Ludzie w większości boją się wolności. Nie jej oczywistych zalet, ma się rozumieć. Każdy lubi mieć świadomość, że może decydować o tym, co robi, co je, co mówi i nikt nie zmusza go do postępowania wbrew jego woli. I to jest jasne. Ale wolność ma też swoje konsekwencje - odpowiedzialność za dokonane wybory. A to już nie jest takie fajne. I z tego należy zdać sobie sprawę - że przeciwnicy partii wolnościowych, ruchów wolnościowych, organizacji itp. to nie są przeciwnicy wolności. To są przeciwnicy odpowiedzialności.
Każdy chciałby więcej zarabiać, nie płacić ZUSu i podatków. Ale wówczas to on musiałby sam odkładać bądź inwestować pieniądze, by mieć za co żyć na starość, lub gdy straci pracę. A co jeśli odłoży za mało, albo straci na inwestycji? Nie, to tego nie chcemy. To on musiałby wybrać lekarza, lek, szkołę. A co jeśli wybierze źle? To wówczas będzie mógł winić tylko siebie.
Dlatego bardzo wygodnym jest, gdy tym zajmuje się ktoś inny. I to bynajmniej nie dlatego, że ten ktoś (obecnie państwo opiekuńcze) dokona lepszego wyboru. Bo nie dokona. W większości przypadków człowiek sam lepiej wybierze dla siebie. Ale w razie czego ktoś inny jest winny. Ludzie wolą, by urzędnik za nich popełnił sto błędów, niżby sami mieli popełnić jeden. Bo wówczas można rozłożyć ręce i powiedzieć "I tak nie miałem wyboru". Dużo to wygodniejsze, niż przyznać się do winy i zapłacić za swoje błędy.
Świat jest piękny dopóki rodzice zapewniają dach nad głową, nakarmią, zadbają, odzieją. Ale kiedy samemu trzeba to sobie zapewnić, to już nie jest tak przyjemnie, nawet pomimo tego, że można kłaść się spać o dowolnej godzinie.
I dlatego właśnie większość ludzi głosuje na partie, które "dla ich dobra" zabronią robić tego, co szkodliwe i niebezpieczne, a zabiorą pieniążki na to, co zdrowe i pożyteczne. Nawet, jeśli bardziej zaszkodzą niż pomogą.
Ale po co głosować na socjalistów? Przecież w wolnym kraju również każdy mógłby się sprzedać w niewolę. Przecież to nic nowego. Ludzie odpowiedzialni byli wolni, a ci, którzy odpowiedzialności się bali, pracowali na nich, w zamian oczekując tylko tego, że nie będą musieli martwić się o dach nad głową czy pełną miskę.
Nie trzeba szukać daleko - w USA, po zniesieniu niewolnictwa bardzo wielu byłych niewolników wróciło do swoich dawnych panów, by pracować dla nich na dokładnie tych samych warunkach jak wcześniej. Z tą jedyną różnicą, że robili to bo chcieli, a nie dlatego, że musieli. Bez żadnych dodatkowych świadczeń - oni pracowali, a o resztę martwił się pan. Oczywiście nie wszyscy tak postąpili, ale bardzo wielu.
Problem jest ten sam. Ten strwożony odpowiedzialnością człowiek woli być niewolnikiem z przymusu, niż z wyboru. Bo w przeciwnym razie, to on i tylko on byłby winny swojemu zniewoleniu. Jeśli system jest niewolniczy, jeśli państwo jest niewolnicze, to człowiek ten jest w takim samym stopniu niewolnikiem, co prezydent, pani z telewizji, czy biznesmen. W wolnym kraju niewolnik jest - bardzo słusznie - obywatelem drugiej kategorii. A lepiej jest żyć w państwie, w którym wszyscy są obywatelami trzeciej kategorii, niż być obywatelem drugiej kategorii w wolnym kraju. Bo jeśli wszyscy są niewolnikami, to przeciętny człowiek tego nie dostrzega.
Obecnie mamy właśnie taki pozór wolnego państwa. Nie mogę wprawdzie wybrać edukacji mojego dziecka, ale cóż z tego - przecież i tak nikt nie może. Nie mogę posiadać broni bez zezwolenia, ale sąsiad też nie może - tak samo jak żaden z nas nie może fruwać. Zatem jest to ograniczenie odgórne i nie można tego zmienić. A wszystko inne jest dozwolone. Mogę iść do kina na dowolny film, napić się kawy kiedy tylko mam ochotę, nie jestem zakuty w łańcuchy - jestem wolny. I to jest bardzo wygodne tłumaczenie. Oszczędza człowiekowi nerwów i frustracji, że mógłby inaczej, że mógłby sam coś zrobić, by żyło się lepiej. Lepiej żyć jak Paragraf w "Kingsajzie" Machulskiego - póki państwo daje szufladę, to wszystko jest w porządku.
A jeszcze jak dojdzie do tego propaganda, która całkowicie przeinacza pojęcie wolności, obiecując nam "wolność do darmowej edukacji", "wolność do zasiłku dla bezrobotnych", to już nie może być żadnych wątpliwości, że nie jesteśmy wolni.
Nie jesteśmy.
Świetne! Dawno nie czytałem w Internecie tak prawdziwego tekstu... :/
OdpowiedzUsuńMigalskie skorwiniał: http://migal.salon24.pl/406778,prostytucja-przyzwoitsza-niz-jazda-60km-h-o-wolnosci-i-logice
OdpowiedzUsuń"Identycznie powinniśmy się zdecydować na pozwolenie jeżdżenia bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Sam zawsze je zapinam, ale rozumiem, że inni nie mają na to ochoty. Zdaję sobie sprawę, że zwiększają one bezpieczeństwo pasażerów, ale nie wszyscy muszą tak uważać i powinni mieć prawo do jazdy takiej, jaką uważają za najlepszą dla siebie. (...)
Niech krucjata wolności zacznie się nie od legalizowania narkotyków czy prostytucji, ale od przywrócenia nam wolności w naszych autach. To może być początek walki o prawo do życia w wolnym kraju. Wolnym kraju wolnych obywateli." ;]
Kolejny interesujacy tekst i kolejny raz czytajac mysle sobie jak proste i trafne sa to argumenty.
OdpowiedzUsuńA mieszkam w Walii otoczony socjalistami ze wszystkich stron i nieraz wdaje sie z nimi w dyskusje, i argumenty te byly by dla nie bardzo pozyteczne wiec sobie mysle, moze sie wziac i choc fragment przetlumaczyc?
Tylko co Autor na to?
Pozdrawia
Michal
Autor na to jak na lato.
UsuńProszę tylko pamiętać o podaniu źródła i o podesłaniu mi linka.
"Wszyscy jesteśmy socjalistami", taki tytuł pojawił się rok albo dwa lata temu na okładce amerykańskiego Newsweeka. To smutna prawda. Nie widzę nadchodzącej zmiany. Kapitalizm w formie choćby zbliżonej do czystej nie istnieje nigdzie. W Polsce podział na prawicę i lewicę przebiega po lini stosunku do Kościoła. Gospodarczo i społecznie wszystkie partie, włącznie z centrum, są głęboko lewicowe.
OdpowiedzUsuń