Wiadomym jest, że jak komuś płaci się za czas spędzony w pracy, a nie za jego wyniki, to osoba ta będzie pracowała bardzo długo przy możliwie niskiej wydajności. Zaparzy jedenastą herbatkę, poszpera w Internecie, wsadzi ręce w kieszenie, zastanawiając się, co by tu jeszcze porobić, żeby nie robić. No ale w końcu i takiemu się znudzi leniuchowanie i coś zrobi. Machnie łopatą, otworzy dokument...
Dużo gorzej jest wówczas, gdy pracuje się w systemie "pieniądze są dopóty, dopóki nie ma wyników". Wówczas, to już nie ma siły, trzeba się obijać, żeby nie stracić pracy. Dokładnie tak sytuacja się ma w państwowych instytucjach naukowych. Granty są przyznawana na PROWADZENIE badań, zatem wszystkim zależy, aby te badania trwały. Uzyskanie jakichkolwiek wyników to samobójstwo.
W starych dobrych czasach naukowiec, czy wynalazca poświęcał własny czas i pieniądze na pracę i dopiero gdy udało mu się coś ukończyć, mógł liczyć na nagrody, pieniądze od inwestorów, czy wpływy ze sprzedaży wynalazku. I dlatego zależało mu na szybkich wynikach. To była MOTYWACJA do pracy. Dzisiaj panuje moda na ZNIECHĘCANIE.
Pan Thomas Alva Edison, ponoć pracował był po dwadzieścia godzin na dobę, a pozostałe cztery spędzał na drzemkach między eksperymentami, również w swoim laboratorium, czego owocem były jego niezliczone wynalazki.
Aby w trybie, w jakim dzisiaj prowadzone są prace naukowe przybliżyć się choćby do jego wyniku, kilkudziesięciu naukowców z tytułami "naukawymi" o jakich Edison nawet był nie śnił, musiałoby pracować pewnie ze dwieście lat, pochłaniając milion razy więcej pieniędzy niż przeznaczył na to pan Edison.
Obecnie laborant więcej czasu spędza na sympozjach organizowanych w różnych egzotycznych zakątkach świata, niż w laboratorium. A i większość tego czasu spływa na pisaniu licznych sprawozdań, które mają uzasadniać, jak ważna i kosztowna jest jego praca, dlaczego jeszcze nie ma wyników i dlaczego należy zwiększyć jego budżet.
Oczywiście są jeszcze wśród nich nieliczni Prawdziwi Naukowcy z Powołania, ale są oni na ogół zaszczuci przez swoich pazernych i dużo mniej utalentowanych kolegów.
A co się dzieje z "edisonami"? Muszą być zwalczani, bo Wielkie Wspaniałe Laboratoria nie mogą sobie pozwolić na to, żeby amator w kuchni w ciągu miesiąca skonstruował lub odkrył coś, nad czym oni "pracują" od lat i zamierzają jeszcze przez wiele lat pracować.
Piszę to dlatego, że w Szwecji policja właśnie zatrzymała fizyka - amatora, który zamierzał zbudować reaktor atomowy. W swojej kuchni i za swoje pieniądze. O tu.
Nauka musi iść w las, bo tylko w ukryciu ma szansę się zdrowo rozwijać.
Cóż za farmazony!
OdpowiedzUsuńPrimo- czy równie mocno potępiałbyś zarekwirowanie swojemu sąsiadowi sprzętu, gdyby jego pasją była piromania? a w wannie chciałby sobie zrobić zapas c4 na "wakacje".
Oczywiście nie podali dokładnych ilości materiałów radioaktywnych - spodziewam się, że nie posiadały wystarczającej masy do zajścia reakcji łańcuchowej, ale podczas ich pobudzania na pewno zaczęły by intensywnie promieniować przy rozpadzie- poczytaj proszę o przenikliwości cząstek gamma. Myślisz, że odpowiednio zabezpieczył swój mini-reaktor chociażby odległością od zabudowań? Nie wspominając o grubej warstwie betonu/ołowiu?
Należą mu się brawa, że napisał prośbę o zgodę, ale nie dziwmy się, że policja zarekwirowała mu sprzęt chroniąc zdrowie innych ludzi. Teraz grozi mu grzywna i/lub więzienie- jednak sam jest sobie winien, bo sprzęt i materiały powinien kupić po ew. zgodzie.
Kolejny farmazon tyczy się grantów naukowych- jestem inżynierem i pracuje w instytucji R&D.
Powiedz mi, od kogo mogę dostać nieograniczone wysokie granty za tylko i wyłącznie ładne wypracowania?
Kto takie granty daje? Na pewno nie państwo, bo nawet na studiach granty z uczelni były śmieszne małe- pokrywały jedynie ew koszty materiałów.
Z kolei te od inwestorów prywatnych były motywujące. A przecież Ci drudzy mogą inwestować swoje pieniądze jak chcą.
Nie wiem skąd wyciągnąłeś takie wnioski o naukowcach, ale czytając to od śmiechu przeszedłem do rozpaczy, że ktoś faktycznie może tak uważać. Co do Edisona- polecam poczytać o jego metodach- to nie on sam wymyślał wszystkie wynalazki, głównie te mniejsze idee były od sztabu jego "inżynierów"- chociaż brawa i prawa do patentów należały tylko do niego. No ale przecież Ty wierzysz w jego niezliczone wynalazki i potrafisz wymienić przynajmniej 15. Mylę się?
Staszku, zastanów się, czy to o czym piszesz takie się Tobie wydaje, czy takie jest, gdyż dziś popisałeś się elokwencją Moniki Richardson o ZSRE.
pozdrawiam
Kage
Kage ma sporo racji.
OdpowiedzUsuńGrantów Państwowych (finansowania nauki przez Państwo) nie powinno być w ogóle. Jak też w ogóle Państwo nie powinno nikogo dofinansowywać (Z wielu powodów).
Najważniejszy jest powód moralny:
- aby Państwo mogło dofinansowywać badania jednego człowieka (jakąkolwiek czyjąś działalność) musi zabrać kasę komuś innemu - np. mi. Jestem mikro przedsiębiorcą, który prowadzi różne badania za własną kasę. Muszę się mieścić w niewielkim budżecie. Jak przesadzę z wydatkami, to zbankrutuję. A tymczasem podatki za moje produkty, które przerzucam na kupującego (moje produkty przez to mniej konkurencyjne), trafiają do naukowców, którzy nie muszą mieć efektów aby żyć. Jak się naukowcom trochę kasy zmarnuje, to nikogo z pracy nie wyrzucą. Bo kolega kolegi nie wysypie. Brak motywacji.
Kage: podali, że nie stwierdzono radioaktywności ponad normę, czyli ów fizyk wiedział co robi. Oczywiście taki reaktor powinien budować sobie gdzieś z dala, aby nie narażać innych na swoje eksperymenty.
OdpowiedzUsuńCo do inwestycji naukowych warto popatrzeć np. na LHC. Ten projekt zdecydowanie jest bez sensu i przepłacony i nie przyniósł żadnych efektów. Warto dodać, że obecnie w UE rządzą ludzie, którzy kiedyś popierali ideę Zero Growth, im zależy na tym aby nauka się nie rozwijała, oni nie chcą wzrostu gospodarczego.
@Tranzystor: popieram to co napisałeś.
OdpowiedzUsuń@Mario:
Jak zostało napisane ów człowiek jeszcze nie zaczął rozszczepiania atomów- były więc stabilne. Dlatego nie stwierdzono podwyższonego promieniowania.
Takie inwestycje jak LHC przynoszą "efekty" nie od razu. To dokładnie zaplanowanie eksperymentu, chwila jego trwania i miesiące analizowania ogromnej ilości danych. Nie zapominajmy, że poruszamy się trochę po ciemku w tej materii dochodząc w hierarchii natury poniżej pojedynczego elektronu/neutronu/protonu, czyli dwa piętra niżej niż najmniejszy budulec materii - atom- jak uważano jeszcze 50 lat temu.
Czy aby jest to bez sensu? To coś jak wiara w to, że poprzednie teorie poparte dowodami naukowymi dają nadzieję na dotarcie dalej- na lepsze poznanie otaczającego nas świata. To jest wzrost, dzięki któremu mamy mnóstwo nowych technologii o których nawet największym futurystom ubiegłego wieku się nie śniło.
Zgadzam się jednak z Tobą, że oficjelom Unii nie zależy na rozwoju gospodarczym (no może kilku z nich - np Nigel Farage - polecam jego przemówienia)
pozdrawiam
Kage
@ Kage:
OdpowiedzUsuńMylisz się w obu kwestiach. Przede wszystkim, dalczego piroman nie miałby sobie przeprowadzać eksperymentów? Ty popierasz państwo prewencyjne, czyli lepiej zakazać eksperymantów tysiącu wynalazców i amatorów, bo któryś z nich może coś zepsuć.
Ja uważam inaczej. Póki jest u siebie, niech sobie robi co chce, ale jeśli w wyniku jego eksperymentów ucierpią osoby trzecie, wysadzi coś w powietrze lub skaże glebę - to on ponosi za to pełną odpowiedzialność. Karać należy za wyrządzone zło, a nie za to, że urządnikowi wydaje się, że ktoś mógłby zło wyrządzić.
Poza tym ów domorosły fizyk zapewne ma dużo lepszą wiedzę na temat materiałów promieniotwórczych, zagrożeń z nimi związanych i metod zapobiegania im niż pani Skłodowska-Curie w swoim czasie. Czy uważasz, że jej również władza powinna była zakazać eksperymentów?
I po drugie, jeśli uważasz, że finansowane przez państwo przedsięwzięcia to nie jest marnowanie pieniędzy, to co powiesz na to: Od pierwszego, kilkusekundowego lotu samolotem z własnym napędem Braci Wright do lądowania człowieka na księżycu minęło 66 lat.
Komputery, które zostały użyte do przygotowania i przeprowadzenia tej misji miały moc obliczeniową dzisiejszego kalkulatora. A mimo to przez ostatnie 42 lata człowiek nie posunął się w lotach załogowych ani o krok.
Dlaczego? Bo zajmuje się tym państwowa NASA. A prywatny wynalazca w USA, musi uzyskać zgodę urzędnika na to, by jego wynalazek tylko oderwał się od ziemi, nawet jeśli jedyną osobą na pokładzie jest wynalazca, a próba ma miejsce na pustyni.
Nauka i wynalazczość zawsze wiąże się z jakimś ryzykiem. W przeciwnym razie Człowiek nigdy nie okiełznałby ognia. Myślę że zysk z tego przedsięwzięcia przewyższył ryzyko, nawet jeśli kilku jaskiniowców spłonęło żywcem podejmując próby.
SM
Kage,
OdpowiedzUsuńMasz absolutną rację. Facet powinien zabezpieczyć odpowiednio otoczenie stosując grube betonowe ściany. Ale to, że tego nie zrobił to nie koniecznie musi być jego wina. Może jego sąsiedzi to imbecyle, którzy nie życzą sobie topornych betonowych budowli na swoim osiedlu?
@SM:
OdpowiedzUsuńWpierw bardzo mądra dewiza- lepiej zapobiegać niż leczyć. Nie uważam ludzkiego życia za najwyższą wartość, jednak prawo do jego pogorszenia daje jedynie osobie zainteresowanej. Nikomu nie zabraniam "zabawy" w małego technika, o ile ma przy tym odrobinę wyobraźni i może zaszkodzić jedynie sobie.
Cóż. To Ty masz bardzo płytką wyobraźnie w tym momencie.
Powiedz mi, co w sytuacji, gdy ten fizyk- amator (brzmi jak hobbystyczny- neurochirurg) wysadzi ten swój reaktorek i siebie. Był samotny, nie miał żadnej polisy. Trupowi i tak wszystko jedno. Jednak jego sąsiedzi też są poszkodowani i np. za napromieniowanie i związane z tym powikłania zapewne nie dostaną ani grosza, gdyż polisa o tym nic a nic nie wspomina:) Nie łudźmy się, że ubezpieczyciel tylko czeka aż będzie mógł nam pomóc.
Oczywiście karać należy za wyrządzone zło, jednak wiedząc, że kierowca wsiadający do samochodu przed nami ma problemy z chodzeniem prosto a z kieszeni wystaje mu flaszka warto tchórzliwie czekać, aż w końcu spowoduje wypadek i mieć nadzieję, że siła wyższa (policja/sąd) go ukaże? Czy może warto "trochę" się wtrącić i przez to być może uratować czyjeś niewinne życie?
Póki co materiały radioaktywne są jawnie traktowane jako niebezpieczne - zmieńmy najpierw ich kwestię prawną, potem czepiajmy się jego egzekwowania.
Uważam, że M. Skłodowska-Curie miała laboratorium a nie mieszkanko w bloku. Ponadto nie chciała rozszczepiać atomów. Jej badania były z tych powodów również o wiele bardziej bezpieczne.
Co do Twoich wywodów- wątpię, by wiele przedsiębiorców chciało/miało ponad 25 MILIARDÓW dolarów (koszt SAMEJ misji apollo 11) na to, aby ich prezes mógł sobie stanąć na księżycu i sobie trochę pobiegać.
Pewne rzeczy wymagają większej skali.
Nie jestem przeciwny ani ryzyku, ani głupocie dopóki szkodę wyrządzają jedynie zainteresowanemu. Uważam też, że kontrola urzędnicza często posuwa się za daleko.
Co prawda zgodziłem, się z Tranzysorem, że państwowe granty są niemoralne, jednak dodam chyba mały wyjątek:
Co jednak Ty powiedz na to - jako zwolennik większej mobilizacji polskiej armii i przeciwnikiem państwowych grantów:
Jaką widzisz drogę rozwoju technologicznego wojska polskiego (jako, że to więcej niż połowa sukcesu na wojnie a na dużą armię nie możemy sobie pozwolić)
1. Kupować przestarzałe technologie od innych?
2. Samemu pracować nad nowymi, lepszymi rozwiązaniami?
3. Czekać na hobbystów?
Bardzo mnie ciekawi, czy dla Ciebie wojsko i państwo dzieli wielka schizma nie wiadomo czego.
pozdrawiam
Kage
ps. @anonim nade mną- nikt mu nie broni mieć grubych betonowych ścian w salonie/piwnicy/100m pod ziemią, czy w garażu.
@Kage:
OdpowiedzUsuńOczywiście, że lepiej zapobiegać niż leczyć, ale to jest zasada, którą powinni się kierować ludzie z rozsądku, a nie dlatego, że narzuca to państwo i nie można karać za niezapobieganie. Również lepiej jest oszczędności inwestować w złoto niż wkładać do skarpety, ale jakoś nie ma w Internecie artykułów "Policja zatrzymała Bogdana C., u którego w skarpecie znaleziono 2,5 tysiąca złotych".
"Powiedz mi, co w sytuacji, gdy ten fizyk- amator (brzmi jak hobbystyczny- neurochirurg) wysadzi ten swój reaktorek i siebie. Był samotny, nie miał żadnej polisy. Trupowi i tak wszystko jedno." - to samo co w przypadku samotnego i nieubezpieczonego kierowcy TIRa, który wjedzie w przystanek pełen ludzi i sam przy tym zginie. Chyba że jesteś również przeciwnikiem jazdy TIRami i innymi pojazdami mechanicznymi.
Nie widzę też nic złego w hobbistycznej neurochirurgii. Jeśli kogoś to interesuje, to dlaczego nie miałby rozwijać swoich zainteresowań? I nie mam też nic przeciwko temu, by praktykował to na ludziach, pod warunkiem, że ludzie ci wyrażają na to zgodę. Wygóglaj "Amanda Feilding". Jest to amatorka, która przeprowadziła pomyślnie trepanację czaszki na samej sobie.
Pomnij, że gdyby nie wczorajsi amatorzy, nie byłoby dzisiejszych profesjonalistów - w żadnej dziedzinie.
"Uważam, że M. Skłodowska-Curie miała laboratorium a nie mieszkanko w bloku." - Co nie zmienia faktu, że umarła na chorobę popromienną. MSC była pionierką i po prostu nie wiedziała z czym ma do czynienia i jak powinna się przed tym zabezpieczać. Amator o którym mowa na pewno miał większą świadomość zagrożenia i dostęp do środków zapobiegawczych. Pracownia MSC nie stała na pustyni ale w Paryżu, bardzo tłocznym mieście. Rozróżnienie zatem "tam laboratorium - tu kuchnia" odnosi się tylko do nazewnictwa.
"Co do Twoich wywodów- wątpię, by wiele przedsiębiorców chciało/miało ponad 25 MILIARDÓW dolarów (koszt SAMEJ misji apollo 11)" - Koszt był tak wielki, bo z pieniędzy PUBLICZNYCH. Ponadto kwestia tutaj nie w pieniądzach, bo nawet jeśli taki byłby koszt prywatnej misji i nawet gdyby ktoś miał pieniądze i chęć, to co z tego, skoro urzędnik mu nie pozwoli? Ba! nawet gdyby ktoś potrafił zbudować odpowiedni pojazd za milion dolarów, to czy zainwestowałby te pieniądze wiedząc, że najprawdopodobniej nie dostanie pozwolenia na start? Szkoda i pieniędzy i czasu. A Twoje wątpienie nie jest żadnym argumentem. Ja na przykład wątpiłem parę lat temu, że Justin Bieber zostanie gwiazdą.
"Jaką widzisz drogę rozwoju technologicznego wojska polskiego (jako, że to więcej niż połowa sukcesu na wojnie a na dużą armię nie możemy sobie pozwolić)" - Katapulta, ogień grecki, proch... - wszystkie były wynalezione przez prywatne osoby, za ich własne środki, a nie z państwowych grantów. Cały przemysł zbrojeniowy USA jest w rękach prywatnych i jakoś nie można powiedzieć, że są źle uzbrojeni, w przeciwieństwie do naszej armii, gdzie to państwo dzierży "strategiczne gałęzie przemysłu".
Twoja podpowiedź 3, "Czekać na hobbystów" błędnie sugeruje, że prywatni wynalazcy działają wolniej niż państwowi, co jest wierutną bzdurą. Jest dokładnie na opak, z przyczyn omówionych już we wpisie autora.
SM
@ Ra, której wpis usunąłem:
OdpowiedzUsuńProszę użyć innego słownictwa.
Oryginalny wpis udostępnię na e-mail.