czwartek, 19 września 2013

Dobre rozwiązania są zbyt tanie

Gazeta podaje:

Zaskakujący pomysł resortu transportu: - Urzędnicy właśnie rozpoczęli prace nad wprowadzeniem nowych przepisów dotyczących mandatów drogowych. Zgodnie z nimi wysokość kary ma być zależna od wysokości zarobków przyłapanego kierowcy - informuje RMF FM.

Myślę, że wtedy będzie to bardziej sprawiedliwe i bardziej akceptowalne przez społeczeństwo - mówi Rynasiewicz [wiceszef resortu transportu - SzH].

Samo stopniowanie czasownika "sprawiedliwy", jest cokolwiek dziwne. Zakładam, że to tylko taki dziwny zwrot. Twierdzenie zaś, że kary mają być akceptowalne społecznie, to już nie jest głupi zwrot, to głupota. Ale sam pomysł jest z tego wszystkiego najgorszy.

Pomysł jest zły z przynajmniej dwóch przyczyn - po pierwsze, obok fiskusa, policja stanie się kolejnym organem z nieograniczonym dostępem do informacji o naszych pieniądzach. Po drugie jest to wprowadzenie różnych kar za to samo, a to jest, wbrew temu, co mówi pan Rynasiewicz, niesprawiedliwe w pełnym znaczeniu tego slowa.

A za co? Za co właściwie dostaje się mandaty drogowe. Pierwsze co przychodzi na myśl, zapewne też pomysłodawcy, jest przekraczanie dozwolonej prędkości oraz inne nieszkodliwe wykroczenia. Dlaczego są one karane? Nie dlatego, że sama szybka jazda komuś szkodzi, tylko dlatego, że człowiek nie przestrzegający przepisów ma stwarzać pewne zagrożenie. Czy zagrożenie stwarzane przez bogatego jest większe? Wprost przeciwnie, on zazwyczaj ma nowszy, lepiej wyposażony model samochodu i także lepiej dba o jego sprawność niż biedny, bo ma na to środki.

Jeśli zaś ustawodawcy tak bardzo zależy, by kary były tak samo dotkliwe dla biednego i dla bogatego, to są dużo prostsze sposoby na zapewnienie tej równości. Zamiast stosowania kar finansowych, które są różnie odczuwalne przez różne, nawet tak samo zamożne osoby, lepszą będą kary aresztu, albo prac społecznych. Wówczas na przykład kara 100 godzin prac społecznych będzie podobnie dotkliwa dla mniej zamożnego, który zarabia 10 złotych za godzinę i dla bogatego, który zarabia 100 złotych za godzinę, a przecież będzie to ta sama kara, a zatem sprawiedliwa. I wówczas znika problem sprawdzania ile kto zarabia. Inną możliwością są kary cielesne - na przykład kara chłosty, która boli tak samo, niezależnie od uposażenia, a nawet może być dotkliwsza dla bogacza, bo bardziej szarga jego reputację.

Jestem przeciwny wszelkiej prewencji ze strony państwa, więc sam dopuszczam stosowanie jakichkolwiek kar w przypadku wyrządzenia faktycznej szkody, a nie "potencjalnej", ale wskazuję tylko "lepsze rozwiązanie" tego problemu, który sam stworzyli.

Oczywiście resort żadnego z tych pomysłów nawet nie weźmie pod uwagę, bo im nie chodzi ani o bezpieczeństwo, ani o sprawiedliwość, ani o poszanowanie prawa (wprost przeciwnie). Im chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. I bardzo łatwo jest to udowodnić: Założę się, że jeśli prawo to wejdzie w życie, to mandaty dla zamożnych pójdą w górę, ale te dla najmniej zarabiających nie zostaną obniżone ani o grosz.

46 komentarzy:

  1. "kara chłosty, która boli tak samo, niezależnie od uposażenia, a nawet może być dotkliwsza dla bogacza, bo bardziej szarga jego reputację"

    Dlaczego reputacja bogacza miałaby w ten sposób bardziej cierpieć? Czy autor założył, że osoba bogata automatycznie ma ją większą? Co prawda użyto słowa "może", ale "może" być też i na odwrót.
    Poza tym reputację szarga sam fakt popełnienia wykroczenia, a nie kara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, reputacja rośnie wraz z majątkiem. Jakoś Forbes nie publikuje co roku listy stu najbiedniejszych ludzu świata.

      Z tym szarpaniem reputacji to się zgodzę, ale tylko w przypadku rozsądnych zakazów, a nie takich jakie obowiązują obecnie: Czy uważasz, że jazda bez pasów bezpieczeństwa "szarga reputację" kierowcy?

      Poza tym celem chłosty nie jest szarganie reputacji - to jest tylko efekt uboczny. Celem chłosty jest złojenie grzbietu łobuzowi. Bo nie każdy łobuz ma reputację, ale każdy ma grzbiet.

      Usuń
    2. 1. Reputacja to opinia, opinia jest powszechniejsza ("publiczniejsza") i ważniejsza u osób bogatych, polityków itd., bo jako społeczeństwo zgadzamy się na to (może nawet się większość nie zgadzać, ale to całkiem inna sprawa), żeby pieniądze i prawo miały wpływy większe niż inne elementy życia.

      2.Dążenie do sprawiedliwości jest jedną z najbardziej elementarnych potrzeb społeczeństwa i jednostki. Bardziej sprawiedliwy to nie jest zły zwrot, bo sprawiedliwość to taka sama potrzeba jak potrzeba snu, jedzenia, prestiżu, akceptacji., a można być bardziej akceptowanym czy wyspanym.

      3.Kary finansowe są bezsensowne bo wprowadzają element, który powoduje nieobiektywność państwa i służb korzystających z tego, istnieje kilka form karania, zupełnie pomijanych przez społeczeństwo, a zastąpionych właśnie więzieniem i karami finansowymi, najbardziej bezsensownymi rodzajami kar, które istnieją.

      4. Karane być powinny zachowania dewiacyjne, czyli takie które popełnione zwłaszcza przez większą ilość osób stwarzają zagrożenie lub zmniejszają efektywność w sprawach angażujących więcej niż jedną jednostkę. Strzelając w tłum możesz nikogo nie trafić, tak samo jadąc za szybko, ale to nie usprawiedliwia takiego zachowania.

      K6

      Usuń
  2. Czy jeśli państwo ma twoim zdaniem wyrzec się całkowicie prewencji na rzecz represji, to mamy wypuścić na ulicę wszystkich pijanych kierowców, ludzi z niesprawnymi hamulcami, łysymi oponami etc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem pytaniem: Czy chcesz, żeby państwo traktowało Cię jak bezmyślne bydlę, czy jak dorosłego i odpowiedzialnego człowieka?

      Usuń
    2. Większość to bezmyślne bydła, więc czemu nie? Wystarczy spojrzeć ile jeździ po piwku to czemu, nie mogą dla bezpieczeństwa ogólnego potraktować mnie jak idiotę i nie sprawdzić czy ja też przypadkiem nie piłem? Socjalizm, przestępczość, świat rozrywki to tylko przykłady na to jak ludzie uciekają od odpowiedzialności i jednocześnie zachowują się nieodpowiedzialnie. Fakt, że ktoś traktuje mnie jako potencjalnego terrorystę nie obraża mnie, ani nic podobnego. Pesymizm praktyczny to prawidłowe zachowanie. Konflikt bezpieczeństwa i wolności jest stary i trudny wiadomo jednak, że zbyt dużo "bezpieczeństwa" to niebezpieczeństwo, a zbyt dużo "wolności" to niewola.

      Inny Anonimowy ;)

      Usuń
    3. "zbyt dużo "wolności" to niewola"? Brak wolności to niewola, wolność to niewola, więc czym jest wolność? Jeśli zgadzasz się być traktowanym jak idiota, to proszę bardzo. Aczkolwiek są ludzie, którzy jednak preferują traktowanie ich jak dorosłych, rozsądnych osobników, a nie jakichś tam idiotów.

      "Socjalizm, przestępczość, świat rozrywki to tylko przykłady na to jak ludzie uciekają od odpowiedzialności i jednocześnie zachowują się nieodpowiedzialnie"
      Ale kto mówi o jakimkolwiek uciekaniu od odpowiedzialności? I co to ma w ogóle wspólnego z prewencją? Jeśli nie popełniłem wykroczenia/przestępstwa, to gdzie tu jakakolwiek odpowiedzialność? Za co? Uciekać od odpowiedzialności można wtedy, gdy się coś zrobi, a nie wtedy, gdy sie nic nie robi. Prewencja jest wręcz odwrotna: to branie na siebie odpowiedzialności za kogoś. Ktoś jeździ po pijaku, przekracza prędkość, a zatrzymywany jestem ja, bo "a nuż..."

      "Większość to bezmyślne bydła, więc czemu nie?"
      Po pierwsze, pijani kierowcy to mniejszość, więc teoria nie działa.
      A poza tym: co ma do rzeczy większość? Karany ma być ten, kto narusza czyjąś wolność, łamie prawo itp. Niezależnie od tego czy stanowi on część większej grupy ludzi o podobnych tendencjach, czy jest indywidualnym przypadkiem.

      "Wystarczy spojrzeć ile jeździ po piwku to czemu, nie mogą dla bezpieczeństwa ogólnego potraktować mnie jak idiotę i nie sprawdzić czy ja też przypadkiem nie piłem?"
      Ile osób ma pochowane w domach nielegalne bronie? Ile osób ma noże i używa ich do krzywdzenia innych. Czemu dla ogólnego bezpieczeństwa nie przeszukiwać prewencyjnie każdego domostwa, wszystkich mieszkań, szop, stodół (...) i sprawdzić czy ja też przypadkiem nie mam niebezpiecznego narzędzia?

      pozdrawiam, przytomny

      Usuń
    4. Z ust mi to wyjąłeś, przytomny.

      Dodam jeszcze, że to, że Inny Anonimowy nie ma nic przeciwko byciu traktowanym jak idiota, to nie znaczy, że innym to nie przeszkadza. Nie każdy ma mentalność niewolnika.

      Prewencja to jest zwyczajne uznanie odpowiedzialności zbiorowej. Poza tym jest bardzo kosztowna i niewydajna. Gdyby dzisiaj trzecią część tego, co wydajemy na prewencję, przeznaczyć na ściganie i karanie (adekwatne do popełnionego czynu) tych, którzy faktycznie wyrządzają szkodę innym, to jestem pewien, że byłoby dużo mniej przestępstw oraz wypadków spowodowanych przez ludzką bezmyślność niż obecnie.

      Usuń
    5. ""zbyt dużo "wolności" to niewola"? Brak wolności to niewola, wolność to niewola, więc czym jest wolność?" - błąd rozumowania, zbyt dużo wolności to niewola, a nie wolność to niewola. Jeśli pozwolimy komuś na zabijanie to ograniczy on wolność innych czyż nie? Jeśli ktoś mi zagraża to ogranicza moją wolność. "Menele i dresy" nie popełniają przestępstwa będąc na placu dzieci, ale ograniczają naszą wolność poprzez takie zachowanie (chyba nie muszę tego tłumaczyć). Potencjalność zdarzenia ma taki sam wpływ jak same zdarzenia.

      Co do: "Aczkolwiek są ludzie, którzy jednak preferują traktowanie ich jak dorosłych, rozsądnych osobników, a nie jakichś tam idiotów.", "ograniczenie wolności" jest potrzebne dla bezpieczeństwa lub efektywności. Nikt nie może wnosić ładunków wybuchowych do samolotu lub urzędu, bo jest to POTENCJALNIE niebezpieczne, choć może ktoś tam lubi nosić ze sobą bomby i jest odpowiedzialny. Zresztą bardzo źle zrobiłem zgadzając się na taką terminologię: traktowanie jak idiotę jest tak naprawdę traktowaniem osoby jako nieodpowiedzialnej, zaś traktowanie jako rozsądnych i dorosłych, to traktowanie ludzi jako godnych zaufania. (Zaś zaufanie zazwyczaj powstaje tam gdzie nie ma problemów i jest to naturalny proces społeczny)
      Przyjmuję, że dla ciebie wartością jest osobista wolność negatywna, a nie bezpieczeństwo. Jednak dlaczego opcja twoja ma być górą, jeśli społeczeństwo głosuje na bezpieczeństwo ponad wolność? Jedynym usprawiedliwieniem byłaby wyższość ideologiczna itd., ale to na potem.

      Na razie nie mam czasu, więc resztę skomentuje później.

      Inny Anonimowy

      Usuń
    6. "Jeśli pozwolimy komuś na zabijanie to ograniczy on wolność innych czyż nie?"
      Wolność mojej pięści jest wprost proporcjonalna do jej odległości od Twojego nosa. Jest to chyba jasne, chociaż najwidoczniej nie, skoro muszę to pisać.

      ""Menele i dresy" nie popełniają przestępstwa będąc na placu dzieci, ale ograniczają naszą wolność poprzez takie zachowanie"
      Czyli twierdzisz, że ograniczanie Twojej wolności do zabawy z dziećmi na placu zabaw jest be, ale już ograniczanie wolności menela do przesiadywania na huśtawce jest cacy? Mentalność Kalego. Problem leży w tym wypadku w publicznym statusie danego obiektu. gdyby natomiast prywatny właściciel placu zabaw nie życzył sobie "dresów i meneli" u siebie, to ma do tego prawo.

      "Nikt nie może wnosić ładunków wybuchowych do samolotu"
      I to jest O.K., bo w końcu linia lotnicza, czyli także samolot jest prywatna, więc właściciel może sobie zakazać przewozu ludzi powyżej 60kg i nikomu nic do tego.

      "bo jest to POTENCJALNIE niebezpieczne, choć może ktoś tam lubi nosić ze sobą bomby i jest odpowiedzialny. "
      Potencjalnie niebezpieczna jest także jazda na rowerze bez trzymanki. Rozumiem, że jesteś za zakazem jazdy na rowerze bez trzymanki? Że nie wspomnę o butlach gazowych. Ileż to szkód narobiły wybuchy gazu? A wystarczy dla dobra ogółu zakazać używania butli gazowych. Co prawda, butla używana przez rozsądnego człowieka nie stanowi problemu, ale podobnie jest z np. dynamitem. Idiota wysadzi pół budynku, ktoś rozsądny burzy w ten sposób starą stodołę.

      "Jednak dlaczego opcja twoja ma być górą, jeśli społeczeństwo głosuje na bezpieczeństwo ponad wolność?"
      A dlaczego nie? Legitymacja społeczeństwa? Vox populi? Większość jest za przymusem ubezpieczeń i w ten sposób ogranicza moją wolność, nie pozwalając mi dowolnie dysponować swoimi pieniędzmi. Czemu miałbym słuchać tego, co mówi większość? Gdybyś spytał ludzi, czy chcą kuferka ze złotem, 99,9% odpowiedziałoby tak (odliczam ludzi niezrównoważonych psychicznie). A skoro tak, to należy im dać kuferki? Czy może stwierdzić: to głupi pomysł. Czemu więc ludzie skłonni do ograniczania mojej wolności osobistej mają mi mówić, co mam robić?

      przytomny

      Usuń
    7. Przestrzeń publiczna ma takie prawa jak prywatna: linie lotnicze mogą zakazywać bomb, place zabaw mogą mieć zakazy picia alkoholu, wynika to z zasad życia publicznego, tak samo nie masz prawa do pewnych rzeczy jak konstrukcja bomb atomowych w ogródku, bo zagrażasz przestrzeni życia publicznego i/lub prywatnego łamiąc zasady przez ludzi przyjęte. Potencjalne niebezpieczne jest też oddychanie, przecież zawsze można komuś zabrać za dużo tlenu czyż nie? Jednak jadąc rowerem bez trzymanki zazwyczaj nikomu nie zagrażam, przynajmniej poważnie, zaś jadąc po pijanemu zagrażam poważnie. Liczy się tutaj tylko pragmatyzm, wynikający z teorii zaufania. Jeśli niebezpieczeństwo jest prawdopodobne, a jego skutki potencjalnie wysokie reaguje, jeśli jest to efektywne. Nie tworzę prawa i prewencji przeciw jeździe bez trzymanki bo jest to nieefektywne, ale kontroluje czy notoryczni kryminaliści kupują broń. Ludzie bawiący się materiałami wybuchowymi za często w historii nadużyli zaufania, tak samo pijani kierowcy, ale nie rowerzyści.

      "Wolność mojej pięści jest wprost proporcjonalna do jej odległości od Twojego nosa." Czyli wolność zmienia się w niewole! Tylko oczywiście z perspektywy wolności jako prawa do robienia czegoś, bo to "przysłowie" twoje to zwykłe twierdzenie kiedy wolność jest najlepsza, a nie stwierdzenie, że wolność jednych nie ogranicza wolności drugich. Klasyczne ideologie formułują, że pierwsze są równorzędne wolności negatywne. Jeśli nie będę mógł podjąć jakiś decyzji z powodu zagrożenia zewnętrznego, np. dresów z nożami w parku (choć nic nie zrobili, najprawdopodobniej jeszcze), to ich "pięść" za blisko przebywa obok mego nosa i to wystarczy. Nie było kontaktu nosa z pięścią, ale jeśli komuś się zdarzało wielokrotnie machnąć i macha pięściami przed nosem, prewencja (nie chodzi mi tu o systemową) powinna być normą. Potencjalność zagrożenia to podstawa, to jest różnica pomiędzy kimś kto macha pięściami kilometr ode mnie jak rowerzysta bez trzymanki, a ktoś kto jest centymetry od mojej twarzy, jak pijany kierowca. Jeśli ktoś strzeli Ci obok głowy to porównasz to do tego jak ktoś rzuci Ci obok głowy papierową kuleczkę? Dynamit przy stodole? OK. W przedszkolu? Nie. Przy prewencji liczy się zaufanie wynikające z doświadczenia i historii, oraz potencjalność zagrożenia. Można wskazywać na nieefektywność systemowej prewencji, jednak nie na jakieś idealistyczne zaprzeczanie sensu jej. Kuferki to głupi pomysł? Jak ktoś tyle znajdzie i wszystkim rozda to rynek szybko się ustabilizuje i dojdzie z tym do porządku dziennego. Złoto straci wartość, bo ktoś był "wspaniałomyślny" i im je dał, ale tobie pewnie chodzi o państwo, jednak państwo zazwyczaj musi je komuś zabrać, a to byłoby już złe choćby praktycznie i pragmatycznie, nie o sam czyn tu chodzi, ale o kontekst. Jeśli większość będzie chciała brać udział w krwawych igrzyskach wszyscy na wszyscy to uważamy, że to głupi pomysł, bo ? Bo to złe? Bo to cofa ludzkość? Może wolność ponad bezpieczeństwo to też zło lub cofnięcie ludzkości? By ułożyć dyskusje normalnym torem: Co jest głupie? Co jest mądre? Ktoś jest w stanie dokonać tego osądu? Jeśli nie to mamy unikać wszystkiego co może być głupie przede wszystkim? Jeśli wchodzisz w teoretyczne, a nie pragmatyczne korzyści wynikające z czegokolwiek musisz określić jakieś jej fundamenty, ja strzeliłem głos ludu, lecz dużo przydatniejszy byłby podział świata na państwa, gdzie każdy się wprowadza do takiego systemu jaki by chciał, ale to niemożliwe, więc chwilowo bardziej cenię bezpieczeństwo niż wolność pozytywną do jazdy po pijanemu.

      Za błędy i chaotyczność przepraszam, pozdrawiam, Inny.

      Usuń
  3. Prewencja to próba ustawienia "progu" dla , którego coś jest przestępstwem. Ten próg ustawia państwo gzieś między ryzykiem o wartości 0% a 100%. Załóżmy, że w idealnej sytuacji państwo opiera się na statystyce czyli , że 80% czarni popełniają więcej napaści z nożem. Czy to wystarczy aby prześladować albo wręcz zlikwidować pozostałych 20% ? A jeśli zlikwidujesz czarnych i okaże się, że teraz zółci powodują 80% przestępstw - to co dalej ? Niestety - albo wolność, albo bezpieczeństwo.

    BTW. wolność nie oznacza, że nie można kupić sobie bunkra i tam siedzieć, albo zamieszkać na strzeżonym osiedlu, albo mieć PRYWATNEGO ochroniarza. Dlaczego chcesz aby państwo było Twoim aniołem stróżem za kasę tych , którzy się nie boją świata, he ?

    Pozdrawiam, Hx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli 80% czarnych popełnia przestępstwo - wbrew politycznej poprawności kontroluje ich szczególniej, niż białych, zyskując dzięki temu większą efektywność w zwalczaniu przestępstw. Obstawiasz jednak, że prewencja powinna się przejawiać jako coś więcej niż uciążliwe kontrole. Jeśli czarni popełniają przestępstwa, a biali nie, musi się to z czegoś brać. Nie jest to fluktuacja, rozwiązuje więc problem, jednak najpierw go analizuje, jeśli się okaże, że czarny kolor skóry powoduje sam z siebie agresje, to ograniczam wolność czarnych, choćby wielu z nich miałoby być niewinnymi, starając się oczywiście jednocześnie wynagrodzić w jakiś sposób ich ograniczania, zwłaszcza niewinnych. Jednak takie sprawy to tylko bujania w obłokach, to że czarni popełniają więcej przestępstw może się brać z powodu np. rapu (oczywiście nie bierz moich przykładów za poważne), zakazuje więc rapu czarnym w ramach prewencji, jeśli ma dać to wymierne korzyści innym jednostkom, których wolność staje się zbyt notorycznie ograniczana, przez wolność czarnych do rapu.

      Wolność albo bezpieczeństwo to jeden z największych socjologicznych dylematów świata, jednak tak naprawdę nie prawdziwy, ale to całkiem inna historia i na razie przyjmuje, że jest to prawdziwy dylemat.

      Co do ostatniego akapitu: Bo mnie nie stać ;), system społeczny jest tańszy niż armie ochroniarzy i korzystniejszy, bo podlegający innym formom społecznych relacji, prewencja jest skuteczniejsza w zwalczaniu przestępczości niż system kar w niektórych tylko przypadkach oczywiście, więc wtedy chcę z prewencji publicznej korzystać. Zakładam jednak, że nie chciałeś sugerować, by zastąpić policję prywatnymi armiami ochroniarzy. Jednak mogą tu stawiać takie truizmy po mojej stronie: prewencja prywatna jest co najmniej bezsensowna przynajmniej poza moim mieszkaniem i moją linią lotniczą. Jedyny sensowny system prawa i wynikający z niego system kar przynajmniej w sferach publicznych i quasi-publicznych, musi być publiczny, więc ograniczający w pewnym stopniu wolność dla bezpieczeństwa. Jako, że obstawiam większą efektywność systemu prewencji w niektórych przypadkach nad system kar, jestem za tym by taki system w takich sytuacjach funkcjonował. Oczywiście pozostaje jeszcze anarchizm lub anarchokapitalizm. I powstaje tu kolejny słynny dylemat: indywidualizm czy kolektywizm. Obstawiam jednak, że anarchizm jako skrajny indywidualizm jest nieefektywny i niemożliwy, a zwykła praktyka przyniesie jego szybką śmierć często powiązaną z dużo większą utratą wolności i indywidualizmu, niż jest to w przypadku np. minarchizmu, który przecież też wolność ogranicza.

      Pozdrawiam, Inny

      Usuń
    2. Kim TY jesteś aby OGRANICZAĆ , he ? Rozumiem, że tzw. "większością". Skąd wiesz, że to rap a nie czarny kolor skóry powoduje agresje ? Nie wiesz. Skoro nie wiesz to odwal się od ludzi i pozwól im żyć. Skoro czujesz się zagrożony to kup broń obronisz się przed KAŻDYM menelem .. ups - państwo nie pozwala ci się bronic ? Ochroniarz jest za drogi bo trzeba zapłacić jego ZUS/podatki ? Bo ceny są za wysokie ? A może takie są z winy podatków ? Ojcze - nie wiesz niczego na 100% a starasz się wychować w imię SWOJEGO bezpieczeństwa. MY nie chcemy za TWOJE bezpieczeństwo płacić. Jestem za systemem prewencji - jeśli pokażesz mi wzór matematyczny typu " if ( man == black && man == like_rap() ) ; then kill him; fi. Skoro WIESZ, że menele są źli - dlaczego ich od razu nie zabić ? Będzie bezpieczniej nie na 80% ale na 100% ;-)

      Hx

      BTW. system komentarzy tutaj "sucks" - 50% ludzi i tak komentuje jako anonimowi ;-)

      Usuń
    3. Po kolei: Ja mogę ograniczać, tam gdzie jest moje. Ty tam, gdzie jest twoje. Jednak nie wszystko jest moje, twoje lub kogoś innego. Część jest wspólna. Dla zwykłej efektywności tworzymy przestrzeń publiczną, wynika to z konstrukcji świata i człowieka. Jeśli coś jest wspólne, to powinno podlegać pewnym równym zasadom. Jednak zasady nie są same z siebie, mamy więc kilka wyborów: kult, jednostka, kolektyw, dopasowanie sytuacyjne itd., według którego będziemy ustalać zasady, część zasad jest już przyjęta z historii i tradycji. Oponujesz za systemem: udowodniona wina powinna ponieść konsekwencje (oczywiście w przestrzeni publicznej i domyślne, gdy łamana jest czyjaś prywatność) lub za brakiem systemu. Brak systemu jest niemożliwością i głupotą, więc nawet nie będę tego analizował. System winy i konsekwencji, służy jakimś celom, bo inaczej po co byśmy się zastanawiali nad jego rodzajem skoro i tak się pojawi quasi stabilność. Celami tymi mogą być wolność indywidualna, zmniejszona przestępczość, większa efektywność społeczeństwa, hołdowanie jakimś ideałom i tak dalej. Oświadczasz, że nikt nie może być pewien jaki jest system idealny lub jakie wartości są prawdziwe, więc trzeba zostawić ludzi jak najbardziej w różnego rodzaju wolnościach. Jednak to też jest ideologia, równorzędna z tymi, które próbuje obalić. Kolejno: sam zmuszasz większość do decydowania w jaki sposób mają żyć (wolność ponad bezpieczeństwo), ponieważ ty uważasz, że zachowasz jednocześnie swoją wolność i umożliwisz bezpieczeństwo tej większości, w dodatku sugerując, że taki typ braku odgórnej ingerencji, będzie hołdował wszystkim ideom poprzez możliwość ich dowolnej ekspresji, wymuszając tym samym by istniały obok siebie sprzeczne ideały, z tego powodu że wszystkie są bezwartościowe lub nie mamy możliwości do oceny które z nich są bardziej wartościowe od innych. Zgadza się? Jeśli nie to przedstaw to konkretnie i wtedy zacznę ten element analizować dokładniej, póki co powrócę do mojej poprzedniej tezy. Zbyt dużo wolności powoduje niewolę. Przykład skrajny: anarchia zawsze skończy się powstaniem jakiegoś systemu, zabierającego więcej wolności niż robi to np. minarchizm. Z matematycznej strony będzie wyglądać to tak: by podtrzymać anarchizm zdecydowana ilość jednostek musi być w stanie A, który jest jednym z wielu stanów. Obecnie większość nie jest w stanie A. Więc anarchia nie jest możliwa. Ludzie są istotami wymagającymi bezpieczeństwa, sprawiedliwości, prestiżu itd., jeśli jakiś system nie umożliwia tego staje się niestabilny, przez to istnieje możliwość utraty jakichkolwiek wartości od wolności, przez bezpieczeństwo do życia niewinnych i winnych. System kar umożliwia na pewne zaspokojenie tych potrzeb, ale system prewencji jest świetnym jego uzupełnieniem tj. rap był tylko neutralnym przykładem, ale natomiast wykazano, że jazda po pijanemu powoduje wypadki w dużo większej ilości niż jazda uznawana dziś za prawidłową. To jest fundament istnienia sfery publicznej, a następnie odgórnych zasad. Osobną kwestią jest to czy masz prawo uważać, że nikt nie może oświadczyć, że jakieś wartości są ponad pewnymi rodzajami wolności itp.

      Koniec części pierwszej.
      Inny.

      Usuń
    4. Sugerujesz brak państwa lub jego minimum, aby zyskać środki na autonomiczne zapewnienie bezpieczeństwa. Zakładamy, że każdy ma się opierać na autonomicznym sposobie ochrony swojego życia i majątku dochodzimy. Użyje tu istnej Platońskiej analizy: zamiast ludzi wstawmy państwa. Każde jest suwerenne i ma swoją strefę prywatną, jednak brak zaufania i nie równowaga uzbrojenia powodują sytuacje niestabilne i wyścig zbrojeń. Ja kupie sobie pistolet, a dres kupi sobie pistolet maszynowy itd., brak jakichkolwiek odgórnych nakazów, będzie powodował, że większa część mojego życia skupi się na zbrojeniu, niż miałoby by to w przypadku gdyby istniały jakieś zahamowania w tym wyścigu zbrojeń lub istniałyby międzynarodowe/międzyludzkie instytucje mające wprowadzać porządek i kontrolujące w większym stopniu sytuacje. (Wprowadzam analogie nie jako element argumentacyjny lecz obrazowy, nie wyciągać z niego wniosków, bo to błąd). Po drugie przy obronie własnej również nie istnieje nic na 100%, tak samo jak w systemie kar. Czy jak ktoś grozi mi pistoletem mogę się bronić? Czy jak trafi obok mnie to już mogę się bronić? System prewencji nie zabija i nie ogranicza całej gamy zachowań, lecz tylko wybrane i udowodnione. Jeśli wiem, że wszyscy menele są źli to czekamy, aż będą robić coś złego? Natura człowieka na to nie pozwoli. Po drugie błąd w rozumowaniu: to pewne zachowania lub doświadczenie mogą powodować zagrożenia, a nie luźne istnienie ludzi. Zabijamy komary przenoszące groźne choroby i bakterie i wirusy. To jest prewencja. Ludzie są bardziej skomplikowani, więc inaczej do nich podchodzimy. System więzień na przykład miał być teoretycznie systemem kary i prewencji (nie pozwalając na popełnianie przestępstw tym którzy prawdopodobnie i tak to robili). System kar ma pochodzenie bardzo proste: kara to potrzeba sprawiedliwości i jednocześnie system prewencji. Tworzenie systemu, który ma po prostu być nie spełniając swoich zamierzeń, bo i tak jest quasi stabilny, oznacza tylko subiektywną pochwałę jednych wartości nad drugimi.

      Usuń
    5. Koniec.
      Pozdrawiam. Inny.
      PS. Mnie się nie chce przykładowo ciągle logować, po drugie ludzie mają dziwną chęć odnoszenia się do przeszłych komentarzy zamiast do obecnych.

      Usuń
  4. Dodam swoje trzy grosze do skądinąd bardzo ciekawej dyskusji. Mianowicie jazda bez trzymanki na rowerze jest zakazana. "Jazda bez trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy oraz nóg na pedałach lub podnóżkach - 50 zł"
    GS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejeżdżałem nie raz obok policji w sytuacjach co najmniej dziwnych i nagannych. Jak przejazd na czerwonych w centrum na chodniku; bez trzymanki na wskroś skrzyżowania przed radiowozem (nie zauważyłem) i parę innych jak notoryczna jazda na zbyt ciasnych według prawa chodnikach. Nikt się nie przyczepiał ani straż, ani policja. Tak jak nikt nie powinien się czepiać bycia pijanym, gdy przestawia się samochód na podwórku, to powinno się czepiać, gdy ktoś "szarżuje" na autostradzie. Ale to całkowicie inny temat, szczegółowość, możliwość interpretacji albo dostosowanie do sytuacji i przede wszystkim kiedy można "odpuścić" (już nie umiałem znaleźć dobrej definicji), "bardziej się przyczepić" lub osądy ze względu na złożoność i kontekst sytuacji to całkiem inny temat.

      Pozdrawiam, Inny

      Usuń
    2. Własnie na tym polega lewactwo , że operujesz "innymi tematami". To jest ten sam temat. Albo coś jest dobre albo złe (mówimy o prawie). Po co zwykły śmiertelnik ma się uczyć zawiłego prawa ? Prawo powinno być maksymalnie proste. Zresztą powinno istnieć domniemanie niewinności , zgadzasz się ? Skąd zatem policja ma wiedzieć czy ktoś przestawia auto jadąć po osiedlowej ulicy czy "szarżuje" ? Jedyną osobą , która wie co robi jesteś TY. Nie wymagaj aby państwo próbowało interpretować TWOJE czyny.

      Hx

      Usuń
    3. Wymagam interpretacji prawa w sposób sytuacyjny, jadąc powoli po pijanemu na osiedlu przestawiam auto, jadąc szybko slalomem "szarżuje". Jadąc po podwórku przestawiam po pijanemu auto, jadąc po drodze krajowej "szarżuje".
      Lewactwo nie polega na szarżowaniu tematami, po drugie jestem konserwatystą, ale nie liberałem, którzy więcej mają wspólnego z pewnymi rodzajami lewicy, niż prawicy. Po pierwsze te rozdziały prawicy i lewicy nie powstają jako minimalizm/maksymalizm państwa.
      Mówimy o prawie? Obecnym? Jest złe, nie widzę słupów z wiszącymi ciałami, więc jest źle. Domniemanie niewinności nie oznacza, że nie można interpretować zachowania, jest różnica między pokazywaniem broni, a grożeniem nią choć postronny obserwator rzadko ma możliwość dokonać takiej oceny dokładnie. Czy oznacza to, że niewolno reagować w takiej sytuacji? Czekamy, aż oni sami to zinterpretują czy jak uważasz? Wymagam interpretacji, różnica między świadomym a nieświadomym otruciem jest duża i ja sam mam to interpretować? Maksymalnie proste prawo jest to cecha pozytywna, ale nie jest to priorytet, dzisiaj mamy bardzo złożoną rzeczywistość, zaś system sędziowski opiera się na prawie i interpretacji. Złożoność świata powoduje coraz większe wymagania co do prawa i jego interpretacji. To, że rządy które posiadaliśmy są niekompetentne i nie umieją nie powiększać nagminnie prawa (bo inna forma zajmowania się prawem wymaga większej pracy i większych kompetencji). Prawo jest na tyle dobre że jestem w stanie w sytuacjach w których się znajduje określić czy robię dobrze czy źle (według prawa i interpretacji), a większość prawnych zawiłości i bezsensów jest w działalności państwa, a nie w codzienności.
      Analizujemy sens systemu prewencji, a nie kodyfikacje prawa.
      Na podstawie podręcznika do politologii: w myśl konserwatyzmu prawo i porządek to jedność, zaś ludzka natura jest zła, trzeba ją więc mocno trzymać w ryzach oraz Nowa Prawica wychwala tradycyjne wartości, twierdząc przy tym, że powinny być podtrzymywane mocą autorytetu prawa i ostatnie: stabilność według konserwatystów jest na tyle ważna by egzekwować ją przez prawo publiczne. Wnioski: moje operowanie jest prawicowe, nie lewicowe. Prawo rozbudowane, ale najprostsze jak się da. Prawo Hammurabiego wystarczało kiedyś, ale nie dzisiaj. Nie uniknie się jeszcze większych wymagań do znajomości prawa przez obywateli, ale dzisiaj nawet wiem o większości z nich, o tych które mnie dotyczą.

      To są inne tematy, rozbudowanie prawa winika ze złożonej rzeczywistości i jest najmniejszym kosztem z możliwych jaki musimy ponosić, by nie doprowadzić do dużo gorszych sytuacji. Interpretacja i kontrola owej interpretacji jest podstawą do jakiegokolwiek systemu prawa. Domniemanie niewinności oznacza tylko, że jeśli nie ma dowodów, nie ma winy czyli nie ma przyczyny nie ma skutków, stwarzanie zagrożenia może być traktowana jako wina lub przyczyna bez łamania tej zasady. Interpretacja opiera się na kontekście i czynach naraz.

      Inny

      Usuń
    4. Inny, piszesz bardzo dużo, ale Twoje słowa to bełkot. Na przykład (jeden z wielu): "Domniemanie niewinności oznacza tylko, że jeśli nie ma dowodów, nie ma winy czyli nie ma przyczyny nie ma skutków". Chcesz powiedzieć, że dowód winy jest przyczyną przestępstwa? Że morderca zabił dlatego, że znaleziono jego odciski palców na siekierze, którą tego dokonał? Przecież to nie ma najmniejszego sensu! Proszę, przeczytaj swoje wypracowania, zanim je opublikujesz, bo to co uprawiasz to zwykła grafomania.

      Usuń
    5. Domniemanie winy: zasada, według której każda osoba jest niewinna wobec przedstawianych jej zarzutów, dopóki wina nie zostanie jej udowodniona. Jeśli nie ma dowodów, nie można stwierdzić winy. Domniemanie oznacza, że nie można używać myślenia magicznego i muszą istnieć jakiekolwiek bodźce (przyczyny) świadczące o popełnieniu wykroczenie/przestępstwa (skutku). Nie ma dowodów, nie ma winy. Nie ma przyczyny przestępstwa, nie można oświadczyć że ktoś popełnił przestępstwo (skutek). Nie stawiłem równoważności między pierwszą częścią a drugą, tylko wynikanie. Nie ma przyczyny (zamachu siekierą), nie ma skutku (ofiary śmiertelnej), bez przyczyny i jej udowodnienia nie można stwierdzić winy. Jeszcze prościej: Brak dowodu == brak winy ["winności"] (z tej zasady wynika, że musi ona przyjąć że) -> Nie ma poprzednika,przyczyny przestępstwa (zamach siekierą, naciśnięcie spustu, itd) == nie ma przestępstwa. Przestępstwo wynika z czegoś, nie z niczego, można więc dodać inną zasadę: obiektywizm (wyrażany przez obiektywne dowody) i powstaje domniemanie niewinności. Odnosi się to do: "Zresztą powinno istnieć domniemanie niewinności , zgadzasz się ? Skąd zatem policja ma wiedzieć czy ktoś przestawia auto jadąć po osiedlowej ulicy czy "szarżuje" ? Jedyną osobą , która wie co robi jesteś TY.", gdzie domniemanie niewinności staje się podstawą do nieinterpretowania sytuacji co jest sprzeczne z czymkolwiek. Nie ma przyczyny by uznać Ciebie za szarżującego, nie ma skutku w postaci zatrzymania, sprawdzenia, może ukarania. W świecie rzeczywistym dodatkowo nic nie można uznać za 100% pewne, więc interpretuje się i dokonuje odpowiednich czynności według prawdopodobieństwa ich popełnienia, co jest zasadą nadrzędną w stosunku do domniemania niewinności.

      Inny

      Usuń
  5. Kiedyś Korwin opowiadał historię o tym, że w jakimś bodajże miasteczku (w dawnych czasach) zorganizowano wielki targ, spodziewno się fali kupców, turystów etc. Komendant miejscowej policji z tej okazji postanowił zwiększyć ilość policjantów z 6 do... 7. Dlaczego? To trochę jak z terrorystą, który pistoletem z jedną kulą terroryzuje setkę ludzi. Niby zabić może tylko jedną osobę, ale nikt z tej setki nie chce być "tą jedyną zabitą", więc wszyscy dają się terroryzować. Podobnie tam: kary były niezwykle surowy, więc nawet jeśli ludzi na targowisku było kilka tysięcy, to i tak nikt nie odważył się popełnić przestępstwa "bo a nuż jeden z tych siedmiu policjantów akurat mnie zauważy?". i to jest istota prewencji. zauważ, że obecnie gdy przechodzisz przez park nocą i napotykasz idącą z naprzeciwka grupkę dresów, to istnieje ryzyko że na ciebie nawrzeszczą i zbluzgają, istnieje ryzyko że cię skroją z portfela i telefonu, istnieje nawet ryzyko że cię pobiją, ale prawdopodobieństwo wystąpienia każdego kolejnego, "mocniejszego" naruszenia twojej nietykalności jest coraz mniejszy. prawdopodobieństwo nabluzgania jest stosunkowo duże, prawdopodobieństwo skrojenia już mniejsza, prawdopodobieństwo pobicia jeszcze mniejsze, a prawdopodobieństwo zabicia już tylko śladowe. jaki zatem wniosek? taki, że nawet taki bezmózgi dres ma swój instynkt samozachowawczy i jest świadomy kary jaka może go spotkać. wniosek: im kara silniejsza i bardziej nieuchronna, tym mniejsze ryzyko że dres je popełni. zresztą tę zależność widać nawet na prostszych przykładach. zakładam że nie raz zdarzyło ci się jechać autobusem bez biletu. drobne wykroczenie na które sobie pozwoliłeś, bo wiedziałeś że nawet jeśli trafi ci się kontrola to i tak nic strasznego się nie stanie. jeśli położymy nacisk na represji zamiast prewencji, to każdy będzie mógł do woli machać łapami przed moim nosem, tyle tylko że żaden nie odważy się go tknąć. chcecie, drodzy Polacy, jeździć po pijaku samochodem? proszę bardzo, droga wolna. ale jeśli którykolwiek z was spowoduje wypadek, to (przykładowo) zawiśnie na stryczku. czy nadal są jacyś chętni? już jakby mniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. System kar jest podstawą i powinien być surowy, ale i rozsądny. Na przykład system więziennictwa to bezsens. Jednak w moim mniemaniu system prewencji jest cennym uzupełnieniem systemu kar. Dlaczego? Między innymi dlatego, że upadła kultura i wartości. Nie wychowa się nagle społeczeństwa, nawet wysokimi karami, zwłaszcza tak ogłupiałego i zdegenerowanego. W normalnym społeczeństwie nikt nie pojechał, by pijany samochodem. Prewencja w sensie kontroli jest innym przykładem, policjanci chodzący luźno na targu to też prewencja. Inne powody są jeszcze prostsze: człowiek przypięty z bombą raczej nie przestraszy się kary, więc prewencja w postaci zakazu noszenia bomb w miejscach publicznych, też jest w miarę cenna itd. itp.
      Inny

      Usuń
  6. Trafiłeś w sedno. Karać powinno się tylko i wyłącznie zaistniałe "prawdziwe" a nie tylko "prawdopodobne" wykroczenia/przestępstwa. Moim zdaniem prewencja w obecnej postaci jest formą kary za przestępstwa, które nie zaistniały. Nie mogę np. spokojnie pic piwa w parku,bo ... ktoś kiedyś po pijaku się awanturował, więc w ramach prewencji teraz karze się wszystkich. Nawet tych, którzy lubią wypić zimne piwo na świeżym powietrzu w 35-stopniowym upale. Podobnie z jazdą autem "po pijaku". Sam stan wskazujący nie powinien być karany. Ale alkohol we krwi podczas wypadku powinien być okolicznością mocno obciążającą. W aktualnym systemie doprowadzono do kompletnego zaniku odpowiedzialności. Większość uważa, że to co nie jest zakazane jest dobre i co za tym idzie kompletnie przestaje myśleć. Jestem odpowiedzialny i po alkoholu nie siadam za kierownicę, ale po 2 nieprzespanych nocach wyglądający jak zombie, owszem. Bo ta druga opcja karana nie jest. Polecam film Idiokracja (Idiocracy) nie jest to jakieś arcydzieło, ale np. wątek z podlewaniem napojem energetycznym upraw pokazuje do czego prowadzi głupota i bezmyślne powtarzanie "prawd objawionych". Na szczęście (przynajmniej w mojej opinii) głupota i brak odpowiedzialności z jakimi mamy teraz do czynienia nie są głęboko zakorzenione w naturze ludzkiej a raczej wynikają z wychowania i przyzwyczajenia do realiów w jakich się rodzimy i żyjemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Picie w parku? Tylko jeśli lokalna społeczność, której tej park podlega się na to zgodzi. Przestrzeń publiczna to taka sama przestrzeń jak prywatna, tylko należąca do bardziej złożonego podmiotu. Seks na placu zabaw dla dzieci też przecież jest niczym szczególnym czyż nie? Nikomu nie szkodzi, nawet nie jest prawdopodobnym zagrożeniem. Jednak rodzice tych dzieci, którzy są adresatem tego miejsca publicznego nie zgadzają się na coś takiego. Bo przeszkadza im to w wychowaniu. Powód na takim samym poziomie jak każdy inny.

      Oprócz tego wszystkiego zakładacie, że system kar jest efektywny, a to zupełna nieprawda. Jest mnóstwo przestępstw, które nie są ukarane, winni nie są znalezieni, każdy w życiu zna sytuację kiedy został niesłusznie ukarany lub kogoś nie ukarano, przed wielkim bratem nie jest możliwe, by nie było pobłażania przestępcom lub karania niewinnych. Surowe kary byłyby dodatkową prewencją, jednak nie zawsze wystarczającą.
      Inny.

      Usuń
    2. Z tym piciem na zewnątrz - to jest świetny przykład przeciwko prewencji. To, że czasem jakiś menel po wypiciu trzech piw w krzakach robi awanturę, powinno być powodem dla ukarania tegoż menela (represja) i nie powinno być powodem, dla którego nie można wypić kieliszka wina podczas pikniku!

      To prowadzi do kolejnych absurdów - legalność od nielegalności picie piwka na widoku publicznym dzieli jakieś pół metra: za płotkiem wystawionym przez właściciela knajpy można, a przed tym płotkiem - 500 zł mandatu! Muszę zrobić kiedyś eksperyment - usiąść z piwkiem w ręce okrakiem na takim płotku (za zezwoleniem właściciela oczywiście) i potrollować straszaków wiejskich...

      Usuń
    3. Inny - właśnie to co Ty proponujesz to jest Wielki Brat. To prewencja polega na ciągłym kontrolowaniu obywatela i inwigilacji. To bardzo kosztowne i mało skuteczne. Represja jest dużo tańsza i wydajniejsza: jest przestępstwo - jest kara. Nikt nikogo niepotrzebnie nie szpieguje - zakłada się, że ludzie to ludzie, a nie bydło.
      A ponieważ Ty sam chcesz być traktowany jak bydło, to proponuję wynajęcie kogoś, kto będzie Cię traktował jak bydło prywatnie - będzie to robił dużo taniej i lepiej niż państwo, a przy okazji zmniejszysz bezrobocie.

      Usuń
    4. Jak większość osób popadasz w jedną skrajność. Represja jest tańsza ogólnie (choć cały system sądowniczy i dochodzeniowy to nie taka taniocha), ale nie zawsze skuteczna. Zakaz wnoszenia bomb do przedszkoli, parków i centrów handlowych to nie traktowanie jak bydło, to zwykły rozsądek, bydłem można nazwać tych, którzy uważają, że dla ich wolności powinno się móc tam bomby wnosić. Prewencje która omawiamy dzieli się na: kontrolę i zakazy. Chyba nie jesteście za brakiem kontroli w miejsca szczególnych jak sądy lub brakiem jakichkolwiek funkcjonariuszy w terenie? Nie ma miejsc niczyich, więc o ile mój dom jestem sam w stanie kontrolować, to miejsca publiczne wymagają pewnej kontroli państwowej. Szpieguje się w sferze prywatnej, nie publicznej. Policjant nie wchodzi Ci chyba do domu bez nakazu?

      @ Malgond: Sam zakaz picia jest bezsensu, bo to czynność neutralna, ale zakaz uciążliwego/agresywnego zachowania jak wymioty, krzyki, zaczepki to co innego. Nie jestem za dzisiejszym prawem i rozwiązaniami, jestem za represją i prewencją.

      Z innej beczki: wiecie, że Gilligana wykazał, że tam gdzie zaczęto częściej i mocniej karać (głównie więzieniem), tam przestępczość rosła w tym okresie?

      Inny

      Usuń
    5. @ Malgond:
      Za picie w miejscu publicznym chyba 500zł nie można dostać?

      Wydaje mi się, że problemem jest zastępowanie moralności i wrodzonego poczucia sprawiedliwości i dobra, kiepskim prawem. Prowadzi to do demoralizacji i w rezultacie braku przestrzegania nawet tych sensownych przepisów. Zerknijmy na wszechobecne znaki ograniczenia prędkości do 40km/h. Prosta szosa, po obu stronach zakłady przemysłowe i firmy i znak z ograniczeniem do 40. Jedziemy rozsądne 70. Po jakimś czasie przestajemy w ogóle zauważać znaki z ograniczeniem prędkości. I nawet koło przedszkola, gdzie też stoi 40-tka, przejeżdżamy 70-tką.
      A jeśli już jedziemy 40-tką to robimy to tylko dlatego, że wiemy że w krzakach mogą stać panowie z radarem. Jak tylko ich miniemy, wciskamy gaz i odbijamy sobie "udrękę niesprawiedliwego zniewolenia".
      Złe prawo demoralizuje.

      Nie wszędzie twórcy prawa są aż tak nadgorliwi. Z tego, co wiem w sporej części państw europejskich picie w miejscach publicznych nie jest karane (na bank Czechy, Niemcy, Belgia, Austria). W przytoczonych krajach podczas większości festynów czy innych imprez odbywających się np. na rynkach miast, w zimniejszych porach roku, handluje się grzanym winem czy piwem. Wszyscy chodzą z kubkami i popijają. Można? Można.
      Z naszego podwórka. W tym roku w Zielonej Górze na Bachanaliach "zawieszono" zakaz picia alkoholu w miejscach publiczny. Ludzie popijali wino a policja "przymykała oko". Jak dla mnie dziwna sprawa. Prawo zostało chwilowo zawieszone?!

      @Inny, myślisz jak socjalista, uważasz ludzi za idiotów, których trzeba prowadzić za rączkę. Skutkiem czego na prawdę stają się idiotami. Podobnie jak dziecko "hodowane pod kloszem" nigdy nie nauczy się dbać o siebie ani być odpowiedzialne. A spuszczone na chwile z oczu spada ze schodów z rykiem. Gdyby pozwolono mu przewrócić się kilka razy nauczyło by się, że trzeba być ostrożnym. Lekko zbaczam z tematu...
      Do meritum. Ja natomiast uważam, że ludzie są z natury rozsądni i mocno "liberalni", ale żeby to odkryć trzeba wypuścić ich spod klosza.
      Przyszedł mi do głowy inny motoryzacyjny przykład. Przeglądy okresowe samochodów. Każdy kierowca wie jak to u nas wygląda. Ciągle są diagności, którzy delikatnie mówiąc"z grubsza" badają stan auta i przybijają pieczątkę. My cieszymy się, że możemy jeździć kolejny rok. Stempel zastępuje zdrowy rozsądek i myślenie. Wiemy, że opony są tak łyse, że hamowanie na mokrym to igranie ze śmiercią, ale bieżnik ma głębokość większą niż ustawowe minimum, więc niby jesteśmy spokojni. Jednak nie do końca w zgodzie z sumieniem. Zacząłem trochę filozofować.

      @Inny. Piszesz, że "Zakaz wnoszenia bomb do przedszkoli, parków i centrów handlowych" ma sens. Moim zdaniem to kompletny absurd i marnowanie papieru i czasu na zapisywanie takich zakazów. Uważasz, że terrorysta/przestępca przejmuje się takim zakazem? Sytuacja podobna do prawa do posiadania broni. Zakaz (posiadania broni) nie działa na przestępców, bo oni z definicji nie przestrzegają prawa. Działa natomiast na "normalnych ludzi", którym ogranicza się bezsensownie wolność i możliwość obrony przed "zbójami". Socjaliści myślą, że żeby coś "zlikwidować" należy tego zakazać. To tak nie działa i nigdy działać nie będzie. Bo ludzie tak nie działają i działać nie będą. Ludzie swój rozum mają tylko trzeba ich wypuścić spod klosza...
      Czytałem kiedyś o ciekawym eksperymencie. W jednym (chyba skandynawskim) mieście zlikwidowano wszystkie znaki drogowe (równieź ograniczenia prędkości), usunięto sygnalizację świetlną na skrzyżowaniach (wszystkie stały się równorzędne) i co? Chaos, masakra, trup ściele się gęsto. Wcale nie. Kierowcy zaczęli myśleć za siebie. Jeździli spokojniej i uważniej niż przedtem. Daje to do myślenia.

      Pozdrawiam
      GS

      Usuń
    6. Eksperyment był w USA oraz w paru europejski miastach, organizowane to było przez UE. Problem "nakazowości", to coś innego niż kontrola i zakazy zachowań stwarzających niebezpieczeństwo lub zachowań nieodpowiednich. I tak istniały tam prawa ruchu ulicznego, którego nie można było łamać. Było to po prostu uproszczenie prawa, zwłaszcza, że to były miasteczka, gdzie masz świadomość, że nie ma prawa. Ludzie całkowicie do tego nieprzyzwyczajeni jeździli bardzo powoli i ostrożnie. I tu mógłbyś mieć obiecujący argument (bo takim jest przeciwko napchaniu dróg znakami). Ukazano, że w rejonach, gdzie nie ma proporcjonalnej kontroli i infrastruktury (państwa rozwijające się) tam wypadków jest dużo więcej oraz oczywiście, że w dłuższym horyzoncie czasowym (owe eksperymenty) ludzie powracają do starych statystyk wypadków (ta część która jeździ tam codziennie). Miasteczko Drachten z kilku wypadków rocznie ma teraz parę. W afryce przy braku prawa jest duża "wypadkowość", w Chinach z ostrym karaniem również. Jednak w Chinach jak i w afryce dodatkowo panuje powszechne zezwolenie na ten sposób jazdy i brak powszechniejszej kontroli. Czyli prewencji, objawiającej się np. akcjami społecznymi (nie skutecznymi) i kontrolą.

      Nie rozumiesz całkowicie zakazu wznoszenia bomb do przedszkoli, co nie? Oczywiste, że nie zatrzyma to terrorysty, ale ja otrzymują prawo do jego zatrzymania, a nie biernie czekam, aż wybuchnie. Terroryści mogę się zbierać uzbrojeni przed centrum handlowym i szykować do szturmu, a ja nie mogę wezwać policji bo jest tylko "możliwe", że zaatakują? Jeszcze nie wkroczyli na teren prywatny lub nie zaczęli strzelać na terenie publicznym to ma być powód, że policja nie może w żaden sposób zareagować (choćby tam pojechać?)?

      Porównaj sobie dziecko "hodowane" pod kloszem i takie, które samo się wychowuje. Represje i kary to nic innego jak prewencja ogólna (taki termin). Ludzie są idiotami i gdyby nie cywilizacja to zachowywaliby się jak zwierzęta. Kultura zazwyczaj "zajmuje" się wychowaniem w sposób wyważony, ale dziś wraz z całkowitym odejściem od kultury tradycyjnej, religii, rodziny itd., coraz więcej jest mimowolnie zrzucane na państwo (która w historii było zwykłym elementem kultury, nie jak dzisiaj, elementem nazwijmy to "obcym"), bo ludzie są ogłupiani z rzeczami niezwiązanymi z państwem (to inny temat). Rozsądne ograniczenia w użyciu broni w Kanadzie i Szwajcarii powodują, że nie ma tam problemu z bronią, jednak ich brak w USA wraz z degenerowaną kulturą ...

      Wychowywać, nie prowadzić za rączkę, nie zostawiać samemu sobie.

      Można oczywiście zapytać za kogo się uważam, za "rodzica ludzi"? Niektórzy są mądrzejsi i bardziej uzdolnieni od innych, na tym polega autorytet, choćby rodzica i nauczyciela. Jeśli jest jakikolwiek mechanizm umożliwiający, by lepsi wpływali na otoczenie, choćby pod przymusem (tak jak dziecko, nie chce być uczone przez nauczyciela lub rodzica), to powinien zaistnieć, choć nie za wszelką cenę.
      Tu widzę dwa kontrargumenty: "dziecko często chce się uczyć" oraz kim mają być ci lepsi?
      Dziecko chce się uczyć przede wszystkim (tu zagłębiam się w analogię oczywiście) w zależności od środowiska, to czy ktoś ma autorytet liczy się dużo bardziej, niż cokolwiek. Dzisiejsze nurty liberalne byłyby niezwykłe dla np. średniowiecza, gdzie autorytet był ważnym fundamentem społeczeństwa. Zakopywanie autorytetów jest modne, ale nie dobre, to tzw. Bunt Mas. Do sedna: nie można uważać za zdeterminowane, że jedni i tak zostaną przestępcami lub marginesem, a inni osiągną sukces. Człowiek nie osiąga czegokolwiek z samego siebie, nie z jakiegoś oddolnego determinizmu, lecz poprzez nacisków środowiska. To, że ktoś jest "chętny do nauki" jest wynikiem wielu zmiennych, tych formalnych i tych nie formalnych.
      Kto ma być lepszym od innych? Ten kto więcej umie i wie, ten kto działa jednocześnie pragmatycznie i obiektywnie, ten kto ma doświadczenie. Jednak przede wszystkim ten kto prawidłowo rozumuje.

      Usuń
    7. Nawet jeśli całkowity liberalizm jest tym co najlepsze, to i tak potrzebuje wykorzystać mechanizmy autorytetu i wpływu na społeczeństwo, zaingerować, by uzyskać sukces. Oczywiście już słyszę, że mogą istnieć autorytety i wpływy bez państwa i to prawda, jednak państwo jest elementem kultury, a przez dzisiejszą degenerację, staje się zbyt ważnym [elementem kultury] by z niego nagle rezygnować, a bez kultury ...

      Pozdrawiam
      Inny

      Usuń
    8. "Niektórzy są mądrzejsi i bardziej uzdolnieni od innych, na tym polega autorytet, choćby rodzica i nauczyciela. Jeśli jest jakikolwiek mechanizm umożliwiający, by lepsi wpływali na otoczenie, choćby pod przymusem (tak jak dziecko, nie chce być uczone przez nauczyciela lub rodzica), to powinien zaistnieć, choć nie za wszelką cenę."

      Zapominasz o jednym problemie - każdy uważa się za lepszego. Ty uważasz, że Twoaj wizja jest lepsza, ja uważam, że wolność jest podstawowym prawem człowieka, Lenin uważał, że on ma rację, Stalin był przekonany o słuszności swoich poglądów, Hitler wierzył, że jest nieomylny.

      Ty chcesz komuś, kto uważa się za mądrzejszego dać prawo do zniewolenia innych. Ja to uważam za najtragiczniejszy w skutkach mit dwudziestego wieku.

      Usuń
    9. Ideologie to najtragiczniejszy mit dwudziestego wieku i paru poprzednich. "Lepsi" to autorytety, opierający się głównie na tradycji i kulturze, mogą mieć różne poglądy, jednak opierają się na pragmatyzmie, a nie ideologiach. Odejście od tradycji autorytetów, powoduje powstanie autorytetów ideologicznych.
      "Kto ma być lepszym od innych? Ten kto więcej umie i wie, ten kto działa jednocześnie pragmatycznie i obiektywnie, ten kto ma doświadczenie. Jednak przede wszystkim ten kto prawidłowo rozumuje.", wybrać dobrze trzeba raz, reszta będzie opierać się na nowej tradycji autorytetów, nie na ideach typu: wszystko ma być państwowe! wszystko ma być prywatne! żadnych władz i polityki! jesteśmy najwspanialszą rasą!

      Inny

      Usuń
    10. A kto ma wybrać te autorytety? Obecnie są wybierane i masz - tysiącletni tradycja zastępowana jest multikulti, sodomią i zaspokajaniem najniższych potrzeb. Rządzi hołota i jej zachcianki.
      Prawdziwa tradycja się "wyłania" nie na podstawie dekretów, a w długotrwałym procesie doboru naturalnego. Jeśli jakiś zwyczaj jest dobry i korzystny - przetrwa, jeśli nie - zostanie zapomniany. Jedyne co można zrobić, to nie zakłócać tego całkowicie naturalnego i sprawdzonego procesu przez odgórne narzucanie ograniczeń i przede wszystkim nie odrzucać tego, co już zostało osiągnięte i przetrwało próbę czasu.

      Usuń
    11. Tradycyjne autorytety przetrwały długo dzięki odgórnym narzuceniom. Dziś są wybierane i to jest problem, jednak ja nie widzę innej możliwości niż wybranie odpowiednich ludzi i sztuczne podtrzymywanie złego systemu przez pewien czas. Hołota nigdy nie rządzi naprawdę, to tylko iluzja, zawsze istnieją elity, teraz jednak istnieją elity interesów i elity ideologiczne, nie ma praktycznie elit tradycyjnych u władzy lub z wpływami. Fakt, że takie elity rozwijają się powoli, jednak obecne "zapasy" są wystarczające, by wymienić obecnych ludzi na innych.

      Oprócz tego istnieje hipoteza "Końca Historii", która sugeruje, że wraz ze wzrostem rozwoju technologicznego i edukacji oraz doświadczeń historycznych, państwa będą zmierzać do demokracji samoistnie. Co byłoby kolejną przeszkodą w sprawie głupiego głosu ludu.

      "Jedyne co można zrobić, to nie zakłócać tego całkowicie naturalnego i sprawdzonego procesu przez odgórne narzucanie ograniczeń" - na odwrót, To odgórne narzucenia decydowały o tradycji. Problemem były oddolne narzucenia. Tzw. Bunt Mas, jednak dzisiaj nie wygrasz z masami inaczej, niż poprzez masy. Pozostawienie ludzi samym sobie spowoduje jedynie, że cywilizacja upadnie, coś jak degeneracja Rzymu. Upadamy przez brak tradycji i autorytetów, zaś pozwolenie na naturalny powrót do stanu tradycyjnego jest zbyt długotrwały jak na dzisiejsze warunki, potrzeba sztucznych środków, ingerencji wymuszonej, bo poprawność polityczna na nic innego nie pozwoli. Oczywiście międzynarodowa liberalna rewolucja byłaby jakimś rozwiązaniem, ale prędzej się doczekam kolejnej wojny światowej.

      Za ogrom chaotyczności z dołu przepraszam, Inny

      Usuń
  7. to pisałem ja - GS

    OdpowiedzUsuń
  8. Inny, to nieprawda że "Przestrzeń publiczna to taka sama przestrzeń jak prywatna, tylko należąca do bardziej złożonego podmiotu" (czyli lokalnej społeczności). Jeśli mamy przykładowo w ścisłym centrum Lublina Park Saski, który codziennie odwiedzają tysiące osób, to ta tzw. lokalna społeczność może sobie co najwyżej na nich popatrzeć, a nie ustalać "reguły gry". W prywatnym parku mogę ustalić regułę, że wpuszczam tylko ludzi od 180 cm wzrostu wzwyż. W publicznym żadna lokalna społeczność tego nie zrobi, dlatego właśnie że jest publiczny.

    Natomiast odnośnie zamachowca samobójcy - popełniasz jeden ważny błąd, mianowicie zwracasz baczną uwagę na to, co jest widoczne (czy wręcz spektakularne), zupełnie ignorując to co dla oczu niewidoczne. Jeśli samobójca wysadzi się na targowisku i zabije 20 osób, będzie to, nazwijmy to umownie, "2.000.000 punktów minusowych" dla jakości życia społeczeństwa. Jeśli zaczniemy wobec tego każdego traktować jak przestępcę, każdego przetrzepywać w poszukiwaniu bomby, to obniży nam się jakość życia. Będziemy marnowali czas, nerwy etc, tak jak teraz na lotniskach. Załóżmy że każdemu człowiekowi z powodu tych ustawicznych kontroli, jakość życia obniży się o 1 punkt każdego dnia. Łatwo zatem obliczyć, że w przypadku Lublina (360.000 mieszkańców) wystarczy tydzień i _sumaryczny_ spadek jakości życia lublinian obniży się bardziej, niż miało to miejsce w wyniku eksplozji na targowisku. Oczywiście przykład jest z dupy wzięty, ale chodzi mi o ten mechanizm: zamach jest spektakularny i bardzo szkodliwy, ale występuje _raz_. Natomiast prewencja jest jak takie delikatne kłucie szpilką - niby krzywda nam się nie dzieje, ale po pomnożeniu przez liczbę osób które ta szpilka (prewencja) dotyka, tworzy się pewna "suma krzywd", znacznie większa niż krzywda wyrządzona przez zamachowcę-samobójcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi akapit: i ktoś dzisiaj każdego "przetrzepuje" w poszukiwaniu bomby ? Nie, chyba że w miejscach strategicznych (mogących być celem zamachu jak sądy czy pałac prezydencki itp.) lub kiedy istnieje takie podejrzenie, że np. ktoś chce wysadzić szkołę xx.
      To jest oczywiste, że całkowita prewencja (jako kontroli) to wielki brat i marnotrawstwo itp., a nie rozsądek. Zresztą te punkty są idealnym przedmiot rozważań - na pewno znajdzie się coś co spowoduje, że prewencja będzie lepsza od jej braku. Choć życie to 100.000 punktów? Zmieńmy to na rowery: montują kamerę (inwigilują), która kosztuje 2000 zł i co miesiąc 20 zł monitorując rowerownie. Rower to koszt uśrednijmy 500 zł. Działając przez 8 lat, jeśli zapobiegnie kradzieży co najmniej 8 rowerów to opłaci się to społeczności jako takiej. Oczywiście ktoś może płakać, że nie chce się składać na to, że inni się boją i on ma rzęcha za 50 zł, więc i tak mu się nie opłaca. Może więc się nie składać (jeśli to rowerownia lokalnej społeczności lub prywatna), albo musi ponieść koszty w podatkach. I tu znów dochodzimy do faktu, że jedną z podstawowych zadań państwa to zapewnianie bezpieczeństwa obywateli. Kto ma decydować o tym ile bezpieczeństwa trzeba zapewnić? Abstrahując od realnych możliwości to i tak skłaniamy się do wartościowania i ideologii. Mamy tu takie wersje jak: lepsi decydują o gorszych, większość o mniejszości, każdy zajmuje się sobą itd. Zawsze musi istnieć minimum w postaci wojska i systemu kar. Liberałowie chcą aby mogło obowiązywać "każdy zajmuje się sobą" i w ramach tego systemu wychodzić do wszystkich innych systemów. Jednak np. "większościowcy" wskazują na to, że każdy swoim zachowaniem jakoś wpływa na zachowanie innych lub nie da się urządzić życia tak, by obyło się bez sfer publicznych w formie jaka panuje dzisiaj lub podobnej. A np. "Lepsi" twierdzą, że istnieją ważniejsze rzeczy jak rozwój całej cywilizacji, absolutne dobro, wyższy byt, środowisko naturalne (tzw. anty-antropocentryzm) itd. Są to myśli typu: dlaczego dla wolności jednostki mamy poświęcić całą społeczność, ludzie są skażeni złem i tylko my znamy lekarstwo, ludzie nie są naprawdę wolni (brak wolnej woli) i można ustalić kilka uniwersalnych wartości, które można narzucać ograniczając nieistniejące wolności.
      Za czym obstawiam? Jako element większości za prewencją, jako decydujący sam o sobie za prewencją, jako "lepszy", jako odwołujący się do wyższych/uniwersalnych praw za prewencją, oczywiście w ramach rozsądku, wtedy kiedy prewencja się "sprawdza".

      Inny

      Usuń
    2. Pierwszy akapit: To właśnie, że jest to złożony podmiot powoduje, że nikt nie będzie zakazywał 180 cm wzwyż. "Reguły gry" w takim podmiocie nie są bezpośrednio od lokalnej społeczności to oczywistość, ale jeśli nie podobało się, że w parku na moim osiedlu piją nastolatkowie lub psy przebywają na placach zabaw to "lokalna społeczność" utworzyła odpowiednie zakazy i teraz ludzie mają jakikolwiek oręż przeciwko zachowaniom, które im nie odpowiada w takich miejscach. W "szerszych" miejscach obowiązują bardziej podstawowe zasady, jednakże w naszej kulturze np. gwałty nie są dozwolone lub chociażby ekshibicjonizm i jest to odwzorowane w prawie ludzi którzy należą do tej kultury i jednocześnie czynią pewne ustępstwa wobec mniejszości. To jak ze wspólnym korytarzem dla kilku rodzin lub rowerownią, możemy ustalić pewne zasady np. nie wnosić własnych rzeczy do rowerowni lub nie zostawiać śmieci przed mieszkaniem, jedynym problemem jest tu brak pewnej wartości prawnej, ale każdy wie, że takie problemy rozwiązuje się po "sąsiedzku". Zaś kiedy plac zabaw jest odwiedzany przez dziesiątki ludzi, to wystarczy problemy zgłaszać jakiejś radzie osiedlowej, z zasadami ruchu drogowego jest inaczej bo podlegają praktycznie rządowi, a parki np. gminie itd. itp., jeśli chcesz uzyskać prawo do jazdy bez pasów bo uważasz to za bezsensowne przekonaj resztę osób korzystających z dróg (tego szerszego podmiotu), by się wstawiła za tobą u premiera - obiecuję, że się zgodzi. Pytanie powstaje: czemu mam się zgadzać na coś co jest bezsensu, tylko dlatego, że inni to tępe pały i nie głosują powiedzmy na KNP lub nie wpisują się na protesty. Zgadzasz się bo jest taki system, na tyle dobry, że można go zmienić. Czy prewencja jest zła? Kiedy będzie? Kiedy ktoś się na nią nie zgodzi, bo mu przeszkadza? Kiedy będzie zawsze nieefektywna? Pierwsze opisałem wyżej, drugie opisałem w multum komentarzy tutaj.

      Inny

      Ciągle te głupie ograniczenia liczby znaków do 4096.

      Usuń
  9. Bardzo ciekawe podejście z tymi punktami.
    GS

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście że nikt nas nie trzepie codziennie w poszukiwaniu bomb (dlatego napisałem że przykład z dupy). Ale był podawany szereg przykładów, jak prewencja obniża naszą jakość życia na co dzień. Kontrola drogowa sprawdzająca stan opon, trzeźwość kierowcy, ewentualnie mandat za przekroczenie prędkości. Tracimy stówkę na mandat i 15 minut na formalności. Drobiazg. Wieczorem idziemy do parku na piwko z kolegami i musimy się bacznie rozglądać, żeby w porę schować butelki na wypadek patrolu straży miejskiej albo policji. Ewentualnie przelać alkohol do butelek po "Kubusiu". Też niby drobiazg. Nie wiem jak jest w Polsce, ale w Londynie (w którym mieszkam) karane jest posiadanie przy sobie noża. Tymczasem nóż mogę mieć ze sobą, bo:
    a) stępił mi się i ilę do kolegi, który ma przyrząd do ostrzenia noży,
    b) trenuję ze znajomym sztuki walki i potrzebujemy noża do imitowania ataku,
    c) kolekcjonuję broń białą i akurat wracam z pchlego targu, na którym znalazłem nie lada gratkę, zabytkowy 100-letni nóż którego szukałem miesiącami etc.
    Powodów mogą być tysiące, ale państwo widzi tylko jeden jedyny: mam ze sobą nóż, bo chcę kogoś zabić! Kontrola drogowa, piwo w parku czy nóż w plecaku to przykłady jedne z wielu, to są właśnie te drobne pojedyncze punkciki, które obniżają nam jakość życia "po łyżeczce", tak że tego już nawet nie zauważamy. Ale sumarycznie, jako społeczeństwo, tracimy bardzo wiele!

    Moim zdaniem podając przykłąd rowerowni sam udowodniłeś sobie nonsens prewencji. Jak wiadomo, część ludzi nie ma roweru wcale. Część ma na tyle tani, że szkoda im płacić za kamery. Część ma rower warty 15.000 zł i wolą go na wzselki wypadek trzymać w domu. Konic końców za kamerę i jej obsługę zapłacą w podatkach wszyscy, a korzystać będzie kilka-kilkanaście procent obywateli... I tak to się musi skończyć, gdy państwo, czyli nasza "Wielka Niańka" zaczyna traktować nas jak dzieci i zaczyna wedle własnego widzimisie oceniać jakie zachowania są ryzykowne a jakie nie, który rodzaj prewencji się sprawdzi a który nie itd. Można to zupełnie uprościć: jest złamanie prawa więc jest i kara; nie ma złamania prawa to nie ma też i kary. A jeśli zbierze się grupa chętnych którzy za swoje prywatne pieniądze chcą wynająć pomieszczenie na rowerownię i zapąłcić za monitoring, to proszę bardzo... Ale wara od podatków!

    Nie jestem ekspertem z zakresu prawodawstwa więc nie będę się upierał, ale myślę że "społeczność lokalna" to może sobie ustalać "reguły gry" co najwyżej na zamkniętych osiedlach... Jeśli mamy w Warszawie Park Skaryszewski (na utrzymanie którego podatki płacą wszyscy Warszawiacy), to byłoby dość bezczelne uzuropowanie sobie prawa przez okolicznych mieszkańców do stanowienia prawa, które ma być przestrzegane na terenie parku. Park jest dobrem wspólnym, więc reguły powinny być uniwersalne. Jeśli wśród okolicznych społersów dominuje trend, że psy brudzą, to powinni mieć prawo zakazać wprowadzania psów do parku? Nie. Powinno mieć zastosowanie uniwersalne prawo, które zezwala na wprowadzanie psów do parku, z zastrzeżeniem że pies ma być na smyczy, w kagańcu, a właściciel ma po nim sprzątać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akapit 1.:Mnie jeszcze nigdy nie spotkał żaden problem spowodowany prawem, zakazami lub prewencją, więc może jestem subiektywny.
      Po drugie: trzeba umieć oddzielać sensowną prewencję od bezsensownej. Z innej beczki: jak kupię nóż w sklepie to jak mam go przenieść do domu jak mieszkam w Londynie?
      Akapit 2.:Kamera to nie przykład tylko ukazanie analogiczne w mniejszej skali. Rowerownie z kamerami na miarę państwa to byłoby ciekawe, ale chodziło tylko o ukazanie mechanizmu. To, że płacąc podatki nie uzyskam bezpośrednio korzyści z płacenia lub te "korzyści" nie zawsze mi odpowiadają to podstawa systemów publicznych. Muszę odbierać zasady narzucone, choćby żeby mieć zagwarantowaną (w pewnym stopniu) wolność osobistą(choć niektórzy są temu przeciwni i woleliby np. anarchię, udowadniając że w anarchii wszyscy byliby bezpieczniejsi i szczęśliwsi).
      Akapit 3. To, że prawo i zasady życia publicznego są na słabym poziome nie jest tematem tej dyskusji ;), duży park stolicy to coś innego niż parki osiedlowe lub dzielnicowe itd. itp.
      " pies ma być na smyczy, w kagańcu" to prewencja, tylko rozważniejsza, a sprzątać nikt nie będzie, jeśli nie będzie prewencji takiej jak patrole od czasu do czasu lub odpowiednie "pomoce" dla właścicieli lub akcje uświadamiające albo od czasu do czasu akcje łapania niesfornych właścicieli itd., bez kontrolerów w tramwajach i autobusach wyobrażasz sobie kasowanie biletów? ,- a to zwykła prewencja w sferze publicznej. W części spraw jest potrzebna kontrola, w części zakazy choćby głupie dla jednych, by móc uzyskać prawo do prewencji lub dla poszanowania praw mniejszości, większości, kultury itd.

      Pozdrawiam Inny (lub K6)

      PS. Odpisywać już nie będę, bo nie będę miał czasu.

      Usuń
  11. Odnośnie Londynu: rozmawiałem o tym ze znajomym, który pracował w brytyjskiej policji. Oni mają jakieś specjalne wytyczne, które klasyfikują każdą osobę posiadającą nóż. Jeśli ktoś ma ze sobą zestaw noży i pokaże dokument potwierdzający że pracuje jako rzeźnik, to jest spoko. Jeśli niesiesz zapakowany nóż i pokażesz paragon z dzisiejszą datą to też jest spoko. Ale nie każdy przypadek gdy uczciwa osoba niesie ze sobą nóż można jakoś udokumentować udowadniając swoją niewinność... Tak czy siak, panuje domniemanie winy zamiast domniemania niewinności. "Udowodnij nam że nie chciałeś tym nożem nikogo zabić, to cię puścimy wolno".

    Z tymi systemami publicznymi jest taki problem, że im więcej ich jest, tym mniej są dopasowane do zróżnicowanego społeczeństwa. Przykładowo, podatki idą na publiczną służbę zdrowia, bo państwo zakłada że każdy choruje. Podatki idą na publiczne drogi, bo państwo zakłada że każdy korzysta ze środków lokomocji jak samochód czy autobus. Podatki idą na odśnieżanie chodników, bo państwo zakłada że każdy z tych chodników w zimie chodzi. Taki system jest powszechnie akceptowany, ale gdyby państwo utworzyło sieć "darmowych" wyciągów narciarskich, to ludzie by się oburzyli, bo niby dlaczego 50% Polaków niejeżdżacych na nartach ma fundować frajdę 50% Polaków, którzy jeżdżą? (chyba właśnie dlatego takie kontrowersje budzą akcje ratunkowe dla LOT-u, z którego korzysta może z 5% Polaków...). Piszesz: "to, że płacąc podatki nie uzyskam bezpośrednio korzyści z płacenia lub te korzyści nie zawsze mi odpowiadają to podstawa systemów publicznych" - no i właśnie ten system trzeba zredukować do minimum! Niech płacą tylko ci, którzy faktycznie korzystają!

    W przypadku zwierząt prewencja jest konieczna, bo zwierzęta nie myślą. Nie wiadomo co psu strzeli do łba, więc na wszelki wypadek zakładamy mu kaganiec. Ludzie zaś myśleć potrafią i wiedzą jakie są skutki ich czynów... Natomiast patrole w parku rozglądające się za właścicielami psów, którzy po nich nie sprzątają albo kontrolerzy biletów w autobusach to właśnie doskonały przykład represji, a nie prewencji! Zauważ: jeśli ktoś chce jeździć bez biletu to nie ma problemu, droga wolna! Ale jeśli złapie cię kontroler, to dopieprzy ci taką karę, że na przyszłość upewnisz się trzy razy, czy na pewno skasowałeś bilet. W Warszawie mamy 1,7 miliona ludzi, a zaledwie kilkudziesięciu/kilkuset kontrolerów. Wydawać by się mogło, że taka garstka nie upilnuje całej metropolii, a jednak ludzie bilety kasują ze strachu, że "może tym nieszczęśliwcem który nadzieje się na kanara będę właśnie ja?". Strach przed karą zmusza ich do przestrzegania prawa. Represja w czystej postaci!
    Pozdrawiam! : )

    OdpowiedzUsuń