Człowiek światły, to człowiek o wszechstronnej wiedzy, oczytany i dzięki doświadczeniu płynącemu z obeznania w wielu dziedzinach - rozsądny.
I ja całkowicie się zgadzam z tą opinią. Tak, to jest światły człowiek. ~B najwyraźniej mnie nie zrozumiał. W moim artykule nie próbuję przekonywać, że człowiek światły nie musi być mądry, rozsądny, czy oczytany. Twierdzę natomiast, że nie każdy musi być światłym człowiekiem. W przeciwnym razie dlaczego mielibyśmy mówić "światły"? - wystarczyłoby powiedzieć "człowiek".
Nie każdy ma chęć, zdolności, czy warunki, aby zostać światłym człowiekiem. Nie każdy będzie Humanistą (piszę wielką literą, by odróżnić od dzisiejszej, wypaczonej definicji, że "humanista" to ten, który nie rozumie arytmetyki). Obecnie niemal wszyscy dorośli Polacy przeszli przez obowiązkową edukację, przez "homo sapiensy" i "tlenki wodoru". Ale czy można powiedzieć o nich, że wszyscy są światłymi ludźmi? Oczywiście, że nie, wystarczy się rozejrzeć, bo
Choć rzeźbienie w gównie nie jest rzeczą nową,
Niewdzięczny materiał jest to wyjątkowo.Wiem, że ~B jest człowiekiem światłym, o czym świadczy sam fakt, że trafił na ten blog. Dlaczego trafił? Bo szukał w Internecie czegoś więcej niż taniej rozrywki. Interesują go opinie innych, nawet te odbiegające bardzo od "słusznego" nurtu, zabiera udział w dyskusji. I chwała takim ludziom - ciekawym i poszukującym.
Czy dostał adres do mojej strony od nauczyciela w czasie lekcji? Wątpię. Wierzę, że sam znalazł. Podobnie każdy rozsądny człowiek potrafi znaleźć to, co go interesuje - w bibliotece, w Sieci, a nawet w telewizji.
Najważniejszym czynnikiem w kształtowaniu umysłu i osobowości człowieka jest rodzina. Szkoła odgrywa tu rolę marginalną i bardzo dobrze. Jeśli rodzice, czy rodzeństwo nie rozwiną w dziecku ciekawości do świata i życia, nie nauczą go poszukiwać odpowiedzi i kwestionować tego co słyszy, to szkoła ich nie wyręczy. Szkoła uczy "wiedzieć" a nie "rozumieć". Wiedzę można przyswoić bardzo szybko i równie szybko zapomnieć. Ale jak się coś zrozumie - to się nie zapomni.
Sam uważam się za światłego człowieka, a i większość osób, z którymi się zadaję podpada pod tę kategorię. Ale przytłaczająca większość ludzi nie ma tego czegoś w sobie. Nie potrafią pewnych rzeczy zrozumieć, albo ich one nie interesują. I próba mechanicznego wklepania im do głów orogenezy alpejskiej jest tylko stratą czasu i dla nich, bo w tym czasie mogliby zrobić coś pożytecznego i dla nauczyciela, który w tym czasie mógłby nauczać kogoś, kto chce się nauczyć, a przede wszystkim gigantycznym marnotrawstwem pieniędzy.
~B zapewne się zgodzi, że nie ma sensu uczyć na siłę beznogiego kalekę grać w futbol, czy ślepego malować. Nie wolno im też oczywiście tego bronić, jeśli chcą. Dlaczego więc zmuszać do nauki pewnych rzeczy, kogoś, komu one do życia są całkowicie zbędne. Owszem, z naszego punktu widzenia są bardzo ciekawe, warto o nich rozważać, rozmawiać i wiedzieć. Ale ktoś inny ma prawo uważać inaczej.
Tego co w życiu jest niezbędne nauczy się i tak poza szkołą. Program szkolny, jak zauważył Pulsar, nie obejmuje wymiany żarówki. Szkoła nie uczy jak się golić, kupić bilet na pociąg, trzepać dywany, czy prowadzić samochód. Większości niezbędnych umiejętności człowiek uczy się od ojca, matki, rodzeństwa, córki sąsiadów lub na prywatnych kursach.
A jeśli ktoś jest głodny wiedzy, to też sobie poradzi. Czy ktoś z czytelników wierzy, że moje poglądy wyniosłem ze szkoły publicznej? Że o szkodliwości rozrostu biurokracji uczył mnie urzędnik państwowy? Nie - do tego doszedłem sam, czytając książki spoza listy lektur obowiązkowych, czy rozmawiając z innymi światłymi ludźmi. Wszystko to, co publikuję na blogu jest efektem tego, że kwestionowałem to, czego uczono mnie w szkole. Czy to mnie czyni "idiotą, który nie umie się podpisać"?
Bardzo się cieszę, że są jeszcze światli ludzie, ciekawi i poszukujący - bo z nimi można porozmawiać na prawie każdy temat i dojść do czegoś interesującego. Rozmowa z kimś, uczonym na siłę do niczego nie prowadzi. Tam nie działają argumenty, tylko "nauczyłem się tak, więc tak jest - zdania nie zmienię". Więc wolę, żeby ci, którzy nie mają w sobie potrzeby wiedzy, zajęli się tym, co potrafią - niech budują domy, szyją spodnie, wymieniają żarówki, czy naprawiają samochody, zamiast tracić czas na sonety Szekspira, czy budowę skrzeli. Przynajmniej łatwiej Nam będzie poznać, z kim warto porozmawiać.