Wszystko pięknie, ładnie a co z osobami niepełnosprawnymi od urodzenia, dziećmi z domu dziecka, osobami, które nie mają takich wysokich dochodów, osobami przewlekle chorymi? Jeśli murarz Mietek zachoruje na stwardnienie rozsiane, to na ile mu ta złota karta starczy? Mają zdychać na ulicy? NFZ to patologia, ale wydaje mi się, że jeżeli płacę te składki i wiem, że może komuś to ratuje życie, to warto.
Zacznę od stwardnienia. Oczywiście takie choroby się zdarzają. Na ogół jednak są to choroby wieku podeszłego, więc gospodarny murarz Mietek zdążyłby zaoszczędzić na składkach i dochodowym wystarczająco dużo pieniędzy, aby poradzić sobie nawet bez złotej karty.
Jeśli zdarzy się tak, że pieniędzy tych nie odłoży, to jest to jego wybór, a "Chcącemu nie dzieje się krzywda", prawda? Wolał wydać na coś innego - jego pieniądze, więc mu pozwólmy.
Jeśli zaś choroba ta dopadnie jakiegoś młodzieńca, to po likwidacji omawianych w filmie podatków, jego rodzine i przyjaciół będzie stać na zrzutkę.
A jeśli umrze - to co za różnica, czy na białaczkę, raka, czy w wypadku komunikacyjnym? To się zdarza. Ludzie umierają, a Ziemia nadal się obraca. Zwykło się dzisiaj uważać, że życie ludzkie jest najwyższą wartością. Bzdura. Nie może być tak, że dla ratowania życia jednostek, które miały pecha zachorować na rzadką i kosztowną przypadłość, tysiące innych ludzi były okradane z ciężko wypracowanych pieniędzy, zwłaszcza w tak marnotrawny sposób, jak robi to NFZ. Co ja jestem winien, że Mietek ma stwardnienie rozsiane? Socjaliści mówią "Jednostka niczym". Więc przestańcie paplać ciągle o chorych jednostkach, a zacznijcie mówić o zdrowym ogóle społeczeństwa.
I co Wy wszyscy z tym "zdychaniem na ulicy"? Ciągle tylko słyszę "zdychanie w bramie", "zdychanie pod płotem" TO JEST MANIPULACJA. Nawet jeśli Mietka nie będzie stać na leczenie, to będzie go stać na spokojne odejście w komforcie własnej sypialni, przy rodzinie.
Wrócę teraz do "Kto się zajmie...?"
Po pierwsze, jak już wspomniałem "odciążone finansowo" rodziny oraz prywatne fundacje. Prywatne fundacje zawsze będą dużo bardziej rentowne niż państwowe, bo pieniądze mają mniej łap do przejścia.
Poza tym wydawane są zgodnie z przeznaczeniem. Pieniądze płacone na składkę zdrowotną idą nie tylko na chorych, biednych, pokrzywdzonych przez los. Wiele z tych pieniędzy idzie na pokrzywdzonych przez samych siebie, z własnej woli - narkomanów, pijaków, palaczy, obżartuchów, pijanych kierowców, "hardcorów", mamże wymieniać dalej? W efekcie przerośniętej biurokracji i wrzucania wszystkiego do jednego wora, tylko ułamek pieniędzy trafia do "osób niepełnosprawnych od urodzenia i dzieci z domu dziecka"
Prywatna fundacja mówi jasno, np. "Walczymy z rakiem prostaty". I darczyńca nie dość, że wie, na co się zrzuca, to jeszcze ma wybór: "Na leczenie jaskry dam, a na HIVa nie!"
Już uprzedzam moje ulubione pytanie "Ale kto będzie dawał na te fundacje?". PYTEK! Jeśli bowiem jesteś za tym, żeby państwo pod przymusem zabierało Ci pieniądze, marnowało ich lwią część, a resztę wydawało nie koniecznie w zgodzie z Twoim "widzimisię", to zapewne rad będziesz przekazać pieniądze dobrowolnie, na samodzielnie wybrany cel za pośrednictwem dużo wydajniejszej fundacji. W przeciwnym razie byłby to szczyt hipokryzji. Jeśli nie chcesz czegoś oddać dobrowolnie, to jak możesz być za PRZYMUSEM odebrania Ci tego? A ludzi podobnie myślących jest masa, więc kalekie dzieciaki na pewno nie zginą.
I jeszcze drugi wpis autorstwa pawel05271990:
Mikke mądrze gada, ale nie oszukumy się, że dużo w tym utopii. Ludzie w większości to debile i niestety państwo musi ich chronić przed samym sobą. Jeżeli składki emerytalne nie były by obowiązkowe, ubezpieczenia zdrowotne też, to w przeciągu paru pokoleń powstało by nam państwo bezdomnych, starych i schorowany biedaków, którzy by wystawali na ulicach bo przecież jak byli piękni i młodzi to nie myśleli ani o funduszu emerytalny ani o ubezpieczeniach zdrowotnych.
Ogólnie jest to bardzo rozsądny wpis, ale:
Owszem będzie torchę ludzi, żyjących w skrajnym ubóstwie. Ale będą to jednostki wybitnie niegospodarne i niezaradne. Nie będzie ich aż tak dużo, jak niektórzy straszą. Nastąpi wszak okres przejściowy, w czasie którego nawet mniej rozgarnięci obywatele będą mogli się przystosować, bo po zlikwidowaniu obowiązku emerytalnego ZUS wciąż będzie zobowiązany do wypłat emerytur z już wpłaconych składek. Emerytury te będą stopniowo się zmniejszały (bo na końcu będą je pobierali ludzie, którzy zdążą przed likwidacją obowiązku zapłacić zaledwie kilka składek)
Poza tym, co jest bardzo ważne, ci, którzy przerypią zaoszczędzone pieniądze, będą mogli winić tylko siebie. Państwo nie przyłoży do tego ręki. Odda im tylko pieniądze, a co oni z nimi zrobią to ich sprawa, więc nie widzę w tym żadnego problemu moralnego. Zwłaszcza, że obecnie działanie państwa pogłębia problem ubóstwa. Aby ratować od biedy głupców, wpędza w nią zdolnych i ambitnych.
Znacznie za to więcej będzie ludzi, którym się polepszy, bo zamiast ładować pieniądze w nierentowny ZUS, odłożą na lokatę, kupią złoto lub ziemię i będą na starość żyli z zysków.
A za parę pokoleń, przeciwnie do tego, co mówi komentator, będziemy mieli dużo rozsądnych i przedsiębiorczych ludzi. Skąd? Bo będą mieli szansę na własne oczy zobaczyć różnicę między pasikonikami, a mrówkami. To ich zmotywuje do oszczędzania i uczciwej pracy, bo obecnie są oni skutecznie demotywowani. Jak powiedział Gazecie Pomorskiej pewien bezrobotniak - "Niech frajerzy zarabiają".
Zatem nie dość, że ubóstwo tych pierwszych będzie dla nas moralnie obojętne, to jeszcze przysłużą się innym jako przykład do nienaśladowania. Co jest moralnie korzystne.