można usprawiedliwić, jeśli przyświeca jej szlachetna idea. Ja z tym nie mogę się zgodzić i nie mógłbym się zgodzić nawet wówczas, gdyby ten szlachetny cel faktycznie został osiągnięty. A w ogromnej większości nie jest. I to samo dotyczy pozwoleń na posiadanie broni palnej. Rozwiązanie obecne nie tylko nie jest skuteczne, ale przede wszystkim stwarza większe i liczniejsze problemy, niż te, które miało w zamyśle eliminować.
Zdobyć broń
Skuteczność istnienia pozwoleń na broń jest nikła, by nie napisać żadna. Z dokładnie tych samych przyczyn, z jakich nieskuteczna jest walka z narkotykami. Znalezienie dilera trawki w mieście nie stanowi żadnego problemu - wystarczy zapytać pierwszego lepszego gimnazjalistę. Nawet jeśli on sam nie będzie potrafił wskazać dilera, to na pewno zna przynajmniej kilka osób, które zwykły trawką się raczyć - więc one będą potrafiły go wskazać, lub ewentualnie zaproponują pośrednictwo handlowe.
Aby zdobyć nielegalną broń trzeba podążać tą samą drogą, tylko trochę dalej - bo zajmują się nią dokładnie te same osoby. Nie mówię o drobnych dilerach, ale przy odrobinie cierpliwości, tak jak od gimnazjalisty dostaliśmy namiary na dilera, tak ten drugi może nas doprowadzić, do swojego "hurtownika", ten do kogoś, kto zajmuje się "twardszymi" narkotykami i tak dalej. Po nitce do kłębka - jeśli mamy czas, pieniądze i wzbudzamy zaufanie - prędzej czy później dotrzemy do kogoś, kto będzie w stanie sprzedać nam pistolet.
Wiem, bo po czterech latach w państwowym liceum sam dość dobrze orientowałem się, gdzie takich osób szukać, mimo iż w ogóle tym się nie interesowałem.
Bandyta, jeśli będzie potrzebował broni, to ją zdobędzie. I żadne pozwolenia ani rejestracje go nie powstrzymają. Co więcej - Jeśli ma niecne zamiary, to nawet jeśliby pozwolenie posiadał, to i tak, o ile ma choć trochę oleju w głowie, użyje broni niezarejestrowanej - tak samo jak do ucieczki po napadzie na bank tylko skończony idiota użyje samochodu zarejestrowanego na swoje nazwisko.
Dodatkowo mafia, która zajmuje się handlem nielegalną bronią nie patrzy komu ją sprzedaje, tak samo, jak diler narkotyków ma gdzieś to, kto od niego kupuje "ziółka". Równie chętnie przyjmą pieniądze od dzieci i młodzieży.
Oczywiście mechanizmem napędowym tego procesu jest zakaz. Gdy istnieje zakaz, ceny idą w górę. Gdyby każdy mógł sobie kupić pistolet w sklepie z bronią, skończyłby się monopol mafii, i ta albo zwinęłaby swoją działalność, albo musiałaby konkurować legalnie na wolnym rynku.
Jak nie kijem to pałką
Załóżmy teraz, że system pozwoleń na broń działa bezbłędnie. Sytuację, w której nie istnieje czarny rynek broni. Wszystkie sztuki broni palnej są zarejestrowane i w rękach ludzi z pozwoleniami. Czy osiągnięty został ten szczytny cel, który uświęca nasz środek? Dostęp do broni jest ograniczony i kontrolowany, ale przecież to też jest tylko środek.
Celem jest to, by bandyci nie zabijali ludzi. My tymczasem odbieramy bandycie tylko jedno z niezmierzonego arsenału narzędzi. Gdyby Jakub Holmes nie posiadał broni palnej, to i tak miałby jeszcze tysiące innych możliwości. Mógłby w kinie urządzić koloradzką masakrę piłą łańcuchową. Albo poczekać do końca seansu i wjechać rozpędzonym samochodem dostawczym w wychodzący z kina tłum. Ograniczeniem jest tu tylko wyobraźnia bandyty. Jak ktoś chce zabić to znajdzie sposób. Tyle samo sensu miała by walka państwa z otyłością przez wprowadzenie pozwolenia na łyżki.
Aby system pozwolenia na broń był skuteczny, to trzeba byłoby go rozszerzyć na piły łańcuchowe, samochody dostawcze i nie tylko, siekiery, scyzoryki, nożyczki... Ta lista nie ma końca, jak pisałem już tutaj. Jest to absurd, który wynika z propagowanego przez polityków i media przekonania, że człowiek zabija dlatego, że ma broń palną. Nie!
Człowiek zabija dlatego, że chce zabić. A nie dlatego, że sobie pomyśli: Mam pistolet, kogo by tu zabić?. Bzdura. Jest to odwrócenie problemu o 180 stopni. Zabójstwo jest celem, a nie środkiem. Człowiek myśli: Zieliński to świnia - zabiję go! Muszę tylko zdobyć pistolet. A jeśli tego pistoletu nie zdobędzie, to zabije Zielińskiego całkowicie legalnym i dostępnym bez pozwolenia w każdym sklepie z artykułami dla domu tłuczkiem do mięsa.
Oczywiście socjaliści z dumą powiedzą, że po zaostrzeniu procedury wydawania pozwoleń na broń liczba morderstw popełnianych przy użyciu broni palnej zmalała. Ale nikt nie wspomni o tym, że o tę samą liczbę wzrosła liczba zabójstw dokonywanych tłuczkiem do mięsa. Bo liczba wszystkich zabójstw się nie zmieni. Zmienią się techniki ich dokonywania. A przecież naszym celem jest ograniczenie liczby zabójstw w ogóle!
Kto wydaje pozwolenia?
Pofantazjujmy dalej. Złóżmy teraz, że nie tylko udało się nam wyeliminować problem nielegalnej broni, ale że pomogło to nam osiągnąć nasz zamierzony cel. Mamy teraz do rozwiązania całe mnóstwo "problemów Kisiela". Wprowadzając pozwolenia na broń musimy odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań, między innymi: Kto wydaje te pozwolenia? Na jakiej podstawie? Jak egzekwować prawo w tym zakresie?
Zaskakującym jest to, że nawet osoby, które są przekonane, że III RP jest państwem złym i zepsutym do szpiku kości, zgadzają się, by przedstawiciele tego państwa, którzy mieli swój niekwestionowany i niebanalny udział w jego korupcji, decydowali o tym, kto może posiadać broń palną, a kto ma być bezbronnym. Czy tylko dla mnie to brzmi idiotycznie?
Trzecia RP jest dużo groźniejsza od przeciętnego bandyty. Złe prawo, niemoralne podatki, demoralizowanie ludzi, korupcja, nepotyzm stanowią na dłuższą metę dużo gorsze zagrożenie dla narodu i całej naszej cywilizacji, niż wszyscy szaleńcy świata uzbrojeni po zęby.
I nie ma znaczenia, czy państwo to działa tu bezpośrednio, czy też za pośrednictwem zależnych od niego samorządów, które na ogół zachowują się trochę rozsądniej, ale tylko trochę, czy też przez policję, która, jak słusznie zauważono w komentarzach pod poprzednim moim wpisem na ten temat, ma swój interes w tym, żeby obywatel był bezbronny. Poza tym, sami policjanci bardzo błędnie interpretują, jak ma wyglądać relacja między obywatelem a funkcjonariuszem, o czym też już pisałem (sznurek).
Ponadto organ wydający pozwolenie na posiadanie broni bierze na siebie odpowiedzialność za tę decyzję, zatem zawsze będzie tendencja do tego, by nie wydać go, nawet przy braku przeciwwskazań. Tak na wszelki wypadek.
Kto może posiadać broń?
Kolejnym problemem jest to, komu miałyby być wydawane pozwolenia na broń. Wśród sugestii komentatorów pojawiały się różne warunki, jakie powinien spełniać obywatel, by móc mieć dostęp do broni: niekaralność, zdrowie psychiczne, zdany egzamin praktyczny.
Zacznę od tego ostatniego. Ponownie: rozumiem doskonale motyw Pulsara, który opowiada się za takim egzaminem - obawia się przypadkowego postrzelenia. On zapewne nie ma problemów ze wzrokiem. Ale jeśli ja mam zeza, czy znaczy to, że mam mieć mniejsze prawo do obrony? Jeśli ktoś obcy wchodzi do mojego domu, to chcę mieć prawo posiadania broni choćby po to, by bandytę odstraszyć wymachując nią w jego kierunku, lub oddając niecelny strzał. A jeśli nawet niechcący go śmiertelnie postrzelę, to i tak jest to wina włamywacza.
Jeśli zaś znajdę się w miejscu gdzie oprócz mnie, i bandyty znajdują się też inne niewinne osoby - no to już ja muszę podjąć odpowiedzialną decyzję, czy strzelać, czy nie. Ja znam swoje możliwości (jestem niedowidzący, ale nie głupi) i to ja muszę ocenić, czy podejmując próbę obrony stwarzam większe ryzyko niż to jest tego warte - tak samo jak kierowca w oparciu o swoje umiejętności decyduje, czy nocą w ulewnym deszczu ma jechać 90 km/h jak to jest dozwolone, czy może jednak nie warto jest ryzykować. Jakoś nikt przeciwko temu nie protestuje i nie zabrania jeździć w deszczu. Poza tym, ponownie, w większości przypadków samo wyjęcie pistoletu lub oddanie strzału ostrzegawczego w niebo wystarczy, by spłoszyć bandytę.
Takie samo pytanie można zadać w stosunku do chorych psychicznie. Czy osoba chora psychicznie ma pozostawać bezbronna? Każda choroba psychiczna jest inna i każdy orzekający jest inny. Jak można przeczytać w polecanym już przeze mnie artykule autorstwa Albino Owlet pt. Na kozetce, orzekanie o chorobie psychicznej ma niewiele wspólnego z obiektywnym stanem pacjenta. Rozpoznanych "chorób" i "zaburzeń" jest tyle, że śmiało można powiedzieć, że nie ma ludzi "zdrowych psychicznie". Są tylko niezdiagnozowani. Zresztą z ostatnich doniesień prasowych (sznurek) dowiedziałem się, że sam jestem psycholem pokroju Breivika, czy Holmesa. I wcale się nie zdziwię, jeśli dzięki panu Krzysztofowi Moellerowi moje schorzenie znajdzie się w najbliższym wydaniu DSM, chyba już V.
Jeżeli choroba psychiczna uniemożliwia wariatowi samodzielne funkcjonowanie, to o jego bezpieczeństwo dba opiekun i to ewentualnie ten opiekun może posiadać broń palną. I to ten opiekun jest odpowiedzialny za to, by wariat nie miał do niej dostępu, podobnie jak do wielu innych niebezpiecznych narzędzi - nożyczek, tłuczków do mięsa itp. W końcu to opiekun ma w tym największy interes, bo to jego życie będzie najbardziej zagrożone, gdy w ręce jego podopiecznego dostanie się pistolet.
A ten najgorszy typ wariata, psychopata - morderca i tak broń zdobędzie. Nielegalnie.
I dokładnie takie samo pytanie mogę zadać jeśli chodzi o osoby karane - czy człowiek, który był karany ma być bezbronny? Zakładanie, że ktoś, kto ukradł radio z samochodu tak samo łatwo byłby w stanie kogoś zamordować jest bardzo daleko idącą nadinterpretacją. Różnica między złodziejem a mordercą jest ogromna.
Oczywiście za kradzież należy mu się surowa kara i potępienie, ale karą nie może być odebranie mu prawa do obrony siebie i swoich bliskich. Karą jest więzienie, grzywna, chłosta i mają to być kary nieprzyjemne. Ale nie pozbawienie kogoś fundamentalnego prawa do obrony przed bandytami. Na czas odbywania kary ma być rozbrojony, a jakże - w końcu w więzieniu za jego bezpieczeństwo odpowiada strażnik. Ale po jej odbyciu wraca do społeczeństwa z pełnią praw. Bo to właśnie ta odbyta kara ma go zniechęcić do łamania prawa. A jeśli ustawodawca uzna, że przewidziana kara nie zniechęca w stopniu wystarczającym, to znaczy, że jest zbyt łagodna i należy ją zaostrzyć.
Tym bardziej nie należy spodziewać się, że mordercą stanie się ktoś karany za uchylanie się od płacenia podatków, czy picie piwa w parku.
Nawet w większości napadów z bronią w ręce, broń ta jest tylko blefem, co pięknie ilustruje film: Mimo, że złodzieje byli uzbrojeni, nie odważyli się użyć broni. I mimo przewagi liczebnej czmychali na cztery wiatry, gdy tylko właścicielka sklepu otworzyła do nich ogień. Z prostej przyczyny: Kara za zabójstwo w USA jest dużo bardziej nieprzyjemna niż kara za napad bez ofiar w ludziach. Zakładanie, że ktoś, kto jest w stanie zaryzykować kilkuletnie więzienie dla łatwego wzbogacenia się, zaryzykuje też własnym życiem jest trochę przesadzone. A kara za to ma być na tyle dotkliwa, żeby na dobre wybić z głowy łobuzowi pomysł na ofensywne użycie broni. (przy okazji film ten to kolejna ilustracja jak broń palna pięknie wyrównuje starcie między pięcioma młodzieńcami, a starszą panią - czyż to nie wspaniałe?)
A jeśli nawet ten drobny rzezimieszek zapała żądzą zabicia kogoś, to brak pozwolenia na broń go nie powstrzyma.
Oczywiście błędem byłoby udostępnienie broni skazanemu za morderstwo, ale jest to błąd niemożliwy do popełnienia w normalnym państwie - wisielec nie potrzebuje broni.
Egzekwowanie prawa
Największym problemem i argumentem najsilniej przemawiającym przeciwko pozwoleniom na broń jest egzekucja takiego prawa. A prawo nieegzekwowane to prawo martwe i wyszydzane. To, że nie działa jest najmniejszym problemem. Dużo gorsze skutki przynosi świadomość ludzi, że państwo nie jest w stanie kontrolować przestrzegania prawa, bo naraża to na śmieszność cały system prawny, czego efektem jest jego lekceważenie.
Skąd władza ma wiedzieć, że posiadam nielegalną broń? O nielegalnej broni władza może się dowiedzieć w dwóch przypadkach: podczas rewizji, lub gdy jej użyję. W pierwszym przypadku musielibyśmy się zgodzić z tym, że w każdej chwili, bez zapowiedzi policja może nam przeszukać dom, lub zatrzymać nas na ulicy i zrewidować. Z tym kategorycznie się nie zgadzam z dwóch głównych powodów.
Po pierwsze z powodu ideologicznego - kategorycznie sprzeciwiam się traktowaniu wszystkich obywateli jak podejrzanych i jak niewolników. Bo pan niewolnika może go w każdej chwili zrewidować. Człowieka wolnego - nie!
Drugi powód to powód praktyczny - prewencja ZAWSZE jest dużo bardziej kosztowna i mniej skuteczna niż represja. Jest tylko marnowaniem pieniędzy i zasobów, a jej bardzo wątpliwa skuteczność jest okupiona niewspółmiernymi niedogodnościami i mnożeniem "problemów Kisiela".
Ja jestem wrogiem czynnej prewencji i uznaję zasadę, że nie ma winy tam, gdzie nie ma poszkodowanego. Jeżeli ktoś posiada broń, obchodzi się z nią odpowiedzialnie i nikomu nie szkodzi, to nie ma w tym nic złego, więc nie widzę żadnych podstaw by było to karane.
W drugim przypadku, czyli podczas użycia broni znowu są dwie możliwości: Albo broń została użyta do obrony, albo do napaści.
Jeżeli użyłem broni, by chronić siebie, moich bliskich, moją własność, czy też inne osoby, to czy właściwym byłoby ukaranie mnie, gdybym posiadał tę broń nielegalnie? Oczywiście, że nie, bo to znaczyłoby, że preferowaną jest sytuacja, w której zostałbym okradziony, zabity, lub gdybym pozwolił, by wyrządzono szkodę komuś innemu, nawet jeśli dysponowałbym środkami, by temu zapobiec. Niemoralnym byłoby skazanie mnie za posiadanie nielegalnej broni, jeśli dzięki temu ocaliłem czyjeś życie. Byłoby to dokładnie taką samą niegodziwością, co ukaranie świadka wypadku, który uratował życie ofierze, za brak aktualnego zaświadczenia o przebyciu kursu pierwszej pomocy.
A jeżeli użyłbym tej broni do napaści, to jakie znaczenie ma czy posiadam tę broń legalnie, czy nie? Czy morderca, który zabije z broni, na którą ma pozwolenie powinien być traktowany łagodniej niż ten, który użył nielegalnie posiadanej broni? Oczywiście jest to bzdura - morderstwo, czy jakiekolwiek inne ofensywne użycie broni jest samo w sobie czynnością nielegalną, niezależnie od tego, czy broń ta jest posiadana zgodnie z prawem czy nie.
W obu powyższych przypadkach pozwolenie na broń nie powinno grać żadnej roli, zatem jedyną możliwością, by prawo to miało jakiekolwiek istotne znaczenie jest zgoda na to byśmy byli co chwilę bez powodu rewidowani jak przestępcy, co zapewne ucieszyłoby bojaźliwych redaktorów Nowego Ekranu, o czym pisałem swego czasu tutaj.
Ale nawet "permanentna inwigilacja", jest bardzo niewydajnym środkiem, o czym już tam pisałem. Jak zauważył ś.p. Aleksander hr. Fredro, w swojej komedii "Nikt mnie nie zna",
Ach, potrafi oszukać, kto oszukać żąda,
A zwykle mało widzi, kto we wszystko wgląda.
Remedium
Jestem przekonany, że powierzenie naszego bezpieczeństwa urzędnikom, którzy wydają pozwolenia na broń palną, ani nie zmniejsza liczby zabójstw, ani nie sprawia, że możemy czuć się bezpieczni, ani nie rozwiązuje żadnych problemów, z którymi dużo lepiej i dużo taniej nie poradziłoby sobie rozsądne prawo i praworządne państwo. Obecna polityka w zakresie broni palnej nie realizuje żadnego z przyjętych celów. Żaden cel nie uświęca środków, nieosiągnięty tym bardziej.
Tym, o czym obecnie ludzie, a zwłaszcza socjaliści, z panem Baruchem Obamą na czele, zdają się zapominać, jest to, że morderca nie zabija dlatego, że ma pistolet, tylko dlatego, że CHCE zamordować. I jedynym rozsądnym środkiem zapobiegawczym jest dążenie do tego, by mu tę chęć odebrać. Sposobem na to jest wprowadzenie dotkliwych kar, z karą śmierci za morderstwo włącznie - bo jeśli to nie zniechęci bandyty, to co?
Ale nie tylko kara śmierci - kara więzienia też ma być przykrą i zniechęcającą karą. Bo obecnie przebywanie w więzieniu niczym nie różni się od życia przeciętnego nastolatka, który siedzi beztrosko w swoim pokoju, ogląda telewizję, lub szwenda się po Internecie, a mamusia podtyka jedzenie pod nos. Niczym się nie martwi, nie musi pracować. Tymczasem pobyt w więzieniu ma być przykry - na tyle przykry, że nawet jeśli ktoś raz popełni przestępstwo, to odsiadka skutecznie wybije mu z głowy chęć popełnienia go znowu.
W dawnych czasach więzień opuszczał mury więzienia sponiewierany i upokorzony. Wzdrygał się na samą myśl o możliwości tam powrotu. Dzisiaj przeciwnie - wychodzi najedzony wypoczęty, pełen sił i nowych pomysłów do rozrabiania.
I to będzie dużo skuteczniej odstraszało od zejścia na złą drogę niż obecna pokraczna prewencja. I dużo taniej, bo za darmo, a nawet z zyskiem, jeśli więźniów zmusi się do pracy, jak to miało miejsce niegdyś. Wówczas środki z prewencji będzie można przekazać na represję, czyli na ściganie, co dodatkowo zwiększy nieuchronność kary, a zatem będzie miało działanie jeszcze bardziej zniechęcające dla bandziora - zadziała sprzężenie zwrotne dodatnie.
Samo też ułatwienie dostępu do broni działa zniechęcająco. Obecnie ryzyko, że bandyta trafi na uzbrojoną ofiarę jest prawie żadne. Jeśli każdy obywatel będzie miał swobodny dostęp do broni, to bandyta będzie miał trochę utrudnione zadanie i dużo więcej do stracenia. Bo prawo do posiadania broni to prawo do obrony. I odbierając człowiekowi prawo do posiadania broni nie odbiera mu się prawa do napaści, ponieważ takiego prawa i tak nie posiada. Odbiera mu się prawo do OBRONY.
No i oczywiście, mniejsza pokusa zejścia na złą drogę jest tam, gdzie ludzie bez przemocy są w stanie żyć na zadowalającym poziomie, gdzie nie ma bezrobocia, podatki są niskie, a państwo nie wtrąca się we wszystko co robią obywatele, ale to jest zupełnie inny, też wielokrotnie "wałkowany" przeze mnie, temat.
Proszę zwrócić uwagę, że takie postawienie sprawy w równym stopniu zapobiega wszystkim zabójstwom, podczas gdy obecne prawo skupia się tylko na jednej ich grupie - dokonanych przy użyciu broni palnej - przy całkowitym ignorowaniu grup pozostałych. Efektem tego jest tylko przesunięcie ofiar z jednej grupy do innych.
Wygląda na to, że straciliśmy główny cel z oczu, tak jak zdolność realnej oceny, czy droga, którą obraliśmy faktycznie do tego celu prowadzi.
Wszystkie obecnie stosowane argumenty za regulowanym przez państwo dostępem do broni sprowadzają się do jednego: Jakże to tak, bez pozwolenia? - opierają się jedynie na naszym przyzwyczajeniu do istniejącej sytuacji i na tym, że uwierzyliśmy w stokrotnie powtarzane kłamstwa, że jeśli państwo przestanie się tym zajmować to się wszyscy pomordujemy. Tymczasem za każdym razem, gdy ktoś mówi mi, że państwo musi coś regulować, bo inaczej będzie katastrofa, mnie przypomina się scena z filmu Stanisława Barei. Większość regulacji państwa pełni tę samą rolę, co marynarka Filikiewicza.
Pora już zwalczyć w sobie tę potrzebę posiadania pozwolenia na wszystko - bo to jest istota zniewolenia.
Dziwny wniosek, że zabraniając posiadania broni palnej ze spadkiem liczby zabójstw przy użyciu tej broni idzie proporcjonalny wzrost liczby zabójst przy użyciu innych narzędzi.
OdpowiedzUsuńDlaczego dziwny? Bo nie tak łatwo zabić tłuczkiem do mięsa, nie tak łatwo schować piłę mechaniczną w spodniach i nie tak łatwo rozjechać kogoś samochodem (chyba że przypadkowego przechodnia).
Broń palna w porównaniu do innych daje taką przewagę nad ofiarą, że śmiem się nie zgodzić z tą tezą. Ale wcale nie chodzi mi tylko o to, że jest skuteczniejsza. Ważne są również kwestie taktyczne.
Broń palna umożliwia działanie z całkowitego zaskoczenia, zabicie z odległości większej niż zasięg ramienia, wzbudza lęk oraz daje możliwość szybkiego i niezauważonego odwrótu.
W przypadku morderców jak Holmes faktycznie wszystko jedno jakiej broni by nie użył, ale większość morderców (nie psychopatów) dba przede wszystkim o swoje bezpieczeństwo i nie chce zostać natychmiastowo ujęta.
Nie osądzam tego, czy państwo powinno licencjonować posiadanie broni, czy też nie. Po prostu uważam, że podobnie jak przeciwnicy wolnego dostępu do niej często przesadzają w swojej argumentacji, tak zwolennicy też nie zawsze mają rację.
Jeżeli jest zakaz posiadania broni to przewaga agresora nad ofiarą jest jeszcze większa. Zabójstwa się zdarzają codziennie (średnio 2-3). Dzisiaj człowiek który zdobył nielegalnie broń jest w stanie ją wyjąć i zastrzelić kogoś na ruchliwej ulicy i uciec, bo nikt nie podejmie próby zatrzymania go, jeżeli 10% przechodniów miałaby broń przy sobie znajdzie się ktoś kto takiej próby dokona.
UsuńPowyższą tezę potwierdzają statystyki (w USA ze względu na nie praktycznie wszystkie stany umożliwiły obywatelom noszenie przy sobie broni po spełnieniu pewnych mało złożonych formalności)
Nic nowego nie wymyśliłeś i w żaden sposób nie odpowiedziałeś też na moje wątpliwości co do słuszności tezy postawionej przez autora. Żadne statystyki nie mogą jej potwierdzić, bo nigdzie nie przeprowadzono takich badań.
UsuńSłusznie, Anonimowy. Jak ktoś porównuje broń palną do tłuczka na mięso czy nawet piły łańcuchowej, to od razu widzę, że nie ma o czym gadać...
UsuńA czym różni się pocisk od ostrza miecza, czy klingi siekiery? Czy wspomnianego powyżej tłuczka? A czym od grotu strzały?
UsuńW jaki sposób wydawanie pozwolenia na broń powstrzymuje morderców? Pozwolenie na broń kierowane jest tylko do obywateli, którzy przestrzegają prawa. A ci co przestrzegają prawa nie mordują ludzi. Wniosek: prawo to obezwładnia tylko praworządnych obywateli.
UsuńPo przeczytaniu wpisu nasunęło mi się kilka luźnych myśli.
OdpowiedzUsuńSystem pozwoleń na broń zwiększa bezpieczeństwo... rządzących. Jeżeli mało kto ma w społeczeństwie pozwolenie na broń to 100 policjantów jest w stanie rozpędzić 10 000 protestujących bo nie ma pośród nich ludzi posiadających broni, bo ci co mają pozwolenie nie chcą go utracić. Tak więc kilka strzałów ostrzegawczych w tył głowy skutecznie załatwia sprawę.
Ja osobiście pozostawiłbym kontrolę nad pewnymi rodzajami broni których skuteczność obronna czy rozrywkowa jest niewielka zaś skuteczność agresywna ogromna (np. Wielkokalibrowe Karabiny wyborowe, granatniki, broń rakietowa). Ich miejsce jest na poligonie, wojnie i strzelnicach. Armia jest w stanie upilnować tych kilkaset-kilku tysięcy sztuk zwykli obywatele nie mają legalnych potrzeb posiadania takiej broni.
Co do negatywnych skutków zakazu posiadania broni dopisałbym fakt że ludzie nie potrafią się obsługiwać bronią. Posiadam repliki optycznie nie do odróżnienia od prawdziwej broni jak pokazuje je znajomym wielu z pośród nich zagląda do lufy.
Staszku, myślę że tym razem nie do końca wiesz o czym piszesz, czy zastanawiałeś się nad aspektem psychologicznym użycia broni? Dużo łatwiej jest kogoś "na czysto" zastrzelić z 10m, niż nurzać się w jego krwi zadając mu kolejne ciosy tłuczkiem do mięsa. Jeśli pracowałbym w sklepie ktoś napadł by mnie z pistoletem, to raczej nie stawiałbym oporu, gdyby zrobił to z nożyczkami w ręku to bym go wyśmiał i walnął po głowie mopem. Dużo ludzi jest sobie w stanie poradzić z napastnikiem uzbrojonym w nożyczki, scyzoryk, tłuczek do mięsa, piłę łańcuchową, siekierę i miecz samurajski, ale obrona przed bronią palną jest prawie niemożliwa (z wyjątkiem ucieczki i ukrycia się, które mają jakiś sens). Pomijając te istotne elementy cały Twój wywód jest nieco pozbawiony sensu, gdyż poległ na założeniach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Guter
Zauważ, że przykład tłuczka do mięsa jest przytoczony tylko przy hipotetycznym założeniu, że "system pozwoleń na broń działa bezbłędnie", a "Wszystkie sztuki broni palnej są zarejestrowane i w rękach ludzi z pozwoleniami". W obecnej sytuacji nikt się nie będzie bawił w napady z nożyczkami, bo zdobycie broni palnej dla bandyty to pestka.
Usuń"ale obrona przed bronią palną jest prawie niemożliwa (z wyjątkiem ucieczki i ukrycia się, które mają jakiś sens)"
UsuńA jednak. W Niemczech gdzie o broń dużo łatwiej, statystyki pokazują, że jest więcej napadów z bronią niż u nas, ale te same statystyki podają, że skutecznych napadów jest mniej niż u nas.
Obrona przed nożownikiem działającym z zaskoczeni też jest prawie nie możliwa, podczas szkoleń dla służb mundurowych uczy się tzw pozycji ginekologicznej jako jedynego skutecznego sposobu skontrowania przy pomocy pistoletu ataku nożem.
UsuńPodobnie obrona przed mieczem samurajskim jest niemożliwa gdy nie posiada się żadnej broni.
SZANOWNY STANISŁAWIE,
OdpowiedzUsuńczy wnioski można podczepić pod każdy rodzaj broni? Np. bombę atomową? Czy wywiad wojskowy zdobywając informacje o ilości głowic w sąsiednim państwie tym samym nie szanuje obywateli tego państwa? Przecież nie użyli jeszcze swego arsenału, czyli nie powinni być szpiegowani - nieprawda-ż? Jak to z tym wrogim nastawieniem do prewencji w tym przypadku?
Czy jednak konieczne jest stosowanie dwóch etyk?
Cytat z Dmowskiego: "Stosunek jednostki do narodu i narodu do narodu leży właściwie poza sferą chrześcijańskiej etyki."
To są trudne zagadnienia. Nikt tego jeszcze nie ogarnął w wystarczającym stopniu.
pozdrawiam,
Pucman
Widzę ponowną wycieczkę w świat fantazji. Bezsensowną moim zdaniem, bo wiele osób wyciągnęło z realnego świata i mocniejszych założeń o wiele ciekawsze wnioski, które warto propagować zamiast udawać się w jakieś intelektualne "założenia", "próby wyobraźni", "domysły" etc. które absolutnie nie przekonają nikogo, bo opierają się na opiniach a nie na faktach.
OdpowiedzUsuńPoza tym radzę jeszcze raz się nad tym wszystkim zastanowić, bo widać podwójne standardy w założeniach:
"(...) cel uświęca środki, czyli, że każdą podłość można usprawiedliwić, jeśli przyświeca jej szlachetna idea. Ja z tym nie mogę się zgodzić i nie mógłbym się zgodzić nawet wówczas, gdyby ten szlachetny cel faktycznie został osiągnięty"
a
"Niemoralnym byłoby skazanie mnie za posiadanie nielegalnej broni, jeśli dzięki temu ocaliłem czyjeś życie."
Dura Lex, Sed lex.
pozdrawiam
Kage
Nie widzę tu żadnej niekonsekwencji. Oczywiście, dopóki istnieje to prawo jakie mamy, należy je przestrzegać, jak mówisz - dura lex sed lex. Chodzi po prostu o to, że jest to złe i niemoralne prawo i należy je zmienić.
UsuńBo to właśnie hołdowanie bezkrytycznej wierze, że cel uświęca środki, doprowadziło do wprowadzenia tego idiotycznego i nieskutecznego zapisu w pierwszej kolejności.
SM
Z tym się w pełni zgadzam- prawo jest złe i należy je zmienić :)
UsuńNiekonsekwencją jest tu stwierdzenie, że cel nie uświęca środków i głębokie przekonanie, że złamanie prawa nie powinno być karane, gdy byłoby w dobrej intencji.
Poza tym tak jak mówiłem wcześniej i przy każdym podobnym wpisie- należałoby przedstawić fakty, dane i inne zastane w naszym świecie przykłady a nie udawać się w intelektualne dywagacje.
Tym nikogo nie przekonamy, bo każda opinia i każda teoria może być skontrowana- lepiej lub gorzej- a fakty się tylko zastaje.
Odetnijmy się od hipotetycznego nurtu dyskusji jaki często się widzi u osób, z którymi nie sympatyzujemy.
Stąpajmy twardo po ziemi jeżeli chcemy przekonywać "na zdrowy chłopski rozum"
pozdrawiam
Kage
W tej kwestii powiedziałbym tak:
OdpowiedzUsuń1) Obowiązujące prawo zawsze winno być egzekwowane, oczywiście wolałbym uniknąć kary i nie domagałbym się jej, ale nie miałbym pretensji do sądu, że mnie skazał.
2) Zgadzam się, że niemoralnym byłoby skazanie mnie za posiadanie broni, która uratuje komuś życie, ale ciąży to na sumieniu ustawodawcy, nie sędziego.
Nie będę przestrzegał prawa jeśli nie zgadza się z moralnością jaką wyznaję. Nie posiadam broni i raczej nie będę posiadał dopóki nie mam takich uprawnień, ale ze względu na ewentualne konsekwencje, a nie dlatego że prawo jest prawem - nie w tym przypadku. Równie dobrze prawo może zakazać picia alkoholu lub kultywowania tradycji chrześcijańskich. Od tego pierwszego odwieść mnie może kara śmierci, od drugiego raczej nic.
Nie zamierzam przestrzegać prawa tylko dlatego, że jakiś dureń w sejmie je ustanowił. Jeśli uważam, że prawo mówi słusznie, wtedy go przestrzegam. Ewentualnie kiedy konsekwencje łamania prawa uważam za zbyt uciążliwe. Możecie to oceniać jak chcecie, ale prawo ludzkie nie przedstawia dla mnie wartości i tyle. Nie mniej warto walczyć, by było rozsądne, bo prawo jest dla ludzi - nie odwrotnie.
Szanowny Pulsarze, przekornie zauważę, że takimi słowami tłumaczą się właśnie zbawcy świata w stylu Unabombera czy Brejvika. Nie przestrzegają prawa ponieważ nie zgadza się z "moralnością, jaką wyznają". Oczywiście zgadzam się, że prawo nie-ludzkie, czytaj naturalne, musi stać wyżej niż to ludzkie. Ale przede wszystkim prawo musi być proste, merytorycznie poprawe i spójne logicznie. To jest pierwsza i podstawowa zasada, o której trzeba trąbić na lewo i prawo. Z logiką nie da się polemizować :-)
UsuńMvS
Drogi MvS,
Usuńtrudno zaprzeczyć więc zaprzeczać nie będę. Od wspomnianych osobników odróżnia mnie odmienny system moralny, a łączy podejście do ludzkiego prawa i nie widzę w tym nic zdrożnego. W gruncie rzeczy trudno się takiemu Breivikowi dziwić, że nie szanuje prawa mieszkając w Norwegii. Abstrahuję oczywiście od samego morderstwa które w sposób oczywisty jest złe.
pozdrawiam uprzejmie
Całkowicie się zgadzam z wpisem Pulsara. Właściwie to i z jednym, i z drugim. Jeszcze tego by brakowało, żeby ktoś miał mi narzucać swoje zasady (prawne czy moralne) tylko dlatego, żebym nie była w konformistów o moralności konwencjonalnej kimś takim, jak Breivik czy Unabomber. Porównywano już nawet moją filozofię do filozofii Hitlera. Cóż, zadajmy sobie pytanie, kto jest bardziej godny pogardy: Hitler czy ci, co poszli za nim pokornie, bo uważali, że "dura lex, sed lex"?
UsuńTemat kontrowersyjny ale i nośny. Wydaje mi się, że broń palna jest demonizowana. Nie ma obecnie bardziej zaawansowanej technicznie broni indywidualnej i to chyba jest żródłem problemu. Ciężko jest przebić przez barierę psychiczną rozmówców, którzy przytaczają przykłady masakr z użyciem strzelb i karabinów. Z innej beczki: Porównujecie państwo pistolet i tłuczek czy miecz a co z bronią miotajacą mechanicznie albo ręcznie? Łuki, kusze, proce, oszczepy? Na ten przykład łuk. Zabawka dla dzieci? Wolne żarty. Zasięg (skuteczny !) łuku angielskiego o naciągu 50-60 kg to 200-250 m. Tyle mają współczesne karabiny szturmowe! Łuk był bronią masowej zagłady o czym świadczy bitwa pod Azincourt. Oszczep- szkoda gadać, stosowany masowo przez armię rzymską. Zostaje kusza- zasada działania prosta jak konstrukcja cepa a skuteczniejsza od (już zabójczego) łuku. Idealna broń zabójcy: cicha, zajmuje mało miejsca, duży zasięg, łatwo zbudować. Nie rozumiem toku rozumowania ustawodawcy, który nie zabrania łuku ale kuszę traktuje poważnie mimo, że jest to tak naprawdę to samo urządzenie. Może jest to podyktowane chęcią bycia w zgodzie z zakazem papieżą Innocentego, który uznał kuszę za diabelską i niegodną rycerza ? Bardzo rycerski ten ustawodawca, nie ma co. Pisząc o tych "zabawkach" wołam za autorem: nie dla prewencji, tak dla represji. Za 100 lat będzie się penalizować blastery psioniczne a bagatelizować archaiczną i zabawkową broń palną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
MvS
Kuszę od łuku różni diametralnie użytkowanie - każdy może używać kuszy szczególnie jeśli mechanizm naciągu jest dobrze wykonany, natomiast użytkowanie łuku wymaga wiele więcej zarówno umiejętności jak i siły. Nie da się strzelać z łuku tak szybko jak z kuszy ze względu na ograniczenia fizjologiczne ciała ludzkiego, które zwyczajnie się szybko męczy. Jak napisałeś - siła naciągu 50-60 kg - tyle musi podnosić ramię przy każdym strzale i to jest głównym powodem dla którego ustawodawca nie boi się, że obywatele zaczą masowo polować z łuków na polityków. ;)
UsuńZ pierwszym zdaniem zgadzam się w 99 procentach. 1 procent- to zależy z jakiego łuku się strzela. Łuk angielski z 60 kg to ekstremum ale już łuk do polowań może mieć 18-20 kg- byle chłopaczek naciągnie, to wystarczy i na grubszego zwierza, ;-)
UsuńCo do drugiego zdania to nie zgadzam się całkowicie: łuk był i jest bronią szybkostrzelną. Nawet dla średnio-zaawansowanego łucznika nie jest problemem wystrzelić 15-20 strzał na minutę. Kusznik musi zmieniać pozycję, schylać się, albo kręcić korbą, obciąża kręgosłup, łucznik utrzymuje stabilną postawę i pracuje ramionami a obciąża palce. To łatwość celowania spowodowała, że kusza stała się bronią armii chłopskich. Co do przyczyny bana na kuszę, podejrzewam, że jest to zaszłość historyczna a nie na przykład troska o zwierzynę leśną. W końcu z łukiem też można kłusować.
MvS
Zgoda, łuk jest zdecydowanie bardziej szybkostrzelny, ale mówiąc, że ciało się szybko męczy mam na myśli to, że nie da się prowadzić ostrzału z łuków tak długo jak z kusz, a także do skutecznego strzelania z łuku trzeba mieć też pewne fizyczne predyspozycje w postaci siły - w przypadku kuszy już nie.
UsuńNo chyba, że się mylę, wtedy proszę o sprostowanie.
Staszek nas zaraz prześwięci ;-)
UsuńUporzadkowując:1. jeśli chodzi o zasadność pozwoleń na broń porównywanie łuku do kuszy jest jak najbardziej na miejscu- pocisk miotany jest w ten sam sposób. Szybkostrzelność i długotrwałość ostrzału akurat nie jest istotna, mówimy o obronie a nie symfonii zniszczenia.
To samo tyczy się siły przebijania. Do bandytów w kamizelkach kuloodpornych można ładować z silnej kuszy- będzie rzeźnia, tylko kto to naciagnie w sytuacji zagrożenia? Przy łuku wysiadają paluchy, przy kuszy kręgosłup. Houwgh.
Predyspozycje fizyczne- dziecko 9 letnie naciąga do brody łuk o naciągu 10 kg. Sam oceń czy to dużo.
Mvs
Nie trzeba wcale odwoływać się do tak archaicznych narzędzi jak kusza, łuk, włócznia, itp. Od kilku ładnych lat w Polsce funkcjonują kolejne nowelizacje ustawy o broni i amunicji zakładające posiadanie bez zezwolenia tzw. broni czarnoprochowej. Ostania nowelizacja zezwala na posiadanie broni o rozdzielnym ładowaniu wyprodukowanej przed 1885 rokiem lub replik (wytworzonych współcześnie) takiej broni. I tutaj możemy znaleźć całkiem niezłą broń palną, która służyła z powodzeniem do zabijania 150 lat temu, np. fantastyczny karabin Sharpsa, czy 6-cio strzałowe rewolwery Colta i Remingtona. Takiego Colta, albo dwa lub trzy, mogę kupić w sklepie z bronią czrarnoprochową po okazaniu dowodu osobistego. Do tego, kule, kapiszony, itp. Podobno tylko z prochem jest mały problem, ale już w Czechach nie, gdzie sklepy sprzedające proch na kilogramy przesunęły się pod samą granicę (zawsze frontem do klienta). Do rzeczy: tak broń ma podobne właściwości, poza dłuższym przygotowaniem, do współczesnych rewolwerów (na które muszę mieć pozwolenie). Cytując za Wikipedią: ‘The .36 caliber (.375–.380 inch) round lead ball weighs 80 grains and, at a velocity of 1,000 feet per second, is comparable to the modern .380 pistol cartridge in power.’. Oczywiście, na ponowne naładowanie takiego rewolweru muszę poświęcić trochę czasu, więc w celu urządzenia masakry muszę kupić w sklepie za rogiem kilka egzemplarzy. Mam tylko jedno pytanie: czy ktoś widział, słyszał lub czytał o ludziach biegających z Coltami po ulicy czy też strzelającymi do innych pod wpływem ‘impulsu’? Nawiasem mówiąc, sąsiad mojej ciotki pod wpływem impulsu chwycił siekierę i zabił żonę.
UsuńOtóż to, kolego anonimowy. Dodam jeszcze w sprawie owej legalnie posiadanej siekiery. Gdyby ów sąsiad ciotki zdjął obuch ze styliska stałby się przestępcą w posiadaniu nielegalnego narzędzia w postaci "pałki z twardego materiału przupominającej kij bejsbolowy".
UsuńDobrze, że kolega dodał o czarnoprochowcach. Ciekawe jak wygląda kwestia przekroczenia Remingtonem mojej ulubionej "granic obrony koniecznej".
UsuńMvS
Już to kiedyś pisałem, ale powtórzę: z powodu wspomnianych przez Ciebie przepisów jeśli kiedykolwiek będę musiał obronić siebie lub kogokolwiek innego używając przemocy i mi się to uda to natychmiast się ulotnię (jeśli nie będzie świadków). Wolę żeby napastnik przypłacił zdarzenie życiem, niż żebym trafił do więzienia za przekroczenie granic obrony.
UsuńDrogi Staszku
OdpowiedzUsuńCo do samych pozwoleń, to owszem tłuczkiem można zabić, ale wymaga to nieco wysiłku. Autor napisał:
"Zieliński to świnia - zabiję go! Muszę tylko zdobyć pistolet."
Nie taka sytuacja jest groźna, ale taka w której ktoś ten pistolet posiada przy sobie i w chwili gniewu używa jego zamiast kija od szczotki - i mamy trupa zamiast kilku siniaków. Piszę to tylko, by zwrócić autorowi uwagę na lukę w rozumowaniu, bo nie jestem zwolennikiem ograniczania uczciwym obywatelom dostępu do broni palnej.
Zostawmy temat egzaminów praktycznych - pisałem już wcześniej, że nie jest to dla mnie kwestia najistotniejsza, a z uwagi na angażowanie dodatkowych środków rzeczywiście lepiej z niej zrezygnować. Tu zgadzam się z autorem(dałem się przekonać), że:
"Ja znam swoje możliwości (jestem niedowidzący, ale nie głupi) i to ja muszę ocenić, czy podejmując próbę obrony stwarzam większe ryzyko niż to jest tego warte"
Jednocześnie informuję, że poniższe słowa są nadinterpretacją moich wypowiedzi:
"Zakładanie, że ktoś, kto ukradł radio z samochodu tak samo łatwo byłby w stanie kogoś zamordować jest bardzo daleko idącą nadinterpretacją. Różnica między złodziejem a mordercą jest ogromna."
Oczywiście, że tak, ale przecież broń może być użyta do napadu bez ofiar w ludziach i uważam, że prawo powinno utrudniać przestępcom powtarzanie ich zbrodni. Z całą mocą natomiast nie zgadzam się z tym zdaniem:
"Oczywiście za kradzież należy mu się surowa kara i potępienie, ale karą nie może być odebranie mu prawa do obrony siebie i swoich bliskich. Karą jest więzienie, grzywna, chłosta i mają to być kary nieprzyjemne. Ale nie pozbawienie kogoś fundamentalnego prawa do obrony przed bandytami. Na czas odbywania kary ma być rozbrojony, a jakże - w końcu w więzieniu za jego bezpieczeństwo odpowiada strażnik. Ale po jej odbyciu wraca do społeczeństwa z pełnią praw."
A niby dlaczego nie? Każdy kryminalista powinien być pozbawiony tego prawa i nie widzę powodu, by traktować go w tej sprawie na równi z innymi obywatelami. Jeśli człowiek wykazał się wrogością do społeczeństwa powinien ponosić tego konsekwencje. Kara będzie wtedy jeszcze skuteczniej odstraszająca. Nie zgadzam się, że nie można ograniczać prawa do obrony kryminaliście - można, a nawet trzeba. Podkreślmy słowo KRYMINALISTA, bo wybieg autora w stronę przestępstw fiskalnych czy bzdurnych wykroczeń zakrawa o próbę obrazy mojej inteligencji - choć na razie zakładam, że byłaby to nadinterpretacja z mojej strony.
Rozumiem troskę autora o zapewnienie możliwie wiele swobód obywatelskich, ale uważam, że kryminaliści powinni być piętnowani w społeczeństwie. Tak samo powinni tracić prawa do głosowania w wyborach z chwilą wydania prawomocnego wyroku. Natomiast samo pozwolenie na broń może być w sumie równoważne z zaświadczeniem o niekaralności wydawanym w ciągu max kilku dni w dowolnej komendzie policji.
Co się zaś tyczy prewencji, nie jest ona potrzebna. Wystarczy, żeby sprzedawca broni legitymował człowieka, któremu sprzedaje broń i nie mógł jej wydawać osobom,które nie okażą zaświadczenia. Oczywiście przy okazji innych działań policjanci znajdując broń, np. w samochodzie kierowcy, który złamał zasady ruchu mogą sprawdzić czy osobnik nie był karany, ale trudno to nazwać działaniem prewencyjnym. Oczywiście sam brak zaświadczenia o niekaralności nie może być przestępstwem, a jedynie posiadanie broni przez osobę skazaną prawomocnym wyrokiem.
Dodatkowo uważam, że warto rozważyć taki pomysł(nic nowego):
każdy nie karany mężczyzna powinien przejść obowiązkowe, nawet skrócone, szkolenie wojskowe (mowa o osobach kwalifikujących się do służby). Każdy taki przeszkolony mężczyzna powinien również być zobowiązany do posiadania sztuki dowolnej broni palnej.
Pozdrawiam serdecznie,
Szwajcaria, Szwajcaria, Szwajcaria
UsuńMvS
Owszem :) choć wolałbym to rozwiązać inaczej. Taką służbę wojskową wolałbym jednak widzieć jako dobrowolną, ale konieczną jeśli chcesz mieć prawo oddania głosu w wyborach.
UsuńCo innego napisałeś w poprzednim poście: powinien, obowiązkowe, zobowiązany. A więc jak: przymusowa czy dobrowolna służba wojskowa?
UsuńW jakim wieku szkolenie? 18, 20, 25, 30 lat? Przez jaki okres czasu posiadamy obowiązkowo broń w domu? Do końca życia ?
Dlaczego akurat kryterium służby wojskowej co do głosu w wyborach?
MvS
Napisałem, że "warto rozważyć taki pomysł", bo wpadł mi do głowy nagle podczas kończenia wpisu i nie przemyślałem sprawy gruntownie przed jego wysłaniem. Dyskusja chyba służy do wymiany myśli i wybierania tych najlepszych opcji, czyż nie? Zatem uściślam: doszedłem do wniosku, że powinno być to dobrowolną służbą wojskową, ale konieczną (dla mężczyzny) by uzyskać prawa wyborcze. Byłby to jeden z warunków koniecznych do spełnienia, by oddać głos w dowolnym plebiscycie. Chodzi o to, że jeśli poddajesz się służbie wojskowej to jest to jakiś akt poświęcenia względem ojczyzny.
UsuńKryterium wieku nieistotne - jeśli ktoś nie spełnia zdrowotnych wymogów służby wojskowej może otrzymać służbę zastępczą.
Jak długo mamy trzymać broń? A przez konkretną ilość lat po zakończonej służbie. Okres ten byłby równoważny z okresem przebywania w rezerwie. Chyba nie muszę udowadniać, że ma to być koniecznie 15, a nie np. 20 lat, bo uważam to za mało istotne. Ważne żeby był ten czas jasno określony.Jeśli zainteresowany przedłoży stosowne orzeczenie lekarskie o niezdolności do służby może się oczywiście zwolnić z tego stosunku do służby.
Tyle wymyśliłem na poczekaniu. Zapraszam do dyskusji.
Pytam z ciekawości, sam ostatnio dumam nad kryteriami prawa wyborczego. Problem ze służbą wojskową (nie tak znowu dawno) był taki, że każdy jej unikał. Po prostu był to czas w większości stracony, zwłaszcza dla kogoś po studiach był to strzał w stopę na starcie maratonu. Do rzeczy: wydaje mi się, że nie wiek ale kryterium posiadania nieruchomości (dom, mieszkanie, gospodarstwo) miałoby sens przy urealnianiu głosów wyborczych. I oczywiście obywatelstwa. W myśl zasady mieszkasz, pracujesz, zyjesz- głosujesz. Czyli żadnych studentów, wolnych duchów i całej Polonii.
UsuńWiem, offtop się zrobił ale wątek ciekawy.
Pozdrawiam
MvS
Myślę, że autor nie będzie miał nam za złe, a może i kolejny wpis poświęci temu tematowi.
UsuńPomysł z nieruchomością ciekawy i rozumiem sens. Jednak dlaczego mam kupować nieruchomość jeśli nie chcę, po to by mieć wpływ na swój kraj? Załóżmy, że jestem patriotą, inteligentnym, ciężko pracującym człowiekiem, który mieszka w Polsce, ale jednak lubi często zmieniać miasto w którym żyje. Albo jego praca ma charakter taki, że wciąż się gdzieś przenosi. Może być też żołnierzem, który co jakiś czas wedle rozkazu musi się przeprowadzić. Takie osoby byłby by zmuszone do zakupu nieruchomości i to mi się nie podoba.
Mój pomysł zakłada trzy kryteria prawa wyborczego:
1) odbyte szkolenie wojskowe,
2) uiszczona opłata w lokalu wyborczym,
3) poprawnie wypełniony test na karcie do głosowania.
ad.1. Rozumiem Twoje obiekcje, bo sam z tego samego powodu nie odbyłem służby. Dlatego obowiązkowe szkolenie mogłoby trwać tak jak do niedawna ok. 3 miesięcy. To wystarczająca ilość czasu, by młodego człowieka nauczyć elementarnej dyscypliny oraz użytkowania broni palnej. Ja z tej szansy nie skorzystałem(choć miałem ochotę), bo wolałem zarobić trochę pieniędzy w wakacje, ale gdyby od tego zależało moje prawo głosu to bym się nie zastanawiał.
ad.2. Opłata ryczałtowa za każdorazowe wybory uiszczana w celu otrzymania karty do głosowania. Wprowadzenie opłaty niezbyt wysokiej - dostępnej dla każdej kieszeni, ale również na tyle wysokiej, by miała wartość dla przeciętnego obywatela powoduje, że każdy głos mój głos ma dla mnie znaczenie. Nie ma sytuacji, że głosują ludzie, którzy w sumie nie wiedzą nic o polityce i oddają głos na "bylekogo". Moja znajoma dla przykładu oddała kiedyś głos na PSL choć, nie wiedziała dlaczego i nawet nie była w 100% pewna czy to o tą partię chodzi. W dzisiejszej Polsce ustaliłbym powiedzmy 100zł za wydanie karty.
ad.3. Kryterium intelektualne, czyli dodanie do karty kilku pytań testowych (lub dodanie dodatkowej karty z testem) dotyczących np. konstytucji Państwa Polskiego. Tylko głosy z poprawnymi odpowiedziami liczyłyby się jako poprawne. Chyba nie muszę tłumaczyć po co to kryterium.
Off-topic odnośnie obowiązkowej służby wojskowej: jest niecelowa. Sam uniknąłeś nie dlatego, że jesteś pacyfistą, tylko dlatego, że to "szkolenie" było do dupy i niczego pożytecznego nie uczyło, nawet umiejętności strzelania z kałacha. Tak jest i będzie z każdym obowiązkowym szkoleniem organizowanym przez biurokratyczne państwo - jeśli zabraknie pieniędzy, to w pierwszym rzędzie oszczędzać się będzie na rekrutach, amunicji itp. a nie na urzędasach w mundurach. Chcesz, żeby mężczyźni umieli strzelać? pozwól im posiadać broń! Nauczą się sami i za własne pieniądze.
UsuńNie mam zastrzeżeń do Twojego systemu, sam niejako się formuje drogą eliminacji. Ze służbą wojskową jest o tyle problem, że spora część społeczeństwa zostałaby wyłączona z głosowania już teraz, nawet nie ze względu na kategorię D, lecz sam fakt przedawnienia wieku poborowego (gość ma 35-40 lat i nie przesłużył ani dnia). Co do opłat za kartę do głosowania raczej optowałbym za opłatę symboliczna 5-10 złotych. Działanie odstrasząjące jest a nie rujnuje kieszeni.
UsuńCi biedniejsi obywatele mają w końcu takie same prawa. Służby oczywiście nie głosują- zawsze będą stronniczne. Dlatego też nasuwa mi się kryterium nieruchomości. Uważam że, głosowanie w wyborach ma być przywilejem zarezerwowanym dla obywateli a nie dla mieszkańców.
MvS
PS:
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze jedną ważną sprawę - ułatwienie dostępu do broni zawsze musi być połączone z KARĄ ŚMIERCI ZA MORDERSTWO. Do tego stopnia, że najpierw należy wprowadzić karę śmierci za morderstwo, a dopiero potem swobodny dostęp do broni. W przeciwnym wypadku wzrośnie ilość ofiar napadów zamiast zmaleć, a przytoczone przez Staszka filmiki będą ukazywać strzelających bandytów a nie uciekających w popłochu. Nie wolno o tym zapomnieć.
Cóż ani służba wojskowa czy będzie to kurs 3 miesięczny, ani nieruchomości ani cokolwiek innego, jeżeli chodzi o broń. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie używał broni bez jej choćby przestrzelenia na strzelnicy. Przecież, każdy by chciał wiedzieć jak "to to" działa. A na strzelnicy złapał by bakcyla i postrzelał trochę i już jest przeszkolony, że tak powiem, bardzo podstawowo, co oznacza, że strzelać w obronie potrafi. Broń naprawdę nie jest trudna w użytkowaniu. Jest to prosty system typu, celuj i naciskaj (spust). Panowie i Panie tutaj chodzi o dostęp do broni a nie posiadanie głowicy atomowej. Widzę, że w Polsce niestety dalej broń jest demonizowana jako coś "specjalnego i śmiertelnie niebezpiecznego". Jeżeli już tak lubujecie się w nakazikach i zakazikach narzucanych odgórnie, to proponuje nakaz taki aby po kupieniu broni delikwent poszedł na strzelnice i wystrzelał powiedzmy 3 magazynki lub oddał 20 stzałów, po czym gościu ze strzelnicy dzwoni do powiedzmy urzędu gminy i mówi, że taki a taki z taką a taką bronią (numer broni), jest już pełnoprawnym posiadaczem broni palnej i można tą broń można zarejestrować jako legalnie nabytą.
OdpowiedzUsuńA co jeśli osoba posiadająca broń znajduje się pod wpływem alkoholu? Wtedy nie można powiedzieć, że osoba ma pełną świadomość tego, co robi.
OdpowiedzUsuńOgólnie z artykułem się zgadzam, tylko właśnie ta jedna rzecz nie daje mi spokoju.
Pozdrawiam!
A jakie to ma znaczenie? Jeśli kogoś zastrzeli, to jakie ma znaczenie, czy jest pijany czy nie? Na szafot!
Usuń