Ostatnio natykam się coraz częściej na krytykę środowisk feministycznych, że popierają przyjmowanie uchodźców do UE. Wytykanie im obłudy, że one, które walczą z patriarchatem, przemocą wobec kobiet i gwałtami, apelują o przyjmowanie ludzi, głównie mężczyzn, z kultur, w których te są normą, a w najlepszym razie traktowane są dużo łagodniej niż u nas. Jest to błąd.
Przemysł feministyczny nie różni się tu od innych przemysłów. Tak jak przemysł farmaceutyczny potrzebuje chorób, z którymi walczy, tak samo feministki potrzebują ucisku kobiet i gwałtów. Każda wiadomość o zgwałconej kobiecie w mediach, to kamyczek do ich ogródka. One się z tego cieszą. Bo wówczas mają podstawy, by walczyć, by żądać, by prowadzić propagandę, żądać pieniędzy, przywilejów i werbować. I maja całe mnóstwo kolejnych przykładów, jacy to mężczyźni są najgorsi na świecie. I wówczas mogą zalewać Internet obrazkami typu "potrzebuję feministek, bo...". A szczęśliwa i bezpieczna kobieta nie potrzebuje feministek.
niedziela, 13 września 2015
Niepowtarzalna okazja
Celem wyznawców Mahometa od zawsze była islamizacja Europy. Niestety władze UE oraz większości państw członkowskich są na to albo ślepe, albo temu przychylne i nie widzą w obecnej inwazji zagrożenia podbojem Europy i zaprowadzenia w niej prawa szariatu. Zwracam uwagę na jedną istotną kwestię: Nawet jeżeli naiwnie założymy, że obecny napływ islamskich imigrantów do Europy nie jest elementem planu podboju naszego kontynentu, to pewnym jest, że prędzej czy później najgłupszy z tych imigrantów się jorgnie, że to daje im największą szansę od trzystu lat by wreszcie sfinalizować ich odwieczny plan i że okoliczność ta może się nie powtórzyć, bo lada chwila UE upadnie a w jej miejsca powstaną silne państwa narodowe i wyznaniowe.
Dziś muzułmanie mają niepowtarzalną okazję na stosunkowo łatwe przejęcie Europy od wewnątrz, jak rak. Musieliby być tchórzami, by jej nie wykorzystać. Ja nie wierzę, że są tchórzami. Wprost przeciwnie - jeden muzułmanin ma więcej jaj w małym palcu niż wszyscy unioentuzjaści między nogami. A biorąc pod uwagę to, że prawo szariatu nie ogranicza im dostępu do broni, a jest to jedyne prawo, które oni szanują niezależnie od tego, gdzie się znajdują, i że Europejczycy są praktycznie całkowicie rozbrojeni, możemy być pewni, że będzie to bardzo szybki transfer.
Obudźmy się. Bądźmyż raz mądrzy przed szkodą.
Dziś muzułmanie mają niepowtarzalną okazję na stosunkowo łatwe przejęcie Europy od wewnątrz, jak rak. Musieliby być tchórzami, by jej nie wykorzystać. Ja nie wierzę, że są tchórzami. Wprost przeciwnie - jeden muzułmanin ma więcej jaj w małym palcu niż wszyscy unioentuzjaści między nogami. A biorąc pod uwagę to, że prawo szariatu nie ogranicza im dostępu do broni, a jest to jedyne prawo, które oni szanują niezależnie od tego, gdzie się znajdują, i że Europejczycy są praktycznie całkowicie rozbrojeni, możemy być pewni, że będzie to bardzo szybki transfer.
Obudźmy się. Bądźmyż raz mądrzy przed szkodą.
W końcu historia zapomina...
Tworzenie niemieckich obozów koncentracyjnych na terenie Polski to bardzo przebiegła sztuczka ze strony Niemców. Po pierwsze tym razem nikt nie będzie miał wątpliwości, że są to polskie obozy, więc nie trzeba będzie się tak łamać zakłamując historię, bo będą one tworzone i nadzorowane przez Polaków (volksdojczów z PO, ale z obywatelstwem polskim). A po drugie, za kilkanaście - kilkadziesiąt lat, niezależnie od tego, czy Europa będzie chrześcijańska czy islamska, już nikt nie będzie pamiętał w jakich okolicznościach obozy te powstają. Pamiętać będą jedynie, że biedni uchodźcy podejmowali się morderczych prób ucieczki, by zbiec z polskich i węgierskich obozów koncentracyjnych, gdzie byli trzymani siłą w zamknięciu do cudownych Niemiec, ich ziemi obiecanej. Nikt nam nie będzie pamiętał dzisiejszego przyjmowania imigrantów jako dobrego czynu. W końcu historia zapomina, czy Kain Abla, czy Abel Kaina" (J. I. Sztaudynger).
Nowa przepustka do Unii
Ledwie napisałem,
że uchodźcy zaczną topić swoje dzieci, by UE chętniej ich przyjmowała, i czytam
w Daily Mail, że faktycznie, straż przybrzeżna wpuściła imigrantów, którzy
zagrozili, że potopią własne dzieci. Ci "biedni ludzie", jak nazywają ich łakome
unijnych posad polskie politytutki, to barbarzyńcy gotowi topić własne dzieci. Czy
naprawdę jest to typ ludzi, których chcemy wpuścić pod własny dach?
Inną sprawą jest, że włoska straż przybrzeżna wpuszcza terrorystów. Jeśli ktoś żąda czegoś grożąc zamordowaniem innego człowieka, to jest to terrorysta. Z nim się nie negocjuje, tylko od razu kula w łeb. Tymczasem Włosi spełnili ich żądanie bez dyskusji (może właśnie to pokracznie rozumieją jako nienegocjowanie?). Jestem ciekaw, czy po lądowaniu i spisaniu również tych terrorystów puszczono wolno.
No cóż, UE wprowadziła nowy rodzaj przepustki na jej teren. Jak nie masz paszportu, to zadeklaruj gotowość dzieciobójstwa, a zostaniesz natychmiast wpuszczony. Unia przecież kocha dzieciobójców, a pewne środowiska naciskają, że wciąż jest ich w UE za mało.
Ale uwaga - kalpsy nie działają. Za klapsa można iść do więzienia. Działa tylko mordowanie z zimną krwią.
Czy takiej Europy chcemy?
Inną sprawą jest, że włoska straż przybrzeżna wpuszcza terrorystów. Jeśli ktoś żąda czegoś grożąc zamordowaniem innego człowieka, to jest to terrorysta. Z nim się nie negocjuje, tylko od razu kula w łeb. Tymczasem Włosi spełnili ich żądanie bez dyskusji (może właśnie to pokracznie rozumieją jako nienegocjowanie?). Jestem ciekaw, czy po lądowaniu i spisaniu również tych terrorystów puszczono wolno.
No cóż, UE wprowadziła nowy rodzaj przepustki na jej teren. Jak nie masz paszportu, to zadeklaruj gotowość dzieciobójstwa, a zostaniesz natychmiast wpuszczony. Unia przecież kocha dzieciobójców, a pewne środowiska naciskają, że wciąż jest ich w UE za mało.
Ale uwaga - kalpsy nie działają. Za klapsa można iść do więzienia. Działa tylko mordowanie z zimną krwią.
Czy takiej Europy chcemy?
wtorek, 8 września 2015
Import kłopotów
Jedną z
podstawowych zasad cywilizacji europejskiej jest zasada, że obowiązkiem
mężczyzny jest chronić kobiety i dzieci. Jeśli zaś spojrzymy na tak ochoczo
dziś przyjmowanych uchodźców, to zobaczymy, że większość z nich to są zdrowi,
silni mężczyźni. I to oni głównie umykają ze strefy wojny. W naszej kulturze
coś takiego byłoby nie do pomyślenia. To właśnie ci silni zdrowi mężczyźni
powinni chwycić za karabiny i walczyć, podczas kiedy ich żony, matki i
nieletnie potomstwo umieszczone są względnie bezpieczne. Ktoś kto postępuje
inaczej to tchórz i dezerter. W naszej kulturze.
Kultura z którą mamy do czynienia p przypadku wspomnianych uchodźców jest zgoła inna. Kobiety i dzieci są podludźmi. Ich status jest zbliżony do statusu zwierząt hodowlanych. Nie może więc dziwić to, że umykając przed wojną zostawiają je za sobą. "Biura turystyczne" organizujące przeprawy przez Morze Śródziemne, bardzo drogo sobie liczą za miejsce w pontonie, więc nic dziwnego, że mało kto decyduje się opłacić taką wycieczkę swoim żonom i dzieciem, tak jak my nie opłacilibyśmy takiej wycieczki swojej kurze, czy kozie. Oceniając tę sytuację zatem, musimy spojrzeć przez pryzmat ich kultury i ich usprawiedliwić.
Ale nie znaczy to jeszcze, że powinniśmy im pomagać w realizacji i szerzeniu tego barbarzyństwa. Jeżeli Unia Europejska tak bardzo chce im pomagać, to niech każdemu zdrowemu uchodźcy da karabin i przetransportuje z powrotem tam skąd przybył. Dużo chętniej zapłacę za to niż za utrzymywanie darmozjadów na zasiłkach. A w drodze powrotnej ten sam statek niech zabierze kobiety i dzieci z dala od wojny. Już my będziemy potrafili się nimi zająć, by nie wyrosły na tchórzy, obiboków i barbarzyńców, jak ich ojcowie. A i kobiety znajdą tu zajęcie i będą potrafiły skromnie żyć bez pomocy podatników. Nie bogato, ale chyba lepiej niż w objętym wojną domu. Bo jeśli nie, to po cóż uciekać?
A po wojnie, kobiety i dzieci odesłać do mężów, a wdowom dać wybór. Arabki są ładne i pracowite, więc będą potrafiły ułożyć sobie u nas życie. A i młodzież wychowana po naszemu będzie na pewno lepszym nabytkiem niż stare konie przyjeżdżające po zasiłki.
A jak jakiś weteran będzie chciał przyjechać do Polski i się u nas osiedlić, to ja nie mam nic przeciwko temu, o ile będzie przestrzegał naszych praw, szanował nasze obyczaje i sam pracował na siebie. Ja bardzo chętnie zajrzę do jego budki z kebabem.
A jako komentarz do najnowszej linii obrony zwolenników tej nieokiełznanej migracji, zwrócę tylko uwagę, że jeżeli wyłowione zwłoki dziecka mają być argumentem za jej wzmożeniem, to proszę się spodziewać, że niebawem trzylatki będą celowo topione, właśnie po to, by rozmiękczać serca zniewieściałych i naiwnych uniodewotów jeszcze bardziej i wymuszać jeszcze większe kwoty. Tak to działa. Jeżeli wystarczy jedno martwe dziecko, by eurokraci postradali zmysły i instynkta samozachowawcze, to w to tym „uchodźcom” graj. Dla nich to niewielki koszt.
Kultura z którą mamy do czynienia p przypadku wspomnianych uchodźców jest zgoła inna. Kobiety i dzieci są podludźmi. Ich status jest zbliżony do statusu zwierząt hodowlanych. Nie może więc dziwić to, że umykając przed wojną zostawiają je za sobą. "Biura turystyczne" organizujące przeprawy przez Morze Śródziemne, bardzo drogo sobie liczą za miejsce w pontonie, więc nic dziwnego, że mało kto decyduje się opłacić taką wycieczkę swoim żonom i dzieciem, tak jak my nie opłacilibyśmy takiej wycieczki swojej kurze, czy kozie. Oceniając tę sytuację zatem, musimy spojrzeć przez pryzmat ich kultury i ich usprawiedliwić.
Ale nie znaczy to jeszcze, że powinniśmy im pomagać w realizacji i szerzeniu tego barbarzyństwa. Jeżeli Unia Europejska tak bardzo chce im pomagać, to niech każdemu zdrowemu uchodźcy da karabin i przetransportuje z powrotem tam skąd przybył. Dużo chętniej zapłacę za to niż za utrzymywanie darmozjadów na zasiłkach. A w drodze powrotnej ten sam statek niech zabierze kobiety i dzieci z dala od wojny. Już my będziemy potrafili się nimi zająć, by nie wyrosły na tchórzy, obiboków i barbarzyńców, jak ich ojcowie. A i kobiety znajdą tu zajęcie i będą potrafiły skromnie żyć bez pomocy podatników. Nie bogato, ale chyba lepiej niż w objętym wojną domu. Bo jeśli nie, to po cóż uciekać?
A po wojnie, kobiety i dzieci odesłać do mężów, a wdowom dać wybór. Arabki są ładne i pracowite, więc będą potrafiły ułożyć sobie u nas życie. A i młodzież wychowana po naszemu będzie na pewno lepszym nabytkiem niż stare konie przyjeżdżające po zasiłki.
A jak jakiś weteran będzie chciał przyjechać do Polski i się u nas osiedlić, to ja nie mam nic przeciwko temu, o ile będzie przestrzegał naszych praw, szanował nasze obyczaje i sam pracował na siebie. Ja bardzo chętnie zajrzę do jego budki z kebabem.
A jako komentarz do najnowszej linii obrony zwolenników tej nieokiełznanej migracji, zwrócę tylko uwagę, że jeżeli wyłowione zwłoki dziecka mają być argumentem za jej wzmożeniem, to proszę się spodziewać, że niebawem trzylatki będą celowo topione, właśnie po to, by rozmiękczać serca zniewieściałych i naiwnych uniodewotów jeszcze bardziej i wymuszać jeszcze większe kwoty. Tak to działa. Jeżeli wystarczy jedno martwe dziecko, by eurokraci postradali zmysły i instynkta samozachowawcze, to w to tym „uchodźcom” graj. Dla nich to niewielki koszt.
poniedziałek, 20 lipca 2015
Symbole
Ludzie nie rozumieją symboli. Oto mamy całe mnóstwo ludzi, którzy,
używając specjalnej aplikacji Facebooka, modyfikują swoje zdjęcia, dodając do
nich tęczową flagę. Czynią to w przekonaniu, że wspierają tym osoby o odmiennych
upodobaniach seksualnych, bądź też, bardziej ogólnie, różnorodność. Błąd. Prawdą
jest, że tęczowy sztandar sam w sobie właśnie to ma symbolizować. I podobnie jak
różne jest znaczenie tęczy, jako symbolu przymierza Boga z człowiekiem i
tęczowego sztandaru, oznaczającego poparcie dla sodomii, tak symbolika "stęczowanego" zdjęcia profilowego jest inna niż
tegoż sztandaru.
Zwracam uwagę, że ten dodatek do Facebooka powstał nie po to, by demonstrować swoją "tolerancję" dla elgiebeciarzy. Powstał zaś z okazji ogłoszenia wyroku Sądu Najwyższego SZA, nakazującego wszystkim stanom uznawanie ich związków "małżeńskich". Jest to zatem symbol omnipotentnej administracji centralnej, narzucającej swoją wolę (i "moralność") wszystkim stanom niezależnie od zasad wyznawanych przez ich mieszkańców. Symbol przymuszania ludzi do znoszenia tego, na co się (słusznie czy niesłusznie - to nie ma znaczenia) nie godzą. Jeśli zatem przyozdabiasz swoją twarz na profilu facebookowym kolorowym przezroczem, to nie znaczy to, że jesteś tolerancyjny. Znaczy to, że godzisz się na to, by twoje przekonania, jako jedyne słuszne, były siłą narzucane innym bez pytania o ich zdanie. Popierasz faszyzm.
Z drugiej strony trwa zaciekła walka z prawdziwym symbolem wolności i walki z wszechwładną administracją centralną, z flagą konfederacką. W SZA i nie tylko istnieje silne przekonanie, że jest to symbol rasizmu i niewolnictwa. Jest to podstawowy błąd, który źródło ma w tym, że historię piszą zwycięzcy. Zwycięzcą Amerykańskiej Wojny Secesyjnej niestety została Unia. Trudno byłoby uczyć potomnych, przekonywanych na każdym kroku, że żyją w kraju wszelkich swobód, że Południe walczyło o ograniczenie władzy rządu federalnego i przeciwko niemoralnym cłom i podatkom, więc wmówiono im i wmawia się to do dzisiaj, że Konfederaci to banda zaciekłych rasistów i "crackerów", a dobra Unia walczyła o wolność dla Murzynów. Uwolnienie niewolników (nie tylko Murzynów) faktycznie zbiega się w czasie z wojną secesyjną i konflikt ten odegrał w tym procesie pewną rolę, ale niewolnictwo nigdy nie było przyczyną Wojny Secesyjnej. A słynna Proklamacja Emancypacji, wysławiana jako dokument znoszący niewolnictwo, de facto niewolnictwa wcale nie znosiła, a nawet nie traktowała niewolnictwa jako zjawisko negatywne.
Proponuję zamiast wzbogacać zdjęcie profilowe tęczową flagą, przyozdobić je przeźroczem flagi CSA. Jednym z ostatnich symboli prawdziwej wolności.
Zwracam uwagę, że ten dodatek do Facebooka powstał nie po to, by demonstrować swoją "tolerancję" dla elgiebeciarzy. Powstał zaś z okazji ogłoszenia wyroku Sądu Najwyższego SZA, nakazującego wszystkim stanom uznawanie ich związków "małżeńskich". Jest to zatem symbol omnipotentnej administracji centralnej, narzucającej swoją wolę (i "moralność") wszystkim stanom niezależnie od zasad wyznawanych przez ich mieszkańców. Symbol przymuszania ludzi do znoszenia tego, na co się (słusznie czy niesłusznie - to nie ma znaczenia) nie godzą. Jeśli zatem przyozdabiasz swoją twarz na profilu facebookowym kolorowym przezroczem, to nie znaczy to, że jesteś tolerancyjny. Znaczy to, że godzisz się na to, by twoje przekonania, jako jedyne słuszne, były siłą narzucane innym bez pytania o ich zdanie. Popierasz faszyzm.
Z drugiej strony trwa zaciekła walka z prawdziwym symbolem wolności i walki z wszechwładną administracją centralną, z flagą konfederacką. W SZA i nie tylko istnieje silne przekonanie, że jest to symbol rasizmu i niewolnictwa. Jest to podstawowy błąd, który źródło ma w tym, że historię piszą zwycięzcy. Zwycięzcą Amerykańskiej Wojny Secesyjnej niestety została Unia. Trudno byłoby uczyć potomnych, przekonywanych na każdym kroku, że żyją w kraju wszelkich swobód, że Południe walczyło o ograniczenie władzy rządu federalnego i przeciwko niemoralnym cłom i podatkom, więc wmówiono im i wmawia się to do dzisiaj, że Konfederaci to banda zaciekłych rasistów i "crackerów", a dobra Unia walczyła o wolność dla Murzynów. Uwolnienie niewolników (nie tylko Murzynów) faktycznie zbiega się w czasie z wojną secesyjną i konflikt ten odegrał w tym procesie pewną rolę, ale niewolnictwo nigdy nie było przyczyną Wojny Secesyjnej. A słynna Proklamacja Emancypacji, wysławiana jako dokument znoszący niewolnictwo, de facto niewolnictwa wcale nie znosiła, a nawet nie traktowała niewolnictwa jako zjawisko negatywne.
Proponuję zamiast wzbogacać zdjęcie profilowe tęczową flagą, przyozdobić je przeźroczem flagi CSA. Jednym z ostatnich symboli prawdziwej wolności.
wtorek, 14 lipca 2015
Hot dog
W związku z upałami, co chwilę słyszy się dyskusje na temat psów zamkniętych w samochodach na skwarze. Niektórzy rozpędzili się nawet do tego stopnia, że uważają, że każdy powinien móc bezkarnie rozbić szybę cudzego auta, pod warunkiem, że jest przekonany, że wewnątrz znajduje się zagrożone zwierzę, a odpowiedzialność za jego wandalizm ponieść ma właściciel samochodu. Są miejsca, gdzie takie idiotyzmy wprowadzono w życie ustawowo.
Własność jest rzeczą świętą. Oczywiście są sytuacje, gdzie w imię wyższego dobra, pojmowanego całkowicie subiektywnie, człowiek decyduje się na pogwałcenie prawa własności. Ale musi się liczyć z konsekwencjami swojego postępowania. Jeśli słyszę wołanie o pomoc dochodzące z domu sąsiada, to mogę uznać, że powinienem wyłamać drzwi i lecieć na ratunek. Ale jeśli to zrobię i okaże się, że zdziwiony sąsiad tylko głośno oglądał W11, to wówczas muszę za te drzwi zapłacić.
Podobnie z szybą samochodową. Ja nie wiem, czy pies w aucie zdycha, czy smacznie drzemie, podczas kiedy jego pan wyskoczył na pięć minut na pocztę. Normalny człowiek przyjrzy się psu, może popuka w szybę, wejdzie na pocztę i zapyta o właściciela. I dopiero w ostateczności będzie się posuwał do tak drastycznych metod. Tak postępuje cywilizowany człowiek. Jeśli natomiast prawo mówi, że może w każdej chwili rozwalić szybę i nie martwić się o konsekwencje, to po cholerę ma ruszać głową?
Problem w tym, że ktoś jednak za tę szybę musi zapłacić. Co sprawia, że człowiek odczuwa moralną motywację do rozbicia cudzej szyby, by "ratować" cudzego psa? Nic innego, tylko przekonanie o tym, że bardziej zależy mu na losie tego psa, niż jego właścicielowi. A skoro tak, to dlaczego to właściciel ma płacić za tę szybę, skoro jemu zależy mniej? Jak jesteś na tyle bohaterski, żeby zamachnąć się kamieniem na cudze mienie, to miej odwagę za swój czyn zapłacić. Jeżeli jesteś takim dobroczyńcą zwierząt, to chyba stać cię na wstawienie szyby.
Oczywiście to tłumaczenie trafia tylko do rozsądnego czytelnika. Ale mam też pytanie, które każdy, nawet fanatyczny "ratownik" cudzych zwierząt powinien być w stanie przeanalizować samodzielnie bez zbytniego wysiłku. Wyobraźmy sobie sytuację, w której miłośnik zwierząt rozbija szybę samochodu, a siedzący w nim pies, wystraszony i zdezorientowany wyskakuje przez dziurę na ulicę i rzuca się na przyglądające się akcji "ratowniczej" dziecko i zagryza je na śmierć. Kto jest odpowiedzialny za śmierć dziecka? Właściciel, który przecież zabezpieczył się przed taką możliwością, zamykając psa w samochodzie, czy idiota, który uznał, że wie lepiej?
Własność jest rzeczą świętą. Oczywiście są sytuacje, gdzie w imię wyższego dobra, pojmowanego całkowicie subiektywnie, człowiek decyduje się na pogwałcenie prawa własności. Ale musi się liczyć z konsekwencjami swojego postępowania. Jeśli słyszę wołanie o pomoc dochodzące z domu sąsiada, to mogę uznać, że powinienem wyłamać drzwi i lecieć na ratunek. Ale jeśli to zrobię i okaże się, że zdziwiony sąsiad tylko głośno oglądał W11, to wówczas muszę za te drzwi zapłacić.
Podobnie z szybą samochodową. Ja nie wiem, czy pies w aucie zdycha, czy smacznie drzemie, podczas kiedy jego pan wyskoczył na pięć minut na pocztę. Normalny człowiek przyjrzy się psu, może popuka w szybę, wejdzie na pocztę i zapyta o właściciela. I dopiero w ostateczności będzie się posuwał do tak drastycznych metod. Tak postępuje cywilizowany człowiek. Jeśli natomiast prawo mówi, że może w każdej chwili rozwalić szybę i nie martwić się o konsekwencje, to po cholerę ma ruszać głową?
Problem w tym, że ktoś jednak za tę szybę musi zapłacić. Co sprawia, że człowiek odczuwa moralną motywację do rozbicia cudzej szyby, by "ratować" cudzego psa? Nic innego, tylko przekonanie o tym, że bardziej zależy mu na losie tego psa, niż jego właścicielowi. A skoro tak, to dlaczego to właściciel ma płacić za tę szybę, skoro jemu zależy mniej? Jak jesteś na tyle bohaterski, żeby zamachnąć się kamieniem na cudze mienie, to miej odwagę za swój czyn zapłacić. Jeżeli jesteś takim dobroczyńcą zwierząt, to chyba stać cię na wstawienie szyby.
Oczywiście to tłumaczenie trafia tylko do rozsądnego czytelnika. Ale mam też pytanie, które każdy, nawet fanatyczny "ratownik" cudzych zwierząt powinien być w stanie przeanalizować samodzielnie bez zbytniego wysiłku. Wyobraźmy sobie sytuację, w której miłośnik zwierząt rozbija szybę samochodu, a siedzący w nim pies, wystraszony i zdezorientowany wyskakuje przez dziurę na ulicę i rzuca się na przyglądające się akcji "ratowniczej" dziecko i zagryza je na śmierć. Kto jest odpowiedzialny za śmierć dziecka? Właściciel, który przecież zabezpieczył się przed taką możliwością, zamykając psa w samochodzie, czy idiota, który uznał, że wie lepiej?
sobota, 20 czerwca 2015
Nie akceptuję polityki Kukiz
Porozumienie KORWiN z Kukizem nie doszło do skutku Z jednej prostej przyczyny. Z tej samej przyczyny ugrupowanie Kukiza nie zmieni nic nawet po dojściu do władzy. Co to za przyczyna?
Wyobraźmy sobie, że obecny system pomalował Pałac Kultury i Nauki w Warszawie na czerwono. Pojawia się pan Kukiz i protestuje, że on nienawidzi czerwonego koloru i że Pałac Kultury należy jak najszybciej przemalować. Wokół niego zaczynają skupiać się inni ludzie, którzy nie lubią czerwonego koloru. Problem polega na tym, że Kukiz nie mówi na jaki kolor chce przemalować PKiN.
KORWiN od lat mówi jasno i otwarcie, że Pałac Kultury powinien być niebieski. Żadne granaty, błękity paryskie, czy turkusy. Niebieski i już. Czy Kukizowi opłaca się bratać z KORWiN? Oczywiście nie, bo on zyska może małą grupkę ludzi, którzy uparli się na niebieski, ale straci kupę zwolenników, którzy nie chcą ani czerwonego ani niebieskiego Pałacu. Wszystkich tych, którzy chcą PKiNu różowego, czarnego, żółtego itd, więc nikogo nie powinno dziwić, że Kukiz nawet nie starał się zdobyć poparcia KORWiN.
I na tym właśnie wic polega, że Kukiz nie mówi konkretów, a KORWiN owszem. Dlatego KORWiN ma grupkę konkretnych zwolenników, a Kukiz ma nieokreślony tłum. Kukiz uśmiecha się do wszystkich licznych grup, które mają dość obecnej sytuacji - wolnościowców, związkowców, jowowców, emigrantów, narodowców, emerytów, itd. I oni są zgodni co do tego, że obecny system jest zły, tylko że każda z tych grup ma inną wizję jak być powinno. Łatwiej zgromadzić przeciwników jednej z wielu idei, niż zwolenników jednej z wielu idei. Jak z drużynami piłkarskimi - grupa przeciwników Legii Warszawa zawsze będzie liczniejsza niż grupa kibiców Lecha Poznań.
I dokładnie z tej samej przyczyny ruch Kukiza nie zrobi nic istotnego po wejściu do parlamentu. Nawet gdyby zdobył większość w parlamencie, to zanim przejdą do przemalowania Pałacu Kultury, będą musieli odpowiedzieć sobie na jedno podstawowe pytanie. Na jaki kolor. I wówczas Kukizowcy podzielą się na frakcje, mające po kilka procent poparcia, jak dziś KORWiN, które nie będą potrafiły się z sobą dogadać co do koloru. "Ma być brązowy i już!", "O nie, mój panie, kiedy ja wstępowałem, nie było mowy ozielonym!", "Porąbało was? jak można w ogóle rozważać kolor inny niż fiołkowy?!", "Ach tak? To ja już wolę, żeby pozostał taki, jaki jest!".
I pozostanie. Nikt nawet nie kupi farby, dopóki nie zostanie osiągnięta zgoda co do koloru, a ona nie zostanie osiągnięta nigdy. Więc Pałac Kultury pozostanie czerwony, a Kukizowcy, tak jak dziś są zgodni, że trzeba coś zmienić, będą się szarpać, opluwać i wyzywać, tak jak dziś PO z PiSem.
Przynajmniej nikt się nie zorientuje, że Kukiz i tak zupełnie nie potrafi malować.
To ja już wolę kogoś, kto chce konkretny kolor i wie jak go nałożyć.
Wyobraźmy sobie, że obecny system pomalował Pałac Kultury i Nauki w Warszawie na czerwono. Pojawia się pan Kukiz i protestuje, że on nienawidzi czerwonego koloru i że Pałac Kultury należy jak najszybciej przemalować. Wokół niego zaczynają skupiać się inni ludzie, którzy nie lubią czerwonego koloru. Problem polega na tym, że Kukiz nie mówi na jaki kolor chce przemalować PKiN.
KORWiN od lat mówi jasno i otwarcie, że Pałac Kultury powinien być niebieski. Żadne granaty, błękity paryskie, czy turkusy. Niebieski i już. Czy Kukizowi opłaca się bratać z KORWiN? Oczywiście nie, bo on zyska może małą grupkę ludzi, którzy uparli się na niebieski, ale straci kupę zwolenników, którzy nie chcą ani czerwonego ani niebieskiego Pałacu. Wszystkich tych, którzy chcą PKiNu różowego, czarnego, żółtego itd, więc nikogo nie powinno dziwić, że Kukiz nawet nie starał się zdobyć poparcia KORWiN.
I na tym właśnie wic polega, że Kukiz nie mówi konkretów, a KORWiN owszem. Dlatego KORWiN ma grupkę konkretnych zwolenników, a Kukiz ma nieokreślony tłum. Kukiz uśmiecha się do wszystkich licznych grup, które mają dość obecnej sytuacji - wolnościowców, związkowców, jowowców, emigrantów, narodowców, emerytów, itd. I oni są zgodni co do tego, że obecny system jest zły, tylko że każda z tych grup ma inną wizję jak być powinno. Łatwiej zgromadzić przeciwników jednej z wielu idei, niż zwolenników jednej z wielu idei. Jak z drużynami piłkarskimi - grupa przeciwników Legii Warszawa zawsze będzie liczniejsza niż grupa kibiców Lecha Poznań.
I dokładnie z tej samej przyczyny ruch Kukiza nie zrobi nic istotnego po wejściu do parlamentu. Nawet gdyby zdobył większość w parlamencie, to zanim przejdą do przemalowania Pałacu Kultury, będą musieli odpowiedzieć sobie na jedno podstawowe pytanie. Na jaki kolor. I wówczas Kukizowcy podzielą się na frakcje, mające po kilka procent poparcia, jak dziś KORWiN, które nie będą potrafiły się z sobą dogadać co do koloru. "Ma być brązowy i już!", "O nie, mój panie, kiedy ja wstępowałem, nie było mowy o
I pozostanie. Nikt nawet nie kupi farby, dopóki nie zostanie osiągnięta zgoda co do koloru, a ona nie zostanie osiągnięta nigdy. Więc Pałac Kultury pozostanie czerwony, a Kukizowcy, tak jak dziś są zgodni, że trzeba coś zmienić, będą się szarpać, opluwać i wyzywać, tak jak dziś PO z PiSem.
Przynajmniej nikt się nie zorientuje, że Kukiz i tak zupełnie nie potrafi malować.
To ja już wolę kogoś, kto chce konkretny kolor i wie jak go nałożyć.
czwartek, 7 maja 2015
Śpiewać każdy może
Stać na czele
państwa – niekoniecznie.
Prezydent, który
strzela focha i obraża się jak panienka? Dziękuję. Nie chciałbym kogoś takiego
na czele polskiej dyplomacji. Już jeden taki był.
Poza tym, jak
Kukiz może mówić o ataku? Jeśli faktycznie wierzy w te JOWy, to powinien się
cieszyć z tego, że po wyborach w UK JKM go poprze. Jeśli się obraził o tę
deklarację, to znaczy, że nie wierzy w JOWy i wie, że JKM ma rację. Co zresztą
zdaje się potwierdzać jego natychmiastowa reakcja Jeśli pan zostanie królem...
Kukiz wie dobrze że ten warunek nie zostanie spełniony, a tak zwykle „ripostuje”
się inną nierealną deklarację.
To co Kukiz ma za
złe JKMowi to nie sam fakt zakwestionowania JOWów, bo rozsądny człowiek
kwestionuje wszystko. Problem w tym, że Mikke zwrócił oczy wyborców, zwłaszcza wyborców
Kukiza, na wybory w Wielkiej Brytanii. I jeśli to tak wytrąciło Kukiza z
równowagi, to świadczy to tylko o tym, że sam nie wierzy, że w UK JOWy
zadziałają tak, jak Kukiz deklaruje, że działają.
A wypowiedź
Kukiza, że niezależnie od wyniku wyborów w UK, będzie dalej brnął w JOWy,
świadczy o tym, że bardziej niż na naprawie Polski zależy mu na czymś co sobie
był kiedyś tam ubzdurał - byle nie przyznać, że się mylił.
Co jest jeszcze
gorsze, to fakt, że gdy Kukiz zreflektował się, że popełnił błąd, zamiast to
przyznać, albo przynajmniej przemilczeć, zaczął mataczyć, manipulować,
przekręcać całą sytuację, robiąc z siebie pokrzywdzonego, a z Mikkego potwora
na miarą Stalina. To najdobitniej świadczy o tym, że nie dorósł do polityki.
Nie chciałbym, by ktoś taki dowodził polską dyplomacją.
Powyższe może
zrzucić na karb jego naiwności i braku doświadczenia. Ale fakt, że powiedział o
JKMie, który od lat dokłada do polityki, który od lat odrzuca propozycje
przystąpienia do innych partii politycznych w zamian za zaprzestanie głoszenia
swoich idei, który mógłby żyć jak pączek w maśle w tym systemie, gdyby tylko
zechciał się zeszmacić, którego intencje zostały zweryfikowane przez dekady
nieugięcia wobec ciągłych szykan i niepowodzeń, że zależy mu tylko na dorwaniu
się do koryta i to w tym samym zdaniu, w którym mówi, że najważniejsza jest
prawda, sprawiło, że Kukiz, którego jeszcze wczoraj darzyłem wielką sympatią,
stał się dla mnie polityczną prostytutką. To dla niego fotel prezydenta jest ważniejszy
niż walka z systemem, prawda, czy dobro tej Jedynej Świętej Polski. Piszę to z
bólem. Ale to co powiedział o Mikkem, gdy ten zaoferował mu swoje
pełne poparcie po weryfikacji JOWów, nie oczekując w zamian żadnej podobnej
deklaracji, to szczyt niewdzięczności, który stawia go na równi z Komorowskim,
z którego tchórzostwa tak się nabijał.
Krytykował
Komorowskiego, za przesadną reakcję na krzesło na wiecu. Lepiej byłoby, gdyby
pan Kukiz nie wypowiadał się na temat przesadnych reakcji.
poniedziałek, 30 marca 2015
Demokracja w samolocie
Pasażerowie zmusili kapitana do zawrócenia samolotu! Nawet na portalu JKM, gdzie komentujący zazwyczaj prezentują wyższy poziom intelektualny niż średnia internetowa, przy tej wiadomości dali się ponieść emocjom i stanęli po stronie kilku pasażerów, którzy wymusili na załodze zawrócenie maszyny. Niestety demokracja przyzwyczaiła nas już do tego, że głos grupy bojaźliwych ignorantów, którzy nie ponoszą za nic odpowiedzialności jest ważniejszy niż głos jednego specjalisty, który podejmuje świadomą i odpowiedzialną decyzję.
panMarek: ...samolot miał nieprawidłowo zamknięte drzwi i nie wiadomo czym to by skutkowało przy wzroście różnicy ciśnień na np. 11000m. Pasażerowie okazali się mądrzejsi od pilota...
Z tekstu wynika, że drzwi były zamknięte prawidłowo, a jedynie uszczelka miała drobną nieszczelność. Tak bywa. Żaden samolot nie wyrusza w trasę w stuprocentowej sprawności, nawet te, które dopiero co zeszły z taśmy produkcyjnej. I jest zadaniem inżyniera określenie jakiego typu usterki uniemożliwiają bezpieczny lot, a jakie nie wpływają na operowanie maszyny. Pilot miał tego świadomość, mówiąc, że ta drobna usterka nie jest przeszkodą w kontynuowaniu lotu. Zdanie komentatora, że nie wiadomo, czym może skutkować taka usterka, jest całkowicie prawdziwe, ale tylko w odniesieniu do pasażerów. Kapitan wiedział i dlatego to właśnie on powinien był podjąć tę decyzję. Sugerowanie, że grupka kilku rozhisteryzowanych pasażerowie jest mądrzejsza w kwestii pilotażu niż kapitan statku, więcej niż o pilocie mówi o komentującym i na jego miejscu już nigdy nie wsiadłbym do samolotu, chyba, że byłby on pilotowany demokratycznie.
Proszę też zwrócić uwagę, że pasażerowie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za konsekwencje swojej bojaźni. Pilot, decydując się na kontynuowanie przeprawy, poręcza swoją decyzję własnym życiem, więc warto mu zaufać. A kto pokryje koszt paliwa i dodatkowej obsługi? Na pewno nie pasażerowie. Kto wypłaci pasażerom odszkodowania za opóźnienie? Na pewno nie oni, zwłaszcza, że gdy dojdzie do wypłaty odszkodowań, to wszyscy panikarze wyciągnął łapki po swoje, bo "wszyscy chcieli zawracać, oprócz mnie".
Kapitan, o ile prawdą jest to, że zawrócił pod naciskiem garstki pasażerów, powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Bo bezpodstawne uleganie presji pasażerów wzniecających panikę, by zawrócić do Warszawy, nie różni się znacząco od ulegnięcia presji terrorysty, który wzbudzając panikę na pokładzie żąda, by zamiast do Stambułu lecieć do Mogadiszu.
Jeden z komentatorów przywołał zasadę "klient nasz pan". Nie bardzo wiem, czy żartem, czy poważnie, ale na wszelki wypadek sprostuję, że ta zasada jest prawdziwa ale w tylko w zakresie oferowanej usługi. Pasażer, kupując bilet zawiera z przewoźnikiem umowę, która zobowiązuje przewoźnika do przetransportowania pasażera za punktu A do punktu B, a nie do podporządkowywania się jego humorom.
Ciekaw jestem, co by ten komentator powiedział, gdybym poszedł na przykład do punktu ksero, w którym pracuje jego siostra, skopiował "Iliadę", po czym zażądałbym, by jego siostra się ze mną przespała. Jestem klientem? Jestem!
panMarek: ...samolot miał nieprawidłowo zamknięte drzwi i nie wiadomo czym to by skutkowało przy wzroście różnicy ciśnień na np. 11000m. Pasażerowie okazali się mądrzejsi od pilota...
Z tekstu wynika, że drzwi były zamknięte prawidłowo, a jedynie uszczelka miała drobną nieszczelność. Tak bywa. Żaden samolot nie wyrusza w trasę w stuprocentowej sprawności, nawet te, które dopiero co zeszły z taśmy produkcyjnej. I jest zadaniem inżyniera określenie jakiego typu usterki uniemożliwiają bezpieczny lot, a jakie nie wpływają na operowanie maszyny. Pilot miał tego świadomość, mówiąc, że ta drobna usterka nie jest przeszkodą w kontynuowaniu lotu. Zdanie komentatora, że nie wiadomo, czym może skutkować taka usterka, jest całkowicie prawdziwe, ale tylko w odniesieniu do pasażerów. Kapitan wiedział i dlatego to właśnie on powinien był podjąć tę decyzję. Sugerowanie, że grupka kilku rozhisteryzowanych pasażerowie jest mądrzejsza w kwestii pilotażu niż kapitan statku, więcej niż o pilocie mówi o komentującym i na jego miejscu już nigdy nie wsiadłbym do samolotu, chyba, że byłby on pilotowany demokratycznie.
Proszę też zwrócić uwagę, że pasażerowie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za konsekwencje swojej bojaźni. Pilot, decydując się na kontynuowanie przeprawy, poręcza swoją decyzję własnym życiem, więc warto mu zaufać. A kto pokryje koszt paliwa i dodatkowej obsługi? Na pewno nie pasażerowie. Kto wypłaci pasażerom odszkodowania za opóźnienie? Na pewno nie oni, zwłaszcza, że gdy dojdzie do wypłaty odszkodowań, to wszyscy panikarze wyciągnął łapki po swoje, bo "wszyscy chcieli zawracać, oprócz mnie".
Kapitan, o ile prawdą jest to, że zawrócił pod naciskiem garstki pasażerów, powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Bo bezpodstawne uleganie presji pasażerów wzniecających panikę, by zawrócić do Warszawy, nie różni się znacząco od ulegnięcia presji terrorysty, który wzbudzając panikę na pokładzie żąda, by zamiast do Stambułu lecieć do Mogadiszu.
Jeden z komentatorów przywołał zasadę "klient nasz pan". Nie bardzo wiem, czy żartem, czy poważnie, ale na wszelki wypadek sprostuję, że ta zasada jest prawdziwa ale w tylko w zakresie oferowanej usługi. Pasażer, kupując bilet zawiera z przewoźnikiem umowę, która zobowiązuje przewoźnika do przetransportowania pasażera za punktu A do punktu B, a nie do podporządkowywania się jego humorom.
Ciekaw jestem, co by ten komentator powiedział, gdybym poszedł na przykład do punktu ksero, w którym pracuje jego siostra, skopiował "Iliadę", po czym zażądałbym, by jego siostra się ze mną przespała. Jestem klientem? Jestem!
sobota, 10 stycznia 2015
Bezmyślni Żółtkowcy
Burza w KNP. Żółtkowcy w tej całej sprawie pokazują, że są kiepskimi szachistami - w ogóle nie potrafią myśleć nawet na dwa posunięcia wprzód.
Jeśli nadal będą szerzyć zepsucie w partii, to Korwin założy nową formację, jak już raz uczynił. Wówczas 90 procent członków i 95 procent wyborców pójdzie za nim. Żółtkowcy staną się drugim UPRem - małym, wątłym, bez poparcia. I co wtedy zrobią? Połączą się z UPRem - to jest oczywiste, bo będą to dokładnie te same partyjki pod względem ideowym i programowym, więc będzie to jedyne sensowne wyjście.
Zamiast iść w tym kierunku szkodząc tylko sobie, JKM, a przede wszystkim kompromitując idee wyznawane przez obie strony, powinni od razu przejść do UPRu. Efekt będzie DOKŁADNIE TEN SAM a mniej zamieszania i zepsucia, które tylko szkodzą wszystkim, oprócz Bandy Czworga.
Jeśli nadal będą szerzyć zepsucie w partii, to Korwin założy nową formację, jak już raz uczynił. Wówczas 90 procent członków i 95 procent wyborców pójdzie za nim. Żółtkowcy staną się drugim UPRem - małym, wątłym, bez poparcia. I co wtedy zrobią? Połączą się z UPRem - to jest oczywiste, bo będą to dokładnie te same partyjki pod względem ideowym i programowym, więc będzie to jedyne sensowne wyjście.
Zamiast iść w tym kierunku szkodząc tylko sobie, JKM, a przede wszystkim kompromitując idee wyznawane przez obie strony, powinni od razu przejść do UPRu. Efekt będzie DOKŁADNIE TEN SAM a mniej zamieszania i zepsucia, które tylko szkodzą wszystkim, oprócz Bandy Czworga.
Subskrybuj:
Posty (Atom)