Ostatnio "poprztykałem" się z JKM na jego blogu na temat krzywej Laffera. On twierdzi, że krzywa ta może sobie falować i mieć wiele maksimów lokalnych, ja się z tym nie zgadzam. Napisałem:
Myli się Pan, Prezesie. Krzywa ta może mieć tylko jedno maksimum i
zawsze będzie wypukła do góry (oczywiście przy założeniu, że oprócz
wysokości podatku nie zachodzą żadne inne istotne zmiany, jak na
przykład zaostrzenie kar za oszukiwanie fiskusa). Aby krzywa "wygięła
się" w drugą stronę, wpływy z podatków musiałyby przyrastać szybciej niż
gdyby proporcja ta była liniowa, czyli gdyby podnoszenie podatków
zniechęcało do oszukiwania fiskusa, a wiadomo, że jest dokładnie
odwrotnie. Dodałem odsyłacz do mojego wyczerpującego, jak mi się wydawało, artykułu Prosta Krzywa.
JKM:
Nie mylę się. Nikt nie powiedział, że krzywa użyteczności ludzi jest
liniowa, ani że kary są liniowe, ani że łatwość oszukiwania na podatkach
jest liniowa (np. gdy ustawowo podatnicy z małą stopą opodatkowania
sprawdzani są przez biuro A, ze średnią przez biuro B, z najwyższą przez
biuro C - a wiadomo, że w biurze B panuje tolerancja...) . Oczywiście w
praktyce w 99% będzie jedno maksimum - ale mówimy o teorii...
Ja:
Pozostaję na stanowisku, że krzywa Laffera może mieć tylko jedno
maksimum. Zgadzam się, że wymienione przez Pana zmienne mają wpływ na
wysokość wpływów do budżetu państwa, ale nie mogą być uwzględniane przy
tego typu rozważaniach.
Możliwości są dwie: albo zmienne te są funkcją wysokości podatków, albo, że są od nich niezależne.
Pierwszy przypadek można odrzucić, bo człowiek nie stanie się ani mniej
ani więcej użyteczny po podwyżce podatków, a nawet jeśli tak będzie, to
trudno się spodziewać, że podwyżka z 10 na 15 procent obniży jego
użyteczność, a z 20 na 25 zadziała przeciwnie. To samo z karami - można
podnieść podatek i obniżyć kary, a można też obniżyć podatek wraz z
karami - nie ma między nimi żadnej zależności, poza wolą pana
Rostowskiego.
A jeśli czynniki te nie są zależne od wysokości
podatków, to, aby je uwzględnić, należy traktować je jak kolejne
argumenty tej funkcji, rozszerzając jej wykres o kolejne wymiary, ale
wówczas krzywa Laffera przestaje być krzywą, a zaczyna być powierzchnią,
albo i bardziej skomplikowanym, wielowymiarowym tworem.
Pańskie
dotychczasowe podejście można porównać do zadania z fizyki: naszkicuj
wykres zależności naciągu łuku do odległości na jaką poleci strzała.
Zadanie proste, ale w tym wykresie Pan stara się dodatkowo uwzględnić
wszystkie możliwe materiały, z jakich zbudowane są łuk i strzała, pełen
zakres temperatury i ciśnienia powietrza, zmienne pole grawitacyjne. Nic
mądrego z tego nie może wyniknąć.
Dlatego do rozważań musimy
przyjąć, że wszystkie parametry niezależne od wysokości opodatkowania są
stałe, bo jeśli nie, to będziemy mieli do czynienia z wielowymiarową
funkcją o dość trudnym do modelowania przebiegu, ale i tak zawsze każdy
dwuwymiarowy przekrój tej funkcji równoległy do osi wysokości podatków P
i osi wpływów do budżetu W będzie mniej lub bardziej symetrycznym, czy
regularnym, ale zawsze "łukiem" wypukłym w kierunku od osi P i z jednym
maksimum Wo, czyli dokładnie tak, jak przedstawił był to Artur Laffer. A
zatem pozostałe parametry w tych rozważaniach można pominąć, jako
nieistotne.
Bardzo częstym problemem w zrozumieniu krzywej Laffera, który musi prowadzić do podobnych, fałszywych wniosków jest to, że, świadomie lub nie, traktuje się krzywą Laffera jako funkcję czasu. Tak jakby się zakładało, że pan Laffer proponuje eksperyment: dziś podatki są zerowe i stopniowo będziemy podnosić je przez rok do stu procent, a krzywa pokazuje jak w ciągu roku zmieniać się będą się dzienne wpływy, przy jednoczesnym założeniu że w czasie tego roku życie płynie swoim tokiem i wszystko może się zdarzyć - zmiany w prawie podatkowym, strajk związkowców, krach na giełdzie, wojna.
Świetnie to widać w komentarzu antaresa, który pisze: W pewnym momencie Bolek potrącony przez samochód, trafił do szpitala i
nie kupił swoich 30 flaszek. I kuracja szpitalna trwał pół roku.
Sytuacja pańska stała się "wypukła" w dół. Czyli zakłada, że na przykład kiedy podatek wynosi 20 procent Bolek jest zdrowy, a kiedy wynosi 30 procent Bolek jest w szpitalu. Jest to błąd na poziomie podstawowym. Innym błędem podstawowym jest modelowanie krzywej dla jednego podatnika, ale o tym za chwilę.
Krzywa Laffera nie ma osi czasu. Ilustruje jaki wpływ do budżetu byłby DZIŚ, gdyby podatek wynosił 20 procent, oraz jaki byłby DZIŚ, gdyby wynosił 30 procent. Możemy oczywiście wykreślić dwie krzywe - jedną dla (pozostając już przy tej niefortunnej retoryce antaresa) Bolka w szpitalu, drugą dla Bolka zdrowego i obie te krzywe będą od siebie nieco różne, ale obie będą miały te same cechy charakterystyczne dla krzywej Laffera, o których już nieraz pisałem.
Trudność w zrozumieniu tego bierze się stąd, że jest to koncepcja o pewnym poziomie abstrakcji, bo bardzo nieintuicyjne jest wyobrażenie sobie, że w tym samym momencie obowiązują różne podatki (rzeczywistość równoległa) - stąd, często nieświadome, podmienienie osi stopy podatku P osią czasu t, z założeniem, że stopa podatku jest liniową funkcją czasu P(t). Różnica jest taka, że prawo podatkowe oraz pewne inne czynniki, które są niezależne od wysokości podatków P, są zmienne w czasie t (zależą od czasu), zatem po tej podmianie wpływy do budżetu państwa stają się funkcją nie tylko stopy podatkowej, ale też wielu innych argumentów.
Drugim błędem jest rozważanie krzywej Laffera dla jednego podatnika. Podatnik zazwyczaj nie rezygnuje z płacenia tylko drobnej części podatku, przy każdej drobnej zmianie stopy. On niski podatek będzie płacił równo (wzrost liniowy), przy pewnej wartości zatai na przykład połowę swojego przychodu, w tym punkcie funkcja będzie nieciągła a podatek dla pewnych wartości znów zacznie przyrastać liniowo. Przy innej stopie Bolek zrezygnuje z pracy w ogóle. Wykres nie będzie ani ciągły, ani nie będzie przypominał krzywej Laffera. Podobnie z bezrobociem - jeden podatnik albo ma pracę gdy podatki są niskie, albo jej nie ma, ale nigdy nie jest tak, że bezrobocie jednej osoby wynosi 20 procent.
Podobny błąd popełnia marekgwozdz, gdy pisze (poprawiłem pisownię):
Wraz ze wzrostem podatków najpierw zaczyna działać pierwsza grupa ludzi,
tych tzw "cwaniaków" czyli osób dla których naturalne jest ciągłe
szukanie dziur w systemie i stać ich na to. I wpływy obniżają się gdyż
mają oni więcej motywacji do unikania podatków.
Potem dalsze podwyżki podatków mogą znowu powodować wzrost wpływów z powodów czysto arytmetycznych.
Po przekroczeniu pewnego punktu nawet zatwardziali patrioci podatkowi i
osoby którym się nie chciało dochodzą do rozumu i też zaczynają
kombinować. I znowu wpływy się zmniejszają.
Potem znowu mogą odrobinę rosnąć, a potem wraz z dalszym wzrostem, całe branże przestają funkcjonować i znowu mamy spadek.
O jakich grupach pisze? Nawet jeśli w społeczeństwie są jacyś cwaniacy, to nie są oni zorganizowaną grupą cwaniaków, którzy na sygnał przestają płacić podatki. Każdy z nich w innej sytuacji zaczyna cwaniakować. Nikt się z nikim nie umawia, że od dziś nie płaci podatków. Nie ma cwaniaków A i cwaniaków B, każdy cwaniak jest inny. Firmy też nikt nie będzie zamykał na sygnał. Jednemu interes przestanie się opłacać przy podatku 40 procent, a drugiemu przy podatku 39,96.
Dopiero po rozważeniu wpływów z podatków dla dużej grupy różnych podatników i przy założeniu, że oprócz stopy podatkowej i czynników od niej zależnych wszystkie inne czynniki są stałe, można je przybliżyć krzywą Laffera i taki też był zamysł jej autora.
Zgadzam się jednak z JKM. Staszku, nie bierzesz pod uwagę, że reakcja ludzi na wysokość podatków jest związana z wieloma czynnikami czysto psychologicznymi a nie matematycznymi.
OdpowiedzUsuńPrzyklad pierwszy z brzegu - ludzie reagują na liczby bliskie "okrągłych" podświadomie zaokrąglając je w dół. Stąd ceny 9.99 w sklepach które ludziom wydają się o wiele niższe niż 10. Podobnie przy podatkach.
Inny przykład to zmienna reakcja na podwyżkę o różną kwotę, inna reakcja na podwyżkę i obniżkę (wzrost z 15 na 20 i obniżka z 25 na 20 dadzą w efekcie zupełnie inny wpływ do budżetu bo w 1) ludzie będą niezadowoleni z podwyżki a w 2) szczęśliwi z obniżki, nawet jeśli matematycznie to ten sam poziom). Psychologiczne sztuczki niestety działają, a na masy nawet bardziej niż jednostki.
A dla mnie przede wszystkim jedno jest ważne. Krzywa Laffera to NIE jest argument do użycia dla liberała ekonomicznego. Jej użycie zmierza do maksymalizacji zysków RZĄDU a nie JEDNOSTEK. Tym samym dla jednostek najlepiej byłoby aby funkcja znalazła się w minimach. To JKM zauważył i opisał (na szczęście, bo bałem się że tego nie zrobi, zwykło się określać Laffera jako argument "neoliberalny").
Tak, KL jest wykorzystywana przez socjalistw do maksymalizacji wpływów, ale też jest argumentem dla liberałów. Na jej podstawie można wykazać, że możliwe jest obniżenie obciążeń podatkowych bez strat dla budżetu państwa.
UsuńZresztą biorąc pod uwagę to, że dzisiaj z całą pewnością jesteśmy "po prawej stronie" od maksymum, to ja już wolałbym, żeby socjaliści je znaleźli i wykorzystali. Przynajmniej gospodarka nieco się rozrusza.
Krzywa Laffera nie ma jednego, określonego użycia. Socjalista użyje jej do maksymalizacji wpływów, liberał - żeby wytłumaczyć socjaliście, że przy jego chorych podatkach wpływy do budżetu i tak nie będą większe niż przy niskich.
UsuńPodwyżki i obniżki podatków nie są istotne dla krzywej. "Krzywa Laffera nie ma osi czasu. Ilustruje jaki wpływ do budżetu byłby DZIŚ, gdyby podatek wynosił 20 procent, oraz jaki byłby DZIŚ, gdyby wynosił 30 procent."
Równie dobrze moglibyśmy zauważyć na przykład, że przy niższych podatkach gospodarka będzie się rozwijać szybciej i wpływy będą rosły z biegiem lat. Krzywa służy do opisania JEDNEGO zjawiska.
A już na pewno nie został pominięty czynnik psychologiczny - to właśnie on sprawia, że krzywa jest krzywą, a nie prostą.
Zgadzam się ze Staszkiem. To o czym mówi JKM to już nie jest krzywa Laffera. Panowie mówią o dwóch różnych wykresach. Pan JKM mówi o czym innym, a Pan Staszek z Panem Lafferem o czym innym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agnieszka
A co z migracją podatkową? Weźmy taką Szwajcarię. W której wszędzie po za Zurychem można dogadać się aby płacić podatek ryczałtowy. Jeżeli Szwajcaria dzisiaj zrezygnowałaby z tego systemu i wprowadziła 3-5% podatek dochodowy wpływy do budżetu by wzrosły - liczba ludzi rezygnujących z "mieszkania" w Szwajcarii byłaby mała jednak wraz ze wzrostem stawki jednak by rosła osłabiając wzrost wpływów do budżetu po dojściu do stawek porównywalnych z krajami ościennymi (12-18%) wpływy by się gwałtownie urwały ponieważ nikomu nie opłaciłoby się migrować i płacić Helweckich podatków, jednak przebijając 20% znowu odnotowalibyśmy wzrost ponieważ rdzenni szwajcarzy nie będą skłonni ryzykować kar z fiskusa i będą płacić swoje podatki a krzywa Laffera popłynie dalej swoją naturalną ścieżką mając 2 maksima.
UsuńMyślę że zjawisk zależnych od wysokości podatku które mają wpływ na wysokość wpływów do budżetu jest więcej.
Migracja podatkowa jest funkcją czasu. Aby narysować krzywą Laffera trzeba traktować czas jako stałą. Można narysować krzywą dla 26 październik 2013 oraz krzywą dla 23 października 2013. Tak samo można narysować oddzielnie krzywe dla sytuacji po podwyżce, lub po obniżce podatków (Przykład komentatora Kot z gołębnika). Nie można natomiast rysować jednej krzywej Laffera przyjmując raz jedną, a raz drugą datę.
UsuńNie ma większego znaczenia ilość maksimów, bo i tak największe znajduje się blisko prawej strony i z czasem będzie coraz bardziej tam dążyło. Po drugie i o wiele ważniejsze jest to, że gdzie indziej jest maksimum chwilowego wpływu podatku t -> 0, a gdzie indziej w skali powiedzmy 20 letniej. Toż to jest najważniejsze. Po trzecie to nie ma maksimów bo nie ma ciągłości funkcji, musimy "uogólniać" gdy zaś uogólnimy odpowiednio mocno to pozostanie jedno maksimum.
OdpowiedzUsuńK6
Jeśli krzywa Laffera miałaby więcej ektremów nie byłaby krzywą Laffera, ergo pan Staszek ma rację a JKM się myli.
OdpowiedzUsuńCo do teorii JKM ma rację bezsprzecznie. Rozważania są teoretyczne, jak sam podkreślił. To co przedstawiasz Staszku to rozważania praktyczne, co do których JKM też przecież napisał "Oczywiście w praktyce w 99% będzie jedno maksimum - ale mówimy o teorii...". Więc co w ogóle jest ta dyskusja? ;-)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz mówić o teorii, to proszę bardzo! :) Gdy chcesz wykazać, że funkcja nie ma ekstremów lokalnych, potrzebujesz przeprowadzić dowód formalny. W przykładach, które podajesz nie ma żadnej matematyki ani formalizmu.
W jaki sposób zamierzasz udowodnić, że np. niemożliwa jest taka sytuacja: f(9%)>f(10%)f(20%)? Jak chcesz to nawet jest do tego uzasadnienie "praktyczne" - patrz post .
Ale można inaczej. Rozważania są teoretyczne, więc po co się ograniczać ;-) Załóżmy, że Marsjanie rozpylili nad Polską proszek, który powoduje nową chorobę - pełnowstręt, czyli wstręt do pełnych liczb. Odtąd nikt nie zapłaci podatku jak 10% czy 20%, niewielka grupa z najwyższym obrzydzeniem zapłaci 15% lub 35%, a najbardziej efektywne będą podatki wyrażone liczbami pierwszymi: 17%, 37%... Są ekstrema lokalne? Są. Dziękuję, koniec dowodu :-)
W rzeczywistości, ekstremum będzie niemal zawsze jedno, tak jak JKM napisał (a Ty pracowicie uzasadniałeś :-)). Więc doprawdy nie widzę pola, gdzie by się tutaj można było z nim nie zgodzić.
Oj widzę jest problem z nawiasami trójkątnymi. Chodziło oczywiście o zależność f(9%) większe niż f(10%), f(10%) mniejsze niż f(19%), f(19%) większe niż f(20%).
UsuńI oczywiście o post Kota w gołębniku.