środa, 23 stycznia 2013

Lewica nie pozwala się dogadać

Jakiś czas temu natknąłem się w Sieci na taki oto obrazek:
Jest to oczywiście karykatura i nawet feministek-lesbijek nie podejrzewam o aż taką głupotę, by zapłodnić się tylko w celu dokonania aborcji. Ale obrazek ten niesie w sobie jednak trochę głębi. Środowiska lewicowe walczą z jednej strony o to, by umożliwić jak największy dostęp do zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego, by wspomóc rodziny, które chcą mieć dzieci, ale nie mogą oraz walczą o jak najłatwiejszy dostęp do aborcji tym kobietom, które dziecka nie chcą mieć. Z drugiej strony nie robią nic, by ułatwić im najbardziej oczywiste rozwiązanie obu problemów za jednym zamachem, bezboleśnie, tanio i bez kontrowersji, czyli "dogadanie się".

Wprost przeciwnie, jeszcze to utrudniają! To właśnie lewica piętrzy biurokratyczne utrudnienia ludziom, którzy chcą adoptować dziecko. Formalności, kontrole, wywiady środowiskowe - to tylko sprawia że ludziom odechciewa się adoptować dziecko - wolą wydać pieniądze na zabieg in vitro (albo, o co walczy lewica, obywatele robią zrzutkę), a niezdecydowana matka usunie dziecko, lub w najlepszym razie odda do domu dziecka.

Jest to oczywiście ogromne marnotrawstwo. Pal licho pieniądze, ale zabijanie lub nawet osierocanie dzieci przez tak bezsensowne podejście jest niewybaczalne.

Ktoś powie, że te wszystkie formalności są niezbędne, by sprawdzić czy przyszli rodzice adopcyjni się nadają, czy ich stać i czy nie będą dziecka torturować. No dobrze, ale przecież biologicznych rodziców nikt nie sprawdza. Menele, narkomani, wariaci, Stefan Niesiołowski - oni mogą mieć własne dzieci. Bo nikt nie wydaje pozwolenia na posiadanie własnych dzieci. Dlaczego ktokolwiek miałby sprawdzać rodziców adopcyjnych?

Proszę zauważyć też, że w przeciwieństwie do naturalnego poczęcia, w przypadku adopcji możemy wyeliminować przynajmniej jeden problem: problem niechcianego dziecka. Nie słyszałem do tej pory, żeby nastolatka upiła się na imprezie i adoptowała dziecko, albo żeby bandzior napadł kobietę nocą w parku i siłą zmusił do podpisania papierów adopcyjnych. A mimo to nikt nie ma oporów przed tym, by powierzyć nastolatce opiekę nad nieplanowanym dzieckiem, a małżeństwu, które pragnie mieć dziecko, ale ich wieloletnie starania na poczęcie nie przynoszą efektu, skazuje się na długą drogę przez formalności i upokorzenia.

Formalności adopcyjne powinny być skrócone do minimum. Do notarialnej umowy między rodzicami biologicznymi (lub opiekunem prawnym w przypadku porzucenia), a adopcyjnymi, albo nawet i jeszcze prościej. Kiedy niechciane dziecko znajduje rodzinę, która jest gotowa przyjąć je do siebie i pokochać, to należy się tylko cieszyć i zrobić wszystko co się da, by proces ten uprościć i przyspieszyć. Czyż można uczynić coś piękniejszego niż podarować Dom sierocie?

Oczywiście, rodzice adopcyjni raz na jakiś czas mogą się okazać złymi rodzicami. Trudno, zdarza się. Ale ryzyko wcale nie jest większe niż w przypadku rodziny biologicznej. A nawet jest mniejsze, bo przynajmniej można mieć pewność, że decyzja o posiadaniu dziecka została przemyślana i podjęta.

Uwaga: powyższe jest jednak prawdziwe tylko wówczas, jeżeli państwo nie wypłaca zasiłku rodzicom adopcyjnym, bo wówczas dochodzi do sytuacji, gdzie dzieci adoptowane są nie z miłości, ale dla pieniędzy, a to już jest dużo gorszy problem.

To co robi lewica, czyli dążenie do ułatwienia in vitro, ułatwienia aborcji a jednocześnie do utrudniania adopcji przypomina mi, również socjalistyczny, nakaz utylizowania przez sklepy żywności nie zakupionej przed upływem terminem ważności. Nędzarze chodzą po śmietnikach wygrzebując z nich sponiewierane kawałki jeszcze starszego jedzenia, ale właściciel sklepu nie może im oddać jeszcze całkiem świeżych produktów. On poniesie koszty utylizacji, oni poniosą koszt (mierzony ich zdrowiem) jedzenia śmieci, ale lewica nie pozwoli im się dogadać.

Jest to też oddalanie ludzi od siebie. Oto zamiast pozwolić im wspólnie zrobić coś dobrego z korzyścią dla obu stron oraz tej trzeciej, najbardziej niewinnej, z jednej strony zachęca się ich do tego by wyrzucać "niepotrzebne" dzieci do kosza, a z drugiej zniechęca się ich do adoptowania sieroty. A robią to ci sami ludzie, którzy tak namawiają do brania psów ze schroniska, bo one tam tak cierpią i tak ich żal, i biedactwa zostaną uśpione, jeśli nikt ich nie zabierze. Niestety, w stosunku do dziecka brak im tych uczuć.

I jest to oczywiście jeden z najsmutniejszych przykładów na poparcie słów nieodżałowanego Stefana Kisielewskiego, że socjalizm jest ustrojem bohatersko walczącym z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju.

5 komentarzy:

  1. Myślę, że tytuł tego postu powinien brzmieć: "By żyło się lepiej, wszystkim"

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawanie władzy nad ludźmi urzędnikom - na dowolnym polu - powoduje podejście typu: lepsze nic niż rydz. Dotyczy to "licencji" na adopcję, płacy minimalnej, jak i wielu innych socjalistycznych bzdur.

    Wracając do adopcji: "dobro dziecka" jest pojmowane przez urzędasów tak, że lepsze nic, czyli bidul, bo:
    - za mało metrów kwadratowych,
    - nie ma osobnego pokoju dla dziecka (jakby w bidulu był),
    - za mało peelenów (jakby u pijaków, od których je zabrano, były),
    - itepe;
    a wreszcie dlatego, że ojciec rodziny w końcu nie ścierpiał, żeby mu jakaś wścibska suka w urzędzie tłumaczyła, jak się dzieci robi i pieprznął papierami o stół.

    Przepraszam za dosadne wyrażenia, ale tak to właśnie dzisiaj wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie myślisz, że lewicę naprawdę obchodza te kwestie (pytanie retoryczne). Rysunek i twój tekst trafiają dokładnie w punkt.

    OdpowiedzUsuń
  4. pamiętam jak czytałem artykuł o aborcjach przeprowadzanych w wielkiej brytanii, kilkadziesiąt przypadków rocznie, na dzieciach poczętych in vitro. chodziło o to że ty tym czasie kobiety rozstawały się z partnerami/partnerkami itp.
    tak więc obrazek przedstawia nieomal istniejące zjawisko
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  5. 43 yr old Assistant Media Planner Stacee Royds, hailing from Beamsville enjoys watching movies like Funny Bones and Worldbuilding. Took a trip to Uvs Nuur Basin and drives a C70. Pelny artykul

    OdpowiedzUsuń